Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
204.444.953 wizyty
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 700 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
"Tylko ludzie intelektualnie rozwinięci są wolni."
 Czytelnia i książki » Powiastki fantastyczno-teolog.

Akcja Arka [1]
Autor tekstu:

Motto:
"Skłonność do czynienia zła jest immanentną cechą naszej natury, naszego człowieczeństwa — dlatego nikomu nie uda się jej zniszczyć w nas do końca, nie niszcząc jednocześnie nas samych".

Kiedy zaś Pan widział, że wielka jest niegodziwość ludzi na ziemi i że usposobienie ich jest wciąż złe, żałował, że stworzył ludzi na ziemi i zasmucił się. I widział Bóg, że nie wszystko co dotąd stworzył było bardzo dobre… Wreszcie Pan rzekł: — „Zgładzę ludzi, których stworzyłem z powierzchni ziemi (...) bo żal mi, że ich stworzyłem". Jeden żył wtedy człowiek, którego Pan darzył życzliwością; był to Noe, człowiek prawy i nieskazitelny, ojciec trzech synów: Sema, Chama i Jafeta. Któregoś więc dnia, Bóg otoczywszy się chmurą przemówił do Noego: — "Postanowiłem położyć kres istnieniu wszystkich ludzi, bo ziemia jest pełna wykroczeń przeciw mnie, zatem zniszczę ich wraz z ziemią. Ty zaś zbuduj sobie arkę z drzewa żywicznego, uczyń w arce przegrody i powlecz ją smołą wewnątrz i zewnątrz. A oto jak masz ją wykonać: Długość arki — 300 łokci, 50 łokci — jej szerokość, i wysokość jej — 30 łokci. Nakrycie arki przepuszczające światło sporządzisz na łokieć wysokie i zrobisz wejście do arki w jej bocznej ścianie. Uczyń przegrody dolną, drugą i trzecią. Ja zaś sprowadzę na ziemię potop, aby zniszczyć wszelką istotę pod niebem, w której jest tchnienie życia; wszystko co istnieje na ziemi wyginie, ale z tobą zawrę przymierze. Wejdź przeto do arki z synami swymi, żoną i z żonami twych synów. Spośród wszystkich istot żyjących wprowadź do arki po parze, samca i samicę, aby ocalały wraz z tobą od zagłady. Z każdego gatunku ptactwa, bydła i zwierząt pełzających po ziemi po parze; niechaj wejdą do ciebie aby nie wyginęły. A ty nabierz sobie wszelkiej żywności - wszystkiego co nadaje się do jedzenia i zgromadź u siebie, aby było na pokarm dla ciebie i na paszę dla zwierząt."

Noe siedział akurat na przyzbie swej chaty, w cieniu okazałego kasztanowca i delektował się swym ulubionym napojem — winem wyprodukowanym z winogron z własnej winnicy. Był z tego nadzwyczaj dumny. Od tej czynności mogło go oderwać chyba tylko trzęsienie ziemi lub… potop. Niechętnie więc odwrócił głowę, a widząc tajemnicze zjawisko, domyślił się od razu, kto do niego przemawia. (Nie zadawajmy głupich pytań w rodzaju: — „A skąd Noe wiedział, że rozmawia z Bogiem, skoro ten mu się nie przedstawił?"- Kiedyś takie rozmowy — człowieka ze Stwórcą — były po prostu na porządku dziennym,… a poza tym któż inny jeśli nie Bóg, mógłby mieć taki ekstrawagancki pomysł z topieniem ludzkości wraz z inwentarzem?).

Noe więc, jak już powiedziałem, domyślił się od razu, kto do niego przemawia, ale nie zrobiło to na nim oczekiwanego przez Stwórcę wrażenia; oczekiwanego w tym sensie, iż złapie on młotek, obcążki i piłę i poleci budować arkę… Otóż nie: Noe spokojnie dopił kwartę wina, obtarł starannie wąsy, a później podrapał się po swej siwej czuprynie i rzekł z namysłem:

— "Panie … niezmiernie dziękuję ci za ten zaszczyt, ale ja już jestem za stary na takie eskapady — właśnie niedługo stuknie mi sześćsetny krzyżyk. Weź mych synów, to młokosy — po sto lat zaledwie mają.… są silni… a tu jak widzę…" — rzucił okiem na kartkę, gdzie zapisał sobie wymiary arki: — "Będzie od cholery roboty… Dla całej armii ludzi, a nie dla czterech mężczyzn!" — prychnął rozdrażniony. — "To na zwykły korab trzeba ściąć kilkaset dębów… a to będzie przecież ze sto razy większe…" — mamrotał pod nosem, coś wyliczając w pośpiechu a kartce.

