|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Czytelnia i książki » Powiastki fantastyczno-teolog.
Sąd Ostateczny [1] Autor tekstu: Lucjan Ferus
Motto: "Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni.
Bo takim sądem jakim sądzicie i was osądzą; I taką miarą jak wy mierzycie, wam odmierzą".
Biblia Tysiąclecia Mat 7,1
Koncepcja Sądu Ostatecznego wywodzi się z judaizmu i zaratustranizmu (przejął ją również islam) i jest centralnym punktem
eschatologii chrześcijańskiej. Jak na religię miłości z jej miłosiernym Bogiem,
przedstawione są tam wyjątkowo przerażające wydarzenia, w skali planetarnej (a
nawet kosmicznej!), które mają
ponoć zaistnieć u schyłku dziejów ludzkości, tuż przed owym sądem. Oto niektóre z tych wizji zamieszczone w Ewangeliach:
„W owe dni, po tym ucisku, słońce się zaćmi i księżyc nie da swego
blasku. Gwiazdy będą spadać z nieba i moce na niebie zostaną wstrząśnięte" (Mk
13,24)
„Powstanie naród przeciw narodowi i królestwo przeciw królestwu. Będą
silne trzęsienia ziemi, a miejscami głód i zaraza; ukażą się straszne zjawiska i wielkie znaki na niebie /../ Będą znaki na słońcu, księżycu i gwiazdach, a na
Ziemi trwoga narodów bezradnych wobec szumu morza i jego nawałnicy. Ludzie mdleć
będą ze strachu, w oczekiwaniu wydarzeń zagrażających Ziemi" (Łk 21,10,11).
Po tym łagodnym wstępie przygotujmy się na coś bardziej ekstremalnego.
„/../stało się wielkie trzęsienie ziemi i słońce stało się czarne jak
włosienny wór, a cały księżyc stał się jak krew. I gwiazdy spadły z nieba na
ziemię /../ Niebo zostało usunięte jak księga, którą się zwija, a każda góra i wyspa z miejsc swych poruszone" (Ap 6,12).
„Wtedy zostali zwolnieni z pęt czterej aniołowie /../ by porazić śmiercią
trzecią część ludzi /../ Od tych trzech plag: ognia, dymu i siarki zginęła jedna
trzecia ludzkości". /../ Drży w swoich posadach ziemia, burzą się wody i morza,
zaczynają spadać gwiazdy. /../ Po rozbrzmieniu głosu piątej trąby, wyruszają na
ziemię roje szarańczy wywiedzione z piekielnych czeluści przez anioła ciemności.
/../ piekło wysyła swych konnych jeźdźców na przerażoną ludzkość, aby wytracić
jej trzecią część".
„W trzeciej wizji Jan widzi siedmiu aniołów, którym rozdano siedem trąb.
Po ich rozbrzmieniu spadają na ziemię kolejno; grad i ogień zmieszane z krwią,
kataklizm w postaci zalania lądów przez rozszalałe tonie morskie, z nieba sypią
się gwiazdy i ciała podobne do gwiazd, wreszcie zaś następuje zaćmienie Słońca i Księżyca /../ "W owych dniach ludzie będą szukali śmierci, lecz nie znajdą jej,
zapragną umrzeć, lecz śmierć ucieka od nich". /../ Smok zmiata swym ogromnym
ogonem trzecią część gwiazd z nieba i rzuca je na ziemię".
„W piątej wizji Jan ogląda scenę z siedmioma aniołami niosącymi czasze
/.. / Są to czasze z siedmioma plagami. Ciała występnych pokrywają się wrzodami,
woda zamienia się w krew, słońce zaczyna niecić potworny żar, a błyskawice,
grzmoty, pioruny i wielkie trzęsienie ziemi dopełniają reszty apokaliptycznej
katastrofy. /../ Szatan zostaje spuszczony z łańcucha i wyrusza na czele ludu
Goga pod wodzą Magoga, aby zebrać do walki przeciwko świętemu państwu wszystkich
jego przeciwników. "A liczba ich jak piasek morski…". Lecz oto spada z nieba
ogień, który niszczy wraże zastępy /../ Rozpoczyna się Sąd Ostateczny". (wg
Apokalipsy św. Jana i Czterech jeźdźców Apokalipsy, Andrzeja Tokarczyka).
