|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
| |
Złota myśl Racjonalisty: "Pokarmem umysłu jest poznawanie. Żądza nie trwania czy przetrwania, jak mówisz, lecz pędu, postępu, odkrywania nowych prawd, wydobywanie ich z głębin ziemi, z tkanki roślin, z atomów i z bezmiarów gwiazd, z własnych myśli wreszcie. Poznawanie wszechświata, poznawanie siebie i poznawanie swojej roli we wszechświecie. Tu jest źródło wszelkiej wiedzy, tu kryje się motor nauki. I jakże możesz zmusić.. | |
| |
|
|
|
|
Kościół i Katolicyzm » Sprawy finansowe i majątkowe
Dobra martwej ręki: mniej znane dzieje Św.Majątków [1] Autor tekstu: Mariusz Agnosiewicz
Z genealogii „dóbr martwej ręki"
Dobrami martwej ręki określa się majątek
nieruchomy osób prawnych kościoła o charakterze dochodowym, na czele z nieruchomościami rolnymi. Nazwa wywodzi się z faktu, iż nie mogły one być
zbywane (zakaz prawa kanonicznego), były więc martwe dla obrotu. Równie mocno
uzasadnia ich określenie sposób nabycia — pochodziły bowiem w olbrzymiej większości z zapisów testamentowych na rzecz Kościoła. W pierwszym okresie swych dziejów
na ziemiach polskich (XI-XII) Kościół gromadził majątki przede wszystkim z nadań monarszych i książęcych. W roku 1136 samo tylko arcybiskupstwo gnieźnieńskie
posiadało już 149 osad.
Od XII w. rozwinęły się na dużą
skalę fałszerstwa zakonne dokonywane m.in. na dokumentach tytułów własności.
Działały odtąd, jak określił to M. Schulz, „średniowieczne klasztorne
szajki fałszerzy", które „specjalizowały się" w tego typu procederze.
Przykład zresztą szedł niejako „z góry" — pamiętamy przecież w jaki
sposób papiestwo utwierdziło się w Państwie Kościelnym za pomocą sfałszowanej
„donacji Konstantyna". Trudno jest precyzyjnie określić w jakiej mierze to
samo można odnieść do „wwłaszczenia się" Kościoła w tzw. dobra
martwej ręki, ale skalę zjawiska obrazuje fakt, że „autentycznych dokumentów
książęcych przechowało się z XII wieku trzy, podrobionych na imiona książąt
zaś siedemnaście." [ 1 ] Do schyłku XII w.
zachowane dokumenty polskie lub związane z Polską liczą 150 pozycji, z czego
46 to dokumenty „przez Kościół i w jego materialnym interesie sfałszowane."
W XIII w. Kościół prowadził komasację
dóbr, celem ich terytorialnego zespalania w zwarte całości. Łączyło się z tym likwidowanie enklaw poprzez rugowanie chłopów książęcych i drobnych
rycerzy, którzy różnymi środkami usuwani byli z własnych ziem, które włączano
do włości kościelnych.
W tym również okresie Kościół
walczył z niektórymi, jak byśmy to dziś ujęli, prorodzinnymi instytucjami
prawnymi. Walczono o wolność — obrotu własnością, ograniczoną prawami bliższości
(do których zaliczały się pierwokup i retrakt), przysługującymi krewnym wobec dóbr dziedzicznych.
Prawa bliższości były powszechne zwłaszcza wśród rycerstwa-szlachty. Miały
one chronić dobra rodzinne przed ich rozdysponowywaniem ze szkodą dla rodziny.
Niestety, utrudniało to nabywanie tych dóbr przez zasobne w środki finansowe
instytucje kościelne. Nie dziwne przeto, iż stał się Kościół rzecznikiem
swobody dyspozycji dobrami ziemskimi. Nie potępiali praw bliższości en
block i godzili się poprzestać na ich ograniczeniu w stosunku do
„fundacji pobożnych". W XIV-XV doszło do kompromisowego rozwiązania,
poprzez stosowanie części swobodnej w postaci tzw. trzecizny (1/3 dóbr mogła
być alienowana bez zgody krewnych).
Prawdziwie „błogosławioną"
okazała się jednak instytucja testamentu. W Polsce testamenty pojawiły się w XIII w. i rozwój tej instytucji wiązał się z przełamywaniem ograniczeń
testowania (na rzecz najbliższych krewnych poprzez dziedziczenie
beztestamentowe). Testamenty od początku funkcjonowały przede wszystkim w związku z zapisami na rzecz Kościoła, ten bowiem niezwykle pomysłowo wydobywał majątki
poprzez zapisy testamentowe pro remedio anime. Szlachciców
pouczano w czasie procesu edukacyjno-indoktrynacyjnego (pod kierownictwem Kościoła),
że zapiski w testamentach „dla zbawienia duszy", tudzież „na cele pobożne",
czyli dla Kościoła, przysłużą się im w targach na sądzie ostatecznym.
