|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
« Ludzie, cytaty Złote myśli Racjonalisty [2] Autor tekstu: oprac. M. Agnosiewicz
***
Przesłanie Pana Cogito -
Zbigniew Herbert
Idź wyprostowany wśród tych co na
kolanach
***
Nie ma wartości
absolutnych — Waldemar Łysiak
Nie daj się
skusić żadnemu bogu głoszonemu przez innych, choćby
najlepszych. Znajdź Boga w samym sobie, większego nie
znajdziesz nigdzie ! (Statek)
Byłem idealistą, wierzyłem w Boga, wierzyłem w papieża, w spowiedź, w komunię świętą, w grzechów odpuszczenie, w cały Rzym! W jego mądrość,
dobroć i wyższość nad
wszystkimi religiami świata. Coś z tego zostało, myślę, że rzymski
katolicyzm ma tę wyższość, iż jest w nim parlamentarna demokracja Świętej
Trójcy, którą przedkładam nad jedynowładztwo Allachów, Jehowów i innych.
Ale tylko to z mojego fanatyzmu zostało, nie wierzę w nic! Byłem dewotem,
jestem agnostykiem. Wiesz, nad moim łóżkiem dziecinnym wisiał taki obraz:
„Święty Jerzy i smok". Święty miał dzidę i toczył z bestią bój, a pod nim, to jest pod brzuchem konia i cielskiem smoka, walały się szczątki
przygniecionych, kobiety i mężczyzny. Gdy urosłem, zrozumiałem, iż świat
to ciągłe zapasy dobra i zła, w których ludzie są zawsze przegrani, biorą
wycisk i od dobra i od zła, jak na tym obrazku, więc nie należy się niczym
przejmować, należy pieprzyć wszystko, tym bardziej, że wszystko jest
chwilowe, tymczasowe, prowizoryczne, wszystko mija, jak zły lub dobry sen, jak
każdy numer gazety, w której czytasz świeżą historię gatunku, już za dzień
nieaktualną i zapomnianą.(Dobry, s. 280)
***
Nie daj się
zaszufladkować do stada — Radek Rzępołuch „Elf"
Na co potrzebny kościół? Zbudować „dom" dla
czegoś, czego naturą jest życie na wolności, to zbudować więzienie.
Zaiste, ludzie to owieczki, kościół to ogrodzenie dla owieczek, a księża to
pasterze, którzy opiekują się owieczkami, czyszczą je, by wszystkie tak samo
lśniły bielą, starają się, żeby skubały najsmaczniejszą trawę, i pilnują,
żeby nie oddalały się od stada, obawiając się, że jak im jakaś odejdzie,
to jeszcze zamieni się w człowieka.
Czy kościół jest w stanie poprzeć cnotę Mądrości? Gdyby nakazał
wiernym myśleć, to byłoby jego samobójstwo. Więc kościół propaguje cnotę
Posłuszeństwa. Co można o niej powiedzieć? Że jest prosta.
Ludzie gromadzą się w różnych sytuacjach, bo lubią się gromadzić,
bo człowiek jest zwierzęciem gromadnym. Więc łączą się: jako kibice drużyn
sportowych, jako fani gwiazd ekranu i muzyki rozrywkowej, w gangach jako bracia
krwi, jako członkowie partii politycznych, na pokazach jako miłośnicy sztuki,
wreszcie w kościele jako wierni. I wcale nie o to chodzi, że małpa lubi piłkę
nożną, czy Boga. Małpa załapie się do pierwszej lepszej bandy, co pod ręką,
jak jej środowisko pozwala, i od razu się cieszy, bo już ma kogoś, kto ją
podrapie; każda banda ma jakąś wartość, czyli drewniany słupek, dookoła
którego małpa może skakać ze swymi towarzyszami, i uznawać za wartość
jedyną, a kiedy znajdzie się inna banda z innym drewnianym słupkiem, to
dopiero okazja dla małpy, kiedy może wyruszyć do boju o wyższość swojego słupka — ileż jest wart słupek, skoro można dlań zabić, nawet zginąć! Niestety,
to ciągle jest drewniany słupek, a głupia małpa, niezależnie od tego, ile
krwi wytoczy z „wrogów", głupia być nie przestaje!
Msza. Bo przeważnie to jest sąd, z prokuratorem, z narysowanym sędzią,
bez obrońcy, z plutonem egzekucyjnym. (...) Jeśli w kościele jest babunia w chuście, ona ich słucha jakby szumu liści, ten szum ją usypia, to jest
potrzebne i piękne. Gdy przyjdzie do kościoła Mistrz, słucha ich jak
kabaretu.
