|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Kościół i Katolicyzm » Historia Kościoła » Mroczne karty historii KK
Feministki w habitach Autor tekstu: Mariusz Agnosiewicz
Cicha, głupia, pokorna, podporządkowana, wykorzystywana — oto nasze wyobrażenie typowej mniszki. Kobiety głosu w Kościele nie mają.
Zakonnice wydają się wzorcem podporządkowania kobiety. A jednak. Zbuntowane betanki z Kazimierza Dolnego pokazały inną
twarz kobiety w habicie. Zadarły z biskupem i papieżem. Drwią z ekskomuniki.
Obawiają się, że bp Życiński chce zagarnąć ich piękną nieruchomość.
Siły dodaje im wiara w objawienia zdegradowanej przełożonej. Matka Jadwiga
rozmawia Jezusem, który jej powiedział, że „Szczęśliwy,
kto nie szuka rad bezbożnych, nie wstępuje na drogę grzeszników i nie
zasiada w gronie szyderców". Widziała cztery demony stojące na krańcach
ziemi (płaskiej pewno jak placek). Owa pełna łaski zakonnica ma z nimi stoczyć
bój. Zbuntowane siostry wierzą, iż z Kazimierza Dolnego wyjdzie iskra, która
odmieni świat, że dzięki nim nastąpi wiosna Kościoła. Kościołowi oczywiście
nie potrzeba nowych nawiedzeń, lecz posłuszeństwa. To jednak nie jedyny bynajmniej przykład krnąbrności
tych, których powołaniem miała być pokora. Szczególną sławę zdobyły sobie w tej materii klaryski
sądeckie, które potrafiły wojować ze wszystkimi: proboszczami, panami świeckimi, a nawet królem! Było to w okresie, kiedy klasztor stracił już palmę
pierwszeństwa w rozwijaniu kultury polskiej. Już nie tylko za murami klasztoru
znano alfabet, kunszt sadzenia warzyw czy sztukę leczenia chorych. O cuda zaczynało być
coraz
trudniej. Dawne egzaltacje zastępowała proza. Siostry coraz częściej
skupiały się na pomnażaniu dóbr materialnych. Pod wodzą św. Kingi uniezależniły
się i zhardziały. Kiedy ta zmarła sprawy zaczęły przybierać zły obrót. W 1303 Rzym oddał je pod zwierzchnictwo franciszkanów. Odtąd i biskup krakowski
poczyna je ciemiężyć. Czyni to tak konsekwentnie, że w 1320 musiał
interweniować papież Klemens V, który rozkazał wielebnemu Janowi Muskacie,
by odczepił się od sądeckich klarysek. Święte bynajmniej nie były. Jak zauważył Stanisław
Wasylewski, więcej pisano o nich w aktach sądowych niż w żywotach świętych.
Były przebiegłe w biznesie i skąpe jak mało kto. Co i rusz latały do sądów
procesując się o różne włości i interesy materialne. W 1313 roku zaszły
za skórę śląskiemu opatowi cysterskiemu, który w efekcie cisnął na cały
klasztor klątwę. Opacicha klątwę wyśmiała i tak sprawę rozegrała, że
zamiast niej z ambon ziemi sądeckiej odczytywano protest zakonnic przeciw
opatowi, który specjalnym posłańcem został przekazany aż do samego Rzymu. Od dobrodusznej, lecz naiwnej Klary, córki Jakusza, wyłudziły
siostry w 1417 roku wieś Moszczenicę w dzierżawę zastawną na 20 lat za opłatą
60 grzywien, podczas kiedy zysk z jednego tylko roku dawał więcej. Próbowała
później szlachcianka walczyć o swoje przed sądami, lecz bezskutecznie. Również mieszczanom sądeckim nie było lekko pod władzą
zakonnic. Edyktem ksieni Konstancji z 1357 roku siostry przejęły dochód z miejskich jatek, sklepów i obuwia. Mieszczanie mogli, z postanowienia
wielebnej, wyławiać płynące Dunajcem kłody drzewa i łowić pośledniejsze
rybki. Cóż jednak zwojować mogli mieszczanie czy pojedynczy
szlachcice, kiedy siostry potrafiły postawić się nawet samemu monarsze! Król Kazimierz III Piast, nie od parady noszący przydomek
„Wielki", na ogół nie miał skrupułów w walce z Kościołem.
