|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
« Państwo i polityka bunga-bunga.gov.pl [3] Autor tekstu: Mariusz Agnosiewicz
Mamy więc sprzeczność zeznań: arcybiskup Głódź twierdził, że to Miller „siedział w saloniku z Kwaśniewskim", zaś anonimowy uczestnik wyprawy powiedział Wyborczej, że biskup Głódź „poszedł do kabiny Kwaśniewskiego z dwoma biskupami". Prawdopodobniejsza wydaje się druga wersja. W Tupolewie są trzy saloniki: dwa ośmioosobowe i jeden czteroosobowy. Pierwszy jest salonikiem prezydenckim i to w nim podróżował najpewniej Kwaśniewski, reszta rządowej ekipy oraz biskupi byli prawdopodobnie ulokowani w pozostałych dwóch salonikach. Jeśli trzech biskupów powędrowało do czteroosobowej kabiny Kwaśniewskiego, to nie mogło tam już być miejsca dla Siwca. Kiedy zawiany prezydent wypuścił się do części pasażerskiej, to — jak widzimy na zdjęciu — asekurował go biskup Głódź...
Hierarchowie kościelni — Kard. Józef Glemp oraz biskup polowy Sławoj Leszek Głódź podróżowali w saloniku z prezydentem oraz Władysławem Bartoszewskim w czasie lotu rządowym Tupolewem w dniu 4 czerwca 1995 do Katynia, gdzie miało miejsce wmurowanie aktu erekcyjnego Polskiego Cmentarza Wojennego w Katyniu (zob. Białe plamy-czarne plamy: sprawy trudne w polsko-rosyjskich stosunkach 1918-2008). Fot. Juliusz L Englert.Trzeba tutaj powiedzieć parę słów w obronie Janiny
Paradowskiej, której po udziale w programie Wojewódzkiego Paulina Witek na
łamach pardon.pl
zarzuciła, że kreuje pseudosensację, którą kilka dni wcześniej już ujawniła
Wyborcza, tymczasem przez 9 poprzednich lat milczała. Faktem jest, że Paradowska
przez długie lata milczała tak jak i wszyscy, którzy o tym wiedzieli, lecz to
właśnie ona pierwsza przełamała zmowę milczenia, pisząc o Głódziu na swoim blogu w 2006. Jej milczenie jest o tyle usprawiedliwione, że milczeli świadkowie, ona
zaś wiedziała o tym jedynie z drugiej ręki. To któryś z dziennikarzy tam
obecnych powinien przerwać zmowę milczenia. Paradowska nie wytrzymała kiedy
Przełomiec po latach wracała do tych wydarzeń w roli jedynej prawej i sprawiedliwej.
Pierwszeństwo BBC w tej sprawie potwierdził kilka
miesięcy później Krzysztof Leski
pisząc w serwisie salon24.pl w październiku
2008: "Byłem wtedy w BBC Polska. O chwiejącym się na nogach Kwaśniewskim
poinformowaliśmy natychmiast, gdy
tylko nasza wysłanniczka, Marysia
Przełomiec, zadzwoniła z relacją. Minęła może godzina. Padło pytanie:
jesteś pewna? — po czym relacja poszła na antenę, bo BBC reporterom
wierzy. Inni właśnie zaczynali się zastanawiać, co zrobić".
W
odpowiedzi zatytułowanej
BBC i PAP głos zabrał Igor Janke,
współwłaściciel platformy salon24.pl: „Potwierdzam, BBC podało to jako pierwsze,
od razu. Podobnie jak PAP, którym wtedy miałem przyjemność kierować". Przyznam,
że mam problem ze zrozumieniem wypowiedzi b. naczelnego PAPu: BBC pierwsze i PAP
pierwszy? Czy może chodziło o to, że PAP nie pierwszy, ale „od razu"? Leski nie
skomentował tego, uczynił to dwa lata później, kiedy ktoś napisał, że to Igor Janke ogłosił informację o stanie prezydenta w Charkowie: „Nie, to nie Igor
ogłosił, lecz reporterka BBC Maria Przełomiec. A potem także inne media".
Depesza PAP wspominała, że dziennikarze widzieli, że prezydent był blady i że
udział w ceremonii sprawiał mu widoczną trudność.
Nowe informacje na ten temat pojawiły się w lutym 2013
związku z publikacją przez wydawnictwo Czerwone i Czarne
Anatomii siły, czyli wywiadu-rzeki Roberta Krasowskiego z Leszkiem
Millerem, który opowiada o historii politycznej III RP:
„Później podczas lotu do Charkowa prezydent wypił trochę
za dużo i zaczął mieć kłopoty. Na cmentarzu to niestety było widać i skandal
wisiał w powietrzu. Kiedy wylądowaliśmy w Warszawie, umówiliśmy się z Siwcem, że
on będzie rozmawiał z TVN, a ja z Polsatem. Ponieważ Robert Kwiatkowski był
szefem telewizji publicznej, to wystarczyła rozmowa telefoniczna. Umówiłem się z Zygmuntem Solorzem-Żakiem i Piotrem Nurowskim, spacerowaliśmy w ciemnościach po
alejkach parku Saskiego i ja apelowałem do ich obywatelskiej odpowiedzialności.
Chodziło oczywiście o zablokowanie emisji materiałów z Charkowa. Siwiec w tym
samym czasie próbował porozumieć się z Mariuszem Walterem. U mnie stanęło na
tym, że jak nikt tego nie pokaże, to Polsat też nie. Siwiec uzyskał taką samą
obietnice w TVN. Ale potem Tomasz Lis w TVN wyemitował przywiezione materiały.
Tyle, że nie najbardziej drastyczne".
Z wyznaniami Millera polemikę podjęli Tomasz Lis (w
natemat.pl), a dwa dni później — Monika Olejnik (w Gazecie Wyborczej).
Żenujący tekst Moniki Olejnik zdumiewa — gwiazda
dziennikarstwa nie dość, że zdaje się nie znać elementarnych faktów, to na
dodatek stawia Głódzia, jako wzór, a wszystko unurzane w mocnych złośliwościach:
„Przez wiele lat prezydent Kwaśniewski wmawiał nam, że w Charkowie miał chorą
goleń. Po latach wyznał, że po prostu pił. A Miller? Miller milczał. Lider SLD,
który nie był w Charkowie, powinien się uczyć dyskrecji od arcybiskupa Głódzia,
który towarzyszył prezydentowi, ale nie pisnął ani słówka swoim wiernym. Choć
ten zbezcześcił pamięć zamordowanych".
Przywołanie tej sprawy dopiero teraz ma być wedle Olejnik
zemstą Millera
za to, że Kwaśniewski porozumiał się z Palikotem. Tego samego dnia Miller
odpowiedział
na Facebooku, że był w Charkowie z Kwaśniewskim i że ujawnił sprawę znacznie
wcześniej, bo w 2006 we Wprost. Dzielę tutaj zdumienie Millera, że zespół
Olejnik nie sprawdził tak podstawowych faktów. Dodam jeszcze, że naprawdę trudno
było pominąć te fakty, bo Miller mówił o tym niejednokrotnie. Jego ostre słowa
cytowano w nr 42/2007 Wprost: „Byłem wtedy w Charkowie i czułem się zażenowany.
Gdy patrzyłem na twarze rodzin ofiar katyńskich, było mi po prostu wstyd".
Obecne przywołanie faktycznie zbiegło się z kolejnym
podziałem pomiędzy nim a Kwaśniewskim, lecz w istocie zamieszczenie tych
informacji w Millera historii politycznej, które na dodatek niejednokrotnie
wcześniej ukazywał, było czymś naturalnym.
Należy jednak dodać, że ujawnienie przez Millera pewnych
kulisów sprawy charkowskiej w felietonie
Esteci cudzego upodlenia nie miało wartości
dziennikarskiej, lecz
polityczną. Było to kilka miesięcy po
tym, jak Kwaśniewski potwierdził udział alkoholu i po poróżnieniu obu polityków.
Niemniej było to ciekawe i zawierało nieco inne informacje niż pomieszczone
obecnie w książce:
„W 1999 r. brałem udział w operacji ratunkowej związanej
z "golenią" prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego. Po przylocie z Katynia i Charkowa w mroku alejek Ogrodu Saskiego przekonywałem Zygmunta Solorza i Piotra
Nurowskiego, aby Polsat nie emitował zdjęć zataczającego się prezydenta.
Sensacja wisiała w powietrzu i obydwaj szefowie Polsatu nie chcieli zrezygnować z takiego newsa. Długo powoływałem się na racje państwa, wymogi sytuacji
wewnętrznej, polityki międzynarodowej i czego tam jeszcze. W końcu uzyskałem
deklarację, że jeśli inne telewizje nie podejmą tematu, Polsat też tego nie
uczyni. Inni wysłannicy prezydenta przynieśli podobne ustalenia. Zwłoka trwała
jednak krótko. Na drugi dzień Tomasz Lis z TVN nadał przywieziony z Charkowa
materiał i moi rozmówcy zrobili to samo. Od tego czasu pluralizm w mediach tylko
się wzmocnił. Przybyło nowych tytułów prasowych, a konkurencja w stacjach
elektronicznych jest o wiele większa. Nie da się nad tym rynkiem zapanować ani
polityczną wolą, ani żadnym administracyjnym nakazem".
W 2006 Miller nie wspominał nic o tym, że załatwienie
sprawy z R. Kwiatkowskim było kwestią telefonu. Ponieważ w 2012 Kwiatkowski
porzucił SLD i wszedł do think tanku
Palikota, więc względy się skończyły. Wśród argumentów, jakich Miller miał
używać w negocjacjach z Solorzem, pozostało obecnie jedynie odwoływanie się
„obywatelskiej odpowiedzialności", podczas kiedy w 2006 arsenał argumentów był
szerszy, z najbardziej intrygującym „czego tam jeszcze". O ile w 2006 Miller
mówił o innych wysłannikach partyjnych biorących udział w akcji „goleń", którzy
negocjowali z szefami innych mediów, o tyle w 2013 został już tylko Siwiec,
który negocjował z Walterem (przecież na TVP, TVN i Polsacie nie zamykała się
lista mediów, którzy mieli w Charkowie swoich dziennikarzy). Nie jest prawdziwa
informacja Millera, z której może wynikać, że materiał w TVN ukazał się „na
drugi dzień". Ukazał się 5 dni po wydarzeniach. No i wreszcie, nową informacją,
której Miller wcześniej nie podawał, było wydelikacenie obrazu w Faktach TVN.
I właśnie na to zareagował Tomasz Lis w tekście z 28
lutego pt.
Leszek
Miller nie mówi prawdy. Twórca sukcesu Faktów TVN wezwał Millera, by
wskazał, których zdjęć nie umieszczono w materiale lub odwołał swoje słowa. Trzy
dni później w notce
Charków
Miller odpowiedział:
„Pan redaktor Tomasz Lis stawia mnie w trudnej sytuacji.
Wiadomość, że TVN nie wyemitowała wszystkich materiałów z pobytu prezydenta
Kwaśniewskiego na charkowskim cmentarzu uzyskałem ze źródła, które było dla mnie
wiarygodne. Jeśli po latach dowiaduję się, że było inaczej przyjmuję to do
wiadomości i wyrażam ubolewanie".
W tekście Lisa pojawia się informacja o obawach, jakie
wówczas kierowały Walterem: „zdominowana przez polityków SLD ówczesna Krajowa
Rada Radiofonii i Telewizji po wyemitowaniu tych zdjęć przekreśli szanse TVN-u
na nadajniki w kilku miejscach Polski, o które stacja się ubiegała. To nie był
dzisiejszy TVN. Wtedy była to stacja o zdecydowanie mniejszym zasięgu niż dziś i kwestia nadajników była dla niej absolutnie kluczowa". Dziennikarz wyznaje, że
prezes dał się przekonać po kilku rozmowach, a rozstrzygające było odwołanie się
do uczuć rodzinnych (najbliżsi krewni rodziny Państwa Walterów byli wśród
zamordowanych w 1940 roku przez NKWD).
1 2 3 4 5 Dalej..
« Państwo i polityka (Publikacja: 02-04-2013 Ostatnia zmiana: 16-06-2013)
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 8873 |
|