Czytelnia i książki » Powiastki fantastyczno-teolog.
Sąd Ostateczny [3] Autor tekstu: Lucjan Ferus
Syn Boży patrzył ze zmienionym obliczem na uniesioną prawicę Stwórcy,
gotowego dać znak czekającym w pobliżu aniołom Szatana, aby porwali do piekła
wszystkie zaznaczone dusze,.. i zwlekał z odpowiedzią. W końcu, kiedy jego
milczenie zaczęło stawać się podejrzane, odparł cicho, patrząc gdzieś na
podnóżek tronu: — Może dlatego, iż moja religia Ojcze,.. nie uznaje tego
przykazania..
— Słucham?! Czy aby słuch mnie nie myli? Twoja religia
nie uznaje jednego z najważniejszych przykazań mojego Dekalogu?! Możesz mi
wyjaśnić jakim prawem?!
Syn Boży widząc, że „żarty się skończyły", postanowił się bronić.
Spojrzał odważnie w oblicze Stwórcy i odparł zmienionym głosem: — Wiedziałem
Ojcze, że mnie o to spytasz,.. dlatego odpowiem ci zgodnie z prawdą,.. choćby
miała ci się nie spodobać.
— Będę ci szczerze zobowiązany — odparł Bóg z przekąsem,
jednocześnie dając znak upadłym aniołom, aby czekali cierpliwie lecz w pełnym
pogotowiu — słucham cię z uwagą mój Synu,.. i wolałbym aby to co mi powiesz było
bardzo przekonujące! — położony akcent na ostatnie wyrazy zabrzmiał dość
złowieszczo, co jeszcze bardziej zwiększyło determinację jego Syna.
— Pozwolisz Ojcze, że posłużę się odpowiednimi fragmentami orzeczeń
drugiego soboru Nicejskiego z 787r., który najtrafniej zdefiniował potrzebę
kultu obrazów:
„Postępując jakby królewskim traktem za Boską nauką
świętych Ojców i za Tradycją Kościoła Katolickiego — wiemy przecież, że w nim
przebywa Duch Święty -…"
W tym momencie Stwórca uniósł wzrok w górę i spojrzał na Ducha Świętego,
unoszącego się nieruchomo nad bożymi tronami. Temu krótkiemu spojrzeniu
towarzyszył przekaz myślowy, skierowany pod postacią pytania: — Miałeś coś z tym
wspólnego może?
Odpowiedź przyszła natychmiast, tą samą drogą: — Ależ skąd!
Oni zawsze powoływali się na mnie, kiedy mieli zamiar załatwiać swoje podejrzane
interesy. Cwaniaki, psia ich mać!
— Rozumiem — odparł w myślach Bóg, przysłuchując się
jednocześnie, co też ma dalej do powiedzenia jego Syn w tej dziwnej sprawie.
„orzekamy z całą dokładnością w trosce o wiarę, że powinny być
przedmiotem kultu nie tylko wizerunki drogocennego i ożywiającego Krzyża, ale
tak samo czcigodne i święte obrazy malowane /../ z wyobrażeniami Pana naszego
Jezusa Chrystusa, Boga i Zbawcy, świętej Bogarodzicy, godnych czci Aniołów oraz
wszystkich świętych i świątobliwych mężów. Im częściej bowiem wierni spoglądają
na ich obrazowe przedstawienie, tym bardziej także się zachęcają do wspominania i umiłowania pierwowzorów, do oddawania im czci i pokłonu /../ jak to było w pobożnym zwyczaju u przodków. "Kult bowiem obrazu skierowany jest do wzoru" (św.
Bazyli), a kto składa hołd obrazowi, ten go składa Istocie, którą obraz
przedstawia".
— I to jest główny powód drogi Ojcze, dla którego mój
Kościół nie uznaje tego akurat przykazania.
Stwórca spojrzał na swego potomka dziwnym wzrokiem.
— Doprawdy? Chcesz więc powiedzieć, że myliłem się
umieszczając je w swym Dekalogu skierowanym do ludzi?
Syn Boży gwałtownie zaprzeczył:
— Tego nie powiedziałem! Jednakże okoliczności, które wtedy
zaistniały...
Bóg przerwał mu bezceremonialnie:
— Myliłem się także, ostrzegając ludzi
wielokrotnie w swoim Słowie, aby nie zapomnieli przymierza zawartego ze mną i nie uczynili sobie żadnego mojego wyobrażenia, ani w rzeźbie ani w obrazie, gdyż jest to dla mnie największe z możliwych obrzydlistwo?
