|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Kościół i Katolicyzm » Doktryna, wierzenia, nauczanie » Teologumenony
Rajskie opowieści [2] Autor tekstu: Mariusz Agnosiewicz
W późnym średniowieczu warto wymienić Piotra Lombarda (ok.
1095-1159), zwanego Mistrzem Sentencji, biskupa Paryża, którego Sentencje
traktowane były w średniowieczu jako podręcznik teologii katolickiej, na podstawie
którego nauczano na uniwersytetach paryskim i oksfordzkim. Stwierdzał on m.in.:
"Ten raj, w którym człowiek został umieszczony, należy rozumieć w sensie
lokalnym i cielesnym". Dla pełni obrazu brakuje jeszcze św. Tomasza z Akwinu. Rozważając
dylemat cielesności raju, opowiada się po stronie św. Augustyna i Piotra Lombarda:
"O raju, w którym przebywali pierwsi ludzie, słusznie się rozumie,
iż oznacza on pewne rzeczy duchowe, chociaż nie podważa to prawdziwości historycznego
opowiadania o cielesnym istnieniu raju", gdzie indziej konkluduje:
"co powiedziano w Piśmie o raju, ma charakter opowieści historycznej."
Pośmiertny triumf Orygenesa
Do dziś przekonania te zdążyły się niemal całkowicie skompromitować.
Nie mieli przeto teologowie innego wyjścia jak wyprzeć się poglądów swych największych
koryfeuszy z przeszłości. Nie mają już dziś co do tego złudzeń, że "nieskomplikowana i dosłowna wiara w słowa Biblii jest niestety trudna do utrzymania.
Historia prostej, dosłownej interpretacji Biblii jest historią stałej erozji.",
piszą autorzy książki Czytanie Pisma Świętego jako Słowa Bożego (Polskie
Towarzystwo Teologiczne, Kraków 1982), dodając zarazem: "Powinniśmy
czytać księgę Rodzaju, posługując się wydaniem Biblii, które zawiera dobre uwagi
wyjaśniające", czyli prezentujące obowiązujące tłumaczenie dla przeciętnej
owcy, dostosowane do współczesności stosowną alegorią. Tak więc w ostatecznym
rozrachunku gremialnie potępiona koncepcja orygenistów okazała się być bardziej
przydatną na dłuższą metę, umożliwiając do dziś zachowanie teologicznych majaczeń
jako nadal słusznych i prawdziwych. W równym jednak stopniu jak jest to dla
nich nieodzowne, pozostaje zarazem konstrukcją fałszywą. Niezwykle trafnie podsumował
to ksiądz Jan Meslier: "Gdyby się chciało zgodnie z tą zasadą interpretacji
alegorycznej wszystkiego, co zostało opisane w starożytnych księgach narodu
żydowskiego jako wypowiedziane i dokonane, tłumaczyć równie alegorycznie wszystkie
przemówienia, czyny i przygody słynnego Don Kichota z Manchy, to z pewnością
znalazłoby się tam tyleż samo tajemnic i symbolów."
Raj w niebie
Dziś raj ulokowany jest na dobre już w niebie, w jakiejś
innej rzeczywistości. Niestety przy okazji zaginęła cała niemal o nim wiedza,
jaką kiedyś owce mogły się radować. Nie mówi się już ani o fantastycznych barwach,
ani o zapachach, ani o kapelach anielskich, ani o smakowitych owocach, drogocennych
kamieniach, czy też mlecznych rzekach (oczywiście na poziomie teoretyczno-dogmatycznym,
choć niekoniecznie praktyczno-homiletycznym, istnieje ponadto kwestia zmartwychwstania
ciał). Wszystko stało się tak przygnębiająco duchowe, że pewien szczery jezuita
narzekał: "Lenistwo to w istocie grzech śmiertelny, ale należy je określać
jako zasmucenie faktem, iż to, co jest duchowe, jest duchowe właśnie".
