Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
205.012.515 wizyt
Ponad 1064 autorów napisało dla nas 7362 tekstów. Zajęłyby one 29015 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy Rosja użyje taktycznej broni nuklearnej?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 15 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
John Brockman (red.) - Nowy Renesans

Znajdź książkę..
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
Do istotowego poznania przyrody dochodzi się nie wmyśliwaniem się w naturę bytu, lecz matematycznym modelowaniem tego, co da się zmierzyć
 Filozofia » Teksty źródłowe » Nietzsche

O przesądach filozofów [3]
Autor tekstu: Fryderyk Nietzsche

Tłumaczenie: Stanisław Wyrzykowski

Świta snadź obecnie w pięciu, sześciu głowach, iż fizyka jest także jeno wykładem i układem świata (wedle nas! za pozwoleniem), a n i e świata objaśnieniem: atoli, dopóki opiera się na wierze w zmysły, uchodzi za coś więcej i długo jeszcze za coś więcej, mianowicie za objaśnienie, uchodzić musi. Ma po swej stronie oczy i palce, ma po swej stronie oczywistość i namacalność: to epokę o zasadniczo gminnym smaku czaruje, zjednywa, przekonywa, — toć podąża ona instynktownie za kanonem prawdy wiekuiście popularnego sensualizmu. Co jest jasne, co objaśnione? To najpierw, co da się ujrzeć i namacać — każdy problemat aż potąd badać należy. Na odwrót: ze sprzeciwiania się ułomności zmysłów wynikał właśnie czar platońskiego sposobu myślenia, który był dostojnym myślenia sposobem, — do tego może śród ludzi, co silniejsze nawet i bardziej wymagające posiadali zmysły, niźli je mają ludzie współcześni, ale umieli wyższego doznawać tryumfu w zachowaniu władzy nad zmysłami tymi: i to przy pomocy bladej, zimnej, szarej sieci pojęć, zarzucanej na pstre rojowisko umysłów na tłuszczę — zmysłów — jak mawiał Plato. To przezwyciężanie świata oraz wykład świata według maniery Platona innym byty rodzajem użycia od tego, jakim nas raczą dzisiejsi fizycy tudzież z pośród wyrobników fizyologicznych darwiniści i antiteleologowie ze swą zasadą możliwie najmniejszej siły i możliwie największej głupoty. Gdzie człowiek niczego już dojrzeć ni dotknąć nie może, tam nie ma też już czego szukać — inny to, co prawda, od platońskiego imperatyw, aliści snadź właśnie odpowiedni dla prostaczego pracowitego pokolenia maszynistów i budowniczych mostów przyszłości, co wyłącznie grubej dokonać mają roboty.

By fizyologię z czystem uprawiać sumieniem, trzeba trzymać się zasady, iż narządy zmysłowe nie są zjawiskami w sensie filozofii idealistycznej: toć jako takie nie mogłyby być przyczynami! Sensualizm zatem jako hypoteza regulatywna co najmniej, by nie rzec, jako zasada heurystyczna. — Jak to? a inni mówią nawet, jakoby świat zewnętrzny był dziełem naszych narządów? Ależ w takim razie ciało nasze, jako cząstka tegoż zewnętrznego świata, byłoby dziełem naszych narządów! Ależ w takim razie nawet narządy nasze byłyby — dziełem naszych narządów! Jest to, jak mi się zdaje, gruntowna reductio ad absurdum: o ile przyjmiemy, że pojęcie causa sui jest czemś gruntownie niedorzecznem. Zatem świat zewnętrzny nie jest dziełem naszych narządów -?

