|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Religie i sekty » Religioznawstwo
Uczty obrzędowe [2] Autor tekstu: Joanna Żak-Bucholc
Podsumowując
należy podkreślić, że szczególny, wspólnotowy posiłek nie jest czymś
wyizolowanym, łączy się zzawsze nie
tylko z ogólną wizją świata czy kosmogonią, ale w węższym wymiarze z rytuałem
ofiarnym, z rodzajem misterium, z darem, obiegiem sacrum, z obecnością
bóstwa;
ponadto łączy wzajemnie członków wspólnoty, a samą wspólnotę ze sferą
ponadludzką — w tym znaczeniu pełni funkcję communio (łączyć) na każdej
płaszczyźnie. I wpleciony jest oczywiście w czas święta, czas
niezwykły, który
„działa" całkiem odmiennie niż normalny czas codzienny. To ważny
aspekt, a wiąże się z zagadnieniem znanym od lat w religioznawstwie pod
nazwą
„rites de passage".
Uczty w rytuałach przejścia
Także i tę część rozważań dobrze byłoby rozpocząć od zarysowania sposobu
widzenia
świata, który można nazwać mitycznym, tym razem skupiając się na
kategoriach
czasu i przestrzeni [ 7 ].
Charakterystyczne jest
bowiem ujmowanie obu tych wymiarów. Nie są one (jak w naszym naukowym
paradygmacie) odczuwane jako jednorodne „ramy", w które włączają się
rzeczy i zdarzenia, nie są zatem continuum istniejącym autonomicznie,
ale
raczej czymś, co jest pełne „bruzd czasowych" jeśli idzie o czas,
albo intensywności większej niż gdzieś indziej, jeśli idzie o przestrzeń. Czas
jest zasadniczo cykliczny, odnawialny, a pewne „przeskoki" nie
dokonują się same przez się, lecz muszą być ustanowione rytualnie.
Urodziny,
inicjacja, ślub, śmierć — wszystkie te fakty, z których większość
jestsprawą biologii, wymaga jednak ingerencji
rytualnej, inaczej uważane są za niebyłe, nieważne. A wszystkie owe
niebywałe
wydarzenia wkraczając w czas profaniczny, zwykły potoczny tok
codzienności,
naruszają „naturalność", otwierając tym samym drogę
„innemu": inny staje się
Czas, intensywnieje kontakt z innym światem — zaświatem, istoty stamtądwzmagają swą
działalność. Inni stają się też
uczestnicy owych procesów: jednostka poddana przemianie, ale i wspólnota jej
towarzysząca. To wszystko jest jasne od czasów A. van Gennepa i sformułowania
ramy teoretycznej dlarites de passage -
rytuałów przejścia. Cóż do tego ma taka czynność jak uczta, wspólne
spożywaniejakichś pokarmów? Owszem,
całkiem sporo — we wszystkich bowiem głównych rytach przejścia
występuje
właśnie moment uczty. I ma doprawdy znaczenie daleko głębsze niż
zaspokojenie
głodu.
Nie
będziemy tu dokładnie analizować koncepcji obrzędów przejścia van
Gennepa i jej
późniejszych modyfikacji, dokonanych np. przez E. Leach'a, V. Turnera
iT. Turnera — podkreślimy tylko funkcję dwóch
faz rozdzielonych granicą, fazą marginesu:
fazy te to faza odłączenia (separacji) i faza włączenia (agregacji). Odnosi
się to do każdej sytuacji, w której jednostka opuszcza jakiś stan i przechodzi
do innego; np. panna przechodzi do stanu kobiet zamężnych, młodzieniec
jest
inicjowany, by stać się mężczyzną itd.
[ 8 ]Faza
marginalizacji, czy liminalności jest niezwykle istotna i tłumaczy
wiele
obrzędowych „dziwacznych" zachowań, tu bowiem rzeczy nabierają innego
sensu niż w normalnym, profanicznym czasie. Przejście
nie jest czymś prostym i łatwym, jest przecież złamaniem
pewnego ciągu, naruszeniem dotychczasowego stanu rzeczy, zawirowaniu
zatem
ulega Czas i Przestrzeń, a skoro tak, to naruszone jest również
bezpieczeństwo
wspólnoty. Jest to okres niebezpieczny, złamanie „normalności" bowiem
otwiera drzwi sacrum — ale ono nigdy nie jest wyłącznie dobrodziejskie,
jest
ambiwalentne, potencjalnie może obdarowywać, ale jest również groźne.
