Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
204.448.323 wizyty
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 701 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
Postulowanie niewidzialnych i niepoznawalnych czynników, które (..) systematycznie nie podlegają potwierdzeniu ani obaleniu, jest w religiach tak powszechne, że efekty takie traktuje się czasem jako symptomatyczne.
 Czytelnia i książki » Powiastki fantastyczno-teolog.

Akcja Arka [2]
Autor tekstu:

Dłuższy czas trwała cisza, w końcu Bóg odezwał się: — „Przede wszystkim chcę ludzi ukarać za niegodziwości i wykroczenia, które czynią przeciwko mnie…" -

— "A czy oni już nie zostali ukarani? Czyż te niegodziwości, które są wynikiem ich skażonej grzechem natury, nie są właśnie konsekwencją tamtej kary, która nakazywała im żyć z taką grzeszną naturą i rozmnażać się z nią, powielając z każdym rokiem, z każdym pokoleniem ilość zła na świecie?!" — Noe wykrzyknął to prawie w stronę chmury, lecz Bóg jakby nie słysząc prowokującego pytania, dokończył w miarę spokojnym głosem:

— „Ale też przy okazji, chcę położyć kres tej niegodziwości i podłości ze strony człowieka…".

— "Dlaczego wtedy tego nie zrobiłeś gdy było ich tylko dwoje i gdy była najlepsza ku temu okazja? — pomyślał z goryczą Noe, lecz na głos powiedział:

— „A zatem, tak jak powiedziałem — dajmy sobie spokój z tą całą balią. Wytrać Panie wszystkich za jednym zamachem, nie oszczędzając nikogo, a będziesz miał przynajmniej pewność, że ta masa wody sprowadzona na ziemię nie pójdzie na marne!" — powiedział to z sarkazmem i złością, nalewając sobie jednocześnie kubek wina i wypijając go jednym haustem, a potem z trzaskiem stawiając na stół.

Noe oddychał głośno przez nos, patrząc w dal na swe winnice, założone na łagodnym stoku, skąpane teraz w promieniach słońca. — „I to wszystko miałoby zostać zniszczone przez ten idiotyczny pomysł z potopem?" — myślał z goryczą i szlag go trafiał w duchu. Machinalnie ścisnął gliniany kubek, aż ten pękł na kawałki z głośnym trzaskiem. To go wyrwało z zadumy. Spojrzał przed siebie — chmura wisiała w powietrzu, poruszając się nieznacznie i zmieniając barwy w świetle zachodzącego słońca.

Bóg nadal tam był, a więc nie wszystko jeszcze stracone; Noe postanowił dorzucić jeszcze jeden argument do poprzednich. Odchrząknął parokrotnie, przełknął ślinę i rzekł: — „Panie, jest jeszcze jeden nieczysty aspekt moralny tego twojego przedsięwzięcia: po potopie, aby odrodziła się ludzkość, dzieci moich synów będą musiały współżyć między sobą, a więc będą popełniać grzech kazirodztwa… Czy to jest moralnie do przyjęcia?... Czy to będzie w porządku, gdy u podstaw odrodzonej ludzkości, która notabene nie pozbędzie się przecież piętna grzechu pierworodnego, legnie jeszcze grzech kazirodztwa?".

Chmura przyciemniała jakby za chwilę miał z niej paść piorun na głowę upartego starca, potem dobiegło z niej coś w rodzaju zgrzytania zębami i odezwał się głos Boga, wyraźnie poirytowany: — „Czy to już wszystko?! Bo ostrzegam cię, że moja cierpliwość już się kończy, a gdy mój gniew rozpali się całkowicie, niech… niech… właściwie nie wiem, kto mógłby cię wziąć w opiekę… Posłuchaj, ty…" — tu Bóg zamilkł jakby szukał odpowiedniego epitetu, a potem dokończył stanowczo: — „Masz ze swymi synami zbudować arkę i zabrać na nią po parze zwierząt, bo taką mam akurat koncepcję… Dostałeś plany, a teraz zabieraj się do roboty, miast tu jałowo filozofować… Bo jeśli nie, to tak cię urządzę, że do końca życia mnie popamiętasz!" — dokończył z groźbą w głosie.

Noe wstał z ociąganiem i niepewnie, przewracając niechcący dzban, który i tak już był pusty. — „To trzeba było mi od razu powiedzieć, że sprawa jest tak wielkiej wagi!" — odparł szyderczo, a w duchu pomyślał: — „Nie udało się, psia-krew!… Przyjdzie mi na stare lata harować przy ciesiółce... Szlag by to!…" — zmełł w ustach przekleństwo. Czuł jak pulsujący ból rozsadza mu czaszkę.

