|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Filozofia » Historia filozofii » Filozofia starożytna
Pitagorejska ezoteryka racjonalna [3] Autor tekstu: Mariusz Agnosiewicz
Kontynuacją pitagorejskiej „świętej nauki" o liczbach nie była numerologia, kabała czy inna późniejsza ezoteryczna nauka
związana z liczbami, lecz naukowa matematyka oraz odkrywanie istniejącego
faktycznie matematyzmu przyrody. Ten ostatni, jako paradygmat naukowy, jest
jednym z fundamentów współczesnej nauki, który do dziś budzi zachwyt
badaczy. Jak podkreśla Jacob Bronowski: „Odkąd Pitagoras stwierdził, że
liczby są językiem przyrody, jej prawa wyrażano zawsze za ich pośrednictwem"
[ 5 ].
Wiedza święta a wiedza profańskaMój krytyk odnosząc pitagoreizm do współczesnej nauki
stwierdził, że święta nauka pitagorejczyków nie ma wiele wspólnego z „materialistyczną nauką współczesności", oraz że owa profańska
nauka jest tylko przedsionkiem tego co wiedzieli pitagorejczycy. W ocenie swej
Kosela sprawia wrażenie, iż jego znajomość współczesnej nauki zatrzymała
się na poziomie mechaniki Newtona. Jednak współczesna nauka zawiera w sobie
niezwykłe piękno, głębię, szereg tajemnic, majestatu i niezwykłości. Nie
bez przyczyny Edward Wilson w swej Konsiliencji stwierdził: „Nauka
oferuje dziś najśmielszą metafizykę naszych czasów". Jeśli nie jest
ezoteryczna de iure, to niewątpliwie poprzez swe zaawansowanie w poważnej
mierze jest taką de facto: aby ją poznać należy dostąpić (nierytualnego)
wtajemniczenia, dla którego potrzeba wiele wysiłku i pracy. Przy czym można
uznać, że do wtajemniczenia nie wystarczą same chęci, gdyż zbyt duże
lenistwo oraz za niski stopień inteligencji uniemożliwiają poznanie większości
współczesnej nauki o świecie i człowieku. Przy wtajemniczeniu w tę
„naukową ezoterykę" wtajemniczenie w ezoterykę niuejdżowo-nienaukową
jest jak wyprawa po bułki do sklepu względem założenia własnej piekarni. Podobnie należy się odnieść do twierdzenia o rzekomej
niezwykłości pitagoreizmu w porównaniu ze współczesną nauką. Rozumiem, że
ludzka natura lubuje się w sensacjach, tajemnicach, cudach, lecz rzeczywistość
jest na ogół dużo bardziej prozaiczna. Przypisywanie starożytnym i różnym
związkom ezoterycznym posiadania wiedzy tajemnej, niesamowicie zaawansowanej
czy nawet takiej do której nasza współczesna wiedza „oficjalna" ma
jeszcze daleko, jest dziś szczególnie modne, zwłaszcza wśród różnej maści
fantastów i mitomanów. Na tym przecież po części bazuje daenikenizm,
fascynacja św. Graalem czy Atlantydą, legendy związane z masonerią i wiele
innych awanturniczych hipotez. Dla takich ludzi masoneria, będąca zakonem
etyczno-filantropijnym, jest tajną organizajcą sterującą światem i od czasu
do czasu urządzającą satanistyczne orgie. Jednak bez posiadania dowodów opinie takie są
jedynie czczymi spekulacjami. Zgodzimy się, że „święta wiedza"
pitagorejczyków była imponująca, w dużej mierze wyprzedzała swą epokę
(zwycięski heliocentryzm renesansowy zapoczątkowany został przecież już u pitagorejczyków i w kościelnych potępieniach ujmowany był często jako
„system pitagorejski"), że odznaczała się oryginalnością i pionierskością — i to stanowi o jej wielkości i niepodważalnym szacunku na jaki zasługuje także
dziś. Nie przekonuje jednak twierdzenie o jakiejś jej absolutnej doskonałości,
niezrównaniu, gdyż w zestawieniu z wiedzą współczesną jest bardzo skromna i czasami nieporadna, np. twierdzenia o sumie kątów w trójkącie dowodzili
oddzielnie dla trójkątów równobocznych, równoramiennych, nierównoramiennych.
Tylko oceniając ich wiedzę z punktu widzenia ich epoki mogą budzić nasz
podziw.
Controversiae
Mojemu szkicowi na temat pitagorejczyków zarzucono „wybiórczą
interpretację faktów". Zarzut ten jednak został mizernie uzasadniony.
