Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
204.448.051 wizyt
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 701 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
John Brockman (red.) - Nowy Renesans

Znajdź książkę..
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
"Zmieniają się prądy i poglądy, a apostołowie wciąż ci sami."
 Filozofia » Filozofia społeczna

Współczesna Medea czyli etyka i polityka w zaczarowaniu [4]
Autor tekstu:

Jak bowiem prawie przed stuleciem pisał H. Broch w „Lunatykach": „człowiek, niegdyś obraz i podobieństwo Boga, zwierciadło wartości świata, którego był nosicielem, już nim nie jest; choćby zachował jeszcze jakieś poczucie dawnego bezpieczeństwa, choćby zadawał sobie pytanie, jaka to nadrzędna logika przekręciła mu sens, człowiek wypchnięty w przerażającą nieskończoność, choćby dreszcz go przechodził, choćby pełny był romantyzmu i sentymentu i tęsknił za ostoją w wierze, będzie bezradny w trybach usamodzielnionych wartości i nie pozostanie mu nic innego, jak poddać się pojedynczej wartości, która stała się jego zawodem, nie pozostaje mu nic innego jak stać się funkcją tej wartości - zawodowiec, pożarty przez radykalną logiczność wartości, w której pazury się dostał" [ 12 ].

5. Nasze demony

Powiada cytowany tu na początku M. Weber , że dla człowieka współczesnego sprostanie t a k i e j  p o w s z e d n i o ś c i stało się jednak bardzo trudne. „Odczarowani dawni bogowie — rzecze - przybierają postać bezosobowych mocy, powstają z grobów, dążą do zapanowania nad naszym życiem i ponownie zaczynają ze sobą odwieczną walkę". Natomiast pogoń za „przeżyciem", czyli emocjonalno-etyczna postawa i oparta na niej działalność polityczna jest ślepa. Stanowi jeno przejaw słabości wobec tych mocy. „Słabością jest bowiem — jak czytamy — jeśli ktoś nie może spojrzeć w najsurowsze oblicze przeznaczenia epoki, w jakiej żyje". Nie wystarcza więc Dekalog, czucie, wiara i etyczne rodzynki w postawie oraz w działalności polityka. Może i sycą go one duchowo, inspirują, nie zabezpieczają wszakże przed powstałymi z grobu demonami, za którymi ślepo m u s ipodążać.

W fikcyjnym świecie „Wizyty starszej pani" ujawniły się niektóre z nich, jako rynek, giełda, władza, przemoc, bogactwo, pozycja społeczna, prestiż itp. Nie w formie bezosobowej wszakże, lecz ucieleśnione w figury, siły, czyny, stosunki i powiązania. Zależnie od sposobu ich przejawiania się i relacji pomiędzy nimi, następują te czy inne zdarzenia i manifestują się moralne zasady i wartości. Raz jako absolutne, innym razem jako relatywne. Ich migotanie autor i reżyser spektaklu ujęli w nawias ironii. My zaś, widzowie, mamy o czym myśleć, bo takie same demony trzymają i nas na uwięzi. Mimo, że realny świat społeczny nie daje się sprowadzić do wymiaru małego miasteczka, a to, co się faktycznie w nim wydarza jest układem złożonych, bezosobowych procesów politycznych i ekonomicznych.

Sądzę jednak, że to miasteczko z utworu Duerenmatta nadaje się na ogólny model, ukazujący relacje między etyką i polityką, bo w świecie, nad którym panuje kapitał i jego stosunki — „polityczność" nie ogranicza się do regulacji zależności między rządzącymi a rządzonymi w skali świata, państwa, jego instytucji czy partii politycznych. Występuje ona na każdym szczeblu społecznej struktury, gdzie istnieją jakieś grupy społeczne i problem panowania w nich. „Polityczność" więc pojawia się zarówno w skali globalnej, jak i w sejmie, w partii, fabryce, na uczelni, w kościele, stowarzyszeniu filatelistów, w grupie sportowej i turystycznej, jak i w rodzinie czy w przyjacielskim kółku. Wydawać się to może zaskakujące, lecz nie należy widzieć w tym nic dziwnego. Jeszcze bowiem parę stuleci wcześniej polityka rozgrywała się w regionach wysoko społecznie położonych klas i stanów. Jednak (wraz z nowożytnością i kapitalizmem) stopniowo schodzi w dół. Upolitycznia się całe życie międzyludzkie. O człowieczym losie zaś zaczyna decydować umiejętność nie tylko gry z władzą i o władzę, ale i jednostki z innymi o status własny.

