|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
« Filozofia Od mythosu do logosu: o wynalezieniu filozofi [2] Autor tekstu: Joanna Żak-Bucholc
Krytyka dotyczyła zresztą nie tylko religii i mitu
(zresztą ten podział jest nieco sztuczny) i nie tylko ze strony myślicieli. W kręgu prężnej kultury jońskiej pojawia się np. piśmiennictwo
quasihistoriozoficzne (tzw. nowela jońska), które na bazie prastarych mitów
dokonuje specyficznego zabiegu — otóż pojawiają się w jego obrębie
genealogie heroiczne, swoiste kroniki rodzin herosów i miast, którymi np. są
patronami: znowu mamy do czynienia z rozprawianiem się z tradycją. W dodatku
tworzenie genealogii jest po pierwsze próbą porządkowania dziedzictwa (por.
wyżej), po drugie rodzajem „uhistorycznienia" dawnych mitów. Zajmują
się tym tzw. logografowie, co ciekawe — niejednokrotnie podróżnicy,
zaciekawieni obcymi krajami i ludami (ich spadkobiercą był Herodot, autor słynnych
Dziejów) [ 5 ].
Prastare motywy brali na warsztat także pisarze i poeci. I zastanawiali się.
Niejeden jak Pindar odmawiał wiary w poczynania bogów i określał je jako
niemoralne, Eurypides powiadał „Gdy bogowie źle czynią, to nie są
bogami" [ 6 ].
Pojawia się coś na kształt teodycei, potrzeba obrony bogów. I dlatego
wykształcają się różne propozycje interpretacji mitów, np. alegoryczna. Można
by rzec, posługując się współczesną nomenklaturą, że dystans między
signifie (tym co słowo oznacza) a signifiant (tym co oznaczające) czy inaczej:
między nazwą a tym, do czego ona się odnosi — nieco się rozluźnił. Bogowie
stawali się np. uosobieniem pewnych sił natury. Albo przedstawieniami jakichś
zasad etycznych lub fizycznych (Chryzyp). Albo — ubóstwionymi dawnymi,
faktycznie ponoć żyjącymi królami (Euhemer). Oczywiście to, o czym teraz
wspominam dotyczy okresu znacznie późniejszego od tego, w którym pojawili się
pierwsi jońscy filozofowie przyrody; jest to o tyle uprawomocnione, że cały
ten niebywały „fakt" postrzegany powinien być raczej jako proces,
pewne continuum, nie zaś przełom, choć współcześni badacze ułatwiając
sobie opis (jakże inaczej byłby on możliwy?) mówią o „przejściu od
mythosu do logosu". Zresztą — także podłoże polityczno-społeczne nie
jest bez znaczenia, jeśli idzie o powolną erozję znaczenia przypisywanym
starym panteonom. Otóż greckie mity, bóstwa, itd. mocno były związane z życiem
polis. Gdy ten rodzaj organizacji państwa-miasta
zaczął się chwiać, pojawiły się nowe wyzwania, może też potrzeba pewnej
uniwersalizacji wierzeń… To wszystko jednak trwało i nie jest tak, że od
pewnego momentu „umarł mit, a narodziła się filozofia". Albo, że
umarli bogowie. Właściwie nigdy się tak nie stało! To przeciwstawienie typu
myślenia mitycznego i krytycznego, racjonalnego czy naukowego, które wedle
badaczy narodziło się w Grecji (choć skłonna byłabym nie stawiać tak
kategorycznie tej kwestii, mając na myśli Chiny czy Indie) nie jest już tak
mocno podkreślane, jak kiedyś. Wielki antropolog kultury C. Levi-Strauss
postawił ten problem (badając mitologie ludów „egzotycznych", nie
Greków) w swej książce Myśl nieoswojona, dowodząc, że nie ma żadnej przepaści między
tymi formami myślenia, a raczej różnica stopnia czy pewnych akcentów. Choć
różnice oczywiście istnieją… Inni badacze jeszcze bardziej podkreślili
uniwersalizm myślenia mitycznego, wciąż żywego — także współcześnie. To
ciekawy problem, nie tu jednak miejsce, by go szczegółowo rozważać. Idzie
tylko o wskazanie, że samo owo tytułowe „przejście od mythosu do
logosu" jest tylko uproszczeniem zastosowanym do opisu bardzo jednak złożonej
problematyki. Grecy długo żegnali się z bogami, a z myślą o boskości nie
pożegnali się nigdy. Co ciekawe — nie cierpieli ateistów, ba! ateizm bywał
karany śmiercią. Ich sposób pojmowania znalazł zresztą — pewnie, że różną
od „punktu wyjściowego" z choćby Hezjodowej teogonii! -
kontynuację w chrześcijaństwie, gdzie spotkał się z myślą hebrajską.
Sam Ksenofanes, którego najbardziej pewnie znaną
wypowiedź cytowałam powyżej, kilka zaledwie linijek dalej powiada:
„Jeden jest tylko pośród wszystkich bogów i ludzi największy/ Ani z postaci śmiertelnym, ni z myśli swych niepodobny" [ 7 ].