Jak nietrudno policzyć cała ludzkość ma ulec zagładzie podczas
tych zmasowanych kataklizmów i przeróżnych plag, a ewentualne niedobitki wytracą
wysłane w tym celu na ziemię liczne zastępy aniołów, podczas Armagedonu -
ostatniej wielkiej bitwy (raczej rzezi) dobra ze złem. Jest to interesująca
koncepcja ze względu na jej obsesyjno — paranoidalny charakter. Ja jednak w tym
opowiadaniu chcę przedstawić jakby nieco okrojoną wersję tych apokaliptycznych
wizji; ograniczającą się jedynie do sądu bożego nad ludzkimi duszami, za ich złe i dobre uczynki popełniane za życia. To wydarzenie tak przedstawia
ewangelista:
„Gdy Syn Człowieczy przyjdzie w swej chwale i wszyscy aniołowie z Nim,
wtedy zasiądzie na swoim tronie pełnym chwały. I zgromadzą się przed Nim
wszystkie narody, a On oddzieli jednych (ludzi) od drugich /../ Wtedy odezwie
się i do tych po lewej stronie: "Idźcie precz ode Mnie, przeklęci w ogień
wieczny, przygotowany diabłu i jego aniołom /../ i pójdą ci na mękę wieczną, a sprawiedliwi zaś do życia wiecznego /../ Syn Człowieczy pośle aniołów swoich i ci zbiorą z Jego królestwa wszystkie zgorszenia i tych, którzy dopuszczają się
nieprawości i wrzucą ich w piec rozpalony; tam będzie płacz i zgrzytanie zębów"
(Mat 25,31 -46. 13,41).
Wynikało by z nich (jak i z wielu innych fragmentów Biblii), ze ów sąd
nad bożymi stworzeniami odbędzie się na samym końcu dziejów ludzkości. Niestety
II Sobór Lyoński z 1274r. wyraźnie podkreślił, że „los człowieka nie jest
odkładany aż do dnia Sądu Ostatecznego", lecz, że rozstrzyga się zaraz po jego
śmierci. W tym ujęciu byłby on czymś w rodzaju „dopełnienia" ludzkiego losu
(powtórne sądzenie?! Piękne „dopełnienie", nie ma co!)
Nie wiem doprawdy jaką wiedzą kierował się ów sobór — na pewno nie
biblijną — ja w każdym bądź razie pozostanę przy powyższej wersji tego opisu i akcję swego opowiadania umieszczę na końcu dziejów i w skali hurtowej, a nie
indywidualnej. Zaznaczam też uczciwie, że przedstawiona przeze mnie wizja jest
wyrazem moich jak najbardziej subiektywnych wyobrażeń na ten teologiczny
problem. Proszę więc nie mieć do mnie pretensji w przyszłości (eschatologicznie
pojmowanej, czyli baardzo odległej), gdyby się miało okazać, że odbiega ona
nieco w szczegółach od tej, jaka będzie Waszym udziałem.
Jednym z powodów dla których powstał ten tekst, było spostrzeżenie, iż
nigdzie w Biblii nie są podane kryteria osądu dusz ludzkich, jak gdyby
jej autorzy z góry zakładali, że boża sprawiedliwość załatwia całkowicie sprawę.
Wydaje mi się, iż z racji na dalekosiężne konsekwencje (wieczne życie lub
wieczna męka) owego przyszłego wydarzenia, warto byłoby poznać nieco więcej
szczegółów dotyczących tychże kryteriów, choćby po to, aby móc przygotować się
psychicznie, czy też jak kto woli — duchowo. Aczkolwiek niekoniecznie tak jak to
rozumiano dawniej, kiedy uznawano, że najważniejszym zadaniem życia jest
zbieranie materiałów mających pomóc człowiekowi na Sądzie Ostatecznym. A zatem:
Nie wiem jak długo byłem nieprzytomny, czy może nawet nieżywy; tak
samo dobrze mógł to być dzień, rok, sto lat a może i tysiąc. Faktem jest, że
kiedy odzyskałem świadomość z niemałym zdumieniem zauważyłem, iż znajduję się w dość dziwnym miejscu. Przypominającym bardziej wizję z jakiegoś
surrealistycznego snu, niż przeżywaną wszystkimi zmysłami rzeczywistość.
Oto na biało-błękitnej płaszczyźnie siedziała niezliczona ilość ludzi;
miliony, setki milionów, a może i miliardy, któż to mógłby policzyć. Tylko na
pierwszy rzut oka wyglądali oni na ludzkich osobników. Kiedy jednak przyjrzałem
się najbliżej siedzącym, dostrzegłem, że ich „ciała" są zbudowane z mleczno-białej, prześwitującej z lekka materii, rozjaśnionej od wewnątrz nikłym
blaskiem. Moje „ciało" wyglądało identycznie, a kiedy dotknąłem się dłonią, nie
napotkała żadnego oporu. Przyznam, iż poczułem się nieswojo, mimo niezachwianej
wiary w nierealność tej całej sytuacji.
— Czyżby to miały być owe osławione dusze ludzkie? — zadałem sobie w myślach pytanie, rozglądając się z uwagą po bliższym, a potem dalszym otoczeniu.
