|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Światopogląd » Świeckie religie
Leopold albo o religii światła i barwy [5] Autor tekstu: Andrzej Rusław Nowicki
I podsumowanie: znów niby o Platonie, a w rzeczywistości o samym sobie: „Znaczy to, że nie był w zgodzie sam ze sobą, bił się z myślami i szarpał się między tendencjami przeciwnymi dlatego, że sam miał naturę
bogatą i rwało go w różne strony …" HANKA To głęboko przejmujące wyznanie, zwłaszcza, że
czynione pod koniec życia. Ale wiesz, co przyszło mi na myśl, kiedy kilkakrotnie
podkreślałeś, że Witwicki pisze o Platonie, a myśli o sobie? Że dotyczy to
także ciebie. Piszesz o Witwickim, a przecież z tobą jest podobnie. Sam
wspominałeś, że pisząc wiersze, powieści, dialogi masz nieczyste sumienie.
Obawiasz się, że w głowach niektórych czytelników może powstać zamęt,
ponieważ nie będą potrafili zorientować się, co w twoich pracach jest prawdą a co zmyśleniem. A jeśli tak, to może i ten sen, który miałeś
dzisiejszej nocy, nie jest snem o Witwickim, ale snem o samym sobie. Może ta
zielona anestezjolożka, która podejmuje decyzję o dokonaniu operacji wycięcia
raka, to głos sumienia pracownika naukowego, który chciałby cię skłonić do
pisania wyłącznie prac naukowych. Podobnie jak u Platona i Witwickiego: brak
tolerancji ze strony jednego składnika osobowości w stosunku do drugiego składnika. Niezmiernie charakterystyczna jest twoja reakcja na słowa
anestezjolożki. Przecież każdego innego człowieka ogarnęłoby na twoim
miejscu przerażenie. A ty sprzeciwiasz się we śnie operacji, dlatego, że to
twój rak i chcesz nadal mieć go w sobie, broniąc się przed usunięciem go,
bronisz swojej własnej tożsamości. Czy przeczytałeś moją książkę? FRYDERYK Tak. Przyszedł mi zresztą w związku z tą książką
pewien pomysł. Książka twoja ma tytuł: „Pierwsze kroki wśród ludzi".
Czy nie powinnaś napisać książki, która stanowiłaby istotne uzupełnienie, a nosiła tytuł: „Ostatnie kroki wśród ludzi"? Sama zresztą musiałaś odczuwać tę potrzebę, bo w najciekawszym rozdziale tej książki, rozdziale o „niezniszczalnej
warstwie" jest coś w rodzaju zalążka tej następnej książki. Wszystkie
pozostałe rozdziały dotyczą małych dzieci, tych istot, które stawiają
„pierwsze kroki". A tu nagle pojawia się ni stąd, ni zowąd osiemdziesięcioletnia
„pani Wacława" a wraz z nią najważniejszy wątek teoretyczny twojej książki. Wprowadzenie tej staruszki było ci potrzebne jako dowód,
że warto starannie badać wszystko, co dotyczy najwcześniejszej fazy rozwoju
człowieka, o której pospolicie sądzi się, że całkowicie z niej wyrastamy.
Wbrew temu podkreślasz, „że najwcześniejsze przeżycia, choć wyrastamy z nich i całkowicie o nich zapominamy, pozostawiają trwałe piętno na psychice
człowieka". "Każdy człowiek — piszesz dalej — stanowi więc jakby wielkie
archiwum, w którym od chwili urodzenia gromadzone są i przechowywane wszystkie
jego przeżycia, jak codzienne gazety składane jedna na drugą tworzą coraz to
wyższy stos. Te najdawniejsze roczniki, pokryte kurzem, przytłoczone ciężarem
warstw nowszych są niemal niedostępne, ale istnieją i do końca życia człowieka
nie znikną. Znane są przecież powszechnie fakty z życia ludzi bardzo
starych, u których „do głosu dochodzą wczesnodziecięce warstwy pamięci i zaczyna działać ukryte dotychczas, ale zawsze żyjące w nas małe dziecko". Widzisz w tym działanie praw rządzących ewolucją
psychiczną i znalazłaś dla nich piękną nazwę. Nazwałaś je „p r a w a m
i g e o l o g i i d u s z y". Każdy okres życia — piszesz dalej — począwszy
od tego najwcześniejszego, zostaje w naszych zwojach mózgowych zapisany na
zawsze i w każdym z nas żyje do końca i dziecko dziesięcio i pięcioletnie, i dwulatek, i niemowlę." Poszczególne warstwy nie giną w człowieku nigdy,
ale żyją utajonym życiem wewnątrz naszej osobowości." Bardzo pomocna była mi twoja książka. To, co piszesz o wielowarstwowej strukturze osobowości, utwierdza mnie w przekonaniu, że obrałem
właściwą drogę, koncentrując wokół tego problemu całą moją książkę o Witwickim. Pozwól jednak, że do ogródka twoich rozważań wrzucę
trzy kamyki, a ściślej trzy słowa, których chyba nie znasz, bo nie używasz
ich w swoich pracach, a sądzę, że mogą ci się przydać. Oba słowa pochodzą z polskiej literatury psychologicznej okresu międzywojennego, a znalazłem je
przypadkowo, wertując roczniki różnych czasopism w poszukiwaniu prac
Witwickiego i wzmianek o Witwickim. Pierwsze z tych słów znalazłem w „Psychometrii" z 1934 roku. Wydrukowano tam artykuł Stefana Frycza z jego
propozycją podziału „całokształtu psychologii" na dziesięć
podstawowych dyscyplin. Zafascynowała mnie w tym podziale dyscyplina piąta,
nazwana przez Frycza „psychoptychologią" od greckiego słowa ptyche czyli
warstwa. „Psychoptychologia powiada Frycz — jest działem psychologii, który
odgrywa w niej rolę podobną do tej, jaką geologia ma wśród nauk
przyrodniczych. Zajmuje się ona powstawaniem i zmienianiem się struktur dusz
pod wpływem rozmaitych czynników, przeżyć i okoliczności życiowych." Drugie słowo chcę ci podrzucić z pewną intencją
polemiczną. Sądzę, że w swojej książce „Pierwsze kroki wśród ludzi"
przeceniasz okres niemowlęctwa. Mam wątpliwości, czy rzeczywiście ten
najwcześniejszy okres ma znaczenie decydujące dla charakteru i postawy człowieka.
