|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Kultura » Sztuka » Filmy i filmoznawstwo
Adwokat Diabła Autor tekstu: Mariusz Agnosiewicz
"Biada tym,
którzy zło nazywają dobrem, a dobro złem,
którzy zamieniają ciemności na światło, a światło na ciemności"
Iz 5,20a
Na początku muszę przyznać, że jeszcze nigdy
po obejrzeniu filmu nie odczuwałem tak silnych stanów emocjonalnych jak
właśnie po Adwokacie Diabła. Później oglądałem go jeszcze parokrotnie.
Jeśli chodzi o grę aktorską to największe pochwały należą się oczywiście
dla Kenu Reeves'a (Lomax), ale głównie dla Ala Pacino (Milton). On jest
naprawdę mistrzem! Przejdźmy jednak do tego, co nas
interesuje najbardziej, czyli do przesłania filmu (przeżyć estetycznych
opisywać niepodobna). Nie będziemy mówić o tym, co film miał ukazać w zamierzeniu jego amerykańskich twórców (to możesz przeczytać na
stronie Stopklatki), lecz to co ukazuje w wymiarze uniwersalnym, wyabstrahowanym
od amerykańskiego ducha.
Mamy oto Diabła (znów ukłon dla Pacino)
oraz Człowieka (Reeves). Człowiek to taka istota, która nie jest ani
ucywilizowanym zwierzęciem ani bożym dziecięciem. Człowiek to istota, którą
tworzą pierwiastki zwane „zwierzęcymi" (nazwijmy je profanum — dynamizm, współzawodnictwo i egoizm to główne cechy tej postawy) oraz
pierwiastki zwane „boskimi" (nazwijmy je sacrum — statyczność,
współczucie i wspólnotowość to wyznaczniki tej postawy). Jeśli amputujemy
którąś z tych symbiotycznych sfer — zabijamy Człowieka, uczynimy go istotą niepełnosprawną.
Ten Człowiek nauczony został jednak, że
sfera „boska" jest tą, która winna podbić sferę „zwierzęcą".
Człowiek widząc jednak ułomność takiej nauki, zwątpił w niedoszłego
hegemona, który kiedy tylko zaczął podbijać profanum wydał się Człowiekowi
mało atrakcyjny, odpychający wręcz. Stanął więc Człowiek po stronie swej
„zwierzęcości", która jako dynamiczna skuteczniej staje się
hegemonem względem „przeciwnika". Człowiek mniema, że jest już
homogeniczny.
Sfera
sacrum przygniatana wyje z rozpaczy. Bezładny pogłos tego wycia
dochodzi do triumfatorskich uszu Człowieka jako bełkot, który ten obezwładnia
kaftanem z rękawami wiązanymi u tyłu.
To się jednak nie udaje, niemożliwym
jest zabić nieśmiertelnego. Człowiek powziął jednak ten niebezpieczny krok.
Nikt go nie ostrzegł, że metodą chałupniczą próbuje rozszczepić atom.
Eksplozja. Katastrofa. Mozolnie układane puzzle rozsypują się.
Człowiek obwinia więc jakąś nieziemską
siłę, która musi niechybnie sterować jego poczynaniami — przecież wszystko
zdawało się być tak dobrze poukładane. To nie on jest winien, że poszło źle.
Ta ekstraordynaryjna siła zjawia się na żądanie, upersonalizowana w tzw.
Diabła. Udzieli on Człowiekowi paru wyjaśnień, skomentuje jego błędy
myślowe.
Tragedia, która Człowiekowi pozwoliła
ujrzeć, że jego sacrum, z którym nie przestał się utożsamiać,
ledwie dycha, kazała mu profanum nazwać największym wrogiem istoty człowieczej.
Owa tragedia kazała ponadto Człowiekowi uznać profanum za coś nad
czym nie ma on kontroli, coś od niego niezależne, podległe właśnie Diabłowi.
Elegancki Diabeł wyjawia jednak Człowiekowi,
że nie ma on niestety mocy sterowania jego poczynaniami, gdyż ten ma „wolną
wolę" — sam podejmuje decyzje co i jak czynić. Skłócone sacrum i
profanum zabiegają jednak o niego, każde na swój sposób.
Oczywiście,
że Diabeł jest zły, gdyż jest projekcją brutalnej strony człowieczeństwa,
nieokiełznanej przez statyczną siłę rozwagi. Diabeł musi być „zły",
gdyż jest „zezłoszczony" dokonaniem dychotomizacji jednej istoty na
część „złą" i „dobrą". Część „zła" ma
posiadać mniej wartościowe przymioty niż część „dobra".
Najgorsze jednak, że on — dynamiczny twórca — nazwany został „częścią
złą", podczas gdy równie dobrze można było sacrum nazwać
„częścią złą" — jako marazm i słabość Człowieka. Diabeł pokaże,
że jest lepszy, sprawniejszy i że nie tak łatwo go pokonać i zniszczyć. Cóż z tego, że jego nieposkromiony dynamizm pozbawiony oparcia w statycznej roztropności
powodować
będzie cierpienia Człowieka? Jego to nie obchodzi, bo on nie zamierza zniknąć w niebycie. Diabeł jest bardzo zły i niebezpieczny, ale to nie on zaczynał tę
wojnę. On jedynie nie zgadzał się na podporządkowanie względem sacrum.
Postanowił przestać być niewolnikiem. Co więcej pokazał, że „zło"
jest lepsze od „dobra". Diabeł pokazał, że Bóg nie może kochać
Człowieka, gdyż stara się pozbawić go części jego tożsamości. Diabeł
jest lepszy od Boga, on kocha człowieka prawdziwie, daje mu to co ten
zapragnie, nie mami go Rajami, nie osądza jego pomyłek. „Zło" to
bez wątpienia dynamizm, siła nieodpartej twórczości, która będzie kreowała
nową rzeczywistość, nawet jeśli „dobro" nie zechce dać mu
inspiracji twórczej, gdyż „zło" to czysta wola twórcza, natomiast
„dobro" to statyczna rozwaga. „Dobro" postanowiło wyprzeć
się „zła", to jednak pokaże bezradność „dobra". Co więcej,
ukaże Człowiekowi, że ono również może być piękne, co więcej jest to
urok pewny, który nie jest mirażem podhalucynacyjnym. „Zło"
ukaże Człowiekowi, że jest uprawnione by nazywać się „ojcem"
istoty człowieczej.
Skłóceni rodzice chcą jednak przekabacić
dziecko — każde na swą stronę. Człowiek okazał się wyrodnym synem obojga
rodziców — strzela sobie w głowę...
Zawsze jest tak, że kłótnie rodziców
niszczą dziecko i niczego nie rozwiązują — dramat rozpoczyna się na nowo...
Na koniec uwaga o Bogu i Diable.
Tylko Diabeł towarzyszy Człowiekowi na co dzień, Bóg to "wiecznie
nieobecny gospodarz". Tylko Diabeł może nazywać się humanistą, gdyż
on, w przeciwieństwie do Boga, nie bawi się Człowiekiem, nie pozostaje głuchy
na jego prośby i w końcu nie sądzi go za wrodzoną niedoskonałość. Bóg w ogóle nie zabiera w filmie głosu, milczy w swej dumnej wyniosłości. Tak samo
jak w życiu codziennym. Jednak pomimo, że sacrum nawało się
„dobrem", a profanum nazwało „złem", to Człowiek -
obdarzony wolną wolą — statystycznie w 9 na 10 przypadkach wybiera profanum.
Co jest złem a co dobrem? „Dobro" przegrało w tym głosowaniu, vox
populi — vox Dei.
Miłość własna — naturalny narkotyk -
jest czymś tak przyrodzonym Człowiekowi, że naiwnością jest sądzić, że
może ona kiedykolwiek zostać wyrugowana. Trafnie ujął to Wolter: "Nikt
nie bierze do ręki pióra, aby dowieść ludziom, że mają twarz. Podobnie,
nie ma potrzeby dowodzić im, że tkwi w nich egoizm. Uczucie to jest narzędziem
naszej samoobrony i stanowi czynnikzachowania gatunku. Jest nam
konieczne, jest nam drogie, daje nam przyjemności, ale trzeba je ukrywać."
