|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Nauka » Filozofia i metodologia nauki » Metodologia Nauk Społecznych
Empiryczność teorii jako falsyf. przez zdania obs. [3] Autor tekstu: Witold Marciszewski
Jak widać, zdania cechujące się wysokim prawdopodobieństwem apriorycznym z racji swej rozległej
alternatywności, będąc wysoce prawdopodobne a priori są z tego względu mało podatne na
falsyfikacje; one już mają, by tak rzec, „w kieszeni" certyfikat pewności lub wysokiego prawdopodobieństwa.
Bierze się stąd wskazówka, która może zdać się paradoksalną, że badacz powinien stawiać
hipotezy nieprawdopodobne (a priori). To nie wystarcza do płodności poznawczej (bo nieprawdopodobne
bywają także wypowiedzi głupie), ale jej wydatnie sprzyja.
Postulat ten może zdać się paradoksalny komuś, kto przywykł do poglądu, że nauka dąży do
pewności czyli maksymalnego prawdopodobieństwa. Pogląd ten jednak jest mylący, jeśli nie będzie
się odróżniać różnych stadiów badania naukowego. Na etapie wysuwania domysłów czyli stawiania
hipotez, im bardziej domysł odbiega od bezpiecznych ogólników czy zastanej wiedzy, tym bardziej
ma szansę być odkrywczy. Wszak każde odkrycie jest na gruncie wcześniejszej wiedzy mało
prawdopodobne; w przeciwnym przypadku nie byłoby nowością, a więc nie byłoby odkryciem. To
znaczy, nie niosłoby w sobie jakiegoś pokaźnego ładunku informacji.
3.3. Analizowany dotąd rodzaj alternatywności, określony jako wariant 1 (na początku ustępu 3.1),
polega na wysokiej ogólności orzeczenia w zdaniu wyrażającym jakiś
sąd, w szczególności hipotezę.
Inny rodzaj alternatywności odróżniony jako 2 (tamże) bierze się z cechy zwanej niejasnością. Ma
ona dwie odmiany, mianowicie niejasność jest nieostrością (2a) lub chwiejnością znaczeniową (2b).
Mówiąc dalej o niejasności, skoncentrujemy się na tej kategorii wyrażeń, które w języku logiki
nazywają się predykatami. Odpowiadają one w przybliżeniu temu, co tradycyjna gramatyka nazywa
orzeczeniem. Są więc predykatami czasowniki, jak i zwroty złożone z „jest" oraz rzeczownika
lub przymiotnika („jest dżentelmenem", „jest wysoki" itd.).
Mówimy o predykacie, że jest nieostry, gdy nie jest tak, że zrozumienie jego sensu leksykalnego
wystarcza, żeby o dowolnym (należycie zbadanym) obiekcie rozstrzygnąć, czy należy do zakresu
tego predykatu; a należy doń wtedy i tylko, gdy dany predykat orzeka się o nim prawdziwie (por. K.
Ajdukiewicz, Logika pragmatyczna, PWN 1965, odc. 19). Alternatywa przyporządkowana predykatowi
nieostremu jest alternatywą jego możliwych interpretacji. Np. predykat „jest pełnoletni" w znaczeniu podanym przez słownik języka polskiego oznacza osobę mającą z racji dojrzałego
wieku pełnię praw cywilnych i politycznych. Ta sama wiedza słownikowa pozwala rozstrzygnąć, że
osobą taką nie jest noworodek ani przedszkolak, ale nie wystarcza, żeby powiedzieć, czy pełnoletni
jest dwudziestolatek. Mamy tu więc pewną alternatywę dopuszczalnych interpretacji, a nieostrość
ustaje dopiero wtedy, gdy do danego języka wprowadzi się definicję (tzw. definicję regulującą), która
przesądzi na rzecz jednej z interpretacji. Na przykład, polski Kodeks Cywilny stanowi: „Pełnoletnim
jest ten, kto ukończył lat osiemnaście" (Art. 10, x1). Przy wielości alternatywnych interpretacji,
hipoteza mówiąca coś o osobach pełnoletnich (np., że mają większą odporność na stres niż
niepełnoletnie) jest słabiej falsyfikowalna niż po ograniczeniu do mniejszej (w szczególności, do
jednej) liczby interpretacji.