— „Gdyby tak ktoś jeszcze wynalazł specyfik zapobiegający bólowi głowy po wypiciu większej ilości wina…" — pomyślał z rozmarzeniem i powlókł się poszukać swych synów by ogłosić im tę dobrą nowinę...

Do następnej rozmowy Noego z Bogiem doszło po niedługim czasie, gdyż ten zapoznał już swych synów z planami Boga. Tak więc odbyła się ona - jakby to się dziś określiło — po konsultacji w szerszym gronie, choć tak samo niekompetentnym. — "Panie, tego się nie da zrobić..." — rzekł Noe trochę niepewnym głosem. — „Po prostu ta robota przekracza nasze techniczne możliwości…" — urwał i rozłożył ręce w bezradnym geście.

Bóg widocznie miał inne zdanie na ten temat, bo odparł stanowczo:

— „To się musi dać zrobić, ponieważ ja twój Bóg tak chcę... Rozumiesz uparty człowieku?" — Noe, któremu wcale nie uśmiechało się przez następne lata tyrać przy ciesiółce i latać po świecie za zwierzętami, odparł hardo:

— „A więc dlaczego ty sam Panie tego nie zrobisz?! Ty — wszechmocny podobno, który w ciągu jednego dnia stwarzasz całą ziemię… ba! Cały wszechświat — wystarczyło, że powiedziałeś: "Niech się stanie!" — a tu chcesz wysługiwać się ograniczonym i niedoskonałym człowiekiem!? Przecież chyba dla ciebie, to żaden problem stworzyć taki statek w ciągu sekundy… zresztą po co nawet statek; po prostu wystarczy zgromadzić zwierzęta na określonej przestrzeni, a ty nad nią rozepniesz niewidzialny klosz, który ją osłoni od wody i w nim przeczekamy ten kataklizm, który szykujesz w swym nieskończonym miłosierdziu ziemi i jej mieszkańcom… Czyż to nie lepszy pomysł?".

Noe przerwał na chwilę swój monolog, ale widocznie przyszło mu do głowy coś jeszcze, bo aż wstał i unosząc w górę rękę, zawołał:

— „Ba! Mam nawet jeszcze lepszy!… Po co w ogóle ten potop, ta budowa arki, ściąganie z całego świata zwierząt… przecież ty Panie w swej potędze, możesz sprawić, aby ci, którzy nie zechcesz aby dalej żyli, pomrą w jednej chwili, tam gdzie stoją, a ci których zechcesz ocalić, będą cieszyć się życiem dalej! Czyż to nie jest prostsze?… Efekt ten sam, a ile mniej w to włożonego naszego wysiłku i twojej energii Panie… Czy nie mam racji?" — spytał Noe Boga.

— „A przede wszystkim uratują się moje winnice…" — pomyślał z niepokojem, wpatrując się w chmurę, która tymczasem przybrała barwę ciemnogranatową, a głos który z niej dobiegł przypominał groźny pomruk nadchodzącej burzy:

— „Człowieku, nie nadużywaj mojej cierpliwości! Od pomysłów ja tu jestem, a ty masz jedynie słuchać i wykonywać moje polecenia…".

— „Ale czyż nie mam racji, Panie?" — wtrącił szybko Noe.

— „Z twojego ograniczonego punktu widzenia, może i masz,… ale tu się liczy przede wszystkim moja racja i moja wola! A ja tak chcę, bo taką mam koncepcję i nie tobie wyrokować czy ona ma sens, czy nie, zrozumiałeś mnie?!… Masz jedynie czynić to, co ci nakazuję!" — Noe rozłożył ręce:

— „Ale przecież mówię, iż to jest dla nas technicznie niewykonalne… Przy tej arce musiałoby pracować przynajmniej tysiąc chłopa, a nie czterech!" — odparł poirytowany. Bóg przez chwilę jakby zastanawiał się, a potem odparł:

— „A więc powiedz ludziom, że tych co będą przy niej pracowali, ocalę również od potopu…" — „Będą chcieli aby ich rodziny również ocalały…" — wtrącił Noe.