Bóg poruszył się niecierpliwie w obłoku i głosem w którym wyraźnie słychać było nutę irytacji, odparł: — „O sprawy techniczne się nie martw! Później ci powiem jak to się załatwi. Chcę ocalić ciebie i twoją rodzinę z ogólnego potopu; Ty masz zbudować arkę i zapełnić ją zwierzętami… Czy się zgadzasz?!" Noe powtórnie podrapał się po głowie i wyjąkał niezdecydowanie: — „Panie… Ja nie jestem godzien tego honoru, weź kogoś innego, kto bardziej na to zasługuje." — a w myślach dodał: — „To, że nie występuję otwarcie przeciwko Tobie, wcale nie oznacza, że akceptuję twój sposób rządzenia, Panie…" — nie skończył myśli, bo Bóg zagrzmiał z obłoku:

— „Przecież ci mówię, że tylko ty jeden z tego pokolenia, nadajesz się do zrealizowania mych planów, nikt inny!" -

— „No to wpadłem…" — mruczy pod nosem Noe, nalewając sobie wina z dzbana;

— „Moje imię będzie synonimem podłej zdrady, dokąd będzie istniał rodzaj ludzki…" — i wypił duszkiem całą kwartę, aż wino pociekło mu po brodzie czerwoną strugą. Bóg słyszy jednak wypowiedź Noego:

-"Zaraz! Zaraz!… co miałeś na myśli, mówiąc, że twoje imię będzie synonimem zdrady?" — woła z nagłym zainteresowaniem. Noe robi nieokreślony gest ręką.

— „To proste, Panie…" — wyjaśnia. — „Jestem człowiekiem i moje miejsce jest wśród ludzi — obojętnie jacy by nie byli; zwykła lojalność nie pozwoli mi ich opuścić i uratować swe życie... Dla tych, którzy mają zginąć będę zdrajcą, nic więcej!… Już chociażby dlatego nie mogę przyjąć tej propozycji…".

Bóg roześmiał się z chmury, ale takim nieprzyjemnym śmiechem, że aż skóra na karku ścierpła Noemu.

— "Co ja słyszę" — zawołał - "lojalność i więź z ludzkością nie pozwala ci przyjąć tej propozycji?!… No patrzcież. Słyszał kto większą bezczelność… i na dodatek masz zapewne jeszcze jakieś inne argumenty, jak sądzę — Noe z całą powagą skinął głową. — „Tak Panie…" — odparł cicho.

— „No słucham!… Słucham!… Jestem niezmiernie ciekaw, co jeszcze wymyślisz!… Wpierw za stary i nie da rady,… później nie godzien tego zaszczytu,… potem lojalność z ludzkością mu nie pozwala!… Zobaczymy co teraz za argument usłyszę… No! no, mów" — zawołał Bóg niecierpliwie.

Noe uśmiechnął się zagadkowo pod wąsem, wypił tęgi łyk wina i powiedział w przestrzeń przed sobą: — „Panie, ja prosty rolnik nie znam się na polityce, ale coś mi się wydaje — pomijając kwestię moralną tego czynu, która śmierdzi z daleka — że ten cały twój i mój trud pójdzie na marne… mimo wszystko".

Bóg kwestię moralną pominął milczeniem, natomiast bardzo chciał wiedzieć, dlaczego ten jego plan ma nie przynieść spodziewanych efektów. Noe wypił następną kwartę wina, odchrząknął i zaczął dość nieskładnie (jako, że był prostym rolnikiem, a nie trybunem ludowym) wyjaśniać Bogu, o co mu chodzi:

— „Mówisz Panie, że zgładzisz wszystkich ludzi i wszelką zwierzynę, bo ziemia jest skażona w twoich oczach, a ludzie mając usposobienie złe od młodości, postępują niegodziwie i popełniają wykroczenia przeciw tobie… Ale czy nie należało tego oczekiwać… Czy to jest dla ciebie zaskoczeniem?!"

Bóg chwilę milczał, a potem spytał niepewnie: — „Co masz na myśli?... Dlaczego miałbym tego oczekiwać? O co ci znów chodzi tym razem?" - zirytował się wyraźnie. — "Przecież to, że człowiek jest właśnie taki — pełen skłonności do czynienia zła — jest skutkiem grzechu pierworodnego, prawda?

