|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Kultura » Historia
"Wrogie" wypowiedzi na temat poznańskiego czerwca 1956 [2] Autor tekstu: Marcin Ślaski
Po „prowokacji" poznańskiej wzmocni się UB...
Należy zwrócić uwagę, że bardzo często powtarzającym się motywem w komentarzach ludności Wybrzeża na temat wypadków poznańskich były twierdzenia, że głównym „efektem" wydarzeń w Poznaniu będzie wzmocnienie pozycji UB. W taki sposób miał wypowiadać się na ten temat zarówno fryzjer z Kartuz, jak i kierownik Kasy Spółdzielczej z Kartuz — niejaki Okonek, który miał dodać, że „jedno dobre", które z tego wyniknie to fakt, że „uwolni się wiele instytucji od kierowników ubistów, jednak zapewne tych najgorszych kierowników ubistów właśnie nie zechcą ponownie wcielić w szeregi UB". Jeszcze inni "wrogowie" stwierdzali, że to właśnie z winy pracowników UB doszło do użycia broni w Poznaniu, gdyż "robotnicy nie mieli w ogóle zamiaru użycia broni"(Skarszewy).
"Jak chcecie to ja wam mogę zrobić drugi Poznań"...Odrębną grupę wypowiedzi związanych z wydarzeniami poznańskimi z czerwca 1956 r. były wypowiedzi uzyskane przez agenturę od osób będących pod wpływem alkoholu, które z jednej strony miały „pochwalać wypadki poznańskie" ale z drugiej strony wypowiadały się „będąc w stanie podpitym", że „jak chcecie to ja wam mogę zrobić drugi Poznań" (Kwidzyn). Podobna sytuacja miała miejsce w Spółdzielni Produkcyjnej w Piaskach, gdzie członek tej spółdzielni ob. Wójcik Marian będąc w stanie nietrzeźwym miał „wystąpić wrogo" do przewodniczącego spółdzielni i odgrażał mu się, że „zrobi z nim to co zrobiono z tymi w Poznaniu".
To wszystko przez „Wolną Europę", „BBC" i "Głos Ameryki"...
Częstym motywem pojawiającym się w komentarzach na temat wydarzeń w Poznaniu, były stwierdzenia, iż były one inspirowane przez Amerykę lub „imperialistyczną" opinię zachodnią. Według doniesienia inf. ps. „Szybki", członek Rady Parafialnej z Kartuz w rozmowie z nim miał stwierdzić, że „manifestacje na miarę w Poznaniu były zaplanowane i w innych miastach o czym już uprzednio przestrzegały radiostacje państw kapitalistycznych nadające audycje w języku polskim, by ludność polska nie dała się wciągać do tychże prowokacji". Wyciągano stąd ogólny wniosek, że głównym inspiratorem prowokacji poznańskiej była wyłącznie Ameryka. Źródłem tych informacji dla ludności województwa gdańskiego były informacje pochodzące ze słuchania polskojęzycznych „zagranicznych audycji państw kapitalistycznych" tj. BBC i Głosu Ameryki.
8 lipca 1956 r. Józef Pobłocki z Kartuz miał „wypowiedzieć się" do informatora miejscowej bezpieki, że „przed chwilą słuchał audycji radiowej w języku polskim z zagranicy, i zagranica jest ogromnie wzburzona wypadkami poznańskimi". Dlatego też kapitalistyczne Związki Zawodowe miły domagać się od władz państw zachodnich „wysłania do Polski adwokatów dla zaznajomienia się z całokształtem sprawy".
Zamach robotników Poznania jest bardzo pozytywny i nadszedł czas by się zmieniło...
Należy podkreślić, iż w wypowiedziach ludności Wybrzeża na temat wypadków poznańskich odnotowanych przez bezpiekę pojawiały się tezy, że wystąpienie robotników było słuszne, i podawano na to różne uzasadnienia. Po pierwsze — argumentowano, że „sytuacja jaka była w Poznaniu powinna być we wszystkich miastach polskich, to dopiero mogłyby się poprawić warunki bytowe" (PGR Klecewko), po drugie — robotnicze protesty w Poznaniu w czerwcu 1956 r. miały przekonać gości z zagranicy o tym „jaka krzywda dzieje się ludności w Polsce, bo za dwa lata robotnik to wywiesi swój żołądek na płocie" (Spółdzielnia „Dobrobyt" w Wejherowie), po trzecie — zauważano, iż „zamach robotników Poznania jest bardzo pozytywny i nadszedł czas by się zmieniło"(gromady Więckowy i Czarnocin w powiecie kościerskim). W wypowiedzi pracownika elbląskiego "Zamechu" (członka PZPR) — „wychwalającego okres do 1939 r." — argumentem przemawiającym za „słusznością" wydarzeń poznańskich miało być to, że dzięki nim powszechna stała się wiedza o tym, że „Rząd morzył głodem robotników".