Gdyby tak było, to cała praca nauczycieli gimnazjalnych i profesorów
uniwersytetu byłaby, działaniem spóźnionym bez większego wpływu na
formowanie się osobowości, której zasadniczy trzon zastał już uformowany w niemowlęctwie. Dlatego nie umniejszając bynajmniej doniosłości badań nad
najwcześniejszym okresem życia człowieka, należałoby równocześnie podkreślać
jeszcze większą doniosłość dyscypliny nazywanej w latach trzydziestych a k
m e o l o g i ą, która miała zajmować się życiem psychicznym człowieka
dojrzałego. Osobiście, zgodnie z etymologią słowa akme, wolałbym przez
akmeologię rozumieć „naukę o szczytach życia psychicznego", o jego
formach najpełniej rozwiniętych — a więc tych, które występują u takich
ludzi jak Witwicki. Dlatego właśnie interesujący mnie problem struktury
osobowości postanowiłem zbadać na jego przykładzie, sądząc, że pod względem
bogactwa osobowości górował on zdecydowanie nad wszystkimi współczesnymi
sobie Polakami. Trzecie słowo również pochodzi od Frycza, a wyjaśnione
zostało przez niego w następnym roczniku „Psychometrii". Słowem tym jest
p s y c h o c h o r e z j o l o g i a, czyli nauka o zdolnościach i skłonnościach.
„W przeciwieństwie do dotychczasowych badań psychotechnicznych, pochodzących
od ujęcia i określenia cech indywidualnych od peryferii — powiada Frycz — należy
dążyć do u j ę c i a r d z e n i a czyli ośrodka danej osobowości". Sądzę, że ta myśl uzupełnia twoje
porównanie osobowości do stosu kolejnych roczników jakiegoś czasopisma. Może
bowiem wydawać się, że liczy się tylko ten ostatni rocznik, najświeższy,
ponieważ przykrywa on sobą poprzednie roczniki. Ale Frycz stawia trafne
pytanie, który z tych roczników stanowi rdzeń, ponieważ wokół jego treści
formuje się cała osobowość — od centralnego ośrodka ku peryferiom. I tu
należałaby postawić jeszcze jedno pytanie: — Czy istnieje tylko jeden model
struktury osobowości, polegający na koncentracji wszystkich składników wokół
jakiegoś jednego ośrodka, czy też można spotkać ludzi, których osobowość
ma strukturę policentryczną? HANKA O tych dwóch modelach pisał Stefan Baley. I może cię to
zainteresuje, że jako przykład człowieka o policentrycznej strukturze osobowości
podawał Władysława Witwickiego. FRYDERYK Wiem o tym. Mam kserokopię tekstu Baleya — charakterystykę
osobowości Witwickiego. Smutne jest tylko to, że zamiast cieszyć się wyjątkowym
bogactwem własnej osobowości, Witwicki całe życie zadręczał się odkrywaną w sobie wielością dusz. Niepotrzebnie dał sobie wmówić, że powinno się
mieć tylko jedną duszę.
*
Tekst pochodzi z książki: A. Nowicki, Uczeń
Twardowskiego. Władysław Witwicki, Katowice 1983.
1 2 3 4 5
« Świeckie religie (Publikacja: 19-03-2005 Ostatnia zmiana: 29-07-2005)
Andrzej Rusław NowickiUr. 1919. Filozof kultury, historyk filozofii i ateizmu, italianista, religioznawca, twórca ergantropijno-inkontrologicznego systemu „filozofii spotkań w rzeczach". Profesor emerytowany, związany dawniej z UW, UWr i UMCS. Współzałożyciel i prezes Stowarzyszenia Ateistów i Wolnomyślicieli oraz Polskiego Towarzystwa Religioznawczego. Założyciel i redaktor naczelny pisma "Euhemer". Następnie związany z wolnomularstwem (w latach 1997-2001 był Wielkim Mistrzem Wielkiego Wschodu Polski, obecnie Honorowy Wielki Mistrz). Jego prace obejmują ponad 1200 pozycji, w tym w języku polskim przeszło 1000, włoskim 142, reszta w 10 innych językach. Napisał ok. 50 książek. Specjalizacje: filozofia Bruna, Vaniniego i Trentowskiego; Witwicki oraz Łyszczyński. Zainteresowania: sny, Chiny, muzyka, portrety. Strona www autora
Liczba tekstów na portalu: 52 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: W chiński akwen... Wolność w Hongloumeng | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 4023 |
|