|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Prawo » Prawo wyznaniowe
Rozwód po katolicku [3] Autor tekstu: Mariusz Agnosiewicz
Ileż się muszą czasami kościelni prawnicy natrudzić, aby
orzec, że pani jest dziewicą, pomimo, iż wydała na świat kilkoro dzieci w małżeńskim
stadle, a przy tym ma trzech zdrowych kochanków (słynne dziewice konsystorskie
Boya [ 7 ]).
Przypadki są doprawdy wielce zabawne, czasami zaś niesmaczne, tym bardziej,
że nakazy w tym względzie zawarte w Biblii nie ocierały się o sprawy tak intymne — Jezus nie dumał ani nad defloracją, ani nad penetracją, co zaprząta
tak wiele uwagi papieskiemu trybunałowi. No ale prałaci świata nie zbawiają,
więc mogą w spokoju dzielić włos na czworo, wchodząc wiernym do łóżka. Słusznie
kościelna Rota posiada opinię "przybytku w którym dogmatyczna pedanteria
prawa kanonicznego łączy się z pikantną problematyką buduarową w konglomerat
nie pozbawiony dwulicowości" (Z. Morawski, 1987). Do dziś wykazywana
jest w tej kwestii wielka pieczołowitość, w przypadku dziewictwa zaostrzona w obliczu dawnych nadużyć, zaś akta spraw nierzadko opatrzone są w stosowne
rysunki (!). Wolter powiadał, iż dziewictwa należy szukać w sercu, nie zaś między
nogami. Inaczej jednak oceniają to reguły prawa Bożego — należy szukać
dziewictwa biologicznego. W tym celu ustanowione są pewne procedury, które w dość nieprzyjemnych warunkach (łagodzonych jednak ciepłą wodą w wannie) doglądanych
przez specjalne położne i ginekologów, dopuszczają oglądanie kobiecych łon na
okoliczność nienaruszenia hymenu. Kwestię tę wyjaśnia specjalista od prawa kościelnego,
prof. dr teologii H. Hermann, dodając zarazem: "Pasterze jeszcze w XX wieku zastanawiają się, z racji urzędu, nad błoną dziewiczą, badają jej specyficzne
warianty, wiedzą co nieco o możliwym niewykształceniu się takowej i o jej ośmiu
do dziesięciu możliwych formach występowania. Mówi się też o naruszeniach, i to szczególnie o nich: przypuszczenia co do ich przyczyny sięgają od nadmiernego
uprawiania sportu poprzez 'grzech samosplamienia się' do najgorszego
przypadku, stosunku płciowego." (1992) Oto kilka casusów rozwodowych:
Maria Stuart (1542-1587), królowa Szkocji i Francji, katoliczka,
trzykrotnie wychodziła za mąż. Ostatni związek — z Bothwellem, przed swym
szczęśliwym zakończeniem napotkał przeszkody z obu stron — oboje pozostawali w związkach małżeńskich. Jak się przypuszcza, Bothwell zamordował małżonka Marii,
hr. Darnleya; zaś związek Bothwella rozerwał Kościół, poprzez swego arcybiskupa
Hamiltona. Powód unieważnienia? Nie było dyspensy do zawarcia tego związku,
która wymagana była z racji pokrewieństwa czwartego stopnia partnerów. Skąd
arcybiskup miał taką pewność? Sam jej wcześniej udzielił... [ 8 ]
Przykład późniejszy. Żona byłego gubernatora amerykańskiego
Hugha Careya, w celu uświęcenia najnowszego małżeństwa, wystąpiła do Roty o unieważnienie ...trzech poprzednich.
Zdzisław Morawski, były akredytowany korespondent prasy polskiej w Rzymie, pisze, iż znany jest mu przypadek "pewnego, wybitnego zresztą
działacza katolickiego, który otrzymał unieważnienie małżeństwa, choć miał w nim siedmioro dzieci."!
Nieco mniej pomyślnie zakończyła się sprawa rozwodowa Liszta,
boga fortepianu, który miał pecha zakochać się w mężatce. Sprawa ciągnęła
się dość długo, lecz w końcu Pius IX wyraził swą zgodę na ślub Liszta z ks.