Autochtoni precz z Polski!...
Jeszcze inni „wrogowie" (Brusy, pow. chojnicki) starali się wykorzystać zamieszanie w kraju, związane z „prowokacją poznańską" do zachęcania ludności autochtonicznej Pomorza do opuszczenia Polski i wyjazdu do Niemiec zachodnich, obiecując nawet znaczną sumę pieniędzy na zagospodarowanie się na nowym miejscu. Należy zaznaczyć, że takie „wrogie" wypowiedzi, były przez organy BP z automatu traktowane jako „rewizjonistyczne".
O wiele więcej ofiar niż podawano w gazetach...
W niektórych wypowiedziach ludności Wybrzeża odnotowywanych w związku z wydarzeniami poznańskimi „wróg" w przebraniu księdza informował, że „liczba ofiar wypadków poznańskich jest o wiele większa aniżeli podaje prasa i radio, gdyż sięga ona wraz z rannymi do 4 tysięcy"(ks. Leon Armatowski i ks. Konrad Łubiński z Kartuz). Kolejny "wróg" wywodzący się z rodziny kułackiej z Kartuz — leśniczy Wardyn miał w swoich wypowiedziach poruszać niewygodne kwestie dla władz w związku z wydarzeniami z czerwca 1956 r. m. in. że „jak dotychczas nie wyjaśniono co do pociągających sprężyny do działania, kto właściwie kierował całością akcji wystąpień w Poznaniu".
Przedwojenna policja nie strzelała do ludzi...
Inny „przeciwnik obecnej rzeczywistości" (pracownik umysłowy Powiatowego Przedsiębiorstwa Remontowo-Budowlanego w Kartuzach, przedwojenny policjant granatowy) mówiąc o wypadkach poznańskich wypowiedział się do informatora bezpieki, że „przedwojenna policja umiała sobie w takich wypadkach jak w Poznaniu lepiej radzić bez uciekania się do strzałów w ludzi", dodatkowo stwierdzał, że do strzelania do robotników doszło na skutek nieudolności władz poznańskich, które miały wystarczająco dużo czasu na opanowanie sytuacji, która „przecież przez kilka godzin była pokojową i bez wypadków". W elbląskim „Zamechu" niektórzy „wrogowie" w swoich wypowiedziach na temat Poznania w swoich wypowiedziach „szczególnie" przeciwstawiali się komunikatom prasowym i „winę za wypadki starali się zrzucić na pracowników UB". Kolejny"oporny" pracownik Zamechu miał według materiałów bezpieki w korespondencji przesyłanej do USA poza szkalowaniem ustroju PRL „w pełni solidaryzować się z wypadkami poznańskimi". Dodatkowo, miał on sugerować w swoich listach do USA, w jaki sposób Amerykanie powinni przeprowadzić nad terytorium ZSRR i Krajami Demokracji Ludowej „akcję ulotkową" w sprawie wydarzeń poznańskich oraz „zaoferował" "powołanie ludności do pospolitego ruszenia" w tej sprawie.
W Elblągu i Starogardzie Gdańskim zrobili interes na wypadkach poznańskich...
Ciekawym aspektem wypowiedzi na temat wydarzeń Poznańskiego czerwca 1956 r. odnotowanych przez bezpiekę województwa gdańskiego, był fakt, że załogi niektórych dużych zakładów na Wybrzeżu starały się wykorzystać zamieszanie i niepokój władz partyjnych i państwowych wywołane wydarzeniami poznańskimi, do zrealizowania swoich własnych postulatów płacowych. Taka sytuacja miała m. in. miejsce w elbląskiej Fabryce Urządzeń Kuziennych (EFUK) i i w Starogardzkich Zakładach Przemysłu Spirytusowego w Starogardzie Gdańskim.
