|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Filozofia » Historia filozofii » Filozofia starożytna
Sokrates antyczny i współczesny [3] Autor tekstu: Michał Piotrowski
Jak wiadomo z historii, w każdej epoce żyła osobowość znacznie
wyrastająca ponad przeciętność. Niezależnie od dziedziny, którą sobie
obrała za cel w życiu, osiągała w niej tak fantastyczne rezultaty, z których świat
nieraz do dziś czerpie całymi garściami. Również bardzo często
jednostki te były nierozumiane w swoich czasach, gdyż ich teorie czy też dzieła
wybiegały zbyt daleko poza możliwości pojmowania dla ówczesnych. Niestety,
karty historii pełne są zatrważających obrazów upadków tychże jednostek
czy to poprzez całkowite niezrozumienie, odepchnięcie czy nawet śmierć. W tym ostatnim przypadku Sokrates był pierwszym, który zapisał się w dziejach w taki właśnie sposób. Przez następne tysiąclecia wielu podzieliło jego
los — niejedną księgę można by napisać o tych, którym bardzo skutecznie
podcięto skrzydła.
Te „upadłe anioły" wciąż żyją wokół nas, nie są tylko
atramentem blaknącym w książkach od historii. Zwłaszcza dzisiejszy świat
nie zna litości dla tych, którzy mają odwagę myśleć inaczej niż
powszechnie uznane autorytety. Nikt z nas nie jest w stanie sobie wyobrazić jak
wiele osób w każdej chwili doznaje goryczy porażki w różnorakich
dziedzinach życia, napotykając na opór i niezrozumienie innych. Ilu to „sokratesów"
(tak właśnie z małej litery) odchodzi z kwitkiem spod drzwi wszelkiej maści
prezesów, dyrektorów, rad nadzorczych, kolegiów i innych „opiniotwórczych"
organów.
Nam chodzi jednak o „prawdziwego Sokratesa" (w tym wypadku pisanego z wielkiej litery). Zdolnego do całkowitej przemiany dróg ludzkiego myślenia,
wydobycia społeczeństw z utartych już kolein schematycznego myślenia oraz do
pokazania lepszej przyszłości pełnej szczęścia i radości. Dlaczego kreślę
taki obraz i prognozuję taką drogę? Otóż gdyby nawet nasz współczesny
Sokrates był geniuszem w jednej, ściśle określonej dziedzinie, po paru
latach doczekałby się co najwyżej wzmianki w encyklopedii lub kilku szkół bądź
instytutów nazwanych swym imieniem. Byłby tylko kolejnym uzdolnionym człowiekiem,
który popchnąłby ten świat do przodu, ale w zbyt wąskim obszarze, aby
doprowadzić do swoistej rewolucji światopoglądowej. Taka możliwość istniała i w czasach Sokratesa, kiedy to wiedza zmieściłaby się w jednej książce
wielkością przypominającą jeden tom encyklopedii powszechnej.
Natomiast człowiek, którego
chcę opisać, powinien dążyć do naprawy tego świata, pokazania ludziom, że
możliwe jest życie w pokoju i szczęściu. Pojawiali się tacy „Sokratesi"
kilkunastokrotnie na przestrzeni wielu wieków, a każdorazowe pojawienie się
kolejnego z nich wywoływało całkowity przewrót w umysłowości całego
cywilizowanego świata.
W dobie dzisiejszego „zalewu autorytetów" — wszelkiej maści
przewodników, mistrzów czy też guru trudno jest stwierdzić cokolwiek
pewnego, a już z pewnością wskazać tego jednego, który powinien stać na
przedzie. Jednakże niemożność wydania kategorycznego sądu nie zwalnia od prób
dociekania takiej możliwości. Poniżej dokładniej postaram się przeanalizować,
kim mógłby być dzisiejszy Sokrates, czym się zajmować oraz jakie głosić
poglądy.
V. Kim byłby dzisiejszy Sokrates?
Jak już powyżej wspomniałem
nasz wyimaginowany Sokrates powinien podobnie jak swój poprzednik w znaczącym
stopniu zmienić ludzką myśl, a także przy okazji być osobą dającą swoim
przykładem dowód tez, które by głosiła. Wiek czy też płeć nie powinny
odgrywać aż tak wielkiego znaczenia — lata dyskryminacji ze względu na płeć,
pochodzenie czy też kolor skóry przeminęły (miejmy nadzieję bezpowrotnie).
