Czytelnia i książki » Powiastki fantastyczno-teolog.
Sąd Ostateczny [6] Autor tekstu: Lucjan Ferus
No i potem równie głupie wybranie sobie narodu spośród
wielu nacji i roztoczenie nad nim swojej opieki, polegającej przeważnie na
prowadzeniu ich od wojny do wojny, przeciwko swym bliźnim, bo obiecałeś im
władzę nad całym światem. Czy nie wszyscy ludzie są twoimi dziećmi, które
powinieneś jednakowo kochać i dbać o nie? Znasz może drugiego tak samo
„troskliwego" ojca, który ma tak krańcowo zróżnicowany stosunek do swego
potomstwa; jedno kocha a pozostałe nienawidzi?!
Takiego bezczelnego krytykanctwa widocznie Bóg już nie mógł zdzierżyć.
Walnął pięścią w oparcie tronu z siłą gromu, aż echo powtórzyło go parokrotnie.
Aniołowie i diabły, którzy ukradkiem przysłuchiwali się rozmowie obu Bogów (albo
jednego, jeśli uwzględnić dogmat o Trójcy Świętej), pochowali się momentalnie w zakamarkach niebieskich i piekielnych, a na dusze ludzkie padł „blady strach".
Zawołał głośno:
— Dość! Dość mój Synu! Nie zapominaj do kogo mówisz! Kto
jak kto, ale ty akurat nie powinieneś mnie krytykować, ani pozwalać sobie na
jakiekolwiek oskarżenia kierowane pod moim adresem!
Syn Boży jeszcze nie dawał za wygraną. Mimo chwilowej obawy przed gniewem
swego rodzica, spytał hardo:
— A to dlaczego?! Możesz mi to wyjaśnić Ojcze?
Stwórca spojrzał na swego potomka tajemniczym wzrokiem i zamiast wprost
mu odpowiedzieć, zadał mu parę dziwnych pytań:
-Ty lepiej zastanów się nad tym, czy gdyby ludzie nie byli
grzeszni i śmiertelni — to w jaki sposób mógłbyś zostać ich Odkupicielem i Zbawicielem, co?! Czy nie dał ci nic do myślenia fakt, że byłeś przewidziany do
powyższej roli zanim świat został stworzony, pierwsi ludzie na nim, ale
co najważniejsze na długo przed tym, nim zdążyli oni „przeciwstawić" się mojej
woli, zjadając zakazany owoc w raju? Odpowiedz sobie wpierw na te pytania, nim
cokolwiek mi zarzucisz, albo o cokolwiek oskarżysz!
Syn Boży przyglądał się z niedowierzaniem malującym się na jego boskim
obliczu, a potem drżącym głosem spytał:
— Chcesz powiedzieć Ojcze, że ty to wszystko zrobiłeś
celowo dla mnie?!
— A jak myślisz? Czy jest inna możliwość przy moich
atrybutach? Pomyśl tak sam...- Bóg
wnikliwie wpatrywał się w swego potomka, którego zdumiona
mina mówiła sama za siebie.
— Zatem to nie był twój błąd Ojcze, jak mi się niesłusznie
wydawało? Ty naprawdę zrobiłeś to dla mnie?! Nie wiem jak ci mam za to
dziękować,.. przepraszam cię też za swoje nierozważne słowa. Cofam je
oczywiście,.. to się już więcej nie powtórzy!
— No, ja myślę! Tym bardziej, iż jest jeszcze jeden powód,
dla którego nie powinieneś pozwalać sobie na jakąkolwiek krytykę pod moim
adresem.
Syn Boży zrobił jeszcze bardziej zdziwioną minę, więc Stwórca sam mu
powiedział:
— Ponieważ ty i ja to jedno, rozumiesz? Nie ma dwóch
Bogów, lecz jeden, jedyny,.. tyle, że w dwóch osobach, a właściwie w trzech,
gdyż ten tu nad nami też się zalicza do Świętej Trójcy. Cokolwiek i kiedykolwiek
ja uczyniłem — ty miałeś w tym swój udział na równi ze mną.
Natomiast wszystkie twoje poczynania i zamiary są w istocie
moimi, ponieważ stanowimy nierozdzielną całość. Nie daj się zwieść tej
trójosobowej zewnętrznej formie, prawda leży głębiej: jesteśmy mimo wszystko
jednością, czy to ci się podoba, czy nie. Tak to niestety wygląda, mój Synu.