Spróbowałem nawet wstać, aby mieć lepszy widok, lecz jakaś niewidzialna siła nie
pozwoliła mi na to. Patrzyłem więc dalej z pozycji siedzącej, wyciągając jedynie
szyję ile się dało.
W dość znacznej odległości od zbiorowiska ludzi, w centralnym punkcie
przestrzeni stały dwa olbrzymie trony z białego jak alabaster materiału, po
których jak żywe pełzały płomienie ognia. Co jakiś czas dobywały się z nich
błyskawice i słychać było ogłuszający huk gromu. Nawet z tej odległości widać
było ich niewiarygodny ogrom, przy którym piramidy mogły uchodzić za podnóżki
jedynie. Przed tronami rozciągało się szklane morze z najczystszego kryształu, w którym odbijały się owe trony, czyniąc je przez to jeszcze bardziej większymi i majestatycznymi.
— Ależ to mi zaczyna wyglądać na Sąd Ostateczny! — dotarło do mnie w tym
momencie — No, to zanosi się na niezłe widowisko! — pomyślałem sobie i z jeszcze
większym zainteresowaniem zacząłem rozglądać się dookoła, dostrzegając coraz
więcej szczegółów w tej niesamowitej scenerii.
Kiedy uniosłem wzrok ku górze,
zobaczyłem, że błękitne dotąd niebo nad tronami rozchyliło się, tworząc coś w rodzaju jaśniejszego otworu o znacznej średnicy, w którym widać było
krzątających się tam aniołów i aniołki. Śpiewając wysokimi, czystymi głosami
„Hosannę" i „Alleluja" przystrajali złotymi wstęgami i girlandami
kolorowych kwiatów, wielką powitalną bramę. Dla tych szczęśliwców
zapewne, którym uda się pomyślnie przebrnąć przez boży sąd. Panowała tam ogólna
radość i ożywiona atmosfera, był to niewątpliwie wesoły i budujący aspekt tego
całego widowiska.
Ponieważ kątem oka zauważyłem
jakiś ruch w dole, przeniosłem wzrok na puste dotąd miejsce, rozciągające się
pomiędzy szklanym morzem usytuowanym u stóp bożych tronów, a olbrzymią
powierzchnią mieszczącą ludzkie dusze. Tu także pojawił się okrągły, czarny tym
razem otwór o znacznej średnicy, w którym widać było krzątających się ochoczo
diabłów. Pośród wesołych pokrzykiwań i rubasznych przyśpiewek, oni także
szykowali się na przyjęcie dusz potępionych osobników, którym nie uda się
przejść pomyślnie bożej weryfikacji.
Z widoczną ochotą pucowali na
błysk pordzewiałe gdzie niegdzie kotły i kadzie, oraz wytaczali z piekielnych
magazynów beczki ze smołą i lepikiem. Inni natomiast szykowali olbrzymie
paleniska, znosili do nich potrzebny opał; bierwiona żywicznego drewna i wielkie
bryły węgla. Jeszcze inni zajęci byli przygotowaniem różnego rodzaju narzędzi
diabelskich; widły różnej długości i z różną ilością zębów, specjalne haki i szczypce, miechy do podsycania ognia, piły i siekiery do cięcia i łupania
drewna, wielkie młoty do kruszenia węgla i wiele innych przyrządów, niezbędnych
do tego rodzaju pracy — dla jednych, a kary dla innych. Tu też panowała ożywiona
atmosfera i radosny nastrój niecierpliwego oczekiwania. Mimo to, nie był to
jednak ani wesoły, ani budujący aspekt tego widowiska.
Ze zdumieniem zauważyłem, że
występowała tu jakaś dziwna perspektywa; z pozycji siedzącej, w której się
znajdowałem, nie powinienem widzieć niczego więcej poza krawędzią owej
gigantycznej „dziury" w ziemi, a właściwie nie wiadomo w czym. Ja natomiast
widziałem dokładnie jej wnętrze: koncentryczne kręgi na jej bocznych ścianach,
tworzące wielopiętrową konstrukcję, a hen głęboko w dole jarzyło się
oślepiającym blaskiem jezioro płonącej siarki. Do którego — zgodnie z zapowiedzią miłującego nas Jezusa — wrzucani będą wszyscy grzesznicy, potępieni i wszelka inna ludzka swołocz.
1 2 3 4 5 6 Dalej..
« Powiastki fantastyczno-teolog. (Publikacja: 09-07-2011 )
Lucjan Ferus Autor opowiadań fantastyczno-teologicznych. Na stałe mieszka w małej podłódzkiej miejscowości. Zawód: artysta rękodzielnik w zakresie rzeźbiarstwa w drewnie (snycerstwo). Liczba tekstów na portalu: 130 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Słabość ateizmu | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 2004 |
|