|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Czytelnia i książki » Powiastki fantastyczno-teolog.
Firma: „DORADZTWO RELIGIJNE” [3] Autor tekstu: Lucjan Ferus
M:
(bez słowa podziękowania lub pożegnania, rozmówca rozłączył się).
***
Tym razem minął dobry kwadrans nim zadzwonił telefon.
Doradca:
Porady religijne. W czym mogę pomóc?
Kobieta:
Dzwoniłam już raz do pana w sprawie pielgrzymki do Częstochowy, pamięta pan?
D:
Oczywiście, że pamiętam!
K:
Rozmawiałam więc ze znajomym księdzem na ten temat i powiedział mi, że to
II Przykazanie z Dekalogu nie obowiązuje chrześcijan, dlatego nam wolno
adorować święte obrazy. Zatem uczestnicy pielgrzymek do świętych miejsc
naszej religii, nie tylko nie muszą się obawiać jakiejkolwiek kary ze strony
Boga, ale wręcz mogą liczyć na nagrodę za taką postawę. I co pan na to?
D:
Czy zna pani historyczne aspekty i przyczyny wyrugowania tego przykazania z Dekalogu?
K:
Nie, nie znam i nie chcę tego znać! Wiadomo czy to prawda?
D:
Tak myślałem. Otóż wydaje mi się, że ów ksiądz — z rozmysłem lub nie — wprowadził panią w błąd. Jego twierdzeniom przeczą słowa Jezusa, który
powiedział: „Nie sądźcie, że przyszedłem znieść Prawo albo Proroków.
Nie przyszedłem znieść ale wypełnić. Zaprawdę bowiem powiadam wam: Dopóki
niebo i ziemia nie przeminą, ani jedna jota, ani jedna kreska nie zmieni się w Prawie, aż się wszystko spełni. Ktokolwiek więc zniósłby jedno z tych
przykazań, choćby najmniejszych i uczyłby tak ludzi, ten będzie najmniejszy w królestwie niebieskim" Mt 5,17-19. Proszę zwrócić uwagę na to zdanie:
„Ktokolwiek więc zniósłby jedno z tych przykazań, choćby najmniejszych i uczyłby tak ludzi" A II Przykazanie Dekalogu nie można chyba zaliczyć do
najmniejszych, prawda? I co pani na
to?
K:
(chwila ciszy) Mimo wszystko bardziej wierzę księdzu...
D:
Pani sprawa. Jeśli nie ma pani więcej pytań, żegnam.
***
Zadzwonił telefon nim zdążyłem dopić wystygłą już kawę.
Doradca:
Porady religijne. W czym mogę pomóc?
Mężczyzna:
Będąc na wycieczce ze znajomymi, podczas zwiedzania zabytkowego kościoła,
wysłuchaliśmy przy okazji kazania, w którym ksiądz cytował fragmenty
Ewangelii, mówiące, że prędzej wielbłąd przejdzie przez ucho igielne, niż
bogaty dostanie się do nieba oraz przypowieść o bogatym młodzieńcu, któremu
Jezus kazał wszystko sprzedać, pieniądze rozdać ubogim i dopiero wtedy iść
za nim. Tak się składa, że jestem biznesmenem i pieniędzy mam pod
dostatkiem. Nie mogę tylko zrozumieć związku
pomiędzy ich posiadaniem za życia, a trudnością dostania się do nieba.
Zna pan może wytłumaczenie tego problemu?
D:
Jest to jedno z wielu zakłamań tejże religii; wynika bowiem, że posiadanie
bogactwa jest tylko wtedy przeszkodą na drodze do nieba, jeśli nie dzieli się
nim ów bogacz z Kościołem. Z jednej strony słyszymy takie pouczenia jak w pańskim
przypadku, oraz inne do nich podobne: „A ci, którzy chcą się bogacić,
wpadają w pokusę i zasadzkę, oraz liczne nierozumne i szkodliwe pożądania,
One to pogrążają ludzi w zgubę i zatracenie. Albowiem korzeniami wszelkiego
zła jest chciwość pieniędzy" 1
Tm 6,9,10. Albo to: „Nie gromadźcie sobie skarbów na ziemi /../ bo o to
wszystko poganie zabiegają /../ nie troszczcie się zbytnio o jutro, bo
jutrzejszy dzień sam o siebie troszczyć się będzie" Mt 6,19,24. Natomiast z drugiej strony jest też coś takiego: „Jeżeli więc my zasialiśmy wam
dobra duchowe, to cóż wielkiego, że uczestniczymy w żniwie waszych dóbr
doczesnych? Jeżeli inni mają udział w waszej majętności, to czemu raczej
nie my? /../ Tak też i Pan postanowił, ażeby z Ewangelii żyli ci, którzy głoszą
Ewangelię" 1 Kr 8,11-14. Oraz: „Ten, kto pobiera naukę wiary, niech użycza
ze wszystkich swoich dóbr temu, kto go naucza" Ga 5,6. Pojmuje pan tę
hipokryzję?