Podobnie jak w przypadku praw bliższości, tak i w odniesieniu do testamentów
Kościół od początku występował jako orędownik swobody testowania, co miało
przede wszystkim oznaczać swobodę przekazywania nieruchomości na rzecz Matki
Kościoła — nieruchomości, które odtąd miały się stać „dobrami
martwej ręki", gdyż temu Kościołowi nie wolno było przecież sprzedawać
swych dóbr, dobra biskupstw nie podlegały podziałom z tytułu dziedziczenia i alienacji. Ponadto, jak pisze prof. Juliusz Bardach, „Kościół nalegał też,
aby testament był sporządzany w obliczu duchownego, który miał dopilnować,
by w trosce o zbawienie duszy zostały poczynione zapisy pobożne." [ 2 ] A sprzyjało temu w szczególności ugruntowanie się formy pisemnej testamentu,
gdyż kler, posiadający wówczas nieomal wyłączność na sztukę pisania, był
na ogół proszony o redagowanie tych dokumentów. Odtąd przez całe wieki
miano się zmagać z problemem zapisów na rzecz Kościoła.
Jednym ze skutków zjednoczenia
państwa było ograniczenie dotychczasowej dynamiki rozrostu dóbr kościelnych,
która zaczęła zagrażać interesom państwa. Twórca Korony Królestwa
Polskiego, król Kazimierz Wielki (1310-70) w okresie swego panowania
starał się przeciwdziałać dalszemu powiększaniu tych dóbr. Po pierwsze,
zakazał alienacji majątków na rzecz instytucji duchownych. Po drugie,
przeprowadził zakrojoną na szeroką skalę rewindykację dóbr kościelnych,
które w okresie rozbicia dzielnicowego dostały się nieprawnie we władanie Kościoła
(zawłaszczenia i fałszerstwa dokonane w okresie słabości państwa).
Kazimierz Wielki zarządził rewizję tytułów własności i w razie podejrzeń
co do autentyczności dokumentu lub jego braku, odbierano posiadane dobra,
wcielając je z powrotem do włości królewskich. Ponadto klasztory utraciły wówczas
część swych dóbr, które leżały na pograniczu (Szczyrzyc, Stary Sącz) ze
względów na interesy obronności państwa.
W swej Kronice Janko z Czarnkowa (ok.1320 — ok.1387) opisywał jak za jego czasów wyglądało to co można nazwać rewindykacją dóbr: „Tegoż roku trzeciego dnia przed świętem Jana Chrzciciela, przybyli na Kujawy szlachetni mężowie: Dobiesław, kasztelan krakowski, Sędziwój z Szubina, wojewoda kaliski, i mistrz Jan z Radliczyc, archidiakon i kanclerz krakowski, udając, że mają od króla polskiego i węgierskiego, Ludwika, władzę przywracania nieprawnie zabranych dziedzictw oraz wymierzania sprawiedliwości skarżącym się na starostów. Nazajutrz po św. Janie Chrzcicielu kazali ogłosić na rokach walnych w Brześciu, aby wsztscy, którzy żądają zwrotu zabranych dziedzictw, przedstawili im swoje przywileje, oraz aby podali na piśmie skargi na starostów. Wziąwszy mnóstwo skarg i przywilejów, pojechali w następny piątek dalej, do Kruszwicy, w sobotę — do Strzelna, w niedzielę — do Moglina, w poniedziałek — do Trzemeszna, we wtorek — do Gniezna, a w czwartek przybyli do Poznania, gdzie pozostawali aż do wtorku. Ciągnęli do nich tak duchowni, jak świeccy, którzy doznali niesprawiedliwości i żądali zwrotu zabranych dziedzictw, i jechali za nimi aż do Kalisza, do drugiego dnia po św. Małgorzacie. Ci zaś na usprawiedliwienie swoje twierdzili, że na dzień św. Jakuba powinien przybyć biskup krakowski, Zawisza, bez którego przywrócenie dziedzictwa i załatwienie innych spraw było im przez pismo królewskie wyraźnie wzbronione. Tym sposobem wszyscy, którzy mieli nadzieję na odzyskanie dziedzictw i na prawne zadośćuczynienie za krzywdy, widząc, że z nich się tylko naigrywają, niezadowoleni, z opróżnionymi sakwami, wrócili do domu. Tamci zaś, jeżdżąc po całej ziemi i robiąc wielkie wydatki, dopiero po św. Jakubie powrócili do Krakowa."
Większość tego co dokonał
Kazimierz Wielki zostało zaprzepaszczone za panowania neofity Jagiełło (ok.
