Państwo i polityka » Ekonomia, gospodarka, biznes
Naturalne wyjaśnienie "cudu gospodarczego" powojennych Niemiec [3] Autor tekstu: Mariusz Agnosiewicz
Wiara w pomoc rozwojową to największa pułapka dla naiwnych ekonomicznie ludów. Zabobon XX wieku.
Niewiele mniejszym mitem jest wiara w rozwój dzięki „zagranicznym inwestycjom". Kraje postkomunistyczne oszukano tym mitem i w efekcie dorobiły się garba
międzynarodowych korporacji, które są jedynie problemem gospodarczym.
Twarda rzeczywistość wygląda w ten sposób, że kapitał kraju bierze się z dwóch źródeł: rabunku zagranicznego lub wytężonej pracy i ochrony lokalnych
rynków. Z inwestycji zagranicznych a tym bardziej z zagranicznej pomocy bierze się jedynie niewola ekonomiczna kraju, utrata suwerenności w białych
rękawiczkach.
Co gorsza jest to niewola z której nie da się wyzwolić „czynem zbrojnym" lecz potrzebny jest czyn gospodarczy — odbudowa własnego potencjału produkcyjnego oraz ochrona lokalnego rynku. Im bardziej zdecentralizowany rynek,
tym zdrowszy. Rynek krajowy powinno się chronić przed graczami globalnymi, zaś rynek regionalny — przed krajowymi.
Dziś każdy, kto chce panować, chce przede wszystkim „pomagać". Każdy kto chce natomiast obronić swą suwerenność musi nauczyć się unikać pomocy, musi się za
wszelką cenę bronić przed „pomocą".
W Europie Niemcy rozumieją to najlepiej. Erhard planował doprowadzić do odbicia wschodnich Niemiec przez politykę udzielania „pomocy" finansowej ZSRR. W
latach 60. zaproponował Chruszczowowi udzielenie pożyczki w wysokości 25 mld dol. Postrzegano to jako niespłacalną pomoc, dzięki której Niemcy będą mogły
odzyskać realną kontrolę nad oderwaną wschodnią częścią. Inne kraje zareagowały na to z niepokojem i pospieszono z alternatywną pomocą pożyczkową dla ZSRR,
na którą zrzucili się Brytyjczycy, Francuzi, Włosi oraz Japończycy.
Po niepowodzeniu z operacją „pomocową" dla ZSRR, Niemcy skierowali się ku Polsce. To w latach 70. rozpoczęła się „pomoc" niemiecka dla polskiej gospodarki.
Ze strony polskiej był to błąd, gdyż droga na skróty nie bardzo się opłaciła. Po załamaniu gospodarki komunistycznej Polska popadła w ślepą wiarę w
inwestycje zagraniczne oraz pomoc zagraniczną. Uniodotacje to taka sama mistyfikacja gospodarcza, jak i Plan Marshalla. Polska na poziomie krajowym i
lokalnym popada w coraz większą pułapkę zadłużeniową. Jeśli nie przeorganizujemy polityki gospodarczej, czeka nas coraz większa eksploatacja i przejmowanie
tego, co dziś tak gorliwie budujemy za kredyty zagraniczne: infrastruktura komunalna, drogi, autostrady. Kiedy już krótkowzroczne władze nie będą dalej w
stanie spłacać zadłużenia, dostaniemy propozycję nie do odrzucenia w sprawie taniej sprzedaży tego wszystkiego co dziś jest niby nasze wspólne.
Wyszliśmy z bloku wschodniego, lecz weszliśmy do bloku MFW. Pewnie mało kto wie, że biedna i zadłużona po uszy Polska współfinansuje dziś pomoc
rozwojową czyli program podboju świata przez MFW. Przykładowo w roku 2008 oficjalna „pomoc rozwojowa" Polski wyniosła 897 mln zł. Skierowana była m.in. „na
rzecz demokracji" w Afganistanie, Angoli, Autonomii Palestyńskiej, Białorusi, Gruzji, Mołdowie, Tanzanii, na Ukrainie. 18 mln zł budżet państwa wpłacił do
MFW „na inicjatywę oddłużeniową Liberii". Najbardziej jednak groteskowo brzmi ładowanie przez Polskę milionów na „pomoc rozwojową" dla Chin (sic!). W
latach 2002-2009 budżet Polski przekazał dla Chin 131 mln zł. W pomocy tej, jak i w każdej tego typu chodzi o to, by Polska zwiększyła swoje wpływy w
Chinach. Chiny okazały się jednk krajem mało wrażliwym na działania „pomocowe", gdyż w tym samym okresie deficyt wymiany handlowej z Chinami pogłębił się
kilkakrotnie.