M:
Zaczynam to rozumieć...
D: Z powyższego wynika, że kapłani chrześcijańscy, a później katoliccy,
chcieliby aby istniała między pasterzami a ich owieczkami swoista wymiana
handlowa: my wam dajemy dobra duchowe, a wy nam w zamian dobra doczesne. Tyle,
że jest tu poważna logiczna niekonsekwencja: wierni mają się dzielić ze
swymi pasterzami bogactwem, którym to wg ich własnych nauk powinni się
brzydzić i w żaden sposób o nie zabiegać o nie, ani go pożądać. A to z racji na jego wysoką szkodliwość podczas dostawania się do nieba. Więc
domaganie się w tej sytuacji od owieczek partycypowania w tych grzesznych
dobrach, można uznać za czyn wysoce nieetyczny, stawiający pod znakiem
zapytania bezinteresowność i uczciwość owych kapłanów. Tym bardziej, iż
Jezus wyraźnie powiedział: „Darmo otrzymaliście, darmo dawajcie! Nie
zdobywajcie złota, ani srebra, ani miedzi do swych trzosów" Mt 10,8,9.
Satysfakcjonuje pana ta odpowiedź?
M:
O, tak! Bardziej niż może się pan spodziewać!
D:
Wobec tego cieszę się również i żegnam, polecając się na przyszłość.
M:
Chwileczkę! Jeszcze moja znajoma chciałaby zamienić z panem kilka słów,..
można?
D:
Oczywiście! Proszę bardzo!
K:
Dzień dobry panu. Przysłuchiwałam się waszej rozmowie i chociaż nie wiem co
pan znajomemu powiedział, to jest wyraźnie z niej zadowolony. Otóż we wspólnym
gronie wysłuchaliśmy wtedy tego kazania i w związku z poruszonym w nim
problemem, mam pytanie: czy rzeczywiście wystarczy sprzedać wszystko co się
posiada i pieniądze rozdać ubogim, aby tym dobrym uczynkiem zasłużyć sobie
na zbawienie? Czy to nie oznaczałoby, że i w tym przypadku bogaci będą mieli
większą szansę na zbawienie, niż ubodzy, którzy będą korzystać z ich
pieniędzy?
D:
Pozornie mogłoby się tak wydawać, wszak w Biblii napisano: „Wszyscy bowiem
musimy stanąć przed trybunałem Chrystusa, aby każdy otrzymał zapłatę za
uczynki dokonane w ciele, złe lub dobre" 2 Kor 5,10. Jednakże Biblia ma to
do siebie, że znajdują się w niej całkowicie sprzeczne ze sobą twierdzenia,
dotyczące tego samego problemu. Tak samo i w tym przypadku, bowiem w innym liście
jest napisane zgoła coś innego: „Łaską bowiem jesteście zbawieni przez
wiarę. A to pochodzi nie od was, lecz jest darem Boga; nie z uczynków, aby się
nikt nie chlubił" Ef 2,8,9. Skoro Bóg w swoim Słowie mówi: „Ja wyświadczam
łaskę komu chcę i miłosierdzie nad kim się lituję. (Wybranie) więc nie
zależy od tego kto chce, lub o nie się ubiega, ale od Boga /../ A zatem komu
chce okazuje miłosierdzie, a kogo chce czyni zatwardziałym" Rz 9,15-18. Musi
wynikać z tego jednoznacznie, że ludzkie uczynki — dobre czy złe — nie
mają dla Boga żadnego znaczenia w
kwestii zbawienia człowieka. Tym bardziej, że napisano również: „Kto
bowiem umarł, stał się wolny od grzechu" Rz 6,7. Pośmiertna kara (czy też
zapłata) nie wchodzi w rachubę, skoro śmierć uwalnia nas od grzechów. Świetnie
ten problem przedstawił Ludwik Feuerbach w jednym ze swoich esejów: „Jeżeli
Bóg jest sam pojednawcą człowieka z Bogiem, Bogiem Zbawcą, zmazującym
grzechy i uszczęśliwiającym ludzi, to nie może człowiek sam zmazywać
swoich grzechów, być zbawcą samego siebie — a wobec tego wszystkie tzw.
uczynki zasług, które czyni człowiek, wszystkie cierpienia i umartwiania,
jakie nakłada na siebie, aby zmazać swoje grzechy, pojednać się z Bogiem,
pozyskać sobie łaskę i błogosławieństwo boże, są daremne i nic nie znaczące — daremne i błahe są różaniec, posty, pielgrzymki, msze, odpusty, mnisi
kaptur i welon zakonnicy. "Gdybyśmy mogli zmazać grzech uczynkami i dostąpić
łaski, to krew Chrystusa byłaby przelana bez potrzeby i przyczyny" /../
Bowiem gdybyśmy mogli sami na to zasłużyć, to nie potrzebowalibyśmy do tego
Chrystusa /../ Łaska albo zasługa; łaska znosi zasługę, zasługa znosi łaskę
/../ Jeżeli Bóg jest istotą, która aktywnie działa dla człowieka w imię
jego zbawienia i szczęścia, to aktywność człowieka na rzecz samego siebie
jest zbędna. Czyn Boga znosi mój czyn". Czy ta odpowiedź zadowala panią
wystarczająco?