Karoliną, który, co więcej, odbyć się miał w prywatnej kaplicy papieskiej. "Wiadomo,
co się stało. Życie pożyczyło efektu z zeszytowych romansów. W przeddzień uroczystości
zwiedzał właśnie kaplicę ktoś z krewnych księżny, wypadkiem w Rzymie bawiący.
Czyj to ślub? księżny Wittgenstein. Z kim? Z Lisztem. Ów krewny porusza niebo i ziemię. Pius IX znowu cofa pozwolenie." [ 9 ]
I tak chcąc, czy raczej nie chcąc, musiała się księżna męczyć ze swoim księciem
do jego śmierci. Później Watykan sam prosił aby poszła za Liszta, kiedy już
małżonek zasnął w Panu, cóż z tego, skoro jej się kościelny ślub odwidział.
Jak powiada Wasylewski: "rzuciła się z cała pasją w kontemplacje religijne i zaczęła pisać dzieło w 25 tomach o 'słabości Kościoła' (...) Czy
są to dzieła genialne, czy maniackie, nikt nie wie, bo cały wydrukowany nakład
zniszczał gdzieś w rzymskiej piwnicy, ukryty starannie przed okiem ciekawych i tylko biblioteka Watykanu ma po jednym egzemplarzu"
W związku z zaangażowaniem w tę problematykę, poznał Boy
spraw odegranych przed kościelnym sądownictwem. W felietonie Rozerwalna nierozerwalność
pisze: "Znam wypadek świadectwa lekarskiego niezdolności 'skonsumowania'
małżeństwa wystawionego ślicznej pani po to, aby natychmiast zawarła drugie
małżeństwo, które skonsumowała niczym kanapkę z kawiorem. Znam unieważnienie
małżeństwa z powodu tejże niezdolności 'skonsumowania' udzielone...
matce dwojga dzieci z tymże właśnie małżonkiem.". I nieco dalej: "Młodą
osobę, pragnącą rozwodu zwrócono do konsystorskiego adwokata, znanego i szanowanego
prawnika. Ten oznajmił jej, że trzeba się będzie udać do zaufanego lekarza,
który za pomocą niewielkiej operacji stworzy jej sztuczne dziewictwo, które
znów świadkowie stwierdzą i przed konsystorzem zaprzysięgną. Kiedy młoda kobieta
zawstydzona i zgorszona wahała się, konsystorski adwokat powiedział jej, że
trzeba się decydować i że lepszy taki sposób niż gubić duszę przejściem na protestantyzm.
Klientka podziękowała i… przeszła na protestantyzm." W artykule
Staśko z Diderotem czyli flaki z olejem przytacza list pewnej pani, która
pisała: "Nie chcąc zmieniać religii, zwróciłam się do adwokata konsystorza
katolickiego (tu nazwisko znanego adwokata), który oświadczył mi, że choć podane
przeze mnie przyczyny są 'wyjątkowe', jednak na tych zasadach unieważnienia w Kościele katolickim nie uzyskam. Jeśli więc chcę pozostać wierną wierze 'ojców
moich', to muszę ukryć dziecko, przekupić lekarza i udać dziewicę, a ręczy
za skutek!" Inny przykład, który znajdujemy w felietonie Mędrzec
wśród bogaczy: "Niedawno rozmawiała ze mną pewna zamożna ziemianka i opowiadała mi dzieje swego niedoszłego rozwodu. Ni mniej, ni więcej, tylko
adwokat konsystorski zaproponował jej, aby się podała ze lesbijkę (widać z przywróceniem
dziewictwa były trudności), po czym mąż zezna, iż z powodu jej przewrotnych
gustów zmuszony był ją opuścić. 'Jakże ja mogę o sobie takie rzeczy opowiadać!',
okrzyknęła się dama. 'Przecież to poza konsystorz nie wyjdzie, a księża i tak wiedzą, że to nieprawda; to się często praktykuje", odparł najspokojniej
adwokat."