Oczywiście w wielu miejscach naszego globu sytuacje tego typu wciąż mają
miejsce, lecz nie są one aż tak powszechnym zjawiskiem. Dlatego nasz Sokrates
mógłby być równie dobrze czarnoskórą kobietą, która by wyznawała islam.
Prawda zwykła bronić się sama, niezależnie od osoby, która ją głosi. Choć
dotarcie ze swoim przesłaniem do pewnych kręgów staje się o wiele bardziej
trudne w zależności od pochodzenia głoszącej je osoby.
Ciekawym natomiast zagadnieniem jest profesja naszego
Sokratesa. Z rozmysłem nie użyłem do tej pory takich słów jak: filozof, myśliciel
czy mędrzec. Nasuwają one od razu pewne stereotypy myślowe, z których wyrwać
się jest zadaniem niesamowicie trudnym i wymaga dużego samozaparcia. Aby to
odpowiednio zilustrować wystarczy sięgnąć do przykładów z historii — czy w osobie Jezusa Chrystusa, syna zwykłego cieśli z małej miejscowości ktoś
upatrywał jakichkolwiek oznak przyszłej sławy? Czy Mahomet żeniący się z wdową i żyjący kontemplując w jaskini w oczach postronnych mógł uchodzić
za jednego z pierwszych członków nowej religii, którą dziś uważa się za
jedną z najważniejszych na tej planecie? Odpowiedź oczywiście brzmi: nie,
dlatego właśnie nie można utożsamiać naszego Sokratesa tylko z filozofem
czy też może teologiem. Równie dobrze mógłby nim być sprzedawca zza rogu,
hydraulik, który wczoraj naprawiał rurę w mojej łazience czy kierowca ciężarówki.
Nikomu nie jest dana wyłączność na prawdę i wiedzę, choć wielu tak właśnie
myśli. Oczywiście jak pokazuje praktyka kierowcy ciężarówek, hydraulicy czy w końcu sprzedawcy raczej nie interesują się sposobem całościowej zmiany i poprawy naszego świata. Jednakże nie upoważnia to nas do całkowitego
pomijania ich w naszych rozważaniach. Mimo to, od tej pory będę również używał
słów wspomnianych na początku tego akapitu, gdyż bez wątpienia ktoś, kto
ma za zadanie zmienić wiele na tym świecie jest w pewnym sensie myślicielem i filozofem.
Najodpowiedniejszą moim zdaniem
profesją byłby zawód nauczyciela. Otwiera on bowiem szerokie możliwości do
sprawdzenia samego siebie oraz do przekazania swej wiedzy i poglądów innym. Do
tego uczący się zazwyczaj odznaczają się o wiele większą pojętnością.
Uczniowie czy też studenci potrafią docenić wysiłki nauczyciela w celu
przekazania im rzetelnej wiedzy, która nie jest podbarwiona pewnym określonym
stereotypem myślowym. Otwarty umysł jakim byłby „współczesny Sokrates" z pewnością „rozwinąłby skrzydła" na renomowanej wyższej uczelni,
gdzie napotkałby przychylnych sobie słuchaczy. Wykładanym przedmiotem mogłaby
być filozofia, gdyż jak wspomniałem w poprzednim akapicie każdy kto pragnie
zmienić świat jest w pewnym sensie filozofem.
W chwili obecnej nasza
wyimaginowana postać dość dobrze nam się rysuje przed oczami, choć z pewnością
każdy dodałby jej pewne indywidualne cechy. Nie mają one jednak większego
znaczenia. Sama „sokratejskość" pozostaje niezmienna. Jednakże sam człowiek
to jeszcze nie wszystko.
Wydaje mi się, że w tym
punkcie jednocześnie stykają się liczne problemy, które jestem zmuszony
teraz poruszyć. Problemy te dotyczą samych poglądów naszego myśliciela,
metod, dzięki którym będą one rozpowszechniane, ludzi chętnych (i co najważniejsze
zdolnych) do pojęcia tych myśli, a w końcu opozycji, na którą mógłby się
natknąć. Również dość niejasne słowo „poglądy", którego używam często
wymagałoby sprecyzowania. Jak widać w tej chwili musimy podjąć próby
rozwarstwienia tych płaszczyzn, choć nie jest to bynajmniej łatwe, gdyż
przenikają się one nawzajem, a każda z nich jest powiązana w znacznym
stopniu z resztą.
Postanowiłem zacząć od poglądów
naszego myśliciela, posługując się podziałem, którego użyłem w rozdziale
dotyczącym myśli Sokratesa. Czym więc nasz filozof powinien zaskoczyć w samej dziedzinie interakcji ze światem współczesnym, a dokładniej, w jaki
sposób przekaże swe poglądy (chodzi tylko i wyłącznie o formę wypowiedzi, a nie o medium, którego użyje). Jeżeli Sokrates całkowicie zrezygnował z formy pisanej, nie znaczy to, że i nasz filozof powinien również tak postąpić.