W gospodarce nie istnieje droga na skróty inna niż bandycki rabunek.
Cudy gospodarcze to mity, służące propagandzie rabunkowej. Propagowane przy okazji wyjaśniania „cudów" mity o Planie Marshalla oraz ultraliberalizacji — to
droga do pogłębiania swej degradacji ekonomicznej.
Polsce oczywiście potrzebna jest wolność gospodarcza, ale nie neoliberalna, nie taka, która wpuszcza do jednej przestrzeni rynkowej płotki z rekinami.
Prawdziwy wolny rynek to tworzenie warunków dla konkurowania między podobnymi ekonomicznie podmiotami i zabezpieczanie
podmiotów słabych przed wielkimi. Bez protekcjonizmu nie ma rozwoju społecznego.
Niemcy zbudowały swoją pozycję dzięki rabunkowi słabszej części Europy i umiejętnej ochronie tego, co zrabowano. Można je oczywiście potępiać za tę
kradzież, lecz trzeba jednocześnie pamiętać, że w XX wieku Niemcy w sposób skumulowany zrobiły dokładnie to, co przez poprzednie wieki robiły niemal
wszystkie inne kraje europejskie na całym świecie. Te najbardziej rozwinięte kraje pozycję swą zbudowały nie dzięki swojej pracy, lecz dzięki wielkim zorganizowanym
grabieżom całego świata. W XX wieku Niemcy tylko dołączyły hucznie do tego klubu i jednocześnie zrobiły to tak ostentacynie, że pokazały nam cały ten
mechanizm.
Z drugiej zaś strony Niemcy pokazały też Europie model rozwoju bardziej socjalnego oblicza gospodarki. Pokazały nam siłę synergii oraz protekcjonizmu.
Z Niemcami trzeba walczyć, lecz nie na frontach, bo nawet jak przegrają, to wygrają. Trzeba z nimi walczyć, naśladując ich protekcjonistyczną,
decentralizacyjną i antyzadłużeniową politykę.
Gospodarka przesadnie scentralizowana jest tak samo groźna, jak i niechroniona.
Protekcjonizm nie jest sprzeczny z wolnością gospodarczą. Oznacza on jedynie politykę ochrony poszczególnych branż do czasu uzyskania przez nie zdolności
konkurencyjnych.
Transformacja pokazała nam, że kapitału polskiego nie zbudują nam zagraniczni inwestorzy. Możemy to zrobić wyłącznie sami, kooperując w coraz bardziej
złożonych zadaniach gospodarczych, poczynając od wytwarzania i sprzedawania wartościowego pożywienia.
Przede wszystkim jednak trzeba zmienić sposób myślenia społecznego. Prawdziwa siła to wspólnota. Dzięki gospodarce dobra wspólnego możemy przebudować naszą
pozycję międzynarodową z kraju zależnego w kraj suwerenny a jednocześnie harmonijnie funkcjonujący na arenie globalnej.
Anglicy w XIX w. uważali, że ciemnogrodzcy Niemcy skazani są na biedę, gdyż nie mają zbyt dużych oczekiwań. W XX w. Niemcy pokazali, że mogą być
najsilniejsi. Obecnie to samo mówi się o Polakach. W XXI wieku możemy pokazać, że i ta opinia jest błędna. Wiek XXI może być wiekiem upośledzonej dotąd
Europy Środkowo-Wschodniej.
Musimy tylko przestać wierzyć w zagraniczną pomoc i inne cuda. Musimy mocniej za to postawić na naszą własną wspólnotę oraz zacząć ją chronić i rozwijać.
Tylko silna i suwerenna Polska ma realne szanse na nawiązanie partnerskich relacji z Niemcami i Rosją.
1 2 3
« Ekonomia, gospodarka, biznes (Publikacja: 21-08-2015 Ostatnia zmiana: 22-08-2015)
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 9892 |