Zdarzają się wciąż jeszcze naiwni samospostrzegacze, którzy wierzą w istnienie bezpośrednich pewników, na przykład ja myślę, lub, co było przesądem Schopenhauera, ja chcę: jak gdyby poznanie ogarniało w tym razie swój przedmiot czysto i wyłącznie jako rzecz samą w sobie i jak gdyby nie zachodziło fałszerstwo ze strony subjektu, ni ze strony objektu. Nie przestanę atoli powtarzać po stokroć, iż bezpośredni pewnik zawiera w sobie tak samo contradictio in adjecto, jak absolutne poznanie i rzecz sama w sobie: należałoby wyłamać się w końcu z pod zaklęcia słów! Niechaj lud mniema, iż poznanie jest rozpoznaniem do końca, filozof musi rzec sobie: rozkładając proces, wyrażony w zdaniu ja myślę, otrzymuję szereg zuchwałych twierdzeń, których uzasadnienie jest trudne, może niemożliwe, — na przykład, że to ja jestem, który myślę, że w ogóle musi coś istnieć, co myśli, iż myślenie jest działalnością i skutkiem jakiejś istoty, pomyślanej jako przyczyna, iż ja istnieję, w końcu, iż jest to już rzeczą pewną, co myśleniem zwać należy, — że wiem, czem jest myślenie. Gdyż nie rozważywszy sobie tego pierwej, czemże mam sprawdzić, iż to, co właśnie się dzieje, nie jest raczej chceniem lub czuciem? Dość, owo ja myślę wychodzi z założenia, iż chwilowy stan mój z innymi porównywam stanami, które poznałem u siebie, by ustalić w ten sposób, czem on jest: z powodu tej zależności od ubocznego wiedzenia nie jest on bądź co bądź dla mnie pewnikiem bezpośrednim. - Zamiast owego bezpośredniego pewnika, w który lud w danym razie niechaj sobie wierzy, otrzymuje w ten sposób filozof szereg pytań metafizycznych, najistotniejszych pytań sumienia intelektualnego, które brzmią: Skąd biorę pojęcie myślenia? Dlaczego wierzę w przyczynę i skutek? Co daje mi prawo mówić o jaźni i to o jaźni jako przyczynie, a wreszcie jeszcze o jaźni, jako o przyczynie myśli? Kto, powołując się na jakowąś intuicyę poznania, czuje się na siłach niezwłocznie na te pytania odpowiedzieć, jak to czyni człowiek który powiada: myślę i wiem, że to przynajmniej jest prawdziwe, pewne, rzeczywiste — ten spotka się dziś u filozofa z uśmiechem i dwoma znakami zapytania. Mój panie, da mu snadź filozof do poznania, jest to nie prawdopodobne, byś się nie mylił: jednakże dlaczego ma to być prawdą?

Co do przesądu logików: to niestrudzenie będę wciąż podkreślał maluczki drobny fakcik, którego ci przesądni stwierdzać nie lubią, — mianowicie, iż myśl przychodzi, gdy ona chce, nie gdy ja chcę; jest to zatem fałszerstwem istotnego stanu rzeczy, gdy się powiada; podmiot ja jest warunkiem orzeczenia myślę. Myśli się: lecz że to się jest właśnie owem dawnem słynnem ja, jest to, łagodnie mówiąc, jeno przypuszczeniem, twierdzeniem, żadną zaś miarą bezpośrednim pewnikiem. W końcu nawet tem myśli się powiedziano za wiele: już owo się zawiera wyjaśnienie procesu i do samego procesu nie należy. Wnioskuje się w tym wypadku na gramatyczną modłę myślenie jest czynnością, do każdej czynności potrzebny jest ktoś, kto czyni, a więc -. Mniej więcej wedle tego samego schematu szukała dawniejsza atomistyka do siły, która działa, jeszcze owej drobiny materyi, w której ta siła tkwi, z której działa, atomu; ściślejsze umysły nauczyły się obywać w końcu bez tej resztki ziemi, snadź więc logicy przyzwyczają się też z czasem obywać bez tego malutkiego się (w które rozwiała się dawna rzetelna jaźń).

Nie najpośledniejszym zaiste, urokiem jakiejś teoryi jest to, iż daje się ona obalić: tem właśnie subtelniejsze mózgi pociąga ona ku sobie. Zda się, iż stokrotnie obalona teorya wolnej woli temu jeno urokowi swe trwanie jeszcze zawdzięcza: — wciąż jawi się ktoś, co czuje się na siłach ją obalić.