Uprzywilejowując Żydów nie przejmował się kościelnym antysemityzmem. Nie
pozwalał wysyłać do Rzymu świętopietrza, które przejmował. Zmagał się z wieloma biskupami. Z wrocławskim, który w 1341 roku złożył hołd lenny
Luksemburgom z biskupiego księstwa nyskiego (czego król polski nie uznał). Z kamieńskim, Janem Saskim, który zmierzał do oderwania pomorskiego biskupstwa
kamieńskiego od metropolii gnieźnieńskiej i podporządkowania jej
Magdeburgowi. Z krakowskim na tle jego polityki ustępstw wobec Krzyżaków oraz w związku z niechęcią biskupa do płacenia na rzecz państwa. Biskup Jan Grot
rzucił klątwę na króla a na diecezję nałożył interdykt. W reakcji na to
Kazimierz oskarżył biskupa przed papieżem o zdradę stanu, nawoływanie do
buntu oraz nadużycia w nadawaniu beneficjów kościelnych. Konflikt trwał od
1334 do 1343 r. i zakończył się pojednaniem obu stron. Później popadł w konflikt z kolejnych biskupem krakowskim, Bodzantą. Biskup postawił się królowi w zakresie jego prawa do swobodnego wyboru kościoła na rzecz którego płacił
dziesięcinę. Hierarcha stwierdził, że narusza to interesy Kościoła a tym
samym pociąga za sobą grzech śmiertelny. W reakcji na to król wydał zakaz
oddawania dziesięciny na rzecz duchowieństwa diecezji krakowskiej. Wtedy
biskup przyczepił się do moralności króla zarzucając mu niemoralne
prowadzenie (liczne kochanki). Miarka się przebrała. Nie zamierzał jednak
Kazimierz powiększać grona męczenników wśród biskupów
krakowskich,
ograniczył się do uwięzienia i utopienia w Wiśle w 1349 roku wikarego
katedry krakowskiej, Marcina Baryczkę, którego biskup wysłał z upomnieniem
dla króla dotyczącym niemoralnego prowadzenia się oraz z ostrzeżeniem o karach kościelnych, jakie biskup zamierzał nałożyć na króla w związku ze
sporem o daniny ze wsi biskupich położonych w ziemi sandomierskiej.
Ostatecznie i ten biskup wyklął Kazimierza Wielkiego. Z czasem z nieszczęsnego
Baryczki próbowano
uczynić św. Baryczkę, pojawiły się też relacje o cudach. Kult się nie
przyjął, gdyż król Kazimierz był zbyt poważany. Swoją wojenkę królowi-antyklerykałowi wypowiedziały
klaryski. I, o dziwo, dopięły swego! Chodziło o zyski z cła. W roku 1363 król
wydał edykt, jak byśmy ujęli to dzisiejszym językiem, liberalizujący obrót
gospodarczy. W myśl edyktu, kupcy węgierscy, jadący z towarem z Bardyjowa do
Polski, zaopatrujący głównie Kraków, mają płacić cło według starego
prawa, a do żadnych nowych nikt ich przymuszać nie może. Była to reakcja na
działania klarysek przez których włości biegła droga handlowa z Węgier i które poczęły łupić kupców swoimi podatkami. Poustawiały swoich celników
na granicach i ściągały słone opłaty. Edykt królewski po prostu zignorowały i nadal robiły to, co uważały za słuszne. Król Kazimierz opuścił ziemski
padół kilka lat później nie doprowadzając do wyegzekwowania od sióstr posłuszeństwa. Sprawa była głośna i długotrwała. Ponownie zajął się
nią król Władysław Jagiełło w roku 1388. Wysłał wówczas do sióstr
swoich komisarzy: Zawiszę z Niedźwiedzia, Sędziwoja z Kalisza i Klemensa z Moskorzewa. Królewska komisja śledcza sprawę zbadawszy orzekła jednogłośnie,
iż zakonnice nie mają prawa pobierać opłat od kupców a ci nie powinni
siotrzanym celnikom nic płacić. I to orzeczenie klaryski puściły mimo uszu.