— Nie uważasz więc Ojcze, że wynika z tego jeszcze większy
teologiczny paradoks, niż gdyby było nas dwóch? Wygląda to przecież tak oto:
„Bóg Ojciec składa ofiarę z siebie (jako Syna), przed samym sobą, po to by
przebłagać (przekupić?) siebie (jako Stwórcę), za swoje nieudane dzieło -
człowieka". Czy to nie jest w najwyższym stopniu absurdalne?! A jeśli do tego
dołożymy tę prawdę, którą mi przed chwilą powiedziałeś — to nawet nie potrafię
znaleźć określenia na to co razem uczyniliśmy ludziom!
Tu mała dygresja; powyższe „rewelacje" jeszcze nie wyczerpują tego
teologicznego problemu. Albowiem nie kto inny, ale sobór Wat. I odkrył
prawdziwy ponoć powód, dla którego Bóg stworzył ludzi grzesznych i ułomnych. W swoich orzeczeniach autorytatywnie stwierdził: „Bóg współdziała w akcie
fizycznym grzechu"."Bez
dopuszczenia zła moralnego — czyli grzechu — na świecie, nie ujawniłby się ten
przymiot boży, któremu na imię Miłosierdzie /../ dopiero na przykładzie
grzesznej ludzkości, grzesznego człowieka, ujawniło się miłosierdzie Boga
przebaczającego"."Zło moralne w ostatecznym wyniku służy również celowi wyższemu: chwale Bożej, która się
uzewnętrznia przede wszystkim w jego miłosierdziu przez przebaczanie".
Wygląda więc na to, iż ludzie musieli być grzeszni, aby Bóg miał
mnóstwo powodów do przebaczania im i okazywania swego miłosierdzia, które
znamionuje jego chwałę. Gdyby ludzie byli doskonali i bezgrzeszni, boże
miłosierdzie do niczego nie byłoby im potrzebne, na czym z kolei ucierpiała by
chwała boża. No i oczywiście Syn Boży nie mógłby zostać przewidzianym
Odkupicielem i Zbawicielem ludzkości,.. co jest w ogóle nie do pomyślenia.
Stwórca nie odzywał się wpatrzony w jakiś odległy punkt przestrzeni, a Syn Boży zastanawiał się długo nad czymś, nim się w końcu odezwał:
-Jeśli więc tak się sprawy mają, to po co ich jeszcze
sądzimy, skoro to my sami jesteśmy winni całego zła jakie ich spotkało na
tym świecie? Wiesz Ojcze, że zaczyna mi się wydawać to wszystko nieco dziwne,.. a właściwie bardzo dziwne, bezsensowne i niepokojące zarazem. Ale najbardziej
dziwne z tego wszystkiego jest to, że przerwaliśmy ten sąd nad duszami ludzkimi i zaczęliśmy wzajemnie się osądzać! Nie uważasz, że jest to co najmniej
podejrzane, jeśli nie coś znacznie gorszego?
Bóg starał się zbagatelizować te niepokojące objawy jego Syna. Machnął
tylko ręką.
— Ee,. nie! Może przemęczony jesteś? Albo udział w tym
sądzie nieco cię zestresował i tyle!
— Nie Ojcze, to nie to! Wygląda to tak, jakby komuś
zależało abyśmy oskarżali się wzajemnie i przyznawali się do swoich błędów!
— Ale niby przed kim mielibyśmy się przyznawać?! Przecież
to my jesteśmy Bogami i Sędziami ludzi! To my mamy przywilej osądzania swych
stworzeń i wymierzania im sprawiedliwej kary! Nie popadaj w paranoję, mój Synu!
Dokończmy więc ten sąd i chodźmy stąd, bo jakoś przestało mnie to już bawić!
Nagle, bez żadnego ostrzeżenia zapanowała nieprzenikniona ciemność. Po
dłuższej chwili dało się usłyszeć niski i jakoś dziwnie zmieniony głos Stwórcy:
— Co tu się dzieje, do wszystkich diabłów?! Masz może coś z tym wspólnego?