Jest
pożądane, ale bywa przeklęte, i aby nie poraziło nas, musimy wiedzieć
jak się
nim posługiwać…
W
tym „kanale" czasoprzestrzennym, jaki wtedy się otwiera, kontakt
między tym a tamtym światem jest bliższy niż kiedykolwiek, a komunikacja
możliwa (ba, wiele rytuałów to tak naprawdę „machiny" wytwarzające
ten kanał!). Dlatego też w tym okresie używa się z jednej strony
akcesoriów
mediacyjnych czy mediumicznym, tzn. takich, które pomagają wejść w kontakt z sacrum, ale także apotropaicznych tj. takich, które mają moc
zatrzymywania sił
działających „stamtąd" (dwoistość sacrum!).Taką
funkcję pełnią nie tylko pojedyncze
rodzaje specjalnie wartościowanych zgodnie z przekazami wierzeniowymi
napojów
czy potraw, ale także wielkie uczty obrzędowe.
Ze
względu na przydawanie pewnym potrawom lub napojom wartości
mediacyjnych pełnią
one analogiczną rolę jak inne „obiekty" używane w rytuałach przejścia — czyli pomagają przekroczyć granice.
Wcielają siły sakralne, ale nie w taki sam sposób jak ten, który jest
najistotniejszy w przypadku uczt rytualnych typu sakramentalnego — nie
są wszak
traktowane jak „ciało boga"… Choć, co ciekawe, to nieraz te
same potrawy (woda, wino, chleb).…
Przy
tym warto zwrócić uwagę, że choć są co prawda obecne w całym cyklu
obrzędów
przejścia, to nie zawsze w ich konsumpcji uczestniczy większa
wspólnota, a to
właśnie ma znaczenie dla „prawdziwych" uczt obrzędowych, w której
uczestniczą wszyscy, którzy spełniali jakąś rolę obrzędzie.
Zauważmy,
że każdą naszą tradycyjną uroczystość wieńczy właśnie taka uczta — po
chrzcinach, po ślubie, po pogrzebie — a wszystkie owe uroczystości
dotyczące
obrzędowości (czy obyczajowości) rodzinnej są niczym innym jak
klasycznymi
rytuałami przejść, nie ma doprawdy żadnego nadużycia w posługiwaniu się
schematem rites de passages dla rodzimego „podwórka" [ 9 ]. Przyjrzyjmy się tylko
jednemu
przykładowi — uczcie po pogrzebie, popularnie zwanej stypą, choć w kulturze
ludowej inaczej ją nazywano. Dawniej uważano, że w tej popogrzebowej
uczcie
bierze udział dusza zmarłego. Ważną rolę odgrywały tu chleb i wódka, a warto
pamiętać, że w kulturze ludowej wódka ma walor mediacyjny, jak np. wino w obszarze śródziemnomorskim, podobnie jest z chlebem. Bywało, iż
stawiano je
przy zmarłym już w trakcie „pustych nocy", poprzedzających pogrzeb.
Schodzących się wtedy na czuwanie gości częstowano właśnie chlebem i wódką, a zdarzało się, że kilka kropel wódki wlewano zmarłemu do ust. Sama zaś
uczta po
pogrzebie w kulturze ludowej zwała się pogrzebiny, pogrzybek, strawa i nieraz
odbywała się w karczmie, gdzie zbierali się uczestnicy pogrzebu,
wspominając
zasługi zmarłego, a nieraz w domu zmarłego. Uczestniczenie w niej było
właściwie rodzaje obowiązku, stypa miała bowiem charakter rytualnej
uczty i dopiero po jej zakończeniu żywi mogli powrócić w pełnym tego słowa
znaczeniu
„do życia" [ 10 ].
W
tym miejscu koniecznie należy zaznaczyć, że schemat rites de passages
nie
odnosi się wyłącznie do życia społecznego, jednostki i wspólnoty, ale i do
cyklów kosmicznych. Zmiany pór roku, dni przesileń słonecznych czy
równonocny,
wszystkie przemiany w przyrodzie, które człowiek „kulturalizuje" i nadaje mu własne wartości wpisują się w ten schemat. Nowy Rok, Noc
Świętojańska, itd. — wszystkie te punkty, gdy załamuje się okresowa
ciągłość są
tego przykładem. I wszystkie tak naprawdę są kryzysem.
Potrzebują pomocy rytualnej. Zresztą te odgraniczenie:
jednostka — społeczność — przyroda — kosmos to raczej wynik naszego
sposobu
porządkowania świata, te płaszczyzny bowiem w myśleniu mitycznym są
przenikalne, nakładają się na siebie, są wobec siebie homologiczne.
