Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
205.011.394 wizyty
Ponad 1064 autorów napisało dla nas 7362 tekstów. Zajęłyby one 29015 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy Rosja użyje taktycznej broni nuklearnej?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 14 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
Sądząc po zróżnicowaniu jakie obserwujemy dzisiaj, jest rzeczą prawie pewną, że tylko niewielka mniejszość naszych przodków, miała kiedykolwiek czas lub skłonność do pytania o sens działań, w których sami uczestniczyli u boku swoich krewnych i sąsiadów.
 Kultura » Historia

Strategie przetrwania oraz kwestia wiary religijnej w Auschwitz [1]
Autor tekstu:

Rzeczywistość społeczna w obozach koncentracyjnych była hierarchią nienawiści, pogardy i zniewagi. Im wyżej był człowiek w tej hierarchii, tym pewniejsze (tzn. bardziej przewidywalne, choć nie zawsze większe) były jego szanse na przeżycie. Jej jądrem byli muzułmani, istoty znajdujące najniżej w hierarchii, obiekty największej pogardy, na których w majestacie obozowego „prawa" można było wyładowywać najbardziej demoniczne ludzkie pragnienia. Całą tę obozową hierarchię da się jednakże, według Leviego, sprowadzić do dwóch głównych, szczególnych i odrębnych kategorii ludzi - potępionych i zbawionych. Inne cechy oraz kategorie — dobrzy i źli, mądrzy i głupi, tchórzliwi i odważni itd. — pełnią funkcje drugorzędne i nie są w żaden logiczny ani konieczny sposób związane owymi dwiema głównymi kategoriami.

Podział ten występuje także w normalnym życiu, niemniej jest dużo mniej wyraźny, bowiem rzadko się zdarza, aby człowiek całkowicie się pogrążył, jest bowiem w swoich wzlotach i upadkach związany z losem innych, wśród których są ludzie skorzy do pomocy. Podobnie wyjątkowo dochodzi do osiągnięcia pełnej, całkowitej potęgi jednostki, co również jest związane ze społecznym losem człowieka. Jednostka ludzka posiada też zazwyczaj jakieś materialne lub duchowe zasoby, które minimalizują możliwość zupełnej porażki życiowej. Istnieje też ponadto prawo oraz instytucje społeczne chroniące ludzi, mające na celu pomoc w walce o życie. Tak wygląda świat naszego codziennego doświadczenia.

W Auschwitz sytuacja wyglądała jednak zupełnie inaczej. Tam walka o utrzymanie się przy życiu była bezwzględna, gdyż każdy był rozpaczliwie i przerażająco samotny. Tam jednostkom słabym nikt nie pomagał, gdyż wiązało się to z reguły zagrożeniem dla własnej egzystencji, opartej na niewyobrażalnie skąpych zasobach. Celem natomiast prawa (przepisów obozowych) oraz instytucji powołanych do jego egzekwowania było „wymiecenie ducha z człowieka", po czym jego (powolne lub szybkie) unicestwienie; w najlepszym wypadku - jeśli dana jednostka posiadała jakąś wartość użytkową (np. ktoś był rzemieślnikiem, krawcem, szewcem lub np. atrakcyjnym młodym homoseksualistą) — celem było utrzymanie jej egzystencji, po to, aby wykorzystać do cna resztki jej sił i potencjału, przy najniższym możliwym udziale środków podtrzymujących to życie. Wszystko to doprowadziło do skrajnego wyostrzenia się podziału na owych potępionych i zbawionych:

Kto nie umie stać się organizatorem, kombinatorem, prominentem (jakże wymowne te szachrajskie określenia!), ten wkrótce zostanie „muzułmanem". Trzecia droga istnieje w życiu, gdzie nawet jest normą — ale nie istnieje w obozie koncentracyjnym.

Najprościej jest poddać się: wystarczy wypełniać wszystkie otrzymane rozkazy, jeść tylko swą rację, trzymać się dyscypliny pracy obozowej. Doświadczenie wykazało, że tylko wyjątkowo można w ten sposób wytrwać dłużej niż trzy miesiące. [ 1 ]