Chcesz Boga, ale dlaczego idziesz do kościoła — żeby być
parafianinem, księdzem? Skąd ci przyszło do głowy, że akurat tam trzeba Go
szukać? Dlatego, że oni mówią o Bogu? Że przypisują go sobie? Każdy może
powiedzieć cokolwiek! To jest bezczelne: powiedzieć, że Bóg jest z nimi, i spodziewać się, że wszyscy od razu w to uwierzą. Bezczelne się spodziewać,
że takie najprostsze w świecie kłamstwo poskutkuje. Ty uwierz w ich bezczelność.
Tak, można zacząć poszukiwania w dowolnym miejscu, ale dlaczego, szukając
baranka, zaczynać od rzeźni?
***
Życie pozagrobowe.
Peter de Rosa:
Kiedy umrę, to według
słów Miltona z Raju utraconego, „wszystek umrę". Nie oznacza to,
że śmierć jest zanikiem, tylko że nie jest uwolnieniem czy oddzieleniem
„duszy" od ciała. Taka idea pojawia się w historiach o duchach,
gdzie oddzielona od ciała dusza wygląda zupełnie tak samo jak osoba, tylko
nieco bardziej lotna. Podstawą takiej idei jest fakt, że zwłoki po śmierci
wyglądają przez jakiś czas jak ciało danej osoby. Zabalsamowanie unieśmiertelnia
iluzję, że osobą jest stworzona z ciała i duszy. W chwili śmierci pozostaje
ciało, a dusza uchodzi gdzieś, być może w niewidzialną sferę, w której
niewidzialne dusze czują się jak w domu. Prawda jest prostsza. W chwili śmierci,
istota ludzka, działający układ, przestaje istnieć; zwłoki — pozostałość — zaczynają się rozkładać. Warto pamiętać, że Biblia nigdy nie opierała
wiary w życie pozagrobowe na nieśmiertelności duszy, ale na zmartwychwstaniu
ciała, to jest na działaniu Boga. Idea
duszy „idącej do nieba" jest również kojącym mitem. Dosłownie
nic nigdzie nie idzie.
Michel de Montaigne: Każdy poniekąd żyje w swym
dziele.
Denis Diderot:
Potomność jest tym dla filozofa, czym życie zagrobowe dla
wierzącego
***
Wiara i schizofrenia -
Jerzy Kijewski
Wiara
jest być może podobna do schizofrenii maniakalno- prześladowczej:
schizofrenik jest przekonany, „wie" i myśli o tym,
że ktoś go śledzi, ponieważ doznaje strasznego, przejmującego i potężnego,
wzbudzającego się nagle i samoistnie uczucia strachu i zagrożenia przed kimś,
kto czyha na jego zdrowie lub życie. Schizofrenik czuje, że ktoś na niego
patrzy. Człowiek normalny nigdy w życiu i w żadnej sytuacji nie doświadczy
patologicznego uczucia, „że
ktoś się na niego patrzy". I dlatego również nie będzie patologicznie
myślał, że ktoś go śledzi. Tak samo człowiek głęboko religijny: wierzy w „Boga" i „wie", że „On" istnieje, ponieważ
mocno odczuwa „Jego" obecność i mistyczną bojaźń. Religijność i wiara sprowadzają się głównie do dwóch uczuć # do bojaźni bożej,
czyli do uczucia zależności od wyższych potęg, i do ufności bożej, czyli
do przekonania, że wszystko wynika z dobrego i wychodzi na dobre. (...) Człowiek
głęboko religijny może więc nigdy nie zrozumieć, że znajduje się w nienormalnym i poniżającym go stanie, w którym przez całe życie zmuszony
jest do czynienia „praktyk" religijnych i akceptowania magicznej,
najniższej koncepcji rzeczywistości. A więc umysł jest tu także w bezwzględnej
niewoli wrodzonych uczuć. Uczucia determinują tu silnie rodzaj i niską jakość
świadomości. Uczucia nakazują tu człowiekowi myśleć magicznie.