Nie
trzeba nam omawiać wszystkich występujących w trakcie roku uczt,
wystarczy
jedna, np. znana nam wszystkim wigilia Bożego Narodzenia. Włączona jest
ona w czas na pograniczu roku, czas w całym tego słowa znaczeniu nie-zwykły, a w takim okresie wszystko ulega odwróceniu, stąd
przeświadczenie, że np. woda zamienia się w wino (albo w miód), albo że w sadzie kwitną drzewa, albo też w to (najbardziej znany pewnie motyw),
że
zwierzęta mogą mówić ludzkim głosem. Świat Tu i Tam przenika się,
tworzy się
ich amalgamat. Aby bowiem stworzyć Nowe, trzeba cofnąć się do czasu
początku,
okresu chaotyzacji. Dlatego te podane wyżej „fenomeny" mogą mieć
wtedy miejsce. Inna jest też kondycja ludzi — ludzie bowiem w tym
czasie-bezczasie stają się sobie równi, znajdują się oto w okresie
communitas
(by posłużyć się terminem Turnera), przeciwnym dla tego zwykłego, gdzie
obowiązuje struktura społeczna i hierarchia. Mówiąc w skrócie: mamy do
czynienia ze „światem na opak". W tym czasie możliwe jest to, co
niemożliwe w normalnym czasie. Dlatego też odwiedzają nas wtedy zmarli — i co ważne dodatkowy talerz na
stole
stawiano właśnie dla zmarłego, gościa — owszem, jak dziś to
postrzegamy, ale
gościa „stamtąd". A potrawy były postne, co także nie bez znaczenia,
jako że uczta bez mięsa jest typowa dla uczt pogrzebowych, uczt
zaduszkowych.
Uczta jest tu symbolem pojednania, zjednania całego świata,
przywołaniem wspólnoty
sprzed różnicowania się na różne formy istnień i hierarchii. Stół stoi
na
środku izby — w centrum, sala jest
odświętna — inna, gospodarz zwołuje
wszystkie duchy i zwierzęta, wszystkie byty do wspólnej biesiady.
Nieraz nawet
otwiera się drzwi na znak gościny. Musi nastąpić skoncentrowanie
życiowych mocy
(dlatego też w izbie znajduje się snopek zboża, symbol przejrzysty w społecznościach rolniczych, nasza choinka to późny eksport,
nierodzimy).
Składanie życzeń także nie jest czczym gestem — wypowiedzenie czegoś w takim
właśnie „magicznym" czasie ma większą niż zwykle szansę spełnienia
się. Wszystko zatem, co czyniono w wigilijną noc miało swój głębszy, symboliczny sens. Dotyczy to
oczywiście nie
tylko wigilii, lecz wielu innych świąt w roku. Nie chodzi jednak tutaj o opis,
ale o „złapanie" znaczenia, o uświadomienie sobie, że nic
nie dzieje się ot tak sobie, że za
ludzkimi poczynaniami stoi określona wizja świata, że gesty, zwyczaje,
wypowiadane
formuły są tej wizji przejawem. I nawet potrawy nie są tylko potrawami,
jeśli
uważnie przyjrzeć się wierzeniom i obrzędom z nimi związanych.
Poświęciliśmy
ten tekst tylko dwóm aspektom: ucztom typu sakramentalnego i ucztom
obecnym w rytuałach przejścia (zresztą nie są to okoliczności wyraźnie się
wyodrębniające), ale już z tego krótkiego przeglądu widać, że bez
odwołania się
do owej wizji świata trud ich zrozumienia zdałby się na nic...
1 2
Przypisy: [ 7 ] Które charakteryzuje wiele
kultur, więcej — nieomal wszystkie, wyłączywszy (zresztą czy na pewno — o to
trwają spory wśród naukowców) naszą europejską racjonalistyczną
tradycję, i jeszcze więcej — ludzi „w ogóle"; i wcale niekoniecznie odbywać się
to musi tak jak wyobraził to sobie C. G. Jung. Innymi słowy
niekoniecznie
trzeba podzielać jego koncepcję archetypów, by móc mówić o pewnej
specyfice
umysłu ludzkiego, którą jest właśnie ujmowanie rzeczywistości w kategoriach
mitycznych, oprócz rzecz jasna innym zdolności np. do myślenia
racjonalnego,
które także nie przynależy tylko nam, ludziom Zachodu. [ 8 ] Nie będziemy też
relacjonować sporu czy
koncepcja ta ma faktycznie odniesienie empiryczne czy też rzecz jest
bardziejskomplikowana i można ją uważać
jedynie za wygodną ramę teoretyczną. Inna jeszcze sprawa, że w zależności od
przyjętej opcji pewni badacze skłonni są rozciągnąć schemat rites de
passages
na wiele innych sytuacji, w tym współczesnych (studenckie juwenalia
czyli
przyjęcie do wspólnoty studenckiej, pasowanie na ucznia, itd.). [ 9 ] Są badacze,
którzy utrzymują, że nie można
jednak w pełni uprawniony sposób mówić o wszystkich obrzędach, których cechą
jest owa
trójfazowwość,jako o rites de passage,
tym bowiem mianem należy opatrywać wyłącznie te, gdzie przejawia się
pewna
świadomość mitu, tam zaś gdzie zostały tylko gesty należą do innego
porządku. [ 10 ] Z.
Szromba-Rysowa, Uczta pogrzebowa w zwyczajach i wierzeniach ludowych, „PSL Konteksty", nr 1-2 : 1986,
s.
37-38. « Religioznawstwo (Publikacja: 23-03-2004 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 3339 |
|