12 XII 1926 pobożny Kurier Warszawski wzmiankując o zaręczynach słynnego Marconiego, dodaje: "Na przeszkodzie małżeństwu
stoi na razie fakt, że Marconi nie ma dotychczas rozwodu z pierwszą żoną. Jak
wiadomo, rozwód we Włoszech (!) nie istnieje, przeto Marconi zwrócił się do
Watykanu o unieważnienie małżeństwa. Prawdopodobnie wobec wysokich wpływów narzeczonej
(ojciec jej należy do gwardii papieskiej) prośba zostanie uwzględniona. Ślub
zapowiadają na wiosnę." Jak widzimy, mając stosowne wpływy, nie ma
nawet potrzeby się obawiać o rozwlekłość procedury, której w takich przypadkach
można nadać cudownej wprost sprawności. I nie jest to wcale tajemnicą, nawet
dziś. Jak pisze Thomas J. Reese, jezuita z zawodu, "powszechnie wiadomo,
że każdą sprawę można przyspieszyć, płacąc adwokatowi trochę więcej -
co danej sprawie zyskuje pierwszeństwo. (...) Formalnie nie powinno tak być.
Nie jest to łapówka w pełnym znaczeniu tego słowa, raczej dowód twojego uznania,
coś w rodzaju prezentu. Załatwia się to bardzo subtelnie." [ 10 ]
Voi lá! Oto mistrzowie kazuistyki! Oczywiście nie łapówka, tylko prezent, a w każdym bądź razie nie łapówka 'w pełnym znaczeniu'… Już przecie
inny kazuista jezuicki dokładnie objaśnił jak należy patrzeć na łapówki występujące w Kościele: "Nie ma symonii, gdy nabywca beneficjum kościelnego daje
pieniądze nie jako zapłatę za dobro duchowe, lecz po to jedynie, aby oddziałać
na wolę sprzedającego" (o. Escobar) [ 11 ], a poza tym wprawdzie "Sędziemu nie wolno brać pieniędzy za wymierzanie
sprawiedliwości — chyba że przyjął je tylko jako oznakę szczodrobliwości, nie
musi wszakże oddawać ich, jeśli wziął je za wyrok niesprawiedliwy".
Jednak to nie ta wątpliwa moralnie procedura była najważniejszym
powodem krytyki sądów konsystorskich i Świętej Roty. Najbardziej oburzał fakt,
iż ten zorganizowany paradnie teatr dostępny był (i w znacznej mierze do dziś
jest!) wyłącznie dla ludzi najbogatszych, mniej zamożnych skazując na trwanie w stanie nieuświęconym. "Procedura postępowania konsystorzy i Roty
Rzymskiej zapewnia ochronę moralną poczynaniom możnych tego świata, które w odniesieniu do maluczkich nie są akceptowane i legalizowane. Biedny człowiek,
który rozstał się z żoną i założył drugą rodzinę, jest dla Kościoła cudzołóżcą,
jawnogrzesznikiem. Człowiek zamożny, który uczynił to samo, w dziewięciu przypadkach
na dziesięć uzyska unieważnienie małżeństwa." [ 12 ].
Albowiem procedura dochodzenia swych praw w Kościele jest niezwykle przewlekła i naszpikowana przeszkodami. Oczywiście wiadomo co zawsze najskuteczniej niweluje
wszelkie przeszkody i otwiera wszystkie bramy świata (nawet spiżowe). Tylko
bogaczy na to stać. Pewien amerykański profesor prawa kanonicznego przyznaje:
"z wszelkich praktycznych powodów, nie ma dobrego systemu na dochodzenie
swoich praw w Kościele. Jeśli ktoś zwraca się do mnie o radę, pytam go zwykle,
czy chce ponieść olbrzymie koszty i czekać latami, wspominam też o potencjalnej
konieczności udania się do Rzymu. Ludzie zazwyczaj rezygnują." [ 13 ]
Państwo nie
zna instytucji rozwodu, czym trudni się wyłącznie Kościół — taka właśnie 'nierozerwalność'
śni się Kościołowi (jeśli użyć zwrotu z La Reppublica).
Sytuacja taka istniała we Włoszech aż do roku 1970! Było to na tyle paradoksalne,
że rozwód mogli wziąć jedynie ...katolicy. Prawo państwowe (pod wpływem bożego
oczywiście) nie chciało znać instytucji rozwodu, więc innowierca nie miał możliwości
rozwiązania swego małżeństwa. Katolik — owszem. Jeśli był bogaty, zwracał
się do Kościoła, ten zaś łaskawie, w ramach większych bądź mniejszych uciążliwości
kanