|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
« Społeczeństwo „Optysynchronizm” a postęp [3] Autor tekstu: Norbert Paprocki
Człowiek musi
zsynchronizować emocje z rozumem, rozumowi nadając rolę kierowniczą czy też
regulującą (racjonalizm). To początek progresu mentalnego. Dzięki temu może
uczynić kolejny w nim krok, synchronizując naturę z kulturą, w tym egoizm z altruizmem. To główne, opisane już z grubsza postępy przerzucające się na
optymalne funkcjonowanie w węższych i szerszych wspólnotach, które z racji
synchronizacji globalnej (globalizacji) zacierają swoje granice. Może to
spowodować wykreślenie małostkowości (pochodnej idealizmu, w której każdy
sądzi że sięga ideału, gdy tymczasem ideał nie istnieje, bo jest nie tylko
zbędny, ale i logicznie niemożliwy, ponieważ ludzie są omylni i jest to
aksjomatem; świętość jest do wyrzucenia ze słownika a wcześniej z memów).
Idzie za tym świadomość, iż etyka humanistyczna oparta na współzależnościach
to algorytm opłacający się nawet dla psychopatów, gdyż warto ostatecznie być
uczciwym, nie tylko pod groźbą kary. Niesie to też większy komfort
psychiczny. Stwarza pole dla symbiozy wolnorynkowej, w której rywalizacja to po
prostu niezbędny, ostatni etap postępu w postaci filtracji memów czy wynalazków.
Kończy się to na ekosystemie, ponieważ wszystko się po prostu łączy.
Racjonalna stymulacja
przez edukację opartą o kompleksową naukę (sprzężoną z filozofią), jak
już pisałem, powinna być dzisiaj mózgiem nadsystemów, w których działają
jednostki ludzkie. Uwolnienie potencjału, rozłożonego różnie, ale bez
zaprzepaszczania go poprzez idealistyczne „wypada wiedzieć" zamiast „dla
każdego warto coś wiedzieć, a jeśli masz naturalne predyspozycje, kształtuj
przede wszystkim je". Podejście typu „wypada" zgodne jest z atawistyczną
dzisiaj hierarchią wartości, konserwatywną; według niej liczy się to, że
wpierw nie jesteś jednostką, która pragnie w pierwszej kolejności
samorozwoju i samorealizacji, ale elementem systemu: dlatego wypada ci wiedzieć,
np. JAKO Polakowi Katolikowi. Dziś, w synchronizującym i globalizującym się
świecie, te etykiety tracą znaczenie, a więc ma miejsce wąska specjalizacja, u nas w Polsce niestety niekompatybilna z uprzednim systemem edukacji. Stąd
tylu ludzi m.in. nie znajduje swojego miejsca, lub wpadają tam, gdzie nie
powinni; stąd też bezrobocie na rynku pracy dla humanistów: efekt dualizmu między
naukami humanistycznymi, a ścisłymi (wszak im wiedza o człowieku jako takim będzie
coraz szersza, tym bardziej będzie też „ścisła"). Wiemy obecnie, że każdy w określonym stopniu posiada pewne predyspozycje, talenty; artystyczne, do
majsterkowania, techniczne, intelektualne, pedagogiczne, czasem wiele z nich: to
klucz do zoptymalizowania potencjału jednostki w społeczeństwie poprzez jej
rozwój wedle talentów a finalnie umieszczenie się we właściwej niszy, gdzie
może służyć pracą lepszą, bo uczynioną z pasji. Optymalnie wykształcone
społeczeństwo gradualnie wyrównywałoby zbyt rozchwiane dysproporcje między
„popytami" na rynku pracy, czyniąc zbędnym kolejny dualizm między np.
socjologami a informatykami. Jest to oparte na wiedzy neurobiologicznej, gdyż
wiemy, że mózg nie ma specjalnego popędu do zajmowania się tym, co nie pociąga
go z racji predyspozycji. Uczenie go szczegółowej wiedzy na nudne dlań tematy
jest bezproduktywne i ląduje tak czy inaczej, w śmietniku jego niepamięci.
Zajmowanie się natomiast pasją czy zainteresowaniem, przeplata lubiane czy
kochane zajęcie fascynacją, a finalizuje je satysfakcją, bądź w razie
nieprzekonujących efektów, motywacją do dalszych starań (ma to wszystko
oczywiście swoją bazę w systemie hormonalnym). Ten mechanizm minimalizuje
akurat bezproduktywne kucie i męczarnie, maksymalizując samorozwój i optymalizując „trybik" systemu. Umieszcza go „na swoim miejscu", tak,
jak mechanik montuje lusterko w miejscu dla lusterka, a nie deski rozdzielczej.
Edukacja, nauka
krytycyzmu i szlifowanie talentów- oto mózg społeczeństwa. Tym mózgiem nie
mogą być nadal populiści polityczni, którzy niestety również za kształt
edukacji odpowiadają. Którzy czasem cynicznie i świadomie, a czasem szczerze
dają się rozwijać sporom społeczno medialnym, opierających się o wyidealizowane legendy oraz mity: taki Wałęsa albo musi być agentem i diabłem,
albo bohaterem i półbogiem. Nic pomiędzy, z zatraceniem ważniejszego
kontekstu; sieci współzależności które prowadzą do optymału społeczeństwa
obywatelskiego, w której Wałęsa był niezbędnym, ale jednak trybem, a nie
nadnaturalną siłą sprawczą (analogicznie z papieżem). Albo też inny
dualizm- wyidealizowany obiektywizm kontra pogardzany subiektywizm. Libertyni
kontra monogamiści odwieczni i dozgonni. Polska jako Jezus narodów. Z pielęgnacji
odgórnej takich mitów mentalność idealistyczna konserwuje się, staje się
pożywką dla wyniosłości jako najwyższego piętra małostkowości, a w
konsekwencji konserwacji stereotypów jako dozgonnych etykiet, wyrokowania,
jednoznacznego osądzania ludzi po widocznych objawach itd.
Jest to regres,
niekompatybilny z wiedzą naukową. Ta dotycząca fizyki i chemii odnalazła
lawinę progresu w medycynie oraz technologii, co jest niemal zbawienne, ale
regres systemu przekonań poprzez jego zastój w każdym momencie może
spowodować nawet krach. Progres kumuluje się bowiem analogicznie do regresu (właściwe
koło postępu i błędne koło zacofania). Na jednym fałszu (nierealnym wiązaniu
przyczyn i skutków poprzez pomijanie ważniejszych i rozstrzygających związków)
powstają LOGICZNIE kolejne. Skutkuje to wrażeniem pobieżnej logiki
abstrakcyjnych konstruktów myślowych, które jednak są w gruncie rzeczy
wyimaginowane i komplikujące życie bardziej, niż to potrzebne, zamiast
synchronizować i optymalizować. Pobieżnie patrząc, jest logicznie, że skoro
bóg jest niezmienny, to dał nam niezmienne prawa. Jednak w szerszym kontekście,
założenie jakiejkolwiek niezmienności zarysowanej tysiące lat temu która kłóci
się z kompleksową wiedzą uzyskaną po dzień dzisiejszy jest skrajnie
absurdalne. Takie przekonanie o niezmienności umysłu boga jest jakby pierwszym
supełkiem determinującym kolejne; w tym świetle teologia jawi się nam jako
sznur splątany tysiąckrotnie, który lepiej raczej uciąć, niźli bawić się w jego dokładne rozwiązywanie, bo w innym przypadku podczas tej męczarni i wskutek męczarni, sznur ten mógłby posłużyć nam z rozpaczy do zgoła
odmiennych celów. Powiedzmy to sobie szczerze- fundamentalne fałsze (mity) to
fundament dla rozkwitu chwastów memetycznych w postaci całych równoległych z naszym światów, z ich wyimaginowanymi, magicznymi bohaterami i mocami. To
zaprzątające głowę hamulce mentalnego i intelektualnego progresu, zamiast
jego stymulatorów, a więc po prostu WIEDZY EMPIRYCZNEJ. Relatywiści i postmoderniści również konstruują hipotetyczne wieloświaty by zanegować
zasadność nauki; wpadając we własną pułapkę, bo mają tylko względne
racje co do kontekstowości hierarchii wartości, czy omylności nauki. Ważny
jest jej mechanizm, który systematycznie odkrywa PRAWIDŁOWOŚCI świata, dające
się w danym kontekście przewidzieć. Niestety, relatywizm uznając że
wszystko jest względne (bo współzależne) wyciąga z tego błędną implikację,
że w takim razie nic nie jest prawdą. Brzmi to paradoksalnie jak prawda
absolutna! Jeśli wszystko jest współzależne, musimy po prostu często i gęsto
szukać współzależności — tyle.
Zsynchronizowanie natury i kultury to generalny wstęp do rozwoju światopoglądu i jego optymalizacji,
by następnie memy (idee, argumenty, pomysły, projekty, plany) rywalizujące w naszych głowach znajdowały kompromisy oraz by pozostawało między nimi coraz
mniej zupełnych sprzeczności. Cały system światopoglądowy i analiza
sytuacji na bieżąco jest wtedy maksymalnie „obiektywna", czyli rzetelna w opisywaniu sieci faktów i związków między nimi, w czym emocje tylko
dopomagają kierując się nie ideałem obiektywizmu obejmującego wszystkie
perspektywy innych ludzi (utopia i absurd), ale optymałem naukowej rzetelności i wielowymiarowości.
Dlatego dla progresu
ludzkości potrzebny jest optymalny wzrost liczby optysynchronistów:
racjonalistów, humanistów, liberałów fundamentalistycznych, pluralistów w obrębie kompromisów między racjonalnymi i uzupełniającymi się ideami, a nie różniącymi się fundamentalnie, ponieważ w jednych rządzą głównie
uczucia, a w drugich rozum. Dziś dominują zgniłe kompromisy między zabobonem a racjonalnością (przykładem niech będzie chociażby obecny polski kompromis
aborcyjny, czy sytuacja w związku z in vitro), na czym zawsze traci rozumność a więc i progres. Brzmi to dosadnie, ale nie chodzi oczywiście o eliminowanie
fizyczne idealistów, a co najwyżej konieczne obnażenie ich absurdalnych
przekonań i brak delikatności wobec śmiertelnych przesądów w dyskusji,
czego prekursorem był Christopher Hitchens.
Ludzie współpracujący
dla siebie i innych, budują naturalnie optymalne warunki na Ziemi, zaś
podlizujący się władcy w niebie czy gdzie indziej, spiskują często nieświadomie
przeciwko szczęściu, by warunkiem szczęścia w raju mogło być cierpienie
tutaj (kolejny głupi dualizm jako efekt wcześniejszych).
Oczywiście nie wszyscy
teiści są idealistami fundamentalistycznymi, większość nawet nasiąka jakoś
duchem czasu, choć mają dysonans w głowach między amboną a dla przykładu
liberalnymi mediami. Dysonans nie stwarza
pola dla synchronizacji, a wręcz przeciwnie, utrudnia ją.
Generalnie konserwatyzm
czeka zagłada, ponieważ opiera się głównie na szacunku dla tradycji,
podczas gdy te, nie traktowane jako ciekawostka, ale priorytet i wyrocznia, pielęgnują
atawizmy, dominujące w czasach, gdy tradycje się krystalizowały. Najważniejszy z nich to atawizm strachu przed obcym — w obliczu każdego nowego odkrycia
naukowego czy obserwacji socjologicznej konający, ponieważ wszystko wskazuje
na to, że, parafrazując Hypatię, z gruntu więcej nas łączy niż dzieli (spójrzmy
„choćby" na ludzki genom). Buduje to
mury między ludźmi w postaci uprzedzeń, zbytniej podejrzliwości, konwenansów
społecznych opartych na protekcjonalizmie, w których liberalizm uczynił prześwit
by zoptymalizować sobie wzajemnie drogę. Można to porównać również do
ciasnej, elastycznej bramy którą da się rozszerzać; wchodźcie przez ciasną
bramę, ale na skróty, rzekłby być może Jezus wróciwszy na Ziemię; skróty
są dobre, o ile prowadzą nas tam, gdzie chcemy dotrzeć. Konserwatyści nie
umieją się z tym pogodzić, zaplątują, komplikują to, co proste. Nadal nie
stymulują młodszego racjonalnego myślenia, które prowadzi do postępu (i które
jako jedyne można nazwać w ogóle MYŚLENIEM), ale dają trwać w najlepsze i emanować najmocniej instynktom pierwotnym, atawizmom; strach przed obcym,
nieznanym; to nie tylko ludzie, nieznana i obca jest też przyszłość bez
wiedzy o procesach rządzących światem, nieznana jest nasza natura… chwilkę.
Nieznana komu? Ano, właśnie- to błędne koło regresu — szeroka wiedza jest
powszechna i ogólnodostępna, ale oni BOJĄ się poznać!
1 2 3 4 Dalej..
« Społeczeństwo (Publikacja: 10-04-2013 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 8891 |
|