Złota myśl Racjonalisty: "Cała teologia tego papieża sprowadzała się do tego, że nie wolno zakładać gumy na fiuta. Jan Paweł II obrażał Boga swą małostkowością."
Sprawa delegalizacji drożdżówek w sklepikach szkolnych została w ostatnich tygodniach odmalowana jako humorystyczna porażka rządu. Przyznam się ze wstydem,
że zupełnie błędnie oceniłem zarówno samą bitwę o drożdżówki, jak i całą akcję delegalizacji „śmieciowego jedzenia" ze sklepików szkolnych. W ubiegłym roku
pisałem o tym jako o jednym z niewielu pozytywnych dokonań rządu. Mój błąd, uwierzyłem w piękne hasła, w to, że ten rząd jest zdolny do jakichś sensownych
działań niebędących wojną ekonomiczną ze społeczeństwem. Po analizie tego zjawiska nie mam wątpliwości, że jest to kolejny etap wojny o handel — będący
kontynuacją niedawnego zamachu na bary mleczne.
Jest to projekt zniszczenia najdrobniejszej nigdy nie podbitej przez korporacje części polskiego handlu — tysięcy szkolnych sklepików, które w 99,9% wciąż
należą do Polaków.
Delegalizacja drożdżówek miała miejsce w czasie kiedy media puszczały zewsząd reklamę o „następcy drożdżówki", czyli produkcie drożdżówkopodobnym 7Days
firmy Chipita — międzynarodowej korporacji spcjalizującej się w wyrobach ciastkarskich i słodkich. Tak się przypadkiem składa, że Chipita jest wielkim
beneficjentem Ministerstwa Gospodarki, które dofinansowuje ekspansję jego fabryki w Łódzkiej Specjalnej Strefie Ekonomicznej — miało to miejsce tuż przed
wejściem w życie delegalizacji.
Chipita będzie głównym beneficjentem bitwy drożdżówkowej, gdyż tradycyjne drożdżówki są jej główną barierą w podboju rynku (w sprzedaży ciastek w
opakowaniu Chipita ma 90% rynku polskiego). Dla drożdżówek sklepiki szkolne są kanałem newralgicznym, gdyż w większości są tam dostępne. Po wygaszeniu
sklepików szkolnych młodzież słodkie bułki będzie kupować we wszechobecnych Biedronkach i innych marketach. Tam już zazwyczaj polskich drożdżówek nie ma.
Są natomiast „następcy drożdżówki" firmy Chipita itp.
Głównym jednak beneficjentem wygaszenia sklepików będą Biedronki. Warto więc zwrócić uwagę, że złożenie przez Jana Burego i spółkę projektu
uzdrowienia szkolnych sklepików poprzedził komunikat, że
Biedronka i Lidl stawiają na własne
piekarnie, gdzie chcą wypiekać m.in. własne ciastka i croissanty. Było to w roku 2012, kiedy Biedronka uruchomiła projekt „Świeże wypieki o każdej porze".
Projekt delegalizacji drożdżówek przeleżakował w Sejmie całe półtora roku — czekając aż Biedronka rozwinie swą sieć piekarni słodkich bułeczek.
W lutym 2014 Biedronka ogłosiła, że upiekarnienie
sieci sięgnęło 70%. Dokładnie w tym samym miesiącu rząd wysłał komunikat, by ruszyły prace nad „uzdrowieniem sklepików" (w lutym 2014 wpłynęło
stanowisko rządu
popierające projekt — w sensie legislacyjnym jest to zupełnie bezsensowne, by komisje czekały czy rząd poprze już złożony w sejmie projekt, a jednak z
uzdrawianiem sklepików czekano aż 16 miesięcy). Rząd dał Biedronce czas na rozwój własnych piekarni i rozwinięcie sieci o 50%. Pewnie gdyby w 2012
rozwalono sklepiki szkolne Biedronka byłaby niegotowa na przejęcie tej klienteli, dla której słodkie bułki były najczęściej kupowanym produktem. Istniałaby
groźba rozwinięcia się kiosków czy straganów drożdżówkowych. W tym samym okresie zapadła decyzja o odznaczeniu Biedronki „krzyżem zasługi"...
Tuż po tym jak Biedronka ogłosiła, że upiekarnienie sieci wchodzi w fazę końcową, portal gazeta.pl ogłosił
pseudobadanie, które „wykazywało", że słodkie bułki z Biedronki są takie same jakościowo jak w najlepszych polskich piekarniach. Gazeta jest dzisiejszym
odpowiednikiem Trybuny Ludu, wiernym strażnikiem neokolonialnego ładu i koncerny zawsze mogą liczyć na Gazetę w walce o polską gospodarkę.
Polska Federacja Producentów Żywności w reakcji na projekt uzdrowicielski ogłosiła
stanowisko wykazujące, że nie ma on nic wspólnego z walką z otyłością czy niezdrową
żywnością, jest natomiast kompleksowym projektem destrukcji sklepików i stołówek szkolnych — o które twórczo rozwinięto wyjściowy projekt. Projekt nakładał
mętnie określone reguły np. w zakresie składu m.in. cukrów prostych w sprzedawanych produktach, które przecież nie są zazwyczaj określane na etykietach — a
za naruszenia ferował niezwłocznym zamknięciem sklepiku bez jakichkolwiek terminów wypowiedzenia. Zakazy nie zostały oparte na jakichkolwiek miarodajnych
badaniach naukowych. Wykluczono przy tym drożdżówki czy szereg produktów mleczarskich, lecz nie wykluczono takich produktów jak gorące kubki i
dania instant, które też
są oferowane w sklepikach.
Sformułowane zakazy gwarantowały jedno: pogrom sklepików. Rząd miał pewność tego, gdyż przed uchwaleniem ustawy przeprowadzono badania sklepików, które
wykazały, że zdrową żywność kupuje w nich tylko
1% uczniów. Uczniowie zainteresowani są drożdżówkami, lecz owoce w najlepszym razie biorą z domu.
Uzdrawiacze mieli więc pewność, że sklepiki nie mają prawa przetrwać działań „uzdrawiających". I tak się też stało. Już w miesiąc po wejściu w życie
zakazów upadło tysiące sklepików. Na Pomorzu
padło już 80% sklepików. Na Podkarpaciu, gdzie jest małe zagęszczenie Biedronek — 50%.
Kropką nad i pogromu był fakt, że rozporządzenie precyzujące co jest zakazane a co dozwolone jeszcze 28 sierpnia, a więc na 3 dni przed początkiem roku
szkolnego nie było ogłoszone w Dzienniku Ustaw. Sklepikarze nie mieli
realnych możliwości przygotowania się do rewolucji.
Tym samym pociągnięciem rząd uderzył także w szkolne stołówki. Narzucono im takie regulacje i wymogi, by ich działalność stawała się
nieopłacalna. Przykładowo muszą wykonać pełne badanie wartości odżywczej każdej serwowanej potrawy i wystandaryzować każdą porcję. Nie mogą nawet używać
cukru do herbaty — muszą słodzić miodem. Są już doniesienia, że
stołóki też padają.
Pogrom sklepików szkolnych to pozbawienie pracy tysięcy mikroprzedsiębiorców. Z efektów
niezadowoleni są także nauczyciele. Zwracają uwagę, że w sklepikach
szkolnych można było kupić również przybory szkolne, a teraz uczniowie, gdy czegoś zapomną wychodzą ze szkoły do pobliskich sklepów.
Trzeba podkreślić, że szkody, jakie wygenerowali ministerialni uzdrawiacze będą niezwykle trudne do naprawienia, nawet jeśli za kilka miesięcy uda się
wycofać reformę. Ponowna legalizacja drożdżówek to zagranie czysto PRowe, które niewiele zmienia. Ministerstwo w ten sposób zareagowało na rodzący się
żywiołowy opór społeczny, który zamach na sklepiki szkolne próbował kontrować kampanią o drożdżówki (zaczęły się pojawiać akcje typu „Ogólnopolski Dzień
Jedzenia Drożdżówek").
Warto dodać, że kampania ta mogła mieć jeszcze bardziej groteskowy wymiar, gdyż w trakcie procesu legislacyjnego rząd wynegocjował od uzdrawiaczy, by nie
delegalizować jako „śmieciowego jedzenia"
mleka, kefirów i maślanki. Polska jest drugim na świecie — po Rosji — producentem kefirów.
Sklepiki i tak masowo padają i nie będzie to miało jakiegokolwiek efektu zdrowotnego, gdyż dzieciaki w dawne produkty mogą się łatwo zaopatrywać w punktach
handlowych leżących nieopodal szkół. Biedronka zgarnie bardzo dużą część tego rynku.
Efekt „uzdrawiania" czyli pogromu sklepików widać w szkolnych śmietnikach. Według danych magistratu rybnickiego, po dwóch tygodniach działania
uzdraawiającego prawa ilość śmieci w szkołach wzrosła o 30%. Jak się można domyślać była to zakazana
niezdrowa żywność przemycana do szkół z okolicznych marketów.
Jak wspomniałem wyżej, poza Biedronką, ewidentnym beneficjentem pogromu sklepików szkolnych zostanie marka 7Days, która w trakcie prac nad delegalizacją
drożdżówek prowadziła wielomiesięczną kampanię reklamową w całym mainstreamie medialnym pod hasłem „7Days Borseto — następca drożdżówki". Miała ona na celu
pokazanie, że tradycyjna drożdżówka jest obciachowa i jest domeną osiemdziesięcioletnich dziadków, natomiast nowoczesna młodzież wybiera postępowego
croissanta (por. kampanię z 2013 z kampanią z
2014):
Czym jest nasz „następca drożdżówki"? Produkt ten skompromitował pogromca głupich reklam, pokazując, że towar pokazany na opakowaniu nie odpowiada temu, co
jest w środku, a na dodatek postępowa drożdżówka więcej ma powietrza niż treści. Sama zaś treść poza słodkością
zawiera także pakiet konserwantów, stabilizatorów, emulgatorów i sztucznych aromatów.
Tym niemniej rządzący uzdrawiacze przygotowujący frontalną wojnę z drożdżówkami, niezwykle wspierali ekspansję „następcy drożdżówki". W 2012 7Days otrzymał
wyróżnienie Złotego Paragonu jako Perła Rynku — pod Honorowym
Patronatem Ministerstwa Gospodarki. Trzy lata później, na dwa miesiące przed wejściem prawa uzdrawiającego szkoły ze sklepików koncern produkujący 7Days
otrzymał od Ministerstwa Gospodarki pomoc w rozbudowie tomaszowskiej fabryki przed spodziewanym podbojem rynku
„staroświeckich" drożdżówek.
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.