|
|
Kultura » Etnologia
Rytmy Życia [2] Autor tekstu: Marian Dziwisz
W noc Andrzejkową zbierały się po domach panny, by sobie wróżyć. Wróżyły z lanego wosku. Z butów układanych od okna pokoju do wyjścia z domu. Ta której
but jako pierwszy przekroczył próg mogła spodziewać się zamążpójścia.
Wróżono ze szczekania i ujadania psów, że kawaler nadejdzie z tej strony z której rozlegnie się szczekanie. Jeżeli słyszano rwetes gryzących się psów,
wróżono, że kawalerowie pobiją się o pannę, lub że we wsi grożą w ciągu
najbliższego roku kłótnie i swary.
W kościele rozpoczynał się adwent, w którym o świcie słońca
odprawiano roraty.
Tak więc jeszcze nocą
wychodzono z domów z latarniami i niekiedy już latarkami elektrycznymi i wędrowano
często już przez zaśnieżone pola do Naramy. Oczywiście najważniejszym był
dzień 8 grudnia — święto Niepokalenego
Poczęcia Najświętszej Marii Panny. Po nim rozpoczynały się
przygotowania do Świąt Bożego Narodzenia. Przygotowywano się w domach. Sprzątano,
pieczona ciastka na choinki, przygotowywano ozdoby najczęściej wyrabiane ze słomek
owsianych, przeplatanych kolorowymi bibułkami, pająki, świat z kolorowych opłatków.
Owijano orzechy w staniol. Wybierano najbardziej kolorowe jabłka. W końcu
ucierano mak na makowce i pieczono ciasta. We wsi wieczorami można już było
usłyszeć kolędy, to u kogoś w domu przygotowywali się do występów kolędnicy.
Najważniejszym był wieczór wigilijny. W ten wieczór tylko w najbogatszych rodzinach było 12 potraw. W tych Okalicach jednak nie było na
stołach ryb. W domach biedniejszych ograniczano się do paru potraw. Najczęściej
były to: kapusta z grochem, zupa grzybowa, kluski z makiem i kompot z suszonych
owoców. Przed wieczerzą ubierano choinkę, którą bądź to przywieszano na
tragarzu u powały, bądź też jeżeli izba był dostatecznie duża ustawiano
przy oknie. Na choince umieszczano owoce, słodycze — głównie ciastka, jeżeli
ktoś miał to szklane bombki. Zawieszano ozdoby słomkowe i łańcuchy. Na gałązkach, w specjalnych uchwytach przypinano świeczki. Gdy choinka była już ubrana i wszyscy wykąpani, stół nakryty do wieczerzy, oczekiwano na pojawienie się
pierwszej gwiazdki na niebie. Izby rozświetlały lampy naftowe i świece. Wraz z pojawieniem się gwiazdy zbierano się wokół stołu, na który oprócz
potraw były wyłożone opłatki. Najstarsza osoba w rodzinie rozdawała opłatki
wszystkim domownikom. Do niej podchodzili kolejno i składali życzenia
pozostali. Później składali sobie życzenia nawzajem. Życzenia miały stałą,
jak mantra formułę: „Życzę Ci zdrowia, szczęścia, fortuny, a po śmierci w niebie korony". Dopiero, później, gdzieś w latach sześćdziesiątych
formuła zanikała na rzecz życzeń układanych przez siebie. Podczas składanie
życzeń osoba je składająca odrywała kawałeczki z opłatka tego, komu je składała.
Było to oczywiście cztery kawałeczki, bo tyle było życzeń. Dopiero kiedy
skończyła, zjadała odłamany opłatek i podchodziła do następnej. Gdy
wszyscy złożyli sobie życzenia zasiadano
do wieczerzy.
Ten dzień i wieczór
przesilenia jesienno — zimowego, posiadał jeszcze i inne uroki. Wiązano z nim różne wróżby i przepowiednie. Dobrze było jeżeli do domu zawitał jakiś
sąsiad, czy gość i jeżeli to był mężczyzna. Pojawienie się jako
pierwszej obcej kobiety wróżyło najczęściej waśnie i nieszczęścia. W niektórych domach, po wieczerzy, do izby wnoszono snop zboża. Stawiano go w kącie i siadano wkoło niego. Zawiązywano kolejno oczy i ten kto miał je zawiązane
wyciągał ze snopka źdźbło zboża, chwytając go tuż pod kłosem. Z wyciągniętego
źdźbła wróżono. Jeżeli znajdujący się na nim kłos był pełny i po
zamknięciu w dłoni wystawał ponad nią, wróżyło to urodzaj w polu,
dostatek i zdrowie. Jeżeli źdźbło wyciągnęła panna lub kawaler i liczba
ziaren w kłosie była parzysta, to wróżyło to zamążpójście lub ożenek w nadchodzącym roku. Jeżeli słoma wyciągniętego źdźbła była nadłamana,
oznaczało to jakąś chorobę, podobnie jeżeli był to kłos żyta, a w nim
znalazł się sporysz, co oznaczało chorobę lub śmierć wśród bliskich.