Celnicy klasztorni łamią opór kupców konfiskując towar i wsadzając
handlarzy do lochów. Król Władysław nie zamierzał gwałtem sióstr
podchodzić. W roku 1424 pisze jednak zeźlony: "Mimo zakazu mego i nieboszczyka króla Kazimierza, ty, opacicho, czy też twój proboszcz z własnej
zuchwałości (temperitate propria) pobierasz cło od węgrzynów, a przeto wolę naszą królewską obrażasz, która jest: aby kupcy jeździli
swobodnie! Więc, opacicho, jeśli teraz ośmielisz się woli naszej sprzeciwić,
wówczas tak cię na dobrach twoich i sprawach pokarzemy, aby wszyscy inni
widzieli, iż rozkazy nasze chować i szanować trzeba!" Jaka była reakcja w klasztorze na te groźby dokładnie
nie wiadomo, lecz znów nic się nie zmieniło. Celnicy klasztorni bezprawnie
zdzierali z kupców jak dawniej. Kolejny list wysłany przez króla utrzymany jest już w zupełnie innym tonie. Stwierdza w nim, że gwałtom należy
położyć kres, a skoro mniszki mówią, że mają jakoweś swoje stare prawo,
toteż sprawie przyjrzy się sąd złożony z prałatów i baronów krakowskich. „Lecz prałaci i baronowie też
nic nie wskórali. Zwycięzca spod Grunwaldu stanął bezsilny wobec upartych
siostrzyczek z Sącza. Dopiero w roku 1505 Aleksander Jagiellończyk zakończył
sprawę dwa wieki trwającą i tak rozsądził, że ostał Węgrzyn syty i mniszeczki całe" (S. Wasylewski). Od tego czasu kupcy udający się do Biecza
byli wolni od cła, zaś udający się dalej, ku Krakowowi musieli płacić
klasztorowi klarysek. W tym też czasie doszło do wyzwolenia obyczajów
zakonnych spod kieratu obecnego jeszcze w XIII w. W konwentach niemieckich
mniszki w XV w. trudniły się kuplerstwem, dostarczając dla arystokratek
kochanków za opłatą. O klasztorach włoskich Massucio pisał: „Zakonnice
należą wyłącznie do mnichów, jeśli odda się która laikowi, idzie do więzienia.
Wychodzą jawnie za mąż za mnichów, biorąc ślub wśród pijatyki. Bywałem
nie raz na takich weselach." Czuć już w powietrzu było zapach reformacji. Siostry „piękniły
się i przebierały ku upodobaniu drugim", inne chadzały w szatach całkowicie
świeckich. Jeszcze inne zabawiały się przyśpiewkami świeckimi. Najgorsze były
niewątpliwie te, które „z poduszczenia czartowskiego w miłości nieporządnej
ku sobie żyły". Co ciekawe, sławny Dworzanin Castiglione, w polskiej
wersji językowej (opracowanej przez Łukasza Górnickiego) nie zawiera niczego,
co autor oryginału napisał demaskując mniszki. Mielibyśmy może swój Dekameron
przeciwko mnichom i mniszkom, tyle że książka owa się nie uchowała,
spalona zawczasu na stosie. Spisał ją chorąży krakowski, Marcin Chełmski.
Nosiła tytuł O łotrowskim stanie obłudnych mnichów i mniszek. W roku 1519 na synodzie gnieźnieńskim prymas Jan Łaski
oskarżył publicznie klasztor cysterski w Ołoboku o nieobyczajny żywot.
Sprawa się rozmyła, gdyż było to tuż przed tym jak Luter miał zagrzmieć:
„Niszczcie klasztory i z ziemią je równajcie! Nie trzeba mnichów. Albowiem
jednaka to rzecz, czyli kto powie Bogu: będę cię przez żywot cały obrażał,
czyli powie: będę chował ubóstwo i czystość. Jednakie to śluby. Niszczcie
klasztory!"
W Królewcu i na Pomorzu tłumy księży i zakonników jęło wyprawiać
wesela w klasztorach, obrazy i posągi rąbano i służyły za podpałkę. Sam
Luter znalazł sobie żonę w klasztorze. Podobnie sławny Ochinus. Ich śladem
poszedł opat cystersów w Mogile, ks. Marcin Białobrzeski, i jego brat, przeor
jędrzejowski. Za mąż wyszła następczyni św. Jadwigi, przeorysza Trzebnicy.
„Znudzone klauzurą zakonniczki polskie nie zmartwiły się nadto skandalem i zaczęły myśleć w skrytości, gdzie by to posłać w dziewosłęby" (Wasylewski).
« Mroczne karty historii KK (Publikacja: 30-07-2007 Ostatnia zmiana: 09-08-2007)
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 5484 |
|