Kiedyś więc o kwestiach panowania i stosunkach podwładności decydowały urodzenie, majątek, pozycja społeczna itp., mechanizmy wyborów i decyzji miały w sobie coś mrocznego i tajemniczego; wzniosłego lub patetycznego. Wydarzały się dramaty i tragedie. Spryt i przewrotność polityczna były wówczas dla jednych czymś moralnie podejrzanym; dla innych — przejawami rozumu i politycznych umiejętności. Ale funkcjonowały na niebotycznych dla zwykłych zjadaczy chleba szczytach. Gdy jednak stosunki międzynarodowe czy w strukturach państwa komplikowały się, stopniowo demokratyzowały i coraz bardziej biurokratyzowały, nawet bezpośrednie relacje międzyludzkie traciły autentycznie osobowy charakter. Polityka stała się wszechobecna. Dlatego z czasem wszędzie, odpowiednio do okoliczności, jest możliwy Duerenmattowski spektakl z udziałem odpowiedniej starszej pani.

Swoistą dla przykładu jej więc wizytę mieliśmy zresztą okazję przeżyć po 1989 r. w latach transformacji ustrojowej. Zadłużona, niestabilna gospodarczo i politycznie Polska, była jak to miasteczko ze spektaklu. Tym razem jednak nie ona bezpośrednio się pojawiła, lecz jej przedstawiciel: J. Sachs, który za dobicie socjalizmu i neoliberalne reformy ekonomiczne obiecał pomoc finansową, korzystne warunki spłaty zadłużenia i normalność taką, jak w Niemczech czy we Francji [ 13 ].

Sprostanie temu uznano za środek realizacji dobra wspólnego. Indywidualne horyzonty troski nasyciła nadzieja. Socjalizm został moralnie zabity, a jego trupa, inaczej niż w sztuce, nikt nigdzie nie wywiózł. Wdeptano go w ziemię. I codziennie od dwudziestu ponad lat, na każdym kroku straszy się nim nawet dzieci w przedszkolu. Wolny rynek zaś ogłoszono narodową, niemal religijno-etyczną świętością. Dziką prywatyzację - środkiem do zbawienia, czyli do uzyskania powszechnej szczęśliwości Choć sprawy nie zakończyły się, jak u Duerrenmatta, artystycznym heppy endem: powstały i utrwaliły się nowe podziały klasowe, zakwitło bezrobocie, całe regiony kraju znalazły się w gospodarczym i kulturalnym upośledzeniu. Nadzieja z rzadka już gości w wielu niszach prywatności. Jakby może powiedział Weber: po śmierci bogów żyjemy w kraju złowieszczych czarów bezosobowych demonów.

Ale „Wizyta starszej pani" nie tylko Polsce się przytrafiła. Ot, choćby wojna w Afganistanie: czyż nie jest swoistą odmianą zbliżonego spektaklu, choć nie ma w nim nawet pozoru starogreckiej tragedii? Wszak jakiś czas temu wizytę w tym kraju też złożyła pewna starsza pani — Ameryka Północna — pod postacią armii USA, by w imię sprawiedliwości i doznanych krzywd domagać się uśmiercenia Bin Ladena, Alkaidy i ruchu talibów, co niecnie ją przed laty skrzywdzili. Wysłali bowiem w świat terrorystów, nękających jej ambasady i obywateli, a w 2001 r. rozbili samolotami dwa prestiżowe wieżowce w Nowym Jorku, zabijając tysiące ludzi. A przecież byli oni jej (zbiorowym) kochasiem. Namiętnie spółkowała z nim: współfinansowała, zbroiła i szkoliła, gdy on się zmagał z inwazyjną armią ZSRR. I gdyby nadal wiernie stał na straży jej interesów, mordował wrogów, mógł by się spokojnie bawić w budowanie islamskiego raju. Nawet w najbardziej okrutnej wersji. Ale nic podobnego. W imię swych ideałów i wartości działa i zagraża ustalonemu ładowi politycznemu w świecie zachodnim.

Kiedy więc arcybogata i zbrojna starsza pani do Afganistanu przybyła, wzbudziła nadzieję na spokój, pomyślność i rozwój u sporej części Afgańczyków, tych zwłaszcza, którym ów kochaś dokuczył. Całe jednak społeczeństwo było (i jest) podzielone nie tylko politycznie, ale też na archaiczne wspólnoty plemienne i na zbiorowości o sprzecznych interesach ekonomicznych. Nie pali się więc do spełnienia jej życzeń. Tym bardziej, że inaczej niż Klara ze sztuki Duerenmatta i spektaklu Krzystka, pani ta nie oddawała się rozrywkom, czekając, aż mieszkańcy dojrzeją do pożądanych przez nią zachowań, lecz walcząc z niegdysiejszym kochasiem, zamiast do ładu doprowadziła do chaosu. Strzelając zaś do niego z precyzją walca drogowego posłała do raju Mahometa sporo cywilów, dlatego wielu z jeszcze nie trafionych skumało się z jej wrogami. Ale ona nie ustępuje. Trwa przy swoim. Być może jednak kiedyś wyjedzie, wygra, wymusi samoprzemoc na Afgańczykach.