Syn Boży pochylił niżej głowę nie wiedząc co powiedzieć, a Stwórca
kontynuował:
— A tak przy okazji,.. wytłumacz mi z łaski swojej, co to
za Boska nauka „świętych Ojców", która jest niezgodna z moją nauką podaną w Dekalogu właśnie? Jakiegoż to „boga" miał ów sobór na myśli, bo na pewno nie
mnie! I dlaczego to tradycja twojego Kościoła nie jest zgodna z Boską tradycją,
wyłożoną dokładnie w moim Słowie? Możesz mi to wyjaśnić?
Syn Boży milczał uparcie, jedynie jego lico mocno się zaczerwieniło od
usłyszanych słów. Stwórca po chwili oczekiwania na odpowiedź swego potomka,
mówił dalej:
— A nie uważasz, że prawdziwy powód dotyczący tego
bolesnego problemu ma zupełnie inne podłoże? Czemu nie przytaczasz aspektu
historycznego tych wydarzeń, które doprowadziły do tego karygodnego oszustwa?!
Tak, oszustwa, bo twoi kapłani nie tylko ocenzurowali mój Dekalog z II
przykazania, ale też X rozbili na dwa odrębne, aby zgadzała się ich ilość.
Dzięki czemu ostatnie z nich całkowicie pozbawione jest sensu: „Ani żadnej
rzeczy, która jego jest". Nikomu to nie przeszkadzało, że bez poprzedzającego je
przykazania, nie ma ono żadnego sensu? Nikomu nie wydawało się to dziwne i podejrzane przez tyle wieków?! To aż z takich tępaków składają się twoi
wyznawcy?! Możesz mi to wyjaśnić w prosty sposób, bez uciekania się do
sofizmatów i wyszukanych kłamstw?
Tu mała dygresja; nie ma się co dziwić Stwórcy, iż cytowane przez jego
Syna fragmenty orzeczeń soborowych, wydawały mu się zakłamane i nieprzekonujące.
Będąc wszechwiedzącym, musiał doskonale znać historyczne okoliczności
towarzyszące tym burzliwym wydarzeniom, związanym z wyrugowaniem II przykazania z Dekalogu przez władzę cesarską pospołu z Kościołem kat. Jest ona (między
innymi) szczegółowo przedstawiona w doskonałej książce W kręgu religii i historii autorstwa p. Edmunda Lewandowskiego. Na potrzeby tego tekstu przytoczę
tylko krótkie, lecz wiele mówiące fragmenty tej ciekawej publikacji:
"Ale zakaz z Pisma Świętego i wysiłki pierwszych ojców Kościoła
były sprzeczne z tym, co ludzie lubią i czego pragną. Okazało się, że nawet
prawda objawiona nie ma szans przyjęcia w przypadku, gdy nie odpowiada potrzebom i interesom człowieka /../ Zaczęto głosić, że niektóre ikony mają moc czynienia
cudów. Sprzedaż ikon stała się niezwykle opłacalna dla mnichów-malarzy, którzy
poza tym cieszyli się specjalnym szacunkiem, gdyż ich zajęcie traktowano jako
służbę bożą /../ Ale najpotężniejszy ruch sprzeciwu tworzyła 100-tysięczna
grupa mnichów, tym bardziej, że Leon III starał się ograniczyć ich wpływy w państwie. Cesarz próbował jeszcze pozyskać dla swej sprawy papieża, lecz
Grzegorz II opowiedział się po stronie zwolenników ikon. W tej sytuacji Leon III
postanowił metodą przymusu wyeliminować kult obrazów /../ Mimo groźby represji
mnisi podburzali społeczeństwo i domagali się przywrócenia kultu obrazów. Stali
się oni przywódcami nieoświeconego ludu, organizatorami zamieszek i procesji z ikonami. Rozgłaszali przy tym, że różne plagi spadające na kraj są karą za akty
profanacji /../ Tak więc po trwającym w sumie około dziewięciu dziesięcioleci
okresie obrazoburstwa, zwyciężyli czciciele ikon".
Ten pouczający fragment historii aż nadto wyraźnie wskazuje na prawdziwą
przyczynę usunięcia tego niewygodnego przykazania z Dekalogu: korzyść
materialną płynącą z tego kultu dla wielkiej rzeszy zakonników i kapłanów
tejże religii. Tylko tyle albo aż tyle!