Napisano, że Teano była żoną Pitagorasa, a to przecież nie jest pewne,
pisze krytyk. Pomijam już fakt, iż jest to zagadnienie w mojej pracy więcej
niż marginalne, jednak uważny czytelnik zauważy, że nieco wyżej napisałem,
że praktycznie nic pewnego o Pitagorasie nie można powiedzieć. Następujące
dalej twierdzenia na temat Pitagorasa należy więc odczytywać przez pryzmat
tego zastrzeżenia. Analiza pożycia małżeńskiego mędrca z Krotony nie była
czymś co miałoby znaczenie dla mojego szkicu, zwłaszcza, że nie pisałem
przecież książki na temat pitagoreizmu, lecz artykuł, który wyszedł i tak
nazbyt długi. Kolejnym moim błędem miało być pomylenie rozłamu ze
stopniami inicjacji. Oto kolejne nieporozumienie. Napisałem, że podział na
tzw. akuzmatyków i matematyków w łonie pitagoreizmu był wyrazem rozłamu,
jaki się dokonał w V w. Grupę akuzmatyków utożsamiłem z nurtem, który
przywiązany był przede wszystkim do mistycznego aspektu pitagoreizmu. Z kolei
matematycy mieli być tymi, którzy na pierwszym planie stawiali naukę i badania. Matematycy mieli być też jądrem szkoły krotońskiej. Komentator
zarzucił mi, iż podział na akuzmatyków i matematyków nie był wyrazem żadnego
rozłamu, lecz stopni wtajemniczenia: akuzmatycy mieli być swoistym
pitagorejskim nowicjatem zakonnym, adeptami, którym przekazywano jedynie
egzoteryczne formuły i alegoryczne treści; zaś matematycy mieli stanowić
drugi stopień wtajemniczenia, który, wedle krytyka, polegać miał na objaśnianiu
alegorii i symboli. A gdzie badania i nauka? Detal, który umknął mojemu miłośnikowi
ezoteryki, który to jest święcie przekonany, że tajemna wiedza pitagorejczyków
zasadzała się na objaśnianiu alegorii i symboli… Nawet z tą ułomnością
miałby ten zarzut pewien sens, gdyby nie fakt, że ...o istnieniu takich właśnie
stopni wtajemniczenia wyraźnie pisałem w moim „Bractwie pitagorejskim", krąg
ścisły, wewnętrzny określając mianem pythagoreioi, zaś krąg zewnętrzny — mianem pythagoristai. Co więcej, napisałem także, że na podstawie
Jamblicha podział ten możemy utożsamić z podziałem na matematyków i akuzmatyków [ 6 ]. O ile istnienie owych dwóch zasadniczych stopni wtajemniczenia nie podlega wątpliwościom w moim tekście, o tyle samo utożsamienie tych stopni z matematykami i akuzmatykami nie jest niewątpliwie. Opinię o tym, że nie jest to tożsame
zaczerpnąłem od Tatarkiewicza, który pisał: „W V w. dokonał się w związku
rozłam: na akuzmatyków i matematyków. Pierwsi chcieli pielęgnować w związku
ducha orfickiego i przylgnęli do jego tradycji mistycznych i sakramentalnych;
drudzy, nie porzucając związku ani wiary akuzmatyków, chcieli jednakże być
przede wszystkim ludźmi nauki i na tym polu służyć związkowi. U pierwszych
górę wzięły mistyczne tajemnice, u drugich — dążność do racjonalnych
wyjaśnień. Ci przetworzyli związek religijny w szkołę naukową" [ 7 ]. Gdyby nawet upierać się, że taki rozdział nie istniał
równolegle (a wątpię, czy można wysuwać takie hipotezy), to chyba trudno byłoby
nie zauważyć, że istniały różne fazy rozwojowe pitagoreizmu, które wyrażały
tendencje takie, jakie ukazaliśmy za pomocą podziału na matematyków i akuzmatyków. Pierwszą fazą był okres staropitagorejski, który cechował się
największym ładunkiem religijnym związku, który podówczas także stanowił
potęgę polityczną. Drugi był tzw. okres młodopitagorejski (albo średniopitagorejski), kiedy to
religijne i polityczne wątki uległy osłabieniu a na czoło wysunęły się
zadania naukowe. Temu to właśnie okresowi związek pitagorejski zawdzięcza
swe poczesne miejsce w dziejach nauki i filozofii. Okres młodopitagorejski można
dalej podzielić na fazę, w której dominowały badania empiryczne, oraz fazę
poplatońską, kiedy na czoło wysunęły się dociekania spekulacyjne. Okres
trzeci, przypadający na I w. p.n.e. i I w. n.e., to okres neopitagorejski, który
związany był ze wzmożonymi nastrojami religijnymi i eschatologicznymi społeczeństwa
rzymsko-greckiego. W stosunku do okresu młodopitagorejskiego, zwłaszcza fazy
badań empirycznych, była to degradacja, uwstecznienie. Abstrahując od faz rozwojowych, można powiedzieć, że jeśli
ja przytaczam oba poglądy na znaczenie podziału na akuzmatyków i matematyków,
to zarzut jaki sformułował Kosela, jego absurdalność, praktycznie
dyskredytuje go nie tylko jako poważnego krytyka, ale i jako rzetelnego
czytelnika. Czytanie ze zrozumieniem jest cechą, której brak jest szczególnie
uciążliwy we współczesnych społeczeństwach, i to już na poziomie
instrukcji obsługi sprzętu gospodarstwa domowego, cóż więc dopiero kiedy
mowa o tekstach nieco bardziej zaawansowanych... Jakby tego było mało, wziął się na końcu komentator
za wytykanie mojego niezrozumienia istoty także i neopitagoreizmu, którego
esencją był eklektyzm. Pomijając fakt, że na wstępie odkreśliłem, że
poza moim zainteresowaniem jest neopitagoreizm, czyli nie można się spodziewać,
że poświęcę mu jakieś pogłębione analizy, godzi się zauważyć, że
akurat eklektyzm tego nurtu podkreśliłem expressis verbis... Kończąc mój kolejny szkic poświęcony pitagoreizmowi,
zachęcam czytelników Racjonalisty do szczególnego zainteresowania tą szkołą
antycznej myśli, której odkrywanie jest tyleż frapujące co inspirujące. Bez
wątpienia możemy odebrać „ezoterystom" Pitagorasa i twórczo przyswoić
go nurtowi racjonalistycznemu...
1 2 3
Przypisy: [ 5 ] J. Bronowski, Potęga
wyobraźni, Warszawa 1988, s.183. [ 6 ] Podane za: D. Musiał, op.cit., s.17. [ 7 ] W.
Tatarkiewicz, Historia
filozofii, T.1, s.54. « Filozofia starożytna (Publikacja: 22-12-2004 Ostatnia zmiana: 07-02-2005)
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 3840 |
|