Wszak w utworze Duerrenmatta starsza pani stwierdza, że człowieczeństwo ustala się na giełdzie milionerów. Ta amerykańska mogłaby dodać, że wprawdzie przede wszystkim tam, ale ucieleśnia się postaci sztabu jej potężnej armii. Tymczasem widoki na to, że się wszystko zakończy jak w powyższym spektaklu, są raczej mierne. Horyzonty troski poszczególnych Afgańczyków są wypełnione niepewnością i nieufnością. Horyzontowi problemów ich państwa natomiast nie przyświeca takie choćby, jak w spektaklu, dobro wspólne. Demony, jak dawni bogowie, zaczarowują świat. I kwitną w nim wyabsolutnione wartości etyczne oraz zasady tej starszej pani tylko.

Ona jednak może na to sobie pozwolić. Ale nie każdy. Kiedy bowiem czytam, że np. w Afryce i Ameryce Łacińskiej pojawiają się ideologie, które, w imię sprawiedliwości żądają materialnego zadośćuczynienia za wielowiekową eksploatację kolonialną [ 14 ], nie dziwi nikogo, że zbywa się je wzruszeniem ramion. Potraktowano by je serio, nie bacząc nawet na nieokreśloność tego żądania, gdyby stawiający je byli równi Klarze z analizowanego tu spektaklu. Jeżeli bowiem człowieczeństwo ustala się na giełdzie, to nic tu nie ma do powiedzenia żaden z prezentujących tę ideologię polityków, zbrojnych jeno w uczciwość, odpowiedzialność za wspólnotę, umiejętność odróżnienia dobra od zła, a może i w Dekalog itp.

Cytowany wyżej Broch zdaje się mieć rację: człowiek nie jest już zwierciadłem wartości świata. Rozsypały się one. I nie przypadkiem przeraża pisarza to, że np. logika wojska, jeśli wymagać będzie sytuacja, doprowadzić może do wytępienia narodów, ostrzeliwania cywilów, katedr i szpitali; logika menadżera wieść do wyniszczenia konkurencji; logika malarza - do tworzenia dzieł zrozumiałych tylko dla twórcy; czy wreszcie logika przekrętów mieszczańskiego kombinatora, mieszcząca się w bezwzględnej konsekwencji hasła „bogaćcie się!", prowadzić może do utrwalania obszarów nędzy i wykluczenia, lub polityka nawet do dyktatury, aby tylko osiągnąć swe cele. A - dodajmy — logika starszej pani do wspólnotowej samoprzemocy i morderstwa.

To wszystko stanowi rezultaty bezradności w trybach usamodzielnionych wartości, które ujawniły się z przeraźliwą jasnością już w drugiej połowie dziewiętnastego wieku. Wówczas to, skutkiem złożonych procesów ekonomicznych, politycznych i kulturowych, człowiek stał się jednowymiarowy. Okazał się tworem czegoś wobec niego zewnętrznego: sprzecznych stosunków społecznych, anonimowych instytucji, ślepej gry rynkowej. Dlatego wszędzie możliwe są wizyty jakiejś starszej pani. Niekoniecznie jednak tak wyniosłej i wzniosłej, jak Medea.


1 2 3 4 
 Dodaj komentarz do strony..   Zobacz komentarze (1)..   


 Przypisy:
[ 12 ] H. Broch — „Lunatycy", Wrocław, 1997 r. s. 580 — 581.
[ 13 ] Szerzej o tym w: N. Klein — „Doktryna szoku", Warszawa, 2008 r., s. 211-215.
[ 14 ] J. Ziegler — „Nienawiść do Zachodu", Warszawa, 2010 r.

« Filozofia społeczna   (Publikacja: 17-02-2013 Ostatnia zmiana: 19-02-2013)

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Jan Kurowicki
Profesor zwyczajny, kierownik katedry nauk społecznych na Uniwersytecie Ekonomicznym we Wrocławiu. Autor ponad trzydziestu książek z filozofii kultury, literatury i filozofii społecznej. Ostatnio wydana: "Estetyczność środowiska naturalnego" (Książka i Prasa, 2010)

 Liczba tekstów na portalu: 3  Pokaż inne teksty autora
 Najnowszy tekst autora: Pod okiem demona przekory
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 8752 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365