Czy to jest złe? Nie, to po
prostu jest. Słońce też po prostu jest. Ani dobre ani złe. Szkodliwe
tylko w nadmiernych ilościach, ale niezbędne do życia...
Dialog finałowy
filmu:
Al
Pacino vel Szatan: Miałeś rację co do jednego. Obserwowałem cię. Nic nie
mogłem na to poradzić. Obserwowałem. Czekałem. Wstrzymywałem oddech. Ale
nie traktowałem cię jak marionetki. Nikim nie rządzę. To nie tak
(...) Ja tylko przygotowuję scenę. Działasz sam (...)
Kenu Reeves vel
Człowiek: [strzela do niego, wini go za śmierć swojej żony]
Al: Tak! Wyładuj
całą wściekłość. Ludzie zawsze ją ukrywają. Najbardziej ze wszystkich
uczuć. To ostatni listek figowy. (...)
Kenu: Kim
jesteś?
Al: Oh,
mam tak wiele imion...
Kenu:
Szatan?
Al: Mów
mi tato. (...)
Kenu:
[obwinia go za całą swą tzw. "nieludzkość"]
Al: Mówiłem
ci, żebyś się troszczył o żonę (...) ...Papieże, Hindusi, zaklinacze węży — łączy ich to samo.
Kenu:
Bawiłeś się mną [dalej go obwinia]
Al: Ja nie robię
tych rzeczy! (...)
Miałem rację. Próżność to zdecydowanie
mój ulubiony grzech. To takie proste Kevinie. Miłość własna. Naturalny
narkotyk. Nie chodzi o to, że nie kochałeś Mary Ann, ale że kogoś innego
kochałeś bardziej. Siebie.
Kenu:
...Masz rację, ...to moja wina...
Al: Nie
obwiniaj się tak, chciałeś czegoś lepszego. Uwierz mi. (...) Ja ci tego nie
ułatwiłem, nie mogłem (...)
Kenu: Czego
ode mnie chcesz?
Al: Bądź
sobą. (...)
Kenu: Nie
mogę...
Al: Dla
kogo nosisz te wszystkie cegły? Dla Boga? Mam rację? Dla Boga? Zdradzę ci
kilka tajnych informacji na temat Boga: Bóg lubi obserwować. To żartowniś.
Przemyśl to sobie. Daje człowiekowi instynkty. Daje ci ten niezwykły dar i co
potem? Przysięgam, że dla własnej uciechy. Dla swej prywatnej kosmicznej
burleski. Ustala wszelkie zasady na opak. Żart wszechczasów: Patrz,
...ale nie dotykaj… Dotknij, ...ale nie próbuj… Spróbuj, ...ale nie połykaj.
Ha ha ha! Kiedy to przestępujesz z nogi na nogę, co on robi? Zrywa boki ze śmiechu!
To sztywniak! Sadysta! Wiecznie nieobecny gospodarz! Jego mam czcić?
Nigdy!
Kenu:
Lepiej rządzić w piekle, niż służyć w niebie, zgadza się?
Al: Czemu
nie? Tkwię na tej ziemi [czyli to ma być to piekło — dość interesujące — przyp.], od kiedy się to wszystko zaczęło. Podżegałem wszelkie
uczucia jakie posiada człowiek. Dbałem o to, czego chciał i nigdy go nie sądziłem.
Dlaczego? Bo nigdy go nie odrzuciłem, mimo wszystkich jego niedoskonałości!
Uwielbiam człowieka!! Jestem humanistą. Może ostatnim. Czy ktoś przy
zdrowych zmysłach mógłby zaprzeczyć, że wiek XX należał całkowicie do
mnie? Całkowicie… całkowicie… Do mnie. Osiągnąłem szczyt, to moja
chwila. (...)
Kenu: W Biblii przegrywasz. Jesteśmy skazani na porażkę, tato.
Al: Uważaj co
cytujesz. Napiszemy własną księgę. Rozdział pierwszy...
« Filmy i filmoznawstwo (Publikacja: 28-07-2002 Ostatnia zmiana: 08-02-2003)
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 1551 |
|