|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Kultura » Historia
Nietzsche i Marks jako polonofile [1] Autor tekstu: Mariusz Agnosiewicz
W dzisiejszej Polsce — kraju poddanym neokolonizacji gospodarczej — polonofobia stała się panującą ideologią o charakterze półoficjalnym. Stała
się ideologią saloników naszej elitki, czyli tych kręgów, które dzierżą dziś opiniotwórczy rząd dusz. Kto nie jest polonofobem ma mniejszą możność wybicia się. I z drugiej strony im kto jest większym polonofobem tym większe spadają nań splendory, uznania i wyróżnienia. Nie należy się temu dziwić ani na to oburzać. Jest to naturalny układ rzeczy w krajach podbitych — politycznie bądź gospodarczo, gdyż jest to jeden z
instrumentów neokolonialnej władzy.
Nie należy też w czambuł potępiać polonofobów, gdyż wielu nie tworzy takich narracji, lecz jedynie nasiąka tym klimatem kulturowym i go reprodukuje.
Polonofobia wśród obecnych elit jest jakby stanem naturalnym i by poza nią wyjść potrzeba nadzwyczajnego wysiłku intelektualnego a następnie odwagi i
gotowości do ostracyzmu.
Polonofobia w naszej kulturze współczesnej jest dziś naturalnym zjawiskiem towarzyszącym neokolonizacji.
Laureatka literackiej Nagrody Nike na temat historii Polski zreprodukowała najbardziej kuriozalny pakiet mitów parahistorycznych. Polska miała oczywiście niewolników, choć trzeba pamiętać, że było to w okresie panowania — by tak to ująć — Piasta Kołodzieja (o tym na końcu).
Nie jest też do końca prawdą, że Polska była państwem bez stosów dla kobiet. W okresie chrześcijańskim było ich nieco w miastach, które były pod najmniejszym wpływem kultury polskiej częściami Rzeczypospolitej. Przede wszystkim jednak o wiele więcej było ich w okresie przedchrześcijańskim: tak
jak i w innych krajach słowiańskich praktykowany był na ziemiach polskich obyczaj podobny do hinduskiego sati. Obyczaj ten według Thietmara występował
jeszcze w państwie Mieszka, żony miano tu po śmierci męża ścinać i palić na stosie. Różni autorzy (zarówno bizantyjscy jak i łacińscy) opisują takie
obyczaje u różnych Słowian, przy czym nie uważano tego za karę (Bonifacy: „z taką gorliwością przestrzegają wzajemnej miłości małżonków, że kobieta gdy jej
mąż umrze, nie chce żyć dłużej. I z uznaniem spotyka się wśród nich taka niewiasta, która własnoręcznie sobie śmierć zadaje i na jednym stosie spłonie ze
swoim mężem"). Pisarz arabski X w. Al-Masudi stwierdza, że obyczaje Serbów „są w tym podobne do obyczajów Hindusów" (podaję za prof. Aleksandrem
Gieysztorem, „Mówią Wieki" I/1968). Warto pamiętać, że nie tylko na poziomie genetycznym odnajdujemy w Polsce więzi z Doliną Indusu.
Kto jednak potrafi na historię patrzeć jako proces ewolucyjny i w sposób porównawczy, choćby tylko w skali europejskiej, nie może nie ulec fascynacji Polską,
która wprawdzie tak jak każdy kraj miała swoje różne momenty, wzloty i upadki, która oczywiście nie była monolitem, która niewątpliwie jednak była awangardą
cywilizacyjną. Przykre jest to, że współczesna polska elitka kompletnie pomija ten przekaz, stara się go zamilczeć lub zdeformować, domagając się natomiast
stałych rozliczeń i kajań za marginalia.
Ponieważ tak się dziś poukładała nasza historia, że to akurat polska prawica ma mocniejszy związek z polskim ludem, przeto i nie ma ona problemu z narracją
polonofobiczną, będąc na nią zaimpregnowaną przez swój związek z „żywą tkanką społeczną", niniejszy tekst adresowany jest do lewicy, która niestety
mocno się zagubiła historiozoficznie i w dużej mierze uległa polonofobicznej narracji neokolonialnych ośrodków opiniotwórczych.