Według materiałów elbląskiej bezpieki w EFUK w maju 1956 r. nie doszło do wykonania planu i w związku z tym pracownikom nie wypłacono premii, natomiast po wydarzeniach poznańskich — zapewne w celu uspokojenia nastrojów załóg — wydano odgórne zarządzenie, aby wypłacić premię w wysokości 100 % za miesiąc maj, i wówczas „na zakładach miały miejsce odgłosy stwierdzające, że stało się tak dzięki prowokacji poznańskiej". W Starogardzkich Zakładach Przemysłu Spirytusowego w lipcu 1956 r. — jak odnotowało kierownictwo Powiatowej Delegatury ds. Bezpieczeństwa Publicznego w Starogardzie Gdańskim — zaczęło się pogłębiać niezadowolenie wśród załogi na skutek niewłaściwego wprowadzenia w życie zarządzeń władz centralnych, ponieważ w 1950 r. w przemyśle spirytusowym zostały zniesione deputaty wódki w ilości 4 litry w stosunku miesięcznym, a w zamian za wódkę wypłacano robotnikom równowartość pieniężną wg cen wódki w 1950 r. W związku z faktem, że cena wódki uległa kilkakrotnej podwyżce w okresie do 1956 r., a załoga dalej otrzymywała równowartość w wysokości 96 zł — zamiast kwoty 225 zł, której to sumy dyrekcja początkowo nie chciała im wypłacić. Według meldunku bezpieki — „po wypadkach poznańskich zaczęli upominać się o swoje" i skierowali sprawę do sądu, którą ostatecznie wygrali i dyrekcja była zmuszona wypłacić zaległość za okres
3 lat.
W komitecie w Kartuzach wiedzą kto zginął w Poznaniu...
Analiza istniejących źródeł pozwala na stwierdzenie, że w okresie trwania wydarzeń poznańskich i w krótkim czasie po ich zakończeniu wśród osób zabierających głos na temat tego co się stało w Poznaniu funkcjonowała plotka, że Komitet Powiatowy PZPR w Kartuzach dysponował imienną listą osób rannych i zabitych w Poznaniu. O tym, że powyższa plotka musiała mieć silne podstawy świadczy fakt, że w okresie zamieszek w Poznaniu zgłosiła się do miejscowego KP PZPR żona kierowcy samochodowego z Wydziału Zdrowia PRN [Powiatowej Rady Narodowej — przyp. aut.] z kategorycznym żądaniem pokazania jej tej listy, gdyż — według jej słów — jej mąż był tego dnia służbowo w Poznaniu i do chwili obecnej nie powrócił. Kiedy oświadczono jej, że Komitet nie posiada takiej listy, opuściła ona budynek KP PZPR, ale po krótkim czasie, wróciła i ponowiła swoje żądania. Dopiero w wyniku telefonicznej interwencji KP PZPR, ustalono, że jej mąż jest od dwóch dni w Gdańsku i czeka na odbiór służbowego samochodu, żeby nim powrócić do Kartuz. Dopiero wówczas cała sprawa została wyjaśniona, „na skutek czego wersja ta została zlikwidowana".
Nie chcą by były duże zgrupowania robotników na zakładach pracy...
W materiałach wytworzonych przez powiatowe delegatury ds. bezpieczeństwa publicznego latem 1956 r. w okresie wypadków poznańskich odnajdujemy również informację, że kiedy 29 lipca 1956 r. doszło do zmiany rozkładu jazdy pociągów osobowych odjeżdżających z Kartuz do Pruszcza Gdańskiego, bez uprzedniego powiadomienia mieszkańców powiatu kartuskiego dojeżdżających do pracy do Trójmiasta, w wyniku czego wiele osób nie dojechało tego dnia do pracy, to mieszkańcy Pomorza Gdańskiego i Kaszub interpretowali ten fakt w ten sposób że „dla zapobieżenia podobnym wypadkom jakie miały miejsce w Poznaniu, władze nie chcą by były duże zgrupowania robotników na zakładach pracy".
W „Zamechu" — "nie dziwią się wypadkom poznańskim...
Po wydarzeniach poznańskich w elbląskim „Zamechu" ujawniono złe zabezpieczenie frontu robót — szczególnie na działach obróbki ciężkiej i lekkiej oraz montażu. W związku z tym wśród załogi pojawiły się głosy stwierdzające, że pracownicy tego zakładu „nie dziwią się wypadkom poznańskim, skoro i u nich na zakładzie nie zabezpiecza się frontu robót"
1 2 3 4 Dalej..
« Historia (Publikacja: 19-09-2021 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 10298 |
|