Niemal automatycznie, dzięki tym słowom Ksenofanesa zostaliśmy przeniesieni w środek innego problemu, który zamierzałam podjąć. Chodzi o krótkie
naszkicowanie niektórych różnic między myśleniem helleńskim a judaistycznym; przy okazji padnie kilka nazw specyficznych dla greckiej
filozofii archaicznej. Wedle Ksenofanesa Bóg, choć w wielu przejawach (lepiej
zatem mówić, przynajmniej w dojrzałej wersji greckiej, która dochowała się
do naszych czasów nie o politeizmie, lecz henoteizmie Greków) jest Jednym, w dodatku w odróżnieniu od znanej frazy z Biblii — „na obraz i podobieństwo" — mamy tu powiedziane o zasadniczym „niepodobieństwie". Tych różnic
jest więcej.
Myśl grecka była — jeśli można tak się wyrazić — bardziej zmysłowa. Świat ukazywany był w najwcześniejszych działach
Hezjoda i Homera jako arena działań boskich, ludzie zaś — jako zależni od
ich kaprysów. A nad wszystkim górują Mojry, Przeznaczenie. W tym sensie myśl
grecka jest tragiczna i nie przypadkiem tragedia jako gatunek tam się narodziła.
Bogowie przedstawiani byli antropomorficznie — w konkretnych przejawach, a nie
jako „czyste duchy". Epifania grecka była zatem zgoła odmienna od
hebrajskiej (potem ten właśnie aspekt antropomorfizmu będzie podlegał
krytyce). Po drugie — choć jedno z drugim się łączy — dla Greków jedną z najistotniejszych podstaw świata była materia — hyle. Jest ona niezbywalnym elementem bytu, tworzywem świata mogącym
ulegać transformacjom — ale niezbędnym jak fundament. Dlatego też Grecy
zapewne nie mogliby pojąć Żydowskiej koncepcji powstania świata ex nihilo.
Grecy też nigdy nie mieli niczego przypominającego teologię. Zajmowała ich
bardziej teogonia, nie teologia.
Jak ważnym elementem była hyle, tak poszukiwano zasady
działania — arche, porządkującej całość, kosmos. Świat, wcześniej w teogonii Hezjoda widziano jako wielką przestrzeń ścierania się bóstw, później zaś jako przestrzeń ścierania się sił,
przekształcania rzeczy, wiecznych
przemian, dynamicznych transformacji. To tak jakby ten aspekt postrzegania świata
został wspólny z tym, z jakim spotykamy się w mitach — tylko został przesunięty
akcent… To oczywiście znowu zupełnie inny sposób postrzegania rzeczy niż u
Żydów, gdzie świat raz stworzony z niczego jest stały i niezmienny jako
gotowy twór boski.
Jeszcze inna różnica — Grecy widzieli świat jako
pole działania sił nie tyle w sensie neutralnym, ale jako przeciwieństwa, z wyraźnie wyodrębnialnymi opozycjami. Nie groziło to jednak chaosem (chaos to w myśli greckiej po prostu przeciwieństwo, świata uporządkowanego czyli
kosmosu), bo w zasadzie istotna była Jedność świata. I ukryty pod pozorami
chaosu ład. To pole ścierania się sił można chyba skorelować ze sposobem
postrzegania czasu. "Dla Hebrajczyka czas jest rzeczywistością związaną
nieodłącznie ze zdarzeniami, które się w nim dokonują; dla niego
istnieje tylko czas wypełniony. Myśl o absolutnej wartości czasu (która w Helladzie, przez diwinizację czasu
zrodziła mityczną postać Chronosa) była obca mentalności semickiej, a zwłaszcza
biblijnej" (wydarzenia są ważne nie ze względu na ich chronologię, ale
na to, że są wynikiem działania Boga) [ 8 ].
Na koniec jeszcze jeden cytat: " — usłyszał pierwszy człowiek od boga. Było to jedyne, więc
najważniejsze przykazanie dane mu na początku na długą drogę — przypomina
Nietzsche w Antychryście. — komentuje. Ta reszta to zakłamanie. Nie uniknęły go
niejako siłą rzeczy, cywilizacje, które oparły się na Starym i Nowym
Testamencie, bo kiedy nie chce się widzieć spraw tak, jak się je widzi,
pozostaje prawdę ukrywać, i co gorsza głównie przed samym sobą. Grecy
natomiast, przeciwnie, niezmiennie sobie powtarzali: Będziesz poznawał. Nie
nakazało im tego żadne bóstwo — sami podjęli się tego wobec siebie" [ 9 ].
1 2
Przypisy: [ 5 ] S. Hammer, Przedmowa (do): Herodot, Dzieje, Warszawa 1959, s.6 [ 6 ] Cyt. za: A. Świderkówna, Bogowie zeszli z Olimpu, Warszawa 1999, s. 37 [ 8 ] M. Filipiak, Starotestamentowa koncepcja czasu a eschatologia, (w:) „Przegląd Orientalistyczny", nr 1-2 : 1989, s 15 [ 9 ] S. Kasprzysiak, Przedmowa (do:) G. Colli, Narodziny filozofii, Kraków 1991, s. 11 « Filozofia (Publikacja: 12-06-2003 Ostatnia zmiana: 06-09-2003)
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 2494 |
|