— Ależ skąd, Ojcze! Myślałem, że to ty się tak brzydko
zabawiasz! Cóż to może być , na wszystkie świętości?! Jeśli nie ty to uczyniłeś,
ani nie ja,.. to któż inny mógł to zrobić?
— Spokojnie, Synu! Tylko spokojnie,.. zaraz wszystko wróci
do normy, uważaj tylko!
Bóg klasnął w dłonie i zawołał gromkim głosem:
— Niechaj stanie się światłość! — ale niestety nic się nie
stało; ani światłość, ani nawet najdrobniejszy jej przebłysk, czy choćby mały
promyczek. Zamiast tego w spowitej kirem przestrzeni, pojawił się wielki,
świetlisty napis w krwawo — czerwonym kolorze:
"KONIEC SĄDU OSTATECZNEGO. TO CO USŁYSZELIŚMY I ZOBACZYLIŚMY, POWINNO NAM
CAŁKOWICIE WYSTARCZYĆ DO PODJĘCIA SPRAWIEDLIWEGO WERDYKTU. DZIĘKUJEMY ZA
WYJĄTKOWĄ SZCZEROŚĆ I WSPÓŁPRACĘ. WASI PRAWDZIWI STWÓRCY I UWAŻNIE SIĘ WAM
PRZYGLĄDAJĄCY SĘDZIOWIE".
Dopiero w tym momencie Bóg Ojciec i Syn Boży zdali sobie sprawę z tragicznej pomyłki: to nie oni byli sędziami w tej sprawie, lecz to ich oceniano i osądzano. Ale niestety było już za późno, aby cokolwiek uczynić; władza i moc
została im odebrana i tylko patrzeć jak podzielą los swoich boskich
poprzedników. Cmentarz wymarłych religii i ich bogów nie jest na zawsze
zamknięty. A powiedziane przecież było wyraźnie: "Nie sądźcie, abyście sami
nie byli sądzeni". Jeśli chce się sądzić innych, należy samemu być bez winy,
ot co!
----- /// -----
Obudziłem się zlany potem, serce waliło mi jak oszalałe i brakowało mi
tchu. Zrobiłem odruchowo parę głębokich oddechów i otworzyłem na oścież okno. Na
niebie widać już było pierwsze oznaki nadchodzącego świtu.
— A więc to był tylko sen! — pomyślałem sobie -
niesamowicie koszmarny,.. ale tylko sen.
Po chwili zastanowienia przypomniałem sobie jego domniemaną
przyczynę; otóż w wieczornych
wiadomościach podano, iż jakiś nawiedzony kaznodzieja ze Stanów „obliczył" na
podstawie Biblii, że 21 maja 2011r. nastąpi (kolejny już) koniec świata.
Ot, tak po prostu na całej kuli ziemskiej, wszędzie gdzie nastanie
godzina 18,00, zaczną się gigantyczne trzęsienia ziemi, obejmujące swym
zasięgiem wszystkie jej lądy. W taki oto mało oryginalny sposób — wg niego — Bóg
rozpocznie Sąd Ostateczny nad ludźmi. Widocznie pod wpływem tej niepokojącej
wiadomości, moja podświadomość pospołu z wyobraźnią wyprodukowały ten senny
horror.
Po paru dniach zapomniałem o tym „proroczym" śnie, a kiedy zapowiadany
koniec świata nie nastąpił i życie nadal toczyło się normalnym torem, wszyscy
przestali o tym myśleć. Zapewne aż do następnej „przepowiedni", gdyż ludzie od
zawsze uwielbiali się straszyć, a i nigdy nie brakowało tych, którzy
bezkrytycznie im wierzyli,.. i wierzą nadal. Czy to się nigdy nie skończy?
----- /// -----
„Niedostatek władzy sądzenia jest właśnie tym, co zwie się głupotą, a kalectwu temu nijak nie da się zapobiec".
Immanuel Kant.
1 2 3 4 5 6
« Powiastki fantastyczno-teolog. (Publikacja: 09-07-2011 )
Lucjan Ferus Autor opowiadań fantastyczno-teologicznych. Na stałe mieszka w małej podłódzkiej miejscowości. Zawód: artysta rękodzielnik w zakresie rzeźbiarstwa w drewnie (snycerstwo). Liczba tekstów na portalu: 130 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Słabość ateizmu | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 2004 |