Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
205.012.870 wizyt
Ponad 1064 autorów napisało dla nas 7362 tekstów. Zajęłyby one 29015 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy Rosja użyje taktycznej broni nuklearnej?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 15 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
(..) nie można wyprowadzić wniosków na temat świata danego empirycznie z tezy o istnieniu Boga i na odwrót.
 Kościół i Katolicyzm » Historia Kościoła » Mroczne karty historii KK

Cienie osobistych przyjaciół Pana Boga [1]
Autor tekstu:

Nikt nie może mnie zmusić abym był
szczęśliwym na jego sposób.

Imanuel KANT

W tytule tych rozważań mamy wspomnianego boga rozumianego tu jako pojęcie etyczne, a nie oddzielny byt. Z punktu widzenia racji rozumu i pragmatyki nie można bowiem być w zgodzie z tradycją oświeceniową, scjentystyczną czy postmodernistyczną i równocześnie uznawać istnienie jakichkolwiek nieempirycznych oraz poza rozumowych bytów. Również z punktu widzenia teistycznie czy mistycznie pojmowanej wiary religijnej, jeżeli boga traktujemy jako najwyższego rodzaju sacrum jakiekolwiek osobowe jego wyobrażenie [ 1 ] jest nie do przyjęcia. To jest przecież wewnętrznie sprzeczne. Zerwanie z obrazem bałwanów przedstawianych właśnie w formie spersonifikowanej — a tym różniła się nowa religia powstała w Palestynie w I w. n.e. od pogaństwa (które nota bene zaciekle zwalczało) -było naczelnym zadaniem pierwotnego chrześcijaństwa. Czerpało ono natchnienie do takiej praktyki z tradycji judaistycznej, z której naturalnie wyrosło. W sposób oczywisty przejął to także później islam.

Należy w tym miejscu dodać, iż w okresie kształtowania się chrześcijaństwa oraz w początkach jego symbiozy z państwem rzymskim (po decyzjach Konstantyna czy Teodozjusza) poddane zostało atakom oraz naciskom wielu innych, podobnych doń wyznań czy systemów religijno-filozoficznych: gnoza, manicheizm, mitraizm, arianizm, monofizytyzm itd. Zostały one pokonane (często z użyciem ramienia świeckiego) ale chrześcijaństwo na zasadzie synkretyzmu czy irenizmu i wzajemnego przenikania (choć do tego się oficjalnie nigdy nie przyznało) przejęło wiele elementów z doktryn konkurentów, pogańskich także.

Jeżeli bóg ma być etyczną konstrukcją porządkującą nasze naturalistyczne jestestwo, jak pogodzić jego krwiożerczość, bezwzględność, wszechmocność, miłosierdzie i ojcostwo wobec ludzkiego rodzaju? Jak zauważył w XIX w. filozof i klasyk brytyjskiej myśli liberalnej J.S.Mill "...Albo Bóg jest wszechmocny, a wtedy nie jest dobrotliwy, albo jest dobrotliwy i wtedy nie jest wszechmocny" [ 2 ].

Religia miłości, jaką widzi siebie chrześcijaństwo, w prostej i jednoznacznej perspektywie jawi się specyficzną ułudą. Miłość i krew. Uwielbienie i cierpienie. Ekstaza i ból. Szacunek do osoby „Innego" oraz wyrafinowane tortury i męka. Krzyż będący symbolem upodlenia i degradacji człowieka jako przedmiot adoracji czy kultu; to są wszystko atrybuty mieszczące się w kanonach tej wiary. Św. Katarzyna ze Sieny, słynna XIV-wieczna mistyczka chrześcijańska, miewała wizje przesycone krwią. Niesłychanie silnie przeżywała moment podniesienia kielicha podczas mszy. Wydawało się jej, iż wypełniony jest on krwią Jezusa, a ponadto wielokrotnie widziała posokę Zbawiciela przelewającą się przez ołtarz. Wpatrując się w łamanie hostii czuła krew w ustach, a nozdrza Katarzyny wdychały jej świeży zapach. Ukryte w podświadomości obrazy, kojarzone jednoznacznie z męką Pańską i silna potrzeba przeżyć religijnych o określonej treści powodowały w Katarzynie Sieneńskiej utożsamianie zbawienia z obecnością krwi [ 3 ].