1351-1434). Kolejnym ułatwieniem dla polityki majątkowej kleru było
przekazywanie spraw związanych z dobrami kościelnymi sądom duchownym. W 1437
r. na podstawie ugody duchowieństwa ze szlachtą małopolską przekazano sądom
duchownym — oprócz spraw m.in. o herezję, małżeńskich, o zaniechanie
dorocznej spowiedzi i komunii — sprawy związane z testamentami „na cele
pobożne". U schyłku XV w. stan posiadania arcybiskupstwa gnieźnieńskiego
wynosił już aż 303 wsie i 13 miast, obejmując tym samym posiadłości o wielkości ok. 5 tys. łanów (100 tys. ha).
Wiek XVI był tym szczególnym
dla Rzeczypospolitej, który nazwano Złotym Wiekiem. Wówczas szlachta walczyła o umocnienie państwa. Na początku XVI w. wydano zakazy dysponowania w drodze
testamentu dobrami nieruchomymi na rzecz Kościoła (1510, 1518), znacznie
ograniczono zakonników i zakonnice w dzierżeniu dóbr ziemskich, nabywanych
przez nich w drodze dziedziczenia, oddając zarząd tymi dobrami wraz z połową
dochodu na rzecz najbliższego męskiego krewnego. Zmagano się również z dobrami kościelnymi, celem przywrócenia ich Koronie. W rękach kościelnych
znalazło się wiele niesłusznie uzyskanych (bezmyślnie rozdanych,
zastawionych, zagarniętych) dóbr królewskich. Nie dziwne przeto, że pisał wówczas
Mikołaj Rej o klerykalnej chciwości w taki oto sposób:
To też słyszę, szarańcz
na was chytra była, A tak z prosta wiele wsi u was wyłudziła.
A w dziele pod wielce
znamienitym tytułem — O naprawie Rzeczypospolitej Jana Ostroroga [ 3 ],
znajdujemy taką myśl: "I to nie bez obłudy, że papież kiedy mu się
podoba, pomimo woli nawet króla i panów, nie wiedzieć jakie bulle przesyła
do Polski dla wydrwienia pieniędzy… Żywe kościoły Boga, ludzie, są podstępnie
łupieni na to, aby martwe kościoły wznosić".
Egzekucję dóbr tych
uchwalono na sejmach w latach 1562-64. Niestety nie zdołano wykonać całości
tego programu, gdyż stronnictwo egzekucyjne rozpadło się kilka lat później.
Niedługo zresztą potem przyszła kontrofensywa kościelna — kontrreformacja.
Kościół sam z siebie nigdy nie pokwapił się oddać dóbr posiadanych z nieprawych tytułów. Dziś za to skrupulatnie wszystko egzekwuje, jako swoją
odwieczną i świętą własność. Można być pewnym, że wśród tego jest
wiele niesłusznie uzyskanych majątków. Państwo nigdy nie dokończyło
rewindykacji dóbr zagarniętych przez Kościół, powinno więc wykazywać co
najmniej umiar w „oddawaniu" dóbr Kościołowi. Czyż nie domaga się
tego „chrześcijańska sprawiedliwość"?
Cała reszta majątków co do których
można uznać istnienie prawego historycznego tytułu własności, nie
legitymuje się w olbrzymiej większości „tytułem moralnym", jaki z pewnością
leży chrześcijańskiej instytucji głęboko — na sercu, jak się zdaje.
Wszystko gruntowało się albo na przemocy (sprawy dziesięcin), albo na
ludzkiej naiwności (testamenty). Posunęło się to do tego stopnia, że
uchwalono w roku 1635 tzw. ustawy amortyzacyjne (zwane tak dlatego, iż
dotyczyły przede wszystkim aktów mortis causa, czyli na wypadek śmierci),
na podstawie których mnichów i instytucje kościelne ograniczono w możności
nabywania praw spadkowych, nie mogli oni na ogół sprawować opieki, w prawie
ziemskim ograniczono ich w zakresie nabywania dóbr ziemskich. „Ograniczały
one wzrost dóbr Kościoła, ale w zasadzie nie naruszały jego stanu
posiadania. Dlatego też dawały się pogodzić w mentalności szlacheckiej z pobożnością doby kontrreformacji" (J. Bardach).
1 2 3 Dalej..
Przypisy: [ 1 ] W. Kętrzyński, Studia
nad dokumentami XII wieku, Kraków 1891, s. 107; zob. też: M.W. Łodyński,
Falsyfikaty wśród dokumentów biskupstwa płockiego XIII wieku, Rozpr.
Akadm. Umiej. wydz. hist.-fil, t.59, Kraków 1916. [ 2 ] J. Bardach, B. Leśnodorski,
M. Pietrzak, Historia ustroju i prawa polskiego, Warszawa 2000, s.147 [ 3 ] Jan Ostroróg
(ok.1435-1501), pisarz polityczny, dyplomata, kasztelan poznański, starosta
generalny Wielkopolski i wojewoda poznański. « Sprawy finansowe i majątkowe (Publikacja: 06-08-2003 Ostatnia zmiana: 06-08-2004)
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 2587 |
|