— „Dobrze… ich rodziny również ocalę,… możesz im to obiecać w moim imieniu"

— „A więc jak my się pomieścimy?" — zafrasował się nagle Noe, znając zapewne liczebność rodzin mieszkańców tutejszych terenów. — „Może powiększyć wymiary arki, albo zbudować od razu dwie?" - podrzucił nowy pomysł Bogu, ale ten nie chciał skorzystać z niego.

— „Nie!… I jeszcze raz nie!" — zawołał z chmury.

— „A jak się nie pomieścimy?" — spytał Noe zapobiegawczo, jak to bywa w zwyczaju tej nacji.

— „O to już niech cię głowa nie boli!" — odparł Bóg dziwnym tonem.

— „Tę sprawę pozostaw mnie,… wy się zajmijcie robotą".

— „A jak nie będą chcieli nam pomóc przy budowie?" — spytał Noe, jakby naszły go jeszcze jakieś wątpliwości.

— „O to się nie martw! Wzbudzę w ich sercach życzliwość…" — zapewnił Bóg z przekonaniem w głosie. 

— "Aaa… Chyba, że tak! — zgodził się Noe pojednawczo.

Tak też się i stało; Kiedy ludzie dowiedzieli się o umowie Noego z Bogiem, nie trzeba było szukać chętnych do pracy — sami ochoczo garnęli się do niej. Jednak sama chęć nie wystarczała. Jako rolnicy nie mieli absolutnie żadnej wiedzy ani doświadczenia w budowie statków. Dlatego główną ekipę budowlaną musiał Bóg osobiście przeszkolić w tej dziedzinie. Potrwało to chyba z pół roku, ale było konieczne, aby roboty konstrukcyjne w ogóle ruszyły do przodu. Jednak mimo, że stale pracowało ich kilkanaście setek, mijał rok za rokiem pracy, a arka nie była jeszcze gotowa. Trochę się to wszystko ślimaczyło, ale byli przecież społecznością rolników i na każde prace w polu, przerywali pracę przy arce.

Dopiero przy budowie okazało się co to miał być za gigant: 150x25x15 m, przeszło 11 tys. m2 pokładów, 18231 ton wyporności (jak wyliczył to później z dokładnością do jednej tony geniusz matematyki Izaak Newton), a więc większa niż transatlantyk „Batory". Ścinali tysiące drzew i mozolnie je cięli na deski i bale, a następnie z jeszcze większym trudem łączyli je w całość. Zbudowanie samej konstrukcji zajęło im siedem lat, a teraz należało obić ją setkami tysięcy desek, by później pokryć to wszystko tonami smoły.

Łatwo było Bogu powiedzieć: zbuduj arkę długości 300 łokci, szerokości 50 i wysokości 30, jakby to chodziło o skrzynię na ziemniaki. Widocznie Bóg będąc wszechmocnym, nie rozróżniał stopnia trudności przy zbudowaniu arki — gigantycznego statku, jak i arki-skrzyni do noszenia tablic przymierza, bo z taką samą niefrasobliwością poleca je uczynić:

— „Uczynisz arkę z drzewa akacjowego, jej długość będzie wynosiła 2,5 łokcia, a wysokość i szerokość po 1,5 łokcia". Pewno, cóż to za różnica — zaledwie 81.000 razy większa skrzynka. Ale to tylko taka mała dygresja...

Tak więc po 14 latach wytężonej pracy, wreszcie arka była gotowa; Jej czarny ogrom był widoczny z daleka. Wyglądała jak olbrzymi bazaltowy obelisk przewrócony na bok. Ci wszyscy, którzy ją budowali odetchnęli z ulgą, ale mylili się mniemając, iż najgorszą część roboty mają za sobą. Należało teraz z całej ziemi pościągać wszelkie zwierzęta i zrobić to tak starannie aby któregoś z nich nie przeoczyć, wszak Bóg powiedział wyraźnie:


1 2 3 4 5 Dalej..

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Akt stworzenia
Angelland - boski reality show

 Zobacz komentarze (12)..   


« Powiastki fantastyczno-teolog.   (Publikacja: 23-06-2003 Ostatnia zmiana: 06-09-2003)

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Lucjan Ferus
Autor opowiadań fantastyczno-teologicznych. Na stałe mieszka w małej podłódzkiej miejscowości. Zawód: artysta rękodzielnik w zakresie rzeźbiarstwa w drewnie (snycerstwo).

 Liczba tekstów na portalu: 130  Pokaż inne teksty autora
 Najnowszy tekst autora: Słabość ateizmu
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 2517 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365