|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Państwo i polityka » Energetyka
Elektrownia jądrowa to ekonomiczna fantasmagoria [2] Autor tekstu: Mariusz Agnosiewicz
Według ekspertyzy AGH jest podstawa do budowania solidnego lubuskiego zagłębia
węglowego, gdyż wystarczyć go ma w Lubuskim na ok. 50 lat wydobycia (2,5 mld ton
dostępnych). Ze złoża Gubin przewiduje się możliwość wydobywania 26 mln ton
węgla brunatnego rocznie, co pozwoliłoby wybudować tam elektrownię o mocy 4,4 GW. Ze
złoża Cybinka-Sądów [ 4 ]:
19 mln t/rocznie = 3,3 GW [ 5 ].
Jeszcze bogatsze złoże znajduje się w Legnicy, gdzie do wydobycia czeka 4 mld
ton [ 6 ]
węgla brunatnego (potencjalna elektrownia o mocy do 7,3 GW). To największy
brunatny potencjał Europy!
„Rzeczpospolita" wyliczyła, że budowa kopalni Gubin kosztowałaby ok. 8-10 mld
zł, Cybinki 5-6 mld zł, podobnie w Legnicy. Elektrownia 4,4 GW pochłonęłaby 34
mld zł, elektrownia 3,3 GW
-
25 mld zł. Budowa całego lubuskiego kompleksu górniczo-energetycznego o osiągalnej tam mocy 7,7 GW miałaby kosztować ok. 75 mld zł (przy czym to raczej
dość ostrożne szacunki). Wychodzi:
9,7 mld zł za 1000 MW
To cena obejmująca budowę kopalni, co jest niezbędne dla planowanego rozwoju
energetyki w oparciu w węgiel brunatny.
Jeśli idzie o budowę samej elektrowni na blokach brunatnych, to symptomatyczny
jest los inwestycji w
budowę 11. bloku dla Elektrowni Turów o mocy 460 MW. PGE
przeznaczyło na tę inwestycję 2,5 mld zł brutto. Wpłynęły dwie oferty od Alstomu
oraz konsorcjum Hitachi z Budimeksem, które wyceniły projekt na 4,7-5
mld zł, więc w marcu 2013 PGE przetarg unieważniło.
Być może zagraniczne firmy przesadziły z ceną. Trudno byłoby tłumaczyć dwukrotną
różnicę pomiędzy szacunkami pracowników PGE a tym, co zaoferowali uczestnicy
przetargu, niemniej z dotychczasowych inwestycji energetycznych sądzić można, że
ewentualna niższa cena i tak byłaby bliższa zaproponowanych przez wykonawców aniżeli
oczekiwań PGE.
Inwestycja ta pokazuje jednak jak niestabilne są ceny budowy elektrowni, jak
znacznie rosną one w czasie. Nawet nie chodzi o to, że w takim zakresie rosną
koszty poniesione. Po prostu coraz większa presja energetyczna w kraju windować
będzie ceny rynkowe budowy nowych elektrowni — już bez względu na surowiec na
jakich będą oparte. Przyjmijmy zatem taką korektę i dla bloków na węgiel
kamienny: za punkt odniesienia biorąc nie koszt wybudowanych nowych bloków
węglowych, lecz szacowany koszt bloków w budowie:
- Elektrownia Jaworzno (Tauron): 910 MW za 5,4 mld zł — za taką cenę stawia nowy blok konsorcjum Rafako i Mostostal Warszawa (we
współpracy z North China Power Engineering Co.), czyli niewiele więcej niż miałoby płacić PGE za blok „brunatny" o dwa razy mniejszej mocy;
- Elektrownia Kozienice (Enea): 900-1000 MW za 6,3 mld zł — wykonawcą bloku na nadkrytyczne parametry jest konsorcjum Polimex-Mostostal i Hitachi Power Europe; nb. obecnie jest to największa elektrownia na węgiel kamienny w Polsce;
- Elektrownia Północ (Kulczyk): 2x1GW za 12 mld zł — Alstom. Jak widać szacunkowe koszty są podobne zarówno dla podmiotów prywatnych, jak i państwowych.
Wychodzi:
6 mld zł za 1000 MW
Zwolennicy niezbędnego uzupełnienia polskiego systemu energetycznego o nowe moce w oparciu o węgiel brunatny przekonują, że jest on tańszy niż kamienny (70 zł za
tonę w stosunku do 300 zł), co pozwala wytworzyć tę samą ilość energii za cenę
ok. połowę niższą niż w przypadku węgla kamiennego. Niemniej jednak w naszym
przypadku główną barierą wydaje się, podobnie jak przy energii jądrowej, przede
wszystkim koszt początkowy inwestycji.
Poza tym nasze spółki wydobywające węgiel kamienny już teraz mają nadwyżki
wydobycia, więc do jego uruchomienia nie trzeba od razu budować nowej kopalni, a nawet jeśli pojawiłaby się taka potrzeba, to jej koszt przerzucany jest na inną
spółkę niż ta, która buduje blok węglowy. Lepiej więc, by PGE zwiększało swoją
moc w oparciu o bloki na węgiel kamienny.