Lewicy chciałbym dać pod rozwagę zapewne nieznane jej refleksje i opinie o polskich dziejach autorstwa kluczowych „ojców duchowych" współczesnej lewicy:
Nietzschego (ojciec lewicy kulturowej w jej postmodernistycznym wydaniu) oraz Marksa (ojciec lewicy ekonomicznej i społecznej).
Obaj ci panowie mieli o Polsce takie opinie, jakie dziś przypisywane są „wojującemu nacjonalizmowi". Obaj uważali naród polski za awangardę cywilizacyjną,
zjawisko wyjątkowe w Europie, które jest wyrazem tendencji najszlachetniejszych (Nietzsche) lub najbardziej postępowych (Marks). Ich zestawienie jest o
tyle ciekawe i płodne poznawczo, że każdy z nich był polonofilem z całkowicie innych, można by powiedzieć, że z przeciwstawnych powodów, dlatego dopiero
synteza tych opinii daje obraz naprawdę frapujący.
W moim przekonaniu ani Nietzsche ani Marks nie rozumieli w pełni polskiej historii w jej ewolucyjnej dynamice, lecz obaj potrafili dostrzec zjawiska o
charakterze awangardowym. Nietzsche lepiej zrozumiał kulturę sarmacką, Marks — romantyczną. Nietzsche widział awangardę Polski w okresie jej wzlotu, Marks
— w okresie jej upadku.
Nietzsche: Polska jako wyzwolenie umysłowe
Nietzsche widział w kulturze sarmackiej źródło wolności jednostki i najwyższej emancypacji — przede wszystkim źródło wyzwolenia intelektualnego. Uważał, że
twórcy dwóch największych przewrotów światopoglądowych w dziejach ludzkości: Kopernika (zaprzeczenie „oczywistości" zmysłów co do świata przyrodniczego) i
jego własny (zaprzeczenie „oczywistości" rozumu co do porządku moralnego) — swoje źródło mają w kulturze polskiej. Na kulturze sarmackiej opierały się
także dwie jego koncepcje o charakterze pozytywnym: wola mocy oraz nadczłowiek.
W zapiskach autobiograficznych z roku 1883 tak pisze: „Polacy uchodzili w moich oczach za najzdolniejszych i najbardziej rycerskich między narodami
słowiańskimi, a zdolności Słowian wydawały mi się wyższemi, aniżeli zdolności Niemców; sądzę nawet, że Niemcy dopiero przez silną przymieszkę krwi
słowiańskiej weszli do rzędu uzdolnionych narodów. Z przyjemnością myślałem o prawie polskiego szlachcica obalenia przez proste veto uchwały całego
zgromadzenia, a Polak Mikołaj Kopernik wydawał mi się korzystać z tego prawa przeciw poglądom wszystkich innych ludzi w największy i najgodniejszy sposób.
Polityczne rozkiełznanie i słabość Polaków, tak samo ich rozwiązłość, były raczej dla mnie świadectwem ich uzdolnienia, aniżeli niezdolności. Chopina czczę
szczególnie za to, że uwolnił muzykę od wpływów niemieckich, od dążności do brzydoty, bezdźwięku, filisterstwa, ociężałości i blagi. Piękność i szlachectwo
ducha, a mianowicie szlachetna wesołość, swawola i wspaniałość duszy, obok ciepła południowca i głębokości uczucia, nie znalazły wcale przed nim wyrazu w
muzyce" (za: Zygmunt Gloger, Encyklopedia staropolska, tom IV).
Z kolei w swojej ostatniej i autobiograficznej książce („Ecce Homo: Jak się staje, czym się jest") tak pisał o swym duchowym powinowactwie z kulturą
polską:
„A przecie przodkowie moi byli szlachtą polską: stąd to posiadam we krwi wiele instynktów rasowych. Kto wie, może nawet liberum veto."
Nietzsche jest dziś głównym ojcem duchowym lewicy kulturowej i charakterystyczne jest, że kulturę polską widział jako awangardę właśnie w kwestiach
kulturowych. Pomijał kwestie polityczne i ekonomiczne. Skwapliwie pomijał fakt, że ta Polska, którą tak uwielbiał była przede wszystkim awangardą
demokracji, którą tak gorliwie potępiał.