Nawet gdyby udało mu się rozpowszechniać swoje poglądy wyłącznie dzięki
rozmowom, przemówieniom i odczytom, nie ustrzegłby się prób opracowania jego
ideologii przez swych zwolenników. Z pewnością także w niedługim czasie
pojawiłyby się naokoło niego tłumy najróżniejszych dziennikarzy, pisarzy
czy innych ludzi niekoniecznie związanych na co dzień z pracą pisarską.
Chcieliby napisać biografię, wykładnię poglądów czy też zbiór sentencji.
Kolejnym zagadnieniem jest
konieczność ustalenia pewnych podstaw, na których współczesny Sokrates
opierałby swą filozofię. Powołując się na poglądy swego antycznego
pierwowzoru, mógłby szukać oparcia w jak najbardziej podstawowych pojęciach i definicjach. Odrzucając powszechnie dziś przyjęty relatywizm byłby w stanie z tychże podstaw wysnuwać teorie, których obalenie byłoby bardzo
trudne lub nawet niemożliwe. Powrót do filozofii zakładającej jak
najbardziej literalne traktowanie słów mógłby stać się lekarstwem na największe
bolączki tego świata. Pozostaje jednak pytanie, czy ktoś w ogóle jest w stanie podać niezbijalne definicje — sam przecież Sokrates bał się uogólnień
na wielką skalę. On starał się pomóc każdemu człowiekowi z osobna wskazując
co w danej sytuacji byłoby dla niego lepsze. Konsekwentne zwalczanie
relatywizmu z początku z pewnością przysporzyłoby mu wielu zwolenników, którzy
szukają w tym świecie nienaruszalnych podstaw, do których by się odnosili w swym codziennym życiu.
Niestety, z pewnością współczesny
Sokrates nie byłby w stanie skoncentrować się tylko i wyłącznie na człowieku.
Nie jest to już możliwe w chwili, gdy glob ziemski zamieszkują miliardy
ludzi. Codziennie jesteśmy bombardowani olbrzymią liczbą informacji, a zależności z wieloma innymi podmiotami są tak rozliczne, że naprawdę niewielu ma komfort całkowitego wyłączenia się z bieżącego życia. Jeżeli kreujemy naszego
Sokratesa na człowieka, który miałby znacząco wpłynąć na nasza
rzeczywistość, byłby niejako zmuszony do przedstawienia poglądów daleko
wykraczających poza jedną dziedzinę (niezależnie od tego jaka by ona nie była,
nawet filozofia nie podołałaby temu zadaniu, a przykładem tego jest fakt, że
od ponad dwóch tysięcy lat od kiedy istnieje nie poradziła sobie ze złem na
świecie). Olbrzymie połacie wiedzy, z którą na co dzień mamy do czynienia,
jeszcze bardziej utrudniałyby całe zadanie.
Problem „reformowalności"
dzisiejszego świata wyrastający z poprzedniego akapitu mógłby stać się
tematem kolejnej wielkiej rozprawy. Powrócę do niego ponownie, starając się
wyciągnąć wnioski przy omawianiu adresatów przesłania nowego Sokratesa. W chwili obecnej jednakże pozostaje nam przejść do kolejnej „cechy
warsztatu" filozofa, a mianowicie metody wyciągania wniosków i poszukiwania
wiedzy.
Sokratesowa „sztuka położnicza" z pewnością przynosiła bardzo pozytywne efekty, choć dość często ukazywała
też niezbyt wielkie zdolności samych „rodzących" (co ma miejsce choćby w Timajosie
czy też Fajdrosie). Jednakże jeżeli czyta się Platońskie dialogi z udziałem
Sokratesa należy docenić znaczenie tej metody. Stopniowe pokazywanie prawdy
oraz ukazanie całego procesu myślowego działa doskonale na wyobraźnię, która
jest zmuszona do szczegółowego zgłębienia się we wszystkie „boczne ścieżki"
odkrywanego stopniowo traktu. Ukazywanie kolejnych niedorzeczności i fałszywych
rozwiązań sprawia, że obrana przez filozofa droga staje się jedyną możliwą.
1 2 3 4 Dalej..
« Filozofia starożytna (Publikacja: 03-08-2003 Ostatnia zmiana: 07-02-2005)
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 2582 |
|