Takie kojarzenie religii mającej być synonimem miłości do człowieka z odrażającymi wizjami, utożsamianymi z kolei z przelewem krwi, męką, torturą czy zabójstwem są niczym innym jak aberracją i jej zaprzeczeniem. Rodzi się przy tym dylemat jak ojciec może skazywać swe dziecko na takie męczarnie — nawet kosztem odkupienia i zbawienia całego świata? Czy to w ogóle można utożsamiać z miłością? Czy takie zrozumienie i upowszechnianie miłości — czyli stanu pożądanego i wymaganego — nie może być odbierane jako zachęta do okrucieństwa, bezwzględności i chęci udowodnienia swej siły i autorytarności? Jak Maria, matka, może się cieszyć ze śmierci swego syna, z jego poniżenia i męczarni (śmierć na krzyżu była potworną torturą i stanowiła absolutną depersonalizację człowieka [ 4 ]) ? A ponoć pod krzyżem wyrażała z tego tytułu radość (tak twierdzą np: wielki patriarcha konstantynopolitański Focjusz w IX w. czy arcybp Antoninus z Florencji w XV stuleciu, taką wersję prezentują też m.in. dwudziestowieczne dokumenty papieskie Ad Diem illum Piusa X i Redemptor hominis Jana Pawła II).

Czy Jezus z Kazania na Górze jest tym realnym synem bożym (opuszczonym w chwili prawdy przez boskiego ojca) czy tylko eonem, logosem bądź iskrą między wiernymi, którzy chcą aby mit i proroctwo stały się ciałem, i nieokreśloną praktycznie ludzką potrzebą posiadania bóstwa? Jak wskazują przekazy historyczne i dzieje rodzaju ludzkiego chrześcijański bóg utożsamiony został tylko retorycznie z miłością, przebaczeniem, dobrocią. Tak chciał aby traktowano boga. I w tym zawiera się rewolucyjność przekazu nauczania Nazarejczyka. Człowieka. Ludzie jednak nic nie zrozumieli. W wyobrażeniach pospólstwa wyznawców bóg nadal pozostał krwiożerczym, prymitywnym i okrutnym plemiennym bożkiem nomadów semickich z pustyni judejskiej. I tak jest do dziś w umysłach jego niezliczonej liczby osobistych przyjaciół, którzy codziennie krzyżują jego syna.

Oczywiście jeśli zakładamy jego istnienie, jego realny wpływ na rzeczywistość nas otaczającą, kreację tej rzeczywistości przez niego.

Przez skazanie i mękę prowadzi jedyna droga do wieczności i zbawienia. Tak nadal sądzi wielu chrześcijan. I w tym utwierdzają ich wspomniane elementy owej religii. Aby spełniło się owo proroctwo i żeby wypełnił się cykl śmierci i odrodzenia, wymusili niejako skazanie i zabójstwo Mistrza z Nazaretu. Judasz staje się tym samym również ofiarą tak skonstruowanego systemu. Nacisku tłumu. Połączenia mistyki, ekstazy i namiętności pożądania. Określonego sposobu myślenia. Klarowny przykład wishful thinking. Może było to podświadome, może naciski były zawoalowane, może presja tłumu na spełnienie przepowiedni była tak duża, iż musiał ulec. Może i potrzeby materialne odegrały tu jakąś rolę. A zapewne, jak w życiu, jego działanie było wypadkową wielu wektorów i czynników. Tego do końca nie wiemy. Takie wnioski wyciąga również wielu myślicieli, teologów, historyków, filozofów, twórców czy znawców tego problemu [ 5 ]. Dziś odbyłoby się to w formie zorganizowanej medialnie akcji wielopłaszczyznowego nacisku na opinię publiczną celem osiągnięcia określonego efektu.