Filozofowie zwykli mówić o woli ni to o najlepiej znanej rzeczy pod słońcem; toć Schopenhauer pozwalał się dorozumiewać, iż jedynie wola jest nam właściwie znana, całkowicie znana, bez uszczerbku i dodatku znana. Lecz wciąż mi coś się zdaje, iż Schopenhauer i w tym także wypadku uczynił jeno to, co zazwyczaj czynią filozofowie: że przejął i rozdął przesąd ludowy. Wola zda mi się przedewszystkiem czemś bardziej złożonem, czemś, co tylko jako słowo jest jednością, — i właśnie w tem jednem słowie tkwi przesąd ludowy, co zapanował nad niedostateczną po wszystkie czasy przezornością filozofów. Bądźmyż przeto wreszcie przezorniejsi, bądźmy niefilozoficzni ,-powiedzmy: w każdem chceniu jest po pierwsze więcej poczuć, mianowicie poczucie stanu: od tego precz, poczucie stanu: ku temu dąż, poczucie samegoż precz i dąż, następnie jeszcze towarzyszące poczucie mięśniowe, które wraz z naszem chceniem grę swą poczyna w takich nawet razach, gdy rąk i nóg w ruch nie wprawiamy. Jak zatem czucie, i to wielorakie czucie, uznać należy za ingredyencyę woli, tak też, po wtóre, włączyć w nią trzeba jeszcze myślenie: w każdym akcie woli istnieje myśl rządząca; — i niechaj nikt nie mniema, jakoby, oddzieliwszy myśl tę od chcenia, jako pozostałość otrzymywało się jeszcze woli! Po trzecie, wola jest nie tylko kompleksem czucia i myślenia, lecz przedewszystkiem afektem jeszcze: mianowicie owym afektem rozkazu. To, co zowie się, wolnością woli-, jest w istocie swej afektem wyższości w stosunku do tego, który musi być posłusznym: jam wolny, on musi słuchać — świadomość ta w każdej kryje się woli, jako też owo napięcie uwagi, ów prosty wzrok, co widzi wyłącznie jedno, owa bezwzględna wartości ocena teraz tego potrzeba, nie zaś czegoś innego, owa wewnętrzna pewność, iż zostanie się usłuchanym, wreszcie to wszystko, co do stanu rozkazodawcy jeszcze należy. Człowiek, który chce, — rozkazuje w sobie czemuś, co mu jest posłuszne, lub o czem mniema, iż mu jest posłuszne. Zważmy teraz jednakże, co w woli, — w tej tak różnorodnej rzeczy, dla której lud ma jedno tylko słowo, — jest najdziwniejsze: ponieważ w danym wypadku rozkazy wydajemy i razem jesteśmy im posłuszni, będąc zaś im posłuszni, znamy uczucia przymusu, naporu, ucisku, odporu i ruchu, niezwłocznie poczynające się zazwyczaj po akcie woli; ponieważ, przy pomocy syntetycznego pojęcia jaźni, nawykliśmy z drugiej strony na dwoistość tę nie zważać, co do niej się łudzić; przeto do chcenia uwiązał się jeszcze cały łańcuch biednych wniosków, oraz z nich wynikających fałszywych ocen samejże woli — skutkiem czego chcący w dobrej mniema wierze, jakoby chcenie wystarczało do czynu. A że w przeważnej ilości wypadków chcemy tylko wtedy, gdy można mieć nadzieję, iż skutek rozkazu, a więc posłuszeństwo, a więc akcya nastąpi, przeto pozór przedzierzgnął się w uczucie, jakoby w tym wypadku istniała konieczność skutku; słowem, chcący do pewnego stopnia ma przeświadczenie, iż wola i akcya są jednem niejako, — zalicza powodzenie, wykonanie chcenia do samejże woli i doznaje przytem przyrostu owego poczucia mocy, które idzie w parze z wszelkiem powodzeniem. Wolność woli — oto słowo na określenie owego różnorodnego stanu rozkoszy człowieka chcącego, co rozkazuje i z wykonawcą w jedno zespala się zarazem, — co uczestniczy jako taki w tryumfie nad przeszkodami, w duszy zaś mniema, iż to li wola jego pokonywa właściwie przeszkody. Chcący kojarzy tym sposobem uczucia rozkoszy, doznawane przez zwycięskie narzędzia wykonawcze, przez służebne wole niższe lub dusze niższe- toć nasz organizm jest jeno ustrojem społecznym wielu dusz — z uczuciem rozkoszy, odczuwanem przezeń w roli rozkazodawcy. L'effect c'est moi: dzieje się tu podobnie, jak w każdym dobrze skonstruowanym i szczęśliwym ustroju gminnym, iż klasa rządząca identyfikuje się z powodzeniami gminy. Przy wszelkiem chceniu chodzi bądź co bądź o rozkazywanie i posłuch, na podstawie, jak powiedziano, ustroju społecznego wielu dusz; dlatego filozof może sobie rościć prawo, by chcenie samo w sobie wolno mu było rozpatrywać ze stanowiska morału: morału pojętego mianowicie jako nauka o stosunkach władczych, od których zależy powstanie zjawiska zwanego życiem.