K:
Jak najbardziej! Bardzo dziękuję i pozdrawiam,.. mój znajomy również.
***
Dłuższa chwila spokoju, zdążyłem nawet przeczytać kilkanaście
stron. Dzwonek telefonu.
Doradca:
Porady religijne. Czym mogę służyć?
Młodzieniec:
Nie tyle mi chodzi o poradę, co o potwierdzenie słuszności swoich poglądów.
Jestem młodym wierzącym intelektualistą. Jeśli pan myśli, że to się
wyklucza, to się pan myli i zaraz wyjaśnię dlaczego. Otóż Bóg w którego
wierzę nie należy do żadnej ze znanych religii. Wiem, że tamci wszyscy
bogowie zostali stworzeni ludzką wyobraźnią i dlatego ich wizerunki są takie
niedoskonałe i wewnętrznie sprzeczne. Natomiast ten, w którego wierzę jest
ponad nimi, gdyż jego istnienie wynika z racjonalnych przesłanek: ani wszechświat
nie mógł powstać sam z siebie, ani życie biologiczne na ziemi, ani tym
bardziej fenomen świadomej istoty, którą jest człowiek. Bez wątpienia
konieczny był do tego Stwórca — ten właśnie, w którego ja wierzę.
Przyzna mi pan rację?
D:
Zanim to uczynię lub nie, proszę odpowiedzieć mi na parę pytań. Skoro pański
Bóg nie należy do żadnej ze znanych religii, to zapewne nie ma też żadnego
imienia?
M:
Dokładnie tak! Jest po prostu Bogiem i nic więcej.
D:
Co jeszcze pan wie o nim, prócz tego co mi pan powiedział?
M:
Hmm,.. w zasadzie tylko to, że musi istnieć z powodów, które panu przedstawiłem.
D:
Czego pan po nim oczekuje i czego on oczekuje od pana?
M:
Nie rozumiem co pan ma na myśli?
D:
Czy zastanawiał się pan dlaczego ludzie
wierzą w Boga?
M:
Czy ja wiem? Powody chyba mogą być różne.
D:
Otóż są dwa główne powody: pierwszy to ten, że ludzie są indoktrynowani
religijnie we wczesnym dzieciństwie, a potem już nie są w stanie uwolnić się
od religijnego światopoglądu. Po drugie; wpojono im wtedy przekonanie, że wierząc w Boga będą lepszymi ludźmi i w nagrodę dostąpią oni obiecanego
zbawienia. Jednym słowem ich wiara nie jest bezinteresowna: „łaską jesteście
zbawieni przez wiarę" jak napisano w Biblii. Moje pytanie dotyczy tego właśnie
problemu: czego pan oczekuje od owego Boga, no i czego on oczekuje od pana?
M:
Po prawdzie to niczego,.. nawet nie wiem czy ten Bóg jest świadomy mojego
istnienia.
D:
Zatem ośmielę się stwierdzić, że pańska wiara jest jałowa, skoro nie
przynosi panu żadnego pożytku. Bóg, którego istnienie determinuje jedynie
konieczność istnienia wszechświata, który niczego od nas nie wymaga i od którego
na nic nie możemy liczyć, ba! Nawet nie wiemy czy jest świadomy naszej obecności — to tak, jakby wcale go nie było. Dokładnie na jedno wychodzi. Już Marcin
Luter na to wpadł, pisząc: „Jeżeli nie mamy oczekiwać zmartwychwstania,
ani nie mieć na nic nadziei, to nie ma również wiary w Boga", oraz: „Bóg
bez ciała jest dla nas bezużyteczny" i to najbardziej istotne: „Gdyby Bóg
siedział w niebie sam dla siebie — jak kloc — to nie byłby Bogiem. Bóg
jest słowem, którego sens stanowi człowiek". Dlaczego ten nasz Bóg tak
mocno powiązany jest ze swym stworzeniem — człowiekiem, powinno panu dać
wiele do myślenia.
1 2 3 4 5 Dalej..
« Powiastki fantastyczno-teolog. (Publikacja: 05-10-2012 )
Lucjan Ferus Autor opowiadań fantastyczno-teologicznych. Na stałe mieszka w małej podłódzkiej miejscowości. Zawód: artysta rękodzielnik w zakresie rzeźbiarstwa w drewnie (snycerstwo). Liczba tekstów na portalu: 130 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Słabość ateizmu | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 8408 |
|