Marks: Polska jako wyzwolenie społeczne
Analogiczna selektywność jest u Marksa, który widział w Polsce awangardę właśnie w aspektach politycznych i ekonomicznych. Zachwycał się polską kulturą
demokratyczną, lecz potępiał kulturę sarmacką, która była jej inkubatorem. Zachwycał się rolą Polski jako przedmurza Europy, ignorując fakt, że stworzyła
to kultura szlachecka.
W 1875 tak mówił o Polsce w Londynie:
"Polska jest nie tylko jedynym plemieniem słowiańskim, ale jest również jedynym narodem europejskim, który walczył i walczy nadal jako kosmopolityczny
żołnierz rewolucji. Polska przelewała swą krew w amerykańskiej wojnie o niepodległość; jej legiony walczyły pod sztandarem pierwszej republiki francuskiej;
swoją rewolucją w 1830 r. udaremniła uzgodnioną wówczas między zaborcami inwazję na Francję; w 1846 roku, w Krakowie, Polska jako pierwsza w Europie
zatknęła sztandar rewolucji socjalnej; w 1848 roku bierze wybitny udział w walkach rewolucyjnych na Węgrzech, w Niemczech i we Włoszech; wreszcie w 1871
roku Polska daje Komunie Paryskiej najlepszych generałów i najbardziej bohaterskich żołnierzy.
W krótkich momentach, gdy masy ludowe w Europie uzyskiwały swobodę działania, przypominały sobie swój dług wobec Polski. Pierwszym czynem ludu po
zwycięskiej rewolucji marcowej w Berlinie w 1848 roku było uwolnienie polskich więźniów — Mierosławskiego i jego towarzyszy niedoli — oraz proklamowanie
odbudowy Polski; w Paryżu, w maju 1848 roku, Blanąui kroczył na czele robotników przeciwko reakcyjnemu Zgromadzeniu Narodowemu, aby zmusić je do zbrojnej
interwencji w obronie Polski; wreszcie w 1871 roku, kiedy robotnicy Paryża ukonstytuowali się jako rząd, oddali Polsce cześć powierzając jej synom
dowództwo wojskowe swoich sił zbrojnych.
Podział Polski jest spoiwem, łączącym trzy wielkie despotie militarne: Rosję, Prusy i Austrię. Tylko odbudowanie Polski może tę więź rozerwać i tym samym
usunąć z drogi największą przeszkodę emancypacji społecznej narodów europejskich."
Prawdziwym paradoksem jest, że współcześni postsowieccy marksiści to właśnie w Rosji widzą matecznik rewolucji socjalnej, a nie w Polsce,
tak jak Marks, który na dodatek widział w Polsce szansę na obronę Europy przed
moskiewską despotią. Kilka lat wcześniej, również w Londynie, na posiedzeniu Rady Międzynarodówki i Towarzystwa Robotniczego
22 stycznia 1866 Marks mówił:
„Istnieje jedna tylko alternatywa dla Europy: albo azjatyckie barbarzyństwo pod przywództwem moskiewskim zaleje ją jak lawina, albo Europa musi odbudować
Polskę, stawiając między sobą a Azją 20 milionów bohaterów, by zyskać na czasie dla dokonania swego społecznego odrodzenia."
Historia potoczyła się w ten sposób, że to Rosja stała się eksporterem rewolucji socjalnej. Europa nie zwróciła Polsce niepodległości przed tym, kiedy
dojrzał czas do owej rewolucji. I czyż nie okazało się, że Marks miał rację na temat „barbarzyństwa pod przywództwem moskiewskim", które chciało zalać
Europę? Cóż z tego, że bolszewizm wciągnął na sztandary Marksa, skoro nie miał odpowiedniego podglebia kulturowego i każda jego idea prowadziła do despotii. Komunizm w swoich mutacjach leninowskiej i stalinowskiej był formą despotycznego barbarzyństwa.
1 2 3 4 Dalej..
« Historia (Publikacja: 14-10-2015 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 9920 |
|