Iż poszczególne pojęcia filozoficzne nie są czemś dowolnem, czemś, co samo dla siebie rośnie, lecz że wzrastają we wzajemnej zależności i pokrewieństwie; iż lubo jawią się na pozór tak nagle i kapryśnie w historyi myślenia, to jednak, jak wszystkie okazy fauny jakiejś części ziemi, do jednego należą systemu: przejawia się to ostatecznie i w tem jeszcze, jak pewnie wypełniają wciąż najrozmaitsi filozofowie jakowyś zasadniczy schemat możliwych filozofij. Niewidzialne jakieś zaklęcie wciąż każe im bieżeć na nowo po tej samej linii kolistej, choćby czuli się nie wiedzieć jak niezależnymi od siebie w swej woli krytycznej lub systematycznej: coś w nich samych prowadzi ich, coś jednego za drugim w określonym żenię porządku, a jest niem właśnie owa wrodzona systematyka i pokrewieństwo pojęć. Myślenie ich jest w rzeczywistości o wiele mniej odkrywaniem, niźli zapoznawaniem się na nowo, przypominaniem, nawrotem i powrotem do jakiegoś dalekiego praodwiecznego zbornego bytowania duszy, z którego wyrosły ongi owe pojęcia — filozofowanie jest zatem do pewnego stopnia rodzajem atawizmu najwyższego rzędu. Dziwne podobieństwo rodzinne wszelkiego filozofowania indyjskiego, greckiego, niemieckiego dość prosto się tłumaczy. Tam właśnie, gdzie istnieje powinowactwo językowe, wprost uniknąć niepodobna, by dzięki wspólnej filozofii gramatyki — mniemam, dzięki nieświadomemu władaniu i kierownictwu jednakich funkcyj gramatycznych — nie było wszystko przygotowane z góry do jednakowego rozwoju oraz następstwa systemów filozoficznych: tak samo, jak do jakowychś innych możliwości wytłumaczenia świata droga zda się gdyby zamknięta. Filozofowie z dziedziny językowej uralsko-altajskiej (gdzie pojęcie subjektu najgorzej jest rozwinięte) nader prawdopodobnie patrzą na świat inaczej i na innych znajdują się torach niźli indogermani lub muzułmani: wpływ określonych funkcyj gramatycznych jest w ostatnim rzędzie wpływem fizyologicznego osądu wartości tudzież warunków rasowych. — Tyle na odparcie powierzchowności Locke’a w sprawie pochodzenia idej.


1 2 3 4 Dalej..

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Religijność
Wolny Duch


« Nietzsche   (Publikacja: 08-07-2004 Ostatnia zmiana: 05-02-2005)

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 3497 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365