A co dziś wiadomo? Tyle co nic. Jeśli pytasz teologa jak będzie w raju to z całą pewnością odpowie tak, aby powiedzieć wiele, z czego jednak ty nic dokładniej
nie zrozumiesz. Mamy dwa pewniki: radość z oblicza Boga oraz możliwość spotkania
się z bliskimi. Wprawdzie trudno pojąć jaka może być przyjemność z oglądania
Boga, jednak musi być to przyjemne, bo to jedyna bodaj atrakcja dzisiejszego
raju, która jest pewna. Stanisław Lem zastanawiał się również nad nią, dochodząc
do wniosku, że niebo to wielka nuda — patrzysz sobie w oblicze Boga przez
trylion lat, a później co? Przez kolejny trylion czeka cię to samo. Jeśli zaś
chodzi o możliwość spotkania bliskich, to jest to nie mniej wątpliwe, gdyż musiałoby
się złożyć, że bliscy zbawionych również będą zbawieni, a to wcale nie takie
pewne. A skoro tak, to co jeśli się złoży w ten sposób, że większość zbawionych
będzie miało jakiegoś bliskiego w stanie potępienia? Na wieczność pod dozorem
Lucyfera i jego ekipy, bez szans i nadziei na spotkanie? Jest to sytuacja bardzo
prawdopodobna, gdyż jak wiadomo zbawionych będzie znacznie mniej niż potępionych.
Jak zareaguje zbawiony postawiony przed takim oto dylematem? Czy szczęście niebieskie
będzie jego szczęściem? W tym miejscu pora już przejść do najmniej obecnie akcentowanego
elementu nieba, który niegdyś być czymś zupełnie oczywistym -
Niebiańskie widowisko piekielne
Chrześcijańskie niebo polegać miało w istocie na tym, że
jego mieszkańcy będą mogli ...upajać się widokiem ludzi męczonych w piekle.
Tak samo, jak ci teraz oglądają ich poniżanie i niedolę, dokładnie tego pragnie w swych najskrytszych marzeniach chrześcijański wyrzeczeniec. Zobaczmy więc
jak widzieli to pierwsi chrześcijanie oraz Ojcowie Kościoła:
Drugi list Klemensa gwarantuje chrześcijanom, że w niebie
będą mogli patrzeć na niewiernych i bezbożników "w straszliwej męce, w nie dającym się ugasić ogniu", że "ich robactwo nie zginie,
płonący dokoła nich ogień nie ugaśnie i staną się oni widowiskiem dla wszystkich
istot cielesnych" (17, 5n). Inne pismo chrześcijańskie, powstała około
200 roku Apokalipsa Piotra, stwierdza również, że piekło znajduje się
"naprzeciw" nieba. Największą atrakcją Niebian jest właśnie
obserwowanie kaźni w piekle, któremu autor poświęca znacznie więcej miejsca
niż opisowi nieba. Ojciec Kościoła Tertulian (ok. 160 — po 220) na tortury grzeszników
chce patrzeć "nienasyconym wzrokiem". Pisze: "Co złoży
się na to widowisko? co mnie zdziwi, rozśmieszy? Gdzie spotka mnie radość, triumf?…
Bohaterowie tragedii zasłużą na uważniejsze wysłuchanie, bo w swoim własnym
nieszczęściu będą krzyczeć głośniej; potem trzeba przyjrzeć się aktorom, gdy
ich ciała staną się od ognia miększe i zaczną się rozpadać (...) Wówczas aktorzy będą w bólu głośniej ryczeli niż niegdyś na scenie; wtedy
lepiej można będzie ocenić zręczność tancerzy dzięki większej ich zwinności,
której nabędą uwijając się w ogniu. Jak się będę zachwycał, śmiał, radował,
zwłaszcza gdy ujrzę, jak prześladowcy imienia Pana naszego będą się smażyli w okrutniejszym ogniu niż ten, który rozniecali dla chrześcijan."
(De
spectaculis, 30 i n., co znaczy: o widowisku!). Podobne rozkosze w niebie obiecują
„swoim" i inni Ojcowie:św. Cyprian z Kartaginy (210-258) —
zob. ad Demetrianum 17 oraz 24, Laktancjusz (250-330) — zob. Podstawy
nauki Bożej 7, 26, 7 i in.
Oczywiście sami grzesznicy muszą mieć nieśmiertelne ciało,
aby męki piekielne mogli odczuwać przez całą wieczność. Konstatację taką znajdujemy
również w pismach Ojców chrześcijańskich (m.in. św. Cyryl Jerozolimski, ok.
313-386; por. też: Metody z Olympos, resurr. 3, 11, 1 i n.). Nie
może być tak, że po jakimś czasie grzesznik się spali w ogniu, gdyż wtedy chrześcijańska
owieczka nie będzie miała wiele pociechy z takiego spektaklu.
*
Obok piekła, niebo stanowiło dopełnienie skomplikowanego
systemu absurdalnych (choć wnikliwych psychologicznie) gróźb i obietnic, za
pomocą którego pasterze przez wieki zaganiali owce do jednego stada, które sami
doglądali i strzygli.
1 2
« Teologumenony (Publikacja: 16-07-2002 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 1238 |
|