A więc żadna „kuracja" — nawet w postaci potopu — mu nie pomoże, bo jego skażona natura pozostaje taka sama… Ty Panie, nakazując rozmnażać się ludziom o skażonej złem naturze, jesteś odpowiedzialny za to, iż to zło rozlało się na cały rodzaj ludzki,… Ale metody jakimi chcesz „uzdrowić" człowieka są zaiste dla mnie niezrozumiałe...

Przecież wystarczyło wtedy — l.600 lat temu, gdy było tylko tych dwoje ludzi skażonych grzechem, nie pozwolić im się rozmnażać, a dziś nie musiałbyś sięgać do tak drastycznych środków, które i tak niczego nie załatwią..." — Po tym długim — jak na Noego — przemówieniu usiadł on sącząc wino i patrząc z niepokojem jak w chmurze coś grzmiało, błyskało i rumotało, a ona sama robiła się na przemian to biała jak mleko, to czarna jakby miała sypnąć za chwilę gradem, zmieniając jednocześnie swój kształt.

Noe zdążył wypić całą kwartę doskonałego trunku, gdy z chmury dobiegł go gniewny głos Boga: — „Nie tobie człowieku decydować o tych sprawach! Zapamiętaj to sobie raz na zawsze!… To jest mój świat i będę nim rządził według własnego uznania, zrozumiałeś — wykrzyknął na koniec, aż Noe wtulił głowę w ramiona. Odparł potulnie: — "Zrozumiałem Panie!… Ma nikt nie wtrącać ci się do rządzenia tym światem…".

— „Otóż to! Ni mniej, ni więcej!… A zatem posłuchaj mnie uważnie: Czy zgadzasz się wraz z synami zbudować arkę?" — zagrzmiał głos Boga.

— „Jeśli ma się powieść twój plan Panie,… to lepiej dajmy sobie z tym spokój…"-

— „Co takiego?!" — wypowiedziane to było takim tonem, jakby Bóg nie dowierzał własnym uszom. -"Czy ja dobrze słyszałem?" — spytał jakby chciał się jeszcze upewnić, nim ukarze śmiałka.

Tymczasem Noe wypił szybko parę łyków wina i odparł:

— „Już wyjaśniam Panie!… Otóż w twoim zamierzeniu widzę poważny błąd… No, powiedzmy niedopatrzenie" — poprawił się szybko, nie chcąc zbytnio przeciągać struny. — „Kiedy tak patrzę na mych synów, podobnych do mnie jak dwie krople wody — prócz Chama, bo ten jest dziwnym trafem podobny do mego sąsiada… widocznie musiała się nań zapatrzyć moja małżonka…" - stwierdził, pociągając dłuższy łyk. — „Kiedy patrzę na swego ojca, do którego jestem podobny nie tylko z wyglądu ale i z upodobań nawet — czy wiesz Panie, że jeszcze ze sto lat temu oglądałem się za młodymi niewiastami?"

Noe ożywił się, na jego lico wypłynął ciemny rumieniec, a oczy zaczęły błyszczeć, nie wiadomo, czy to od wina czy od wspomnień. Z chmury dobiegało ponaglające chrząknięcie, więc tylko uśmiechnął się do swych myśli, pokiwał głową i dokończył:

— „Tak więc wynika z tego jasno, że my przekazujemy swemu potomstwu nie tylko wygląd ale i cechy charakteru naszej natury. Jeśli więc ocalisz choć jedną rodzinę i choć po jednej parze ze zwierząt, to po potopie odrodzi się ta sama ludzkość i te same gatunki zwierząt… Choć doprawdy nie wiem, co one ci zawiniły…" — dokończył ciszej patrząc gdzieś w dal i zastanawiając się nad krętymi drogami wyroków boskich.

A ponieważ Bóg nie odzywał się, jakby rozmyślając nad tym samym, Noe upił łyk wina i powiedział wolno, rozdzielając słowa:

— „Musisz Panie zastanowić się o co ci właściwie bardziej chodzi: czy chcesz ludzi ukarać, czy położyć kres zdegenerowanemu gatunkowi?" -


1 2 3 4 5 Dalej..

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Akt stworzenia
Angelland - boski reality show

 Zobacz komentarze (12)..   


« Powiastki fantastyczno-teolog.   (Publikacja: 23-06-2003 Ostatnia zmiana: 06-09-2003)

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Lucjan Ferus
Autor opowiadań fantastyczno-teologicznych. Na stałe mieszka w małej podłódzkiej miejscowości. Zawód: artysta rękodzielnik w zakresie rzeźbiarstwa w drewnie (snycerstwo).

 Liczba tekstów na portalu: 130  Pokaż inne teksty autora
 Najnowszy tekst autora: Słabość ateizmu
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 2517 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365