Cały więc proces nazistowskiej dehumanizacji miał więc dwa wynikowe „produkty". Więzień obozu stawał się albo „bestią", albo muzułmanem. Diaboliczność owej „bestii" i jej moralna degradacja była jednakże stopniowalna. Kombinatorstwo, spryt, przebiegłość, umiejętności praktyczne i pomysłowość w dziedzinie robienia czegoś z niczego (np. szelki ze splecionego drutu), umiejętność znalezienia się w strukturze obozu — bycia w odpowiednim miejscu w odpowiednim czasie, w celu uzyskania jakichś korzyści bądź zdobycia zajęcia — te wszystkie cechy ułatwiały przetrwanie. Czynnikami je uprawdopodobniającymi były także tężyzna i wytrzymałość fizyczna. W cenie bywały również, lecz raczej już jako dodatki — dyscyplina wewnętrzna, umiejętność długofalowego planowania, dbanie o wizerunek „silnego" człowieka oraz schludność zewnętrzna (uchodząca za przejaw bycia zdrowym, co ułatwiało pozytywne przejście selekcji). Te cenione i w normalnym świecie cechy i umiejętności, przydatne były także w obozie. Otwierały one teoretycznie bardziej humanitarną dla siebie i innych możliwość przetrwania, nigdy jednak nie były ku temu wystarczające — przynajmniej od czasu do czasu niezbędnym dla przeżycia były czyny i zachowania, które w normalnym świecie określamy mianem niemoralnych bądź przestępczych, jak np. kradzież czy denuncjacja. A czasem nie była to konieczność, lecz po prostu „okazja", szansa zwiększająca prawdopodobieństwo przetrwania kolejnego dnia, zdobycia dodatkowego jedzenia itp.

Do kradzieży w Bunie, karanej przez dyrekcję cywilną, upoważnia i zachęca SS; kradzież w obozie, surowo karana prze SS, uważana jest przez cywilów za normalną operację wymienną; kradzież dokonana pomiędzy więźniami na ogół podlega karze, z tym jednak, że równie surowo ukarany zostaje złodziej, jak okradziony. [...] Jakie [więc] znaczenie mogły mieć w lagrze nasze określenia „zło" i „dobro", „sprawiedliwość" i „niesprawiedliwość"; na podstawie podanego powyżej obrazu sytuacji i przytoczonych przykładów, niechaj każdy zechce osądzić, ile z naszej powszechnej ludzkiej moralności mogło przetrwać po tej stronie drutu kolczastego. [ 2 ]

Nie oznacza to więc, że normalnym w obozie było zachowanie przestępcze, że nasze normalne, moralne zasady miały zastosowanie, ale były regularnie łamane. To oznacza raczej, że ani nasze koncepcje etyczne, w ich normalnych znaczeniach, ani nasze zasady — np. Nie będziesz kradł — nie miały tam żadnego zastosowania. To nie było tak, że kradzież była zła, ale stanowiła powszechną praktykę, albo przeciwnie, że była ona dobra. Zwyczajnie, to co myślimy o kradzieży, nasze pojęcie na jej temat i jej moralna waloryzacja nie miały żadnego zastosowania w obozach, jak ma to miejsce w świecie poza drutami. Jeśli więc traktować Auschwitz jako eksperyment, to pokazuje on czym był i byłby świat bez znanych nam zasad moralnych, tych, które według tradycji judeochrześcijańskiej pochodzą od Boga (a tym samym, upraszczając nieco kwestię: w jakim kierunku i do jakiego stanu może się doprowadzić świat bez Boga — podobnej argumentacji użyje wiele lat później Menachem Mendel Shneerson, rabin i myśliciel, używając Zagłady jako argumentu nie-wprost na rzecz konieczności istnienia Wiekuistego). Przywłaszczenie sobie czyjejś własności było i dobre i złe zarazem, dla zdobywcy dobre, dla okradzionego złe. Samo pojęcie kradzieży, aby posiadało znaczenie, sens, wymaga istnienia pojęcia własności, prawa i podmiotowości. Żadne z tych pojęć nie miało sensu, znaczenia, w tym królestwie ciemności. Permanentne łamanie zasady moralnej dotyczącej kradzieży pozbawia bowiem znaczenia pojęcie własności, która nie jest metafizycznym związkiem podmiotu z rzeczą, lecz stosunkiem społecznym, ustanowionym na mocy społecznej umowy. Umowa społeczna w Auschwitz miała w zasadzie tylko jeden paragraf: wymieniony przez Jeana Amerego obowiązek śmierci. [ 3 ]

Czynnikiem istotnym, jeśli nie kluczowym dla przetrwania była też niewrażliwość na los innych, której samoistnie się nabywało w miarę trwania w Auschwitz. Tak był ten system rozmyślnie urządzony i nie było możliwości tego obejść, uchodząc jednocześnie z życiem. Istoty „z czystym sumieniem" przeznaczone były w świecie śmierci do szybkiej eksterminacji. Żyd bowiem był z definicji winny i zasługiwał wyłącznie na wyrok śmierci, nie miał więc prawa mieć czystego sumienia, nie miał prawa mieć sumienia w ogóle, gdyż sumienie jest cechą człowieka, a Żydzi nie byli uznawani za ludzi.

Zdaniem Bruno Bettelheima, psychologa i psychiatry, byłego więźnia obozów w Dachau i Buchenwaldzie, przetrwanie w obozie zależało przede wszystkim od szczęścia. W jego opinii nikt nic nie mógł zrobić, by zwiększyć swoje szanse przetrwania. Było ono czymś nieprzewidywalnym, przypadkowym, często niezasłużonym. W Auschwitz nikt nie przetrwał dzięki własnej zasłudze, bowiem rzeczywistość ta była skonstruowana tak, że nie było to możliwe. Nie było prawa, metody, drogi, która prowadziłaby do przetrwania, do uchylenia obowiązku śmierci.

Bycie jednym spośród tych kilku nielicznych, którzy przeżyli pociąga za sobą obowiązek usprawiedliwienia tego faktu i samego istnienia ocalonego. Jedną z odpowiedzi jest tu odpowiedź człowieka wierzącego, ocaleńca religijnego — To był cud, że ktoś przetrwał, podczas gdy tylu innych zginęło, zatem musiał istnieć jakiś niezgłębiony, niepojęty powód, dla którego pozostałem przy życiu. Tym spośród świadków i ocalonych, którym refleksja taka wydaje się irracjonalna czy wręcz absurdalna, głos rozsądku podpowiada — To był czysty przypadek, po prostu szczęście i nie ma innej odpowiedzi na to pytanie. Ale w tle owej „odpowiedzi rozsądku" odzywa się drugi głos, głos sumienia: To prawda, ale to, że ty miałeś szanse przetrwać było spowodowane tym, że ktoś zginął zamiast ciebie. A za tym głosem może pojawić się kolejny podszept, mówiący: Niektórzy z nich zginęli, ponieważ wypchnąłeś ich z miejsca, gdzie praca była lżejsza; inni, ponieważ nie udzieliłeś im pomocy, na przykład nie oddałeś im kromki chleba, bez której mogłeś przeżyć. Ostatecznie więc do głosu może dojść oskarżenie, na które nie ma odpowiedzi: Cieszy cię to, że to ktoś innym zginął, a nie ty. Lawrence L. Langer, amerykański profesor literatury holokaustu, nazywa owo poczucie winy żydowską udręką (Jewish anguish) i ujmuje rzecz następująco: „Tak jak czyjeś przetrwanie było opłacone przez śmierć kogoś innego (przykładowo: ja jem = ty głodujesz, ty zostałeś skierowany do komory gazowej = ja dzięki temu przeszedłem selekcję.), tak samo czyjaś egzekucja plugawiła życie osoby, która przetrwała, szczególnie jeśli ofiarami byli członkowie twojej rodziny, którym nie byłeś w stanie pomóc. Niejeden przetrwał Auschwitz dzięki takiemu "cudowi". Nie był to jednak „cud" w religijnym rozumieniu, lecz jedynie metafora przypadku i szczęśliwego wyroku losu. [ 4 ] Zwróćmy jednak uwagę na fakt, iż najbardziej wydawałoby się nierozsądna z naturalistycznego punktu widzenia, pierwsza wymieniona odpowiedź — cud w znaczeniu religijnym — ma właściwość kojącą dla owej żydowskiej udręki, rozważanego tu poczucia winy. Zamyka ona drogę przemyśleniom prowadzącym do jego powstania, kwestia została ponadto potwierdzona w studium przypadków przeprowadzonych przez Sarę Botwinick, a szczególną rolę w tamowaniu owego poczucia winy pełni halachiczna zasada chajecha kodmim:


1 2 3 4 Dalej..
 Zobacz komentarze (9)..   


 Przypisy:
[ 1 ] Primo Levi, Czy to jest człowiek, przeł. H. Wiśniowska, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2008, s. 126.
[ 2 ] Tamże, s. 120-121.
[ 3 ] "Głównym obowiązkiem więźnia [Żyda] w obozie, była śmierć", Jean Amery, Poza winą i karą, Wydawnictwo Homini, Kraków 2007, s. 54.
[ 4 ] Massimo Giuliani, A Centaur in Auschwitz — Reflections on Primo Levi's Thinking, Lexington Books 2003, s. 49.

« Historia   (Publikacja: 03-10-2013 )

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Piotr Mirski
Absolwent The European Institute for Jewish Studies "Paideia" w Sztokholmie. Doktorant wydziału Filozofii i Socjologii UMCS w Lublinie. Pisze doktorat pod tytułem "Boskie wahadło historii", na temat Zagłady, jej ideologicznych i historycznych przyczyn, a w dalszej części na temat reakcji religijnej myśli żydowskiej na kwestię Szoa i udział/braku udziału/istnienia/nieistnienia Boga.

 Liczba tekstów na portalu: 3  Pokaż inne teksty autora
 Poprzedni tekst autora: Obrazy rzeczywistości Auschwitz: Todeswelt i nieprzystawalność języka*
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 9316 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365