Ponieważ Syn Boży jakoś nie próbował przekonywać boskiego rodzica i bronić swoich racji, Stwórca zwrócił się do niego, akcentując każde
wypowiedziane słowo:
— Może wydam ci się bezlitosny i niesprawiedliwy, ale jeśli
znasz historię religii ludzkich równie dobrze jak ja, to powinieneś wiedzieć, że
bałwochwalstwo nigdy nie prowadziło do niczego dobrego. Gdyby choć było
ono podyktowane potrzebą serca, przymknąłbym na to oko. Lecz u jego podstaw
leżą najniższe ludzkie instynkty: potrzeba władzy człowieka nad
człowiekiem, zaspokajanie chorych ambicji, oraz chciwość dóbr
materialnych. Jest ono zaprzeczeniem i karykaturą bezinteresownej, szczerej
pobożności i bogobojności. Dlatego ten zakaz umieściłem na początku tych
dziesięciu praw i obłożyłem go taką srogą karą dla nie przestrzegających go,.. i jak widać nie wszystkim dało to do myślenia.
Stwórca przyglądał się z uwagą swemu potomkowi, jakby chciał się upewnić
czy zrozumiał jego racje. A potem zdecydowanym głosem rzekł:
— Jeśli nie masz nic więcej do powiedzenia w tej sprawie,
nie przedłużajmy tego żałosnego spektaklu. Niech więc sprawiedliwości stanie się
zadość: do piekła z nimi! A zajmijcie się tam wyjątkowo tymi wszystkimi,
którzy są szczególnie winni ocenzurowania i sfałszowania mojego Dekalogu, oraz rozpowszechnienia tego
bałwochwalczego kultu obrazów i rzeźb! — zwrócił się Bóg do aniołów Szatana, nie
mogących już doczekać się końca uzgadniania werdyktu. Tak jak i poprzednio
rzucili się oni z wielką ochotą na czekające swojej kolei dusze. Wnet cała
nieomal przestrzeń zapełniła się ich gorączkową krzątaniną i okrzykami.
Przemieszczali się oni ze swoimi żywymi ładunkami z taką szybkością, że aż
trudno było za nimi nadążyć wzrokiem. Z czeluści piekielnych dobiegał aż tu
lament i zawodzenie.
Bóg patrzał na ten widok z obojętną miną, natomiast oblicze jego Syna
było pochmurne i wyrażało coś więcej, niż zwykłe niezadowolenie. Kiedy już
wszystkie zaznaczone na czerwono dusze zostały strącone do piekielnych czeluści,
drżącym od nadmiaru emocji głosem, zwrócił się on do swego rodzica:
— Jak mogłeś Ojcze mi to zrobić?! Przecież ty ukarałeś
piekłem wszystkich moich wyznawców! Taki wstyd! Czuję się oszukany i poniżony, a na dodatek jeszcze ośmieszony!
Stwórca pokręcił głową jakby z niedowierzaniem, a potem wolno powiedział:
— A jak ty mogłeś mi to zrobić,.. nie przyszło ci to
na myśl? Poza tym nie wszystkich, tylko tych od IV wieku, kiedy to twoja religia
zawarła sojusz z tronem i stała się następną władzą, tym razem w twoim
imieniu. To ją tak bardzo zdeprawowało, iż została z czasem karykaturą
chrześcijaństwa i jego zaprzeczeniem. Tak,.. masz prawo mój Synu czuć się
zawstydzony, oszukany, poniżony i ośmieszony. Tyle, że nie przeze mnie lecz
przez twoich kapłanów we wszystkich czasach i przez twoich wyznawców. To dzięki
nim właśnie odczuwasz teraz przykre emocje i masz fatalne samopoczucie. Przemyśl
to sobie, zanim zaczniesz mi czynić dalsze wyrzuty,.. bo ja werdyktu nie
zmienię.
Syn Boży zastanawiał się nad czymś z pochmurnym obliczem, a Bóg tymczasem z wysokości swego tronu rozejrzał się po najbliższym otoczeniu. Na wielkiej
biało — błękitnej płaszczyźnie zostało już niewiele dusz; naród wybrany Boga,
który nawet tu oddzielił od innych narodów (można ich było zresztą łatwo
rozpoznać, po monotonnym kiwaniu się w przód i w tył) i prócz niego znikoma -
względem tej początkowo wielkiej ilości dusz — reszta szczęśliwców, którym udało
się przebrnąć przez dotychczasową weryfikację.
1 2 3 4 5 6 Dalej..
« Powiastki fantastyczno-teolog. (Publikacja: 09-07-2011 )
Lucjan Ferus Autor opowiadań fantastyczno-teologicznych. Na stałe mieszka w małej podłódzkiej miejscowości. Zawód: artysta rękodzielnik w zakresie rzeźbiarstwa w drewnie (snycerstwo). Liczba tekstów na portalu: 130 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Słabość ateizmu | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 2004 |