Wobec nierealności zagospodarowania nowych złóż brunatnych w dającym się przewidzieć
terminie, rząd postanowił zamrozić ich tereny w oczekiwaniu na lepsze czasy,
uchwalając w grudniu 2011
Koncepcję
Przestrzennego Zagospodarowania Kraju do 2030 roku. Samorząd lamentuje, że
zakaz zabudowy ich trenów zablokuje inwestycje w regionie a w konsekwencji
dalszą zapaść gospodarczą, jednak rządowe wizje są ponad takimi skrupułami.
Jednocześnie w programie dla energetyki do 2030 przygotowanym przez Ministerstwo
Gospodarki w ogóle nie wspomina się o energetyce opartej o węgiel brunatny.
Nieprzekonujące wydaje się to forsowanie ekspansji energetycznej Polski w oparciu o kłopotliwy węgiel brunatny, kiedy mamy tak bogate zasoby węgla
kamiennego. Najpierw należałoby poprawić nieco technikę wydobycia i przetwarzania węgla brunatnego. Obecnie środowiskowo to zbyt kosztowne.
Na tym tle PRL wypada bardziej eco: w latach 60 i 70 zamykano kopalnie węgla
brunatnego a otwierano kamienne. Po Niemcach wówczas przejęliśmy dobre metody
wydobycia w kopalni „Freundschaft", która stała się „Przyjaźnią Narodów" — nie
była to odkrywka lecz kopalnie podziemne (ok. 100 m) w Żarach. Zostały zamknięte
do 1974.
Obecnie mamy sytuację taką, że stara się pociągnąć
energetykę w różnych kierunkach. Jedni ciągną ku węglowi brunatnemu, inni
jeszcze bardziej oderwani od rzeczywistości ekonomicznej — chcą iść w uran. Poza
tym mówi sie o łupkowej rewolucji. Gaz z łupków nam nie ucieknie, skoro czekał
na nas tyle milionów lat. Wszystkie alternatywy węgla kamiennego wydają się
ekonomicznie słabe lub w najlepszym razie ryzykowne. Dlatego w sytuacji w jakiej
jesteśmy powinniśmy się skupić na rozwiązaniach najtańszych i najpewniejszych.
Jak wybudujemy 20-30 GW elektrowni węglowych, będziemy mogli na spokojnie
rozglądać się za innymi technikami.
Naturalnie każda droga jest mocno obciążona
międzynarodowo, dlatego rozumiem, że nie jest to prosty rachunek ekonomiczny.
Gaz łupkowy to nieprzyjaźń Rosji. Energia jądrowa to przyjaźń Francji, która
pewnie najwięcej na tym zarobi. Jeśli idzie o Niemcy to wydaje się, że korzystne
dla nich byłoby postawienie przez Polskę na węgiel brunatny, który jest
wprawdzie towarem nieeksportowym, lecz zamieniany na energię przy niemieckiej
granicy — a tam są nasze pokłady tego węgla, potencjalnie pozwalałby na zakup
tej energii przez Niemców.
W tym kontekście anegdota historyczna: Kiedy po wojnie na ziemie tzw. odzyskane
przybyli wysiedleni ze wschodu zabużanie, znali się na rolnictwie a nie
wydobyciu. W kopalniach dolnośląskich pracowało po wojnie kilkudziesięciu jeńców
wojennych. Polacy
pracowali razem z Niemcami, od których uczyli się fachu. Władza ludowa nazwała te kopalnie, nieco przewrotnie, „Przyjaźń Narodów". Po pół roku w dniu Barbórki 1945 Niemcom udało się uciec. Po wojnie firma niemiecka naprawiła generator prądotwórczy w działającej przy tych kopalniach Elektrowni Łoza, który uległ awarii w czasie działań wojennych. Niestety nie wyrażono zgody na odbiór, ponieważ firma była z Berlina Zachodniego.
[ 7 ]
Pewną igraszką losu jest najnowszy trend powrotu do rozproszonego modelu energetyki, jaki mieliśmy w pierwszych powojennych latach, kiedy było sporo niewielkich elektrowni. W latach 60 i 70 system został skoncentrowany i oparty na kilku dużych elektrowniach. Dziś mamy znów trend ku rozpraszaniu źródeł energii. Biorąc pod uwagę niewydolność rządu w zakresie wielkiej energetyki, inicjatywę mogą (i powinny) przejmować małe społeczności. Na poziomie społeczności kilkusetosobowych czy kilkutysięcznych, atrakcyjnym ekonomicznie rozwiązaniem może być np. biogazownia. Możliwości i technologii jest sporo. Osobiście sądzę, że najbardziej efektywne i korzystne byłoby synergetyczne zespolenie mikroenergetyki z makroenergetyką.
1 2
Przypisy: [ 4 ] W okresie przedwojennym w Cybince istniała kopalnia głębinowa węgla brunatnego. [ 5 ] Jak podaje prof. Zbigniew
Kasztelewicz z AGH, na tym samym złożu po stronie niemieckiej wydobywa
się 60 mln ton rocznie, które zasilają dwie elektrownie o mocy 7,5 GW. [ 6 ] Zbigniew Grudziński z
Instytutu Gospodarki Surowcami Mineralnymi i Energii PAN w
Krakowie podaje wielkość
5,4 mld ton. « Energetyka (Publikacja: 05-08-2013 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 9163 |
|