I tak przez całe 2000 lat swej historii wielu chrześcijan wpierw musi „Innego" zabić, aby później się odrodził w „ich zmitologizowanej rzeczywistości". Zabić można słowem, myślą, czynem. Zabić można nawracając — zmieniamy wnętrze adherenta (on może się bronić, ale wie co mu grozi, boi się śmierci — śmierć w tym przypadku to zanegowanie dotychczas skonstruowanego Ja).

Już w początkowych wiekach istnienia chrześcijaństwa osobiści przyjaciele Pana Boga stali się nader liczni. Podstawą ich działalności była apologetyka i zwalczanie „Innego". Aktualni święci Kościoła powszechnego: Atanazy, Hieronim, Ireneusz czy Hilary bądź adherenci nie zaliczeni do tej kategorii tacy jak: Klemens Aleksandryjski, Laktancjusz, Tacjan czy Tertulian, dają tego obfite dowody. Oni są autorytetem i wykładnią prawowiernej doktryny. Oponenci są niszczeni, piętnowani i doprowadzani do przyjęcia prawdziwej wiary (gdy są oporni wkracza ramię świeckie). Poglądy takich hierarchów jak Hozjusza z Kordoby, Ambrożego z Mediolanu, Lucyfera z Calares czy Jana Chryzostoma "...pozostawały na poziomie użytecznego instrumentu walki w danej sprawie, w danym czasie. Chcieli, aby cesarze działali po ich myśli, wówczas jego inicjatywy (...) uznawali za słuszne i pobożne. Nikt się nie oburzał, gdy usuwano na wygnanie Ariusza lub pro ariańskich biskupów ani gdy Konstantyn Wielki nakazał palenie ariańskich dzieł. Nikt z katolików nie protestował, gdy Teodozjusz Wielki montował całą machinę represji mającą na celu zdławienie wszystkiego, co nie było Kościołem ortodoksyjnym. Pozbawienie gmin ariańskich kościołów w miastach, w których ludność należała do obu wyznań, było w oczach wielkich przywódców Kościoła katolickiego aktem miłym Bogu" [ 6 ].

Cóż to jest prawda? — pytał z wrodzonym sceptycyzmem wykształconego Rzymianina Poncjusz Piłat w rozmowie z Jezusem. Współcześni katoliccy myśliciele kojarzą tę filozoficzną figurę ze sprawiedliwością i łączą ją (zgodnie z hebrajską tradycją) bezpośrednio z relacjami na linii człowiek — bóg i człowiek — człowiek [ 7 ]. Ta koniunkcja obu relacji jest ich zdaniem niepodzielna i bezwarunkowa. Trzeba tylko nieśmiało zapytać — który bóg jest tą prawdą? Jeżeli „nasz" — idąc za wymienionymi wcześniej Ojcami Kościoła — to wypada się bać „Innemu" recydywy historii i mimo przeprosin Jana Pawła II za grzechy Kościoła patrzeć z niepokojem na zapowiedzi „jedności", dążeń „ku prawdzie", unifikacji ubranej w katolicko-chrześcijański kostium. Zwłaszcza w chwilach gdy "Bóg chodzi w butach diabła" [ 8 ].

Dla większości wiernych katolików - zwłaszcza w naszym kraju (a oni mają określoną wizję tej wiary i chcą ją nieść „w Europę", zrobiwszy najpierw porządek z „Innymi" między Odrą a Bugiem) — bóg pozostał bytem realnym. Tak jak i diabeł.