Trudno wyliczyć wszystkie wróżby, ale tak siedziano i wróżono do chwili, w które należało wyjść na pasterkę do kościoła, a ta odbywała się o północy.
Wszyscy, którzy na nią szli, ubierali się w odświętne stroje, chociaż nie
było ich widać spod płaszczy czy kożuchów. Zabierali z sobą latarnie lub
latarki, chociaż bywało, że noc była księżycowa, niebo rozgwieżdżone i biel śniegu dawały tyle światła i blasku, że dodatkowe oświetlenie było
zbędne. Po pasterce kolędnicy rozpoczynali swoją wędrówkę po wsi. Oczywiście
na razie symbolicznie zaśpiewali pod oknem dwóch lub trzech domów. Będą
mieli czas by obejść cała wieś, a może i inne zanim nadejdą zapusty.
***
Tradycja kolędnicza miała swój długi żywot, a prezentowana treść i forma przedstawień trwa od czasów międzywojennych. Grupa kolędnicza składała
się: z Anioła, Diabła, Śmierci, króla Heroda, Ułana, Turka, Żyda i kozy
(oczywiście aktora przebranego za kozę), organisty grającego na akordeonie.
Stroje kolędników były bajecznie kolorowe. Ułan nosił mundur i czapkę oraz
szablę prze boku. Turek miał obcisłe kolorowe spodnie, ozdobioną świecidełkami
bluzę, ogromną czapkę w formie rogu przybraną drobnymi i grubszymi bombkami
choinkowymi i dzwoneczkami, podobnie jak Ułan miał przypiętą szablę, tyle
że nie prostą, ale zakrzywioną. Szable były autentyczne a nie jakieś
atrapy. Król Herod miał oczywiście szkarłatny płaszcz ze złoconymi
obszyciami, złotą koronę ozdobioną licznymi świecidełkami i berło. Żyd
był odziany w chałat ze lśniącego materiału, miały maskę z brodą, zwój
papieru i kawałek rurki z czarnej gumy. Diabeł był odziany w skórę, miał
maskę z czerwonymi rogami i ogon. Śmierć na wierzchu ubrania była odziana
białym prześcieradłem, miała trupią maskę i kosę z drewnianym ostrzem
owiniętym srebrzystą folią aluminiową.
Kolędowanie rozpoczynali o zmierzchu. Podchodzili pod okna domów.
Dzwonili dzwonkami obwieszczając: „Stała się nam nowina w Betlejem Panna
urodziła syna". Organista grając na akordeonie intonował kolę i śpiewali.
Zwykle kolędnikom towarzyszyła grupka dzieciaków i młodzieży, śpiewających
wespół z nimi. Po zakończeniu śpiewania odczekiwali chwilkę na wyjście
kogoś z domowników, podziękowanie i datek pieniężny, lub na zaproszenie do
izby z przedstawieniem. Po podziękowaniu i otrzymaniu datku śpiewali: „Za
kolędę dziękujemy, zdrowia szczęści wam życzymy na ten nowy rok". Gdy
nie doczekali się podziękowania i datku, odchodzili ze śpiewem: „u powały
wisi sadło proście Boga aby spadło". W domach, gdzie zwykle wpuszczano ich na przedstawienie, oczekiwali znajomi
gospodarzy i wiele dzieci z wioski. Wchodził więc Anioł i dzwoniąc
dzwoneczkiem jeszcze raz obwieszczał radosną nowinę. Proszono o krzesło dla
króla Heroda. Ustawiano je na środku izby. Herod siadał. Swoją rolę
rozpoczynał Ułan słowami: „Jam Ułan dzielny powracam z wojny…" i opowiadał gdzie z kim walczył i jakie odnosił sukcesy. Pod koniec opowieści
na przeciw niego stawał Turek z obnażoną szablą. Ułan dobywał szabli i stawał mu naprzeciw. Odbywał się krótki zaimprowizowany pojedynek na szable.
Krzyżowali je z sobą, uderzają o nie tak, że aż iskry leciały. W walce Ułan
był raniony. Wtedy śpiewano piosenkę o Ułanie i kalinie. Po zakończonej
scenie o walecznym ułanie. Rozpoczynał się sąd na Herodem, który kończył
się podejściem Śmierci z kosą i zaimprowizowanym ścięciem głowy oraz porwaniem
króla przez diabła do piekła, ze słowami: „za twe grzechy za twe zbytki,
chodź do piekła boś ty brzydki". Aktorzy zabierali krzesło — tron Heroda i usuwali się w kąt izby, zostawiając pusty środek. W drzwiach izby pojawiał
się stojący dotąd w sieni Żyd z kozą. Koza biegała po izbie. Bodła głównie
panienki. Żyd wchodził na środek, rozwijał zwój papieru, udawał że go
czyta, coś mamrotał, mało zrozumiałego, kiwał się przy tym i uderzał w zwój
gumą. Koza chwiała się na nogach, aż w końcu padała. Śmierć groziła jej
kosą, udając, że obetnie głowę. Rozlegały
się okrzyki: „koza ci zdechła…". Żyd starał się ją przywrócić do
życia. Podnosił, podpierał, ale ona znowu padała. Wtedy gospodarz lub
gospodyni podchodzili do niej i dawali lekarstwo. Był to kieliszek wódki. Koza
wypijała. Wstawała na równe nogi i rozpoczynała na nowo harce. Żyd wyprowadzał kozę. Jeżeli w izbie było dużo
młodzieży, dzieci rozchodziły się do domów, panny i kawalerowie zostawali.