***
O
autorytetach -
Michel de Montaigne
Ktokolwiek narzuci wiarę w swoje założenia, ten jest naszym panem i bogiem. Oprze się on na tak szerokich podstawach, że dzięki nim będzie mógł nas wynieść aż pod chmury. W takim praktykowaniu i uprawianiu wiedzy wzięliśmy za szczere złoto rzeczenie Pitagorasa, „iż każdemu mistrzowi
należy wierzyć w zakresie jego sztuki". Tak dialektyk odwołuje się do gramatyka co do znaczenia wyrazów; retoryk zapożycza u dialektyka sztuczki jego dowodów; poeta od muzyka rytmów; geometra od arytmetyka proporcyj; metafizycy zasię biorą za podstawę koniunktury fizyki. Słowem, każda ludzka wiedza ma swoje podstawy przyjęte z góry; przez co sąd ludzki spętany jest ze wszystkich stron. Jeśli zdarzy się w n am uderzyć o tę barierę, w której spoczywa główny błąd, mają natychmiast w gębie tę sentencję: „iż nie należy dysputować z tymi, którzy przeczą pierwszych zasad". Owo nie może być pierwszych zasad u ludzi, jeśli bóstwo im ich nie
objawiło: z całej reszty, i początek, i środek, i koniec, to jest jeno, dym i majak senny. Tym, którzy dysputują w oparciu o jakieś pojęcie z góry przyjęte, należy przeciwstawić pojęcie zgoła mu przeciwne; wszelkie bowiem przypuszczenie ludzkie i wszelkie orzeczenie ma tyleż powagi co i drugie,
jeśli rozum nie uczyni wyboru. Dlatego wszystkie trzeba położyć na
wagę; a przede wszystkim owe ogólne i te, które nas tyranizują. Przekonanie
pewności jest pewnym świadectwem szaleństwa i ostatecznej niepewności; nie
masz szaleńszych ludzi niż filodoksowie Platona (wedle Platona to ci,
którzy przyjmują poglądy bez uzasadnienia)
***
Żądza wiedzy
Seneka
(Epist. 88): Lepiej uczyć się rzeczy zbytecznych niż żadnych.
Michel de Montaigne: Tak samo jak w każdym innym pożywieniu
rozkosz często idzie samopas, i pokarm, jaki spożywamy, przez to, że smaczny,
nie zawsze wszelako jest pożywny lub zdrowy; podobnież to, co umysł dobywa z wiedzy, może być rozkoszne, mimo iż nie jest krzepiące i użyteczne. Oto jak o tym powiadają: „Rozważanie natury jest namiętnością właściwą
naszemu duchowi. Podnosi nas ono i napełnia, rodzi w nas wzgardę dla niskich i ziemnych rzeczy, przez porównanie z wysokimi i niebieskimi. Poszukiwanie samo
rzeczy tajemnych i wielkich jest bardzo lube nawet temu, który nabywa zeń jeno
lęku i nieśmiałości wyrokowania o nich"; oto słowa ich cechmistrzów. (...)
Teofrast powiadał, iż ludzkie poznanie, otrzymywane drogą zmysłów, może sądzić przyczyny rzeczy aż do pewnej miary; ale skoro dojdzie do przyczyn najdalszych i pierwotnych, trzeba się mu zatrzymać i ugiąć albo z racji własnej słabości, albo oporności przedmiotu. Jest to umiarkowane i łagodne mniemanie, iż wiedza nasza może nas doprowadzić aż do znajomości niektórych rzeczy i że ma niejakie granice swej mocy, poza które byłoby zuchwalstwem jej zażywać: mniemanie zgoła dorzeczne i ogłoszone przez ludzi pełnych wyrozumienia. Ale niełacno jest określić granice naszemu rozumowi. Jest on ciekawy i chciwy i nie ma racji zatrzymać się raczej w tysiącu kroków niż w pięćdziesięciu: ile że przekonał się z doświadczenia, iż co jednemu się nie udało, drugi to osiągnął; co było nie znane jednemu wiekowi, następny wiek wyjaśnił, i że umiejętności i sztuki nie powstają gotowe, jakoby odlane w formie, jeno tworzą się i kształtują pomału, gdy się je obrabia i szlifuje na wiele zawodów, jako niedźwiedzice nadają kształt swoim młodym, liżąc je po troszeczku. Mimo iż moja siła nie jest zdolna czegoś odkryć, nie ustaję wszelako w zgłębianiu i próbowaniu; obrabiając i ugniatając ową nową materię, wzruszając ją i rozgrzewając, stwarzam temu, który przyjdzie po mnie, niejaką łatwość, aby mógł jej zażyć bardziej swobodno, i czynię mu ją gibszą i bardziej podatną w robocie (...) toż samo uczyni drugi trzeciemu: co jest przyczyną, iż trudność
nie powinna przywodzić mnie do rozpaczy tak samo jak i moja niemoc, jest ona
bowiem tylko moja.
1 2 3 Dalej..
« Ludzie, cytaty (Publikacja: 03-08-2002 Ostatnia zmiana: 24-08-2004)
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 1780 |
|