Co mogą zdziałać tacy adherenci najwyższego w swym egzaltowanym i mistycznym (celem wypalenia złego z realności tego świata) zapale niech świadczy przykład Woltera i jego perypetii powstałych przy przebudowie jednego z kościołów stojącego w jego włościach (w Ferney). Otóż ten znakomity myśliciel francuski miał powiedzieć do robotników mających przestawić krzyż stojący przed wspomnianym kościołem "zabierzcie tę szubienicę". Groził mu za to proces karny o zniewagę uczuć religijnych i prawa obowiązującego w królestwie francuskim — ten występek był zagrożony karą wyrwania języka i odrąbania obu dłoni [ 9 ]. Sądzę, iż wielu polskich nawiedzonych szafarzy wiary religijnej chętnie by przyklasnęło podobnym karom za domniemaną obrazę „ich uczuć religijnych". Duch konserwatyzmu, tradycjonalizmu i szpetnie pojmowanej ortodoksji zawsze wiał przez świat. Ostatnio jednak mocno się uaktywnił…


1 2 3 Dalej..

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Feministki w habitach
Sensy znalezione w pamiętniku

 Zobacz komentarze (4)..   


 Przypisy:
[ 1 ] Jak stwierdza filozof, prof. Uniwersytetu Wrocławskiego J.Kosian (J.Kosian, Mistyka śląska. Mistrzowie duchowości śląskiej, Wrocław 2001, s. 123) to mistyka jest przyszłością wszelkiej wiary. Wyzwala nas ponadto z iluzji w jaką popadliśmy w wyniku myślenia o sobie w kategoriach skończoności i apriorycznie ujmowanej gotowej tożsamości. Chroni nas także przed tzw. "obłędem historycznym" jest bowiem ze swej istoty symbiozą żywo ujmowanego kontaktu Ja z Ty.
[ 2 ] [za] — H. Mynarek, Zakaz myślenia, Gdynia 1996, s. 83
[ 3 ] A.Vauchez, Les laïcs au Moyen Age, Paris 1966, s. 262 i kolejne
[ 4 ] "...W karze ukrzyżowania manifestuje się cała nieludzkość, do jakiej człowiek jest zdolny we wszystkich czasach", [w]: W. Fricke, Ukrzyżowany w majestacie prawa, Gdynia 1996, s. 135
[ 5 ] U.Ranke-Heinemann, Nie i amen, Gdynia 1994, H.Kersten i E.Grubar, Jezus ofiarą spisku, Gdynia 1996 i tych samych autorów, Pra-Jezus: Buddyjskie źródła chzreścijaństwa, Gdynia 1996, W.Fricke, Ukrzyżowany w imieniu prawa, Gdynia 1996, E.Drewermann, Chrześcijaństwo przemoc, Kraków 1996 czy film M.Scorsese "Ostatnie kuszenie Chrystusa"
[ 6 ] E.Wipszycka, Kościół w świecie późnego antyku, Warszawa 1994, s. 175
[ 7 ] Ks.prof. T.Szpidlik, „Teologia życia według Papieża — Słowianina i poety" , [w]: „L'Osservatore Romano" (Wydanie polskie), nr 9/256/2003, s. 16, ks.prof. J.Tischner, Słowo o ślebodzie (Kazania spod Turbacza 1981-97), Kraków 2003
[ 8 ] K.H.Deschner, Kryminalna historia chrześcijaństwa, t. I, Gdynia 1998,s. 326
[ 9 ] J.Orieux, Voltaire, Paris 1966, s. 550

« Mroczne karty historii KK   (Publikacja: 05-12-2010 )

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Radosław S. Czarnecki
Doktor religioznawstwa. Publikował m.in. w "Przeglądzie Religioznawczym", "Res Humanie", "Dziś", ma na koncie ponad 130 publikacji. Wykształcenie - przyroda/geografia, filozofia/religioznawstwo, studium podyplomowe z etyki i religioznawstwa. Wieloletni członek Polskiego Towarzystwa Religioznawczego. Mieszka we Wrocławiu.

 Liczba tekstów na portalu: 129  Pokaż inne teksty autora
 Najnowszy tekst autora: Return Pana Boga
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 179 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365