Gospodarze stawiali na stół poczęstunek i alkohol. Rozpoczynały się tańce i zabawa trwająca do świtu. Jeżeli nie było młodzieży i woli do zabawy na
tym przedstawienie kończono, składając podziękowanie za kolędę, życząc
gospodarzom zdrowia, pomyślności, urodzaju, oczywiście w długiej, rymowanej
przyśpiewce.
Bywało, że za oknami pojawiały się inne grupy kolędników z okolicznych wiosek. Niekiedy dzieci z szopka, niekiedy kolędnicy z gwiazdą i turoniem. Ci jednak nie dawali żadnych przedstawień, tylko śpiewali kolędy.
Karnawał kończył się ostatkami. Wtedy dzieci przebierały się za
drobów lub drabów. Ubierały się w skurzane kubraki, futerkiem na wierzch,
przepasywały się powrósłami. Twarz smarowały sadzą i chodziły od domu do
domu zbierając jaja i datki. W Zielonkach i Bibicach przebierały się za
pucheroków, ubierając kolorowe zrobione z bibuły czapy. Tam też pojawiała
się Siuda Baba.
Należy jednak wspomnieć jeszcze o innych uroczystościach kościelnych
pomiędzy Wigilią a końcem karnawału. W drugi dzień świat Bożego
Narodzenia — w Szczepana ludzie na summę przychodzili z torebkami ziaren
owsa. Ksiądz po zakończeniu liturgii mszy świecił owies, a wychodzący z kościoła
obsypywali się nim, to na pamiątkę kamienowania Szczepana przed Świątynią Jerozolimską, za bluźnierstwo,
poprzez stwierdzenie, że: „Bóg nie mieszka w dziełach rąk ludzkich".
Obsypanie owsem wróżyło szczęście i w polu urodzaj, a pannom zamążpójście.
Przygnębiające były nieszpory w ostatnim dniu roku. Zbierano się już
po zmroku. Celebrował je ksiądz ubrany w adwentową — fioletową kapę. Wygłaszał
kazanie o Żydach, którzy zamordowali Jezusa, po czym rozpoczynały się modły o nawrócenie Żydów przeplatane śpiewaniem psalmów. Uroczystość była tym
mroczniejsza, że ksiądz ani słowem nie wspomniał o wydarzeniach co tylko
minionej wojny i holokauście. Z nabożeństwa o nawrócenie Żydów
zrezygnowano dopiero w czasach II Soboru Watykańskiego.
Na wieczornym nabożeństwie w Trzech Króli pojawiały się w kościele
grupy kolędników z całej parafii.
***
Po środzie popielcowej rozpoczynał się wielki post, w czasie którego
nawet w niedziele nie jedzono potraw mięsnych, nie używano smalcu ale oleju
lub margaryny, w kuchni królował nieokraszony żur z ziemniakami.
Drugiego lutego obchodzono święto Matko Boskiej Gromnicznej. Rankiem
kobiety zbierały z domu świece i szły do kościoła na Mszę. Po zakończonej
liturgii ksiądz święcił gromnice, a kościelny zapalał od wiecznej lampki
ogarek i zapalał im świecę najbliżej stojącej osoby. Od niej zapalano następne.
Po skończonym nabożeństwie, te osoby które mieszkały bliżej, osłaniając płomień
niosły gromnice do domów. Mieszkające dalej gasiły je. Po przyjściu do domu
wstawiano świece w specjalnie przeznaczone dla niej miejsce. Pełniła ona w domu bardzo ważną funkcję, chroniąc go przed złym, przed zarazą,
chorobami, przed uderzeniami piorunów. Gromnicę stawiano i zapalano przy ciężko
chorym. Gdy nadciągała burza, ustawiano ją w oknie, a gdy już nadciągnęła
zapalano ją, klękano i modlono się, śpiewano pieśni nabożne: „Pod Twą
obronę, Ojcze na niebie…" i „Kto się w opiekę odda Panu swemu". Dodać
należy, że bardzo lękano się burzy. Większość zabudowań była wtedy
kryta strzechą i do połowy lat pięćdziesiątych na żadnym z zabudowań nie
było piorunochronu. Zdarzało się bardzo często, że w czasie burzy tu i ówdzie
wybuchały pożary od uderzenia pioruna.
1 2 3 4 Dalej..
« Etnologia (Publikacja: 28-08-2012 )
Marian Dziwisz Filozof, poeta, nauczyciel, były redaktor "Zdania" a następnie "Pisma Literacko-Artystycznego" Redaktor lub współredaktor antologii tekstów z zakresu religioznawstwa: Buddyzm, Judaizm, Taoizm Wydanych w Bibliotece "Pisma Literacko Artystycznego" Liczba tekstów na portalu: 3 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Ponad uprzedzeniami i stereotypami | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 8294 |
|