Mówimy o predykacie lub innym zwrocie, że jest chwiejny znaczeniowo, gdy jest wieloznaczny, a przy tym jego znaczenia na tyle mało się różnią, że bez podjęcia odpowiedniej analizy różnica ta
pozostaje niezauważalna dla ogółu osób posługujących się danym wyrażeniem (por. K. Ajdukiewicz,
Zarys logiki, PZWS 1959, §9, ustęp 3). W szczególności, gdy każde ze znaczeń
wyznacza zakres predykatu dalece się pokrywający z zakresem wyznaczonym przez drugie znaczenie,
chwiejność jest trudna do wykrycia. Chwiejność predykatu dziedziczy się na zdanie, w którym on
występuje, stąd mówimy także o zdaniach chwiejnych znaczeniowo.
Z chwiejności hipotezy rodzi się wielość (tj. dwie lub więcej) możliwych interpretacji, co blokuje
jej testowanie. Po obaleniu bowiem hipotezy w jednej interpretacji jej obrońca może się przerzucić
(niepostrzeżenie nawet dla siebie) do innej, jeszcze nie tkniętej przez krytykę, i tak być przekonanym,
że obronił swe stanowisko.
Przykładem terminu socjologicznego o dużej chwiejności znaczeniowej może być
zwrot „więź społeczna". Zapytajmy, czy falsyfikowalna jest hipoteza „w każdej rodzinie zachodzi więź
społeczna". Można uważać, że przypadki falsyfikujące będą stanowić
rodziny skłócone wewnętrznie aż do granic patologii. Ale przy innym znaczeniu terminu „więź" nie przekreślają
tej relacji nawet ostre spory. Nie można więc dokonać falsyfikacji, dopóki nie jest jasne, jaką treść
próbuje się falsyfikować.
4. Falsyfikowalność a fluktuacje intepretacyjne — na przykładzie teorii walki klas
4.1. Idea falsyfikacji nasunęła się Popperowi pod wpływem obserwacji, do jakich miał sposobność w Wiedniu lat dwudziestych 20go wieku jako młody człowiek, żywo zainteresowany naturą poznania
naukowego. Wiele odkryć i idei zaprzątało wówczas czołówkę intelektualną Wiednia, w tym Einsteina teoria względności, psychoanaliza Freuda i Adlera, a zwłaszcza wzniecająca ogniska
rewolucji doktryna marksistowska.
Poppera głęboko poruszyło to, jak bardzo narażona była na obalenie ogólna teoria względności,
gdy pomiarami astronomicznymi testowano wynikające z niej przewidywania. Gdyby się okazało z pomiarów ekspedycji Eddingtona, że światło gwiazd zakrzywia się w polu grawitacyjnym słońca
pod innym kątem niż przewidywała teoria, ległaby ona w gruzach. Ta podatność na testowanie
jest cechą nie tylko teorii Einsteina, choć w jej przypadku przejawiła się w sposób szczególnie
dramatyczny; jest cechą każdej teorii w naukach tak zaawansowanych metodologicznie jak fizyka.
Nic natomiast nie mogło zachwiać teoriami takimi jak psychoanaliza czy marksizm; rzecznicy jednej
jak i drugiej na każdą krytykę znajdowali ripostę.
[ 3 ]
Szukając źródła tej różnicy, Popper dostrzegł je w tym, że to matematyczna precyzja teorii fizykalnych
sprawia ich podatność na testowanie, a im bardziej się od niej odbiega, tym mniejsza jest falsyfikowalność
teorii. Ujęcie matematyczne, choć jest najdoskonalszym środkiem zapewnienia
sprawdzalności, nie jest jedynym. Bywa, że daje się to osiągnąć innymi środkami.
Rozważymy pod tym kątem pewien fragment doktryny marksistowskiej leżący na przecięciu
ekonomii i socjologii, mianowicie teorię walki klas w jej części odnoszącej się do fazy, gdy antagonistycznymi
klasami miały być klasa kapitalistów i proletariat; ten drugi bardziej literacko nazywano
ludem, stąd określenie „wróg ludu" na każdego zaangażowanego w walce po stronie kapitalistów
czyli przeciw proletariatowi.
4.2. Przesłanką dla doktryny walki klas jest marksowska teoria wartości dodatkowej. Jest to zysk,
który nieprawnie zawłaszczają od swych pracowników kapitaliści. Odbieranie wartości dodatkowej
nazywa się wyzyskiem.
Nie jest łatwo streszczać Marksa, bo referujący naraża się na podejrzenia, że opuszcza, coś
istotnego, bez czego dalsze wywody tracą zrozumiałość. Musi się on wtedy tłumaczyć, że to nie jest
jego zaniedbanie, ale że u samego Marksa brak jest niezbędnych wyjaśnień. Tak ma się zaraz na
początku sprawa z pojęciem pracownika najemnego. W pierwszym tomie Kapitału, m.in. w rozdziale
7, odc. 1 (pt. „Stopień wyzysku siły roboczej") Marks z niezwykłą szczgólowością analizuje,
ile trzeba robotnikowi czasu na wytworzenie np. takiej ilości tkaniny, żeby zysk (po jej sprzedaniu)
wystarczył na podtrzymanie egzystencji robotnika (tu pojawiają się zagadki, co z utrzymaniem jego
rodziny, jak mierzyć minimum egzystencji itp.). Niech będzie to, powiedzmy, sześć
godzin przy maszynie. Kapitalista jednak wymusza na nim dwanaście godzin pracy, a zysk wypracowany przez
drugie sześć godzin, nazwany naukowo przez marksistów wartością dodatkową, najzwyczajniej robotnikowi
zabiera.
Co jednak ma nam do powiedzenia ta teoria, gdy z hali fabrycznej przejdziemy do kantoru, gdzie
wodzi piórem po księgach zatrudniony przez kapitalistę buchalter? Czy uczestniczy on w wypracowaniu
zysku dla fabryki? Jeśli nie, to po co go kapitalista zatrudnia? A jeśli tak, to jaki jest jego
wkład? Jak się ma do wkładu robotnika? I skąd będziemy wiedzieć ile jemu kapitalista zabiera?
Oczywiście, podobne pytania nasuwa praca każdego innego pracownika nie będącego robotnikiem
przy maszynie. Ta góra niejasności sprawia, że nie wiemy, czy przechodząc to teorii walki klasowej
mamy zaliczyć do wyzyskiwanych, a więc motywowanych do walki o rewindykację, tylko
robotników, czy także pozostałych pracowników najemnych. Trzeba tu wyręczyć Marksa w rozstrzygnięciu;
powiedzmy więc, że wyzyskiwani są oni wszyscy i tym samym należą do proletariatu
czyli do ludu. Tak mamy zdefiniowaną jedną z walczących stron w wojnie klas, mianowicie lud. Po
drugiej stronie są wrogowie ludu czyli kapitaliści.
4.3. Z określeniem klasy kapitalistów są też trudności. Mamy tu do czynienia z przypadkiem
chwiejności znaczeniowej dobrze ilustrującym, jak taka chwiejność obniża falsyfikowalność. Pojawiają
się dwa pojęcia kapitalisty, wyznaczające dwa zbiory, których część wspólna jest na tyle
duża, iż łatwo ulec złudzeniu, że jest tylko jeden zbiór (co terminowi „kapitalista" zapewniałoby
jednoznaczność). Są to definicje następujące.
Df.1: Kapitalista jest to podmiot prowadzący działalność gospodarczą na ryzyko własne (a nie państwa).
Df.2: Kapitalista jest to podmiot zatrudniający najemną siłę roboczą.
Obie są zgodne z doktryną marksistowską, która jednak nie przesądza, czy mają być one
równozakresowe, czy jest może tak, że pokrywając się wielkimi częściami zakresów, nie pokrywają
się w pełni. Na tym polega chwiejność znaczeniowa terminu „kapitalista" w języku tej teorii. Jeśli ją
usuniemy, ustalając, że te zakresy nie są identyczne, będziemy mieli dwa różne pojęcia kapitalisty. W tejże doktrynie przyjmuje się tezę:
TM: Każdy kapitalista jest wyzyskiwaczem ludu pracującego i w tym sensie jego wrogiem, w myśl przytoczonego wyżej wywodu Marksa, jak to kapitalista
przywłaszcza wypracowaną przez robotnika wartość dodatkową.
1 2 3 4 Dalej..
Przypisy: [ 3 ] W roku 1919, gdy młody Karl Popper czynił te obserwacje, marksizm był doktryną, której realizacja dopiero
się w świecie zaczynała, a w Wiedniu trudno było o doświadczenia nawet z tej pierwszej fazy,
rozgrywającej się w Rosji. Gdy teoria była przedmiotem dyskusji w wiedeńskich kawiarniach, istotnie była na etapie
najdalszym od sprawdzalności. Ale gdy doktrynę marksistowską zaczęto realizować w gospodarce i w życiu społecznym, nie mogła ona być niesprawdzalna w stopniu tak skrajnym, jak to
przedstawia Popper. Teorię marksistowską sfalsyfikował proces historyczny, podczas gdy np. psychonalizy
Freuda nic nie zdoła sfalsyfikować i do dziś kwitnie ona wśród licznych psycholologów i psychoterapeutów. W przypadku marksizmu dopuszczalność fluktuacji interpretacyjnych osłabiła sprawdzalność, ale jej nie unicestwiła. « Metodologia Nauk Społecznych (Publikacja: 22-08-2003 Ostatnia zmiana: 06-09-2003)
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 2632 |
|