|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Kultura » Historia
O tym jak europejska oaza tolerancji została czarnym ludem fanatyzmu [2] Autor tekstu: Mariusz Agnosiewicz
Katolicy dążyli wówczas do likwidacji jedynej administratury prawosławnej w Rzeczypospolitej — eparchii mohylewskiej (białoruska). W latach 1734-42
grekokatolicy siłowo przejęli tam 124 cerkwie prawosławne (a w okresie 1685-1765 — ok. 200). Biskup Hieronim Wołczański kierował w tej sprawie liczne
supliki do Augusta III, w których skarżył się na kler katolicki napadający na prawosławne cerkwie i klasztory. Kilkoro duchownych stanęło w tej sprawie
przed sądem królewskim, lecz problem nie został rozwiązany. Hieronim zmarł zaraz po tym, jak zwrócił się o pomoc do rosyjskiej cerkwi. Po jego śmierci
grekokatolicki metropolita połocki, Florian Hrebnicki, postanowił zagarnąć eparchię. W tym celu spreparował dokument rzekomego podporządkowania jej
grekokatolikom przez Zygmunta III. Fałszerstwo o tyle prymitywne, że jednostka ta powstała 14 lat później, już po śmierci króla. Papież włączył się w tę
grę i w brewe skierowanym do kanclerza koronnego wezwał do przekazania biskupstwa prawosławnego katolikom. Interweniowała Rosja, która ocaliła diecezję
prawosławną, na czele której stanął Jerzy Konisski. W latach 1759-60 miały miejsce nieudane zamachy na jego życie. Mnożyły się aresztowania prawosławnych.
28 stycznia 1760, z namowy ks. Michała Zenowicza, miał miejsce napad szlachty katolickiej i studentów jezuickich na seminarium prawosławne i dom biskupa.
Tumult ten nie spotkał się z reakcją władz polskich. Zenowicz wzywał, by zagarnąć resztę cerkwi prawosławnych. Antoni Michał Pac zagarniając szereg
majątków prawosławnych nie trudził się z preparowaniem fałszywych dokumentów.
Nowy metropolita grekokatolicki, Jason Junosza Smogorzewski, podjął nową walkę z prawosławiem. Wezwał władze polskie do przekazania mu jurysdykcji nad
prawosławnymi białoruskimi. Klemens XIII zwrócił się do króla polskiego, by zrealizował postulat Jazona. Ten z kolei samowolnie wydawał dekrety adresowane
do prawosławnego duchowieństwa i wiernych.
W tej sytuacji Konisski poprosił o protekcję carycę. Wkrótce zjawił się w Warszawie z listem polecającym od Katarzyny i 27 lipca 1765 przedłożył królowi
memoriał w którym domagał się równouprawnienia prawosławia, wyliczając zgromadzone przezeń akty prześladowań i nietolerancji, jakim padali. Kancelaria
królewska uznała prawo prawosławnych do własnego seminarium w Mohylewie i wezwała ks. Zenowicza, by zaprzestał rozpowszechniania antyprawosławnych
paszkwilów.
Wirtuoz real politic
Stanisław August był wirtuozem real politic. Wiedział, że niepokoje religijne to celowa polityka destabilizacji kraju od długich dekad rządzonego na kursie
kolizyjnym. Rozumiał z drugiej strony, że proces naprawy musi być stopniowy, bo społeczeństwo zostało realnie zarażone nienawiścią na tle podziałów
religijnych. Dlatego słusznie odmawiał odgórnego dekretowania tolerancji, o co naciskała Rosja. Rozumiał, że społeczeństwo wymaga oświecenia stopniowego
poprzez edukację a nie dekretowanie.
Dodatkowa trudność tego położenia polegała na tym, że w czasie osłabienia Polski, jej nieprzychylni sąsiedzi po wiekach nietolerancji wdrożyli u siebie
politykę tolerancyjną. Kształtujący podówczas opinię europejską francuscy filozofowie dali się uwieść tzw. oświeconym monarchom i w sprawie Polski odegrali
rolę tuby propagandowej zaborców, głosząc opinii europejskiej, że zabory Polski to akt sprawiedliwości dziejowej. Nie zdawali sobie oni wówczas sprawy, że ich
wiekopomny „wynalazek" tolerancji religijnej, w Polsce, gdy rządziła się bez pomocy ościennych zbawców, był zwykłym elementem tradycji politycznej, którą
na Zachód przenieśli w postaci teoretycznej — Bracia Polscy. Można powiedzieć w tej kwestii, że koronowani ateiści Niemiec i Rosji wykorzystali naiwność sławnych deistów z Francji.
Polityka Chrystusa Narodów
Trzeba pamiętać, że w okresie zaborów Polacy potrafili odbudować wizerunek Polski. Trudno sobie wyobrazić powstanie II RP bez tej roboty wizerunkowej. Nie
jestem pewien na ile był to proces uświadomiony a na ile naturalny. Ta druga opcja jest całkiem prawdopodobna. Wystarczyło przypomnienie sobie własnej
historii, która naznaczona była niezbyt dla Polski korzystnym altruizmem międzynarodowym.
Nie była to zatem sztuczna robota wizerunkowa, lecz zwykłe przypomnienie sobie własnych korzeni. Trzeba mocno podkreślić, że nasz największy upadek w niesnaski religijne nigdy nawet się nie zbliżył do fanatyzmu jaki przeorał dzieje czołowych krajów Europy Zachodniej.
O ile dawniej, gdy posiadaliśmy silne państwo, polskie zaangażowanie dla Europy realizowane było
w postaci obrony przed militarnym zagrożeniem, o tyle w warunkach bezpaństwowych dokonało się to przez indywidualne akty polskich emigrantów, którzy
stawali się wyzwolicielami i dobroczyńcami wielu, zwłaszcza słabszych narodowości. Są wszędzie, gdzie ludzie walczą ze zniewoleniem, ba, stają się bohaterami różnych
narodów na całym świecie. Oto kilka znamienitych przykładów — Polacy bohaterowie innych nacji:
-
Tadeusz Kościuszko i Kazimierz Pułaski — bohaterami USA
-
Ernest Malinowski — Peru,
-
Ignacy Domeyko — Chile,
-
Maurycy Beniowski — Madagaskar,
-
Józef Bem — Węgry,
-
Paweł Edmund Strzelecki — Australia
Nasza historia została tak gruntownie wypaczona przez zaborczo-kolonialną narrację, że nie zdajemy sobie nawet sprawy, że powiedzenie „Polacy — Murzynami Europy" nie jest znieważające, lecz superlatywne. Określenia takiego używał dyktator Haiti, Papa Doca, który nienawidził elity mulackiej i jej francuskiego charakteru, a jednocześnie szukał afrykofilskich symboli — stawiał on wtedy Polaków za wzór umiłowania wolności i odwagi, nazywając nas „białymi Murzynami Europy".
Piszę to po to, byśmy zrozumieli jakie mamy korzenie i doświadczenia. Przeciwko nowej nocy saskiej — byśmy nie dali sobie windukować nowego szaleństwa,
frustracji i poczucia win. Naszym głównym problemem był zazwyczaj przesadny idealizm w świecie zdominowanym przez narodowe egoizmy. Można rzec, że jesteśmy pozytywnie nieprzystosowani do otoczenia. Chwalebnie w sensie moralnym, lecz tragicznie w wymiarze materialnym. Historia est magistra
vitae.
*
Niniejszy tekst jest fragmentem książki autora pt. Zapomniane dzieje Polski
1 2
« Historia (Publikacja: 23-02-2015 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 9807 |
|