Tematy różnorodne » Ekologia i ekozofia
Ekologizm a ekologia w debacie o lasach [3] Autor tekstu: Robert Grzeszczyk
Selekcja w Polsce jest mi znana z wielu rozpoczętych badań proweniencyjnych. Kierunek taki był przyjęty w IBL i uczelnianych Wydziałach Leśnych. Niestety
nie został zakończony do dziś. Można śmiało stwierdzić, że ten element poznawczy mamy za sobą, nie doprowadziwszy go do końca.
Przewartościowanie ustrojowe pewnie całkiem przypadkowo zbiegło się w czasie się przewartościowaniami w zakresie selekcji.
Cieszy mnie niezmiernie, że moje obie córki wciąż posługują się tymi samymi kształtami liter, a gramatyka pozostaje gramatyką. Niezmiernie wdzięczny też
jestem matematykom.
Ta mała dygresja nie ma na celu umniejszania czyichkolwiek osiągnięć. Szanuje i cenię zawsze, gdy tylko się pokażą.
Powstał nowy program i nowe zasady — to bardzo lapidarne przedstawienie. Powstała też regionalizacja nasienna [ 11 ] jako element tych nowych założeń w przestrzeni selekcji
obejmującej PGL LP. Czy ktoś wówczas dyskutował nad założeniami?
Pamięć o selekcji proweniencyjnej, nowe koncepcje, oraz to, że tak naprawdę środki zostały skierowane na realizację nowo przyjętych programów a nie na
badania podstawowe spowodowało zamieszanie. Po co badać, skoro plany przyklepane i na gwałt trzeba realizować nowe programy.
Przecież tak naprawdę liczy się jeden płatnik w tej sferze: PGL LP. Można by powiedzieć, że to jedyna determinanta.
Plany zmian w regionalizacji nasiennej — to „zagrożenie dla bezpieczeństwa ekologicznego kraju" — ogłasza Dyrektor LBG. Tym samym pozostaje głuchy na
doniosłą rolę powierzchni referencyjnych, którą podnosi profesor Kazimierz Rykowski.
Nauka polska i leśnictwo nie dają ostatecznej wiedzy na temat zasięgów i występujących naturalnych ograniczeń dla głównych gatunków drzew leśnych. Nie mam
nawet przekonania by ta wiedza została kiedyś ostatecznie przesądzona, by była kiedykolwiek skończona i by te szczegóły były leśnictwu niezbędne, tak jak
człowiekowi tlen (O2). Znamy wszak możliwości biologiczne gatunków w zakresie przenoszenia cech. Nie są nic nieznaczące. Nawiązuję tu do projektu
regionalizacji nasiennej, która przedstawiona została przez dr Czesława Kozioła jako „liberalnie szkodliwa". Nie chcę przytaczać argumentów na temat
szkodliwości wciąż jeszcze obowiązujących zasad, gdyż z łatwością można je znaleźć również na łamach Lasu Polskiego w artykule pt.: „Fantazja
regionalizacji" zamieszczonym w numerach 18 i 19 w 2012 roku. Wypowiedział się na ten temat również dr Dariusz Łęgowski, Prezes Stowarzyszenia Leśnych
Szkółkarzy Polskich („Trzeba urealnić regionalizację"). Nowy projekt (ten, określony jako liberalny) nie zatwierdzonych jeszcze zasad, odzwierciedla
ekologiczne i realne różnice w naturalnym środowisku Polski i był wielokrotnie i szeroko konsultowany. Nie jest z pewnością zbiorem zasad, które nie mogą
być w przyszłości skorygowane. Jest wynikiem autentycznego zaangażowania wielu leśników i naukowców.
Niestety brak wiedzy, lub jej fragmenty w żaden sposób nie wspierały i nie wspierają zasad, które zostały przyjęte w 2004 roku. Nawet niebywały postęp,
jaki się dokonał w czasie ostatnich dwóch dekad niewiele wniósł do sprawy.
W opozycji do zasad, które zostały spisane w 2004 roku w rozporządzeniach dotyczących regionalizacji, które były później niejednokrotnie modyfikowane (w
tym również z rażącymi błędami zagrażającymi stabilności gospodarczej), „liberalny" projekt nie jest elementem autorytarnej decyzji. Biuro Nasiennictwa
Leśnego jest instytucją władną do opracowywania takich zasad, gdyż z założenia nie powinno być poddawane naciskom żadnej ze stron, reprezentując interes
wszystkich właścicieli lasów w jednakowym względzie.
W przeciwieństwie do wersji aktualnej, projekt pierwotny zmian zasad w regionalizacji, który jeszcze niedawno znajdował się na stronie BNL, był
zdecydowanie bardziej „liberalny". Tym samym mógł znacząco lepiej spełniać swą rolę w dobie rozpatrywanych dziś zmian klimatycznych (o czym wspomina choćby
profesor J. Szwagrzyk). W aktualnej sytuacji i sposobie procedowania powstał projekt z pewnością w większym stopniu odzwierciedlający właściwości
ekologiczne podstawowych gatunków i w dużej mierze ograniczający bariery administracyjne dla rozpoznanych obszarów i populacji.
Dr Czesław Kozioł jest dyrektorem instytucji zintegrowanej z PGL LP i IBL. Tam powstawały założenia Programów Zachowania Zasobów i tam, jako ich element,
powstały pierwsze zasady regionalizacji, przeniesione później wprost do tworzonego prawa krajowego.
Dziś następuje weryfikacja. Pan Dyrektor z pewnością ma tego świadomość. Sam wskazuje na „wartość" materiału prezentowanego przez drzewa mateczne, co jest
dla mnie zrozumiałe, nie tylko w kontekście jego uwag. Tym samym decyzje, które już zapadły w sprawie znaczącego zwiększenia udziału w odnowieniach i
zalesieniach materiału rozmnożeniowego z istniejących już plantacji wydają mi się przedwczesne, jak przedwczesne są zmiany wyłączające w projekcie
regionalizacji te kategorie (drzewa mateczne i plantacje) póki nie zostaną autorytatywnie zweryfikowane i nie zostanie sprawdzona ich uniwersalność lub
zmianie ulegną zasady zakładania plantacji.
Istotą selekcji jest przede wszystkim rozpoznanie wartościowej bazy. Nie jest jej istotą dobór bazy do założeń.
Zastanawiam się, czy nie należy coraz poważniej brać pod uwagę jeszcze innego scenariusza. Być może obowiązujące zasady selekcji już się wypełniły i
dokonały tego, do czego były powołane. Nadszedł czas kolejnej odsłony — żadna selekcja nie jest potrzebna dla ideologii ekologizmu zawłaszczającej
leśnictwo i ograniczającej inne dziedziny życia.
Co z tą wodą, czyli selekcji ciąg dalszy
W rzeczywistości czekałem na propozycję selekcji pod kątem wyłapywania CO2, która niestety tylko została zaznaczona na końcu profesorskiego wywodu, jako
nowinka z Chin i antypodów.
Co prawda nie żyjemy na pustyni, ale stepowienie nam doskwiera od kilku dekad. W tych okolicznościach oczywiście wszyscy ekologiści uwzięli się na
zbiorniki retencyjne, jazy, spiętrzenia. Tak się zawzięli, że kraj nie może wykonać nawet zbiorników przeciwpowodziowych. Na gwałt modernizowane jest prawo
wodne, by uszczelnić je przed „destrukcją" inwestycji hydrotechnicznych, nieodpowiedzialnej wodnej rekreacji czy wędkarstwem. Z wywodów dr Romana Żurka (z
mojego ulubionego Instytutu Ochrony Przyrody PAN Kraków) wnioskować można, że najistotniejszą rolę w nawilgoceniu naszej pięknej Ojczyzny może odegrać bóbr
i jego precyzyjna „inżynieryja".
Wskazywanie na „inteligencję" bobra nasuwa mi skojarzenia z teorią samorództwa (która pojawia się szeroko w mediach i często jest utożsamiana ze wzrostem
różnorodności biologicznej). Wiara w to, że zgnicie setek tysięcy hektarów lasu wzbogaci bioróżnorodność to właśnie powrót do teorii abiogenezy
Arystotelesa (384 p.n.e. — 322 p.n.e.), z tą tylko różnicą, że coś nie bierze się spontanicznie z niczego (jak chciał starożytny mędrzec), lecz ma powstać
w wyniku celowego unicestwienia.
Od dawna twierdzę, że w Polsce mamy dużo zdolnych ludzi, którzy chętnie podjęliby się zgłębiania tematu samorództwa. Gdyby tylko dysponowali odpowiednimi
środkami (czyż nie zależy nam na innowacyjności i eksporcie?).
W rzeczywistości jednak nie przybywa nam nowych gatunków, lecz zamieniamy drzewa rosnące w lesie na próchno opanowane przez grzyby, czy tak ulubione przeze
mnie ksylobionty (nie wiem czemu nazwa kojarzy mi się z cenionymi przez dziatwę transformersami), które w rzeczywistości w tym lesie są od zawsze, lecz nie
w takiej ilości, która zadawala ekologistów i im podobne umysły. Zachwyty nad wzrostem różnorodności biologicznej to tak naprawdę peany w związku ze
zmianami ilościowymi gatunków: kosztem rosnących drzew następuje przyrost ich żerców i destruentów.
Praktycznie mamy do czynienia z walką z wodą (mimo programu tzw. małej retencji, który kilka lat „nazad" objawił się na terenie lasów państwowych, raczej
po to, by finansować projekty, plany i urzędy) i propozycją selekcji w kierunku odporności na suszę!
To bardzo pokraczna droga do zwiększenia produkcyjności oraz przygotowania kraju na nadejście epoki gorąca. Lecz gdy wgłębiamy się w te rozważania, możemy
nieprzypadkowo dojść do wniosku, że w niektórych gabinetach klimat już dawno się zmienił i doszło do przegrzania wewnętrznej atmosfery. Czy to czasem nie
czyjeś celowe działania?
Swego czasu dokonano na ziemiach polskich inwentaryzacji elektrowni, młynów i istniejących przy nich zbiorników, funkcjonujących jeszcze w latach
40-50-tych XX wieku (ojciec i syn: Alfons i Marian Hoffmanowie). Doliczono się ponad 6300 czynnych. Pamiętać przy tym musimy, że były to czasy przed
wielkoobszarową melioracją. Dziś mamy katastrofę stepowienia, najmniejsze zapasy wody w Europie, tylko około 300 tego typu małych instalacji i odpływ wody
przez meliorację a właściwie to przez drenaż, gdyż do zakończenia właściwej melioracji zbrakło „tylko" zbiorników wodnych (ot taka przysłowiowa wisienka na
torcie, i jej właśnie zabrakło). I dziś wskazuje się na „inteligencję" bobra, jako stworzenia, który wyreguluje nam cały system. Czy będzie on zgodny z
oczekiwaniami i potrzebami człowieka? A może „inteligencja" bobra skalkulowała już potrzeby kraju w kolejnych fazach ocieplenia, i właśnie zwierzaki
analizują warianty niezbędnych przytamowań?
To już nawet nie etap Arystotelesa!
Tu nasuwa mi się delikatna dygresja: jeśli już Narodowy Program Leśny raz „udał" się w obszary nie związane z lasem (plantacje na terenach pozaleśnych), to
czy nie powinien uczynić tego ponownie? Czy nie warto podjąć tematu krajowego planu budowy ORLIKÓW II- zbiorników wodnych wraz z elektrowniami, które w
przeciwieństwie do Orlików boiskowych nie będą generować kosztów, lecz wyzwolą ogromny potencjał korzystnych zmian gospodarczych, ekologicznych i
społecznych. Czy w obliczu ocieplenia i strat w zasobach wodnych (dr Tomasz Walczykiewicz [ 12 ]) nie należy pilnie odtworzyć możliwości dawniej istniejącej infrastruktury oraz wzbogacić cały system nowymi obiektami, które wyrównają potencjał
w każdym regionie! Na terenach leśnych mogło istnieć ponad dwa tysiące takich instalacji! Z pewnością byłoby to coś więcej niż monitoring i doprowadzanie
do truchła.
1 2 3 4 Dalej..
Przypisy: [ 11 ] Regionalizacja rozprzestrzeniania
nasion i sadzonek mająca zapobiec negatywnym skutkom niekontrolowanego przemieszczania różnych populacji drzew, wprowadzająca podział Polski na 26
makroregionów nasiennych, a w ich obrębie na 106 mikroregionów (54 mateczne i 52 zwykłe). [ 12 ] Dr inż. Tomasz Walczykiewicz (Instytut Meteorologii i
Gospodarki Wodnej Państwowy Instytut Badawczy, Kraków) — „Wpływ zmian klimatycznych według wybranych scenariuszy IPC (A2, B1, A1B) na zasoby wodne w
obszarach leśnych w Polsce — możliwy wpływ na ekosystemy leśne w perspektywie do 2030 i w dalszej perspektywie", opracowanie dla NPL; Panel Ekspertów -
Klimat. « Ekologia i ekozofia (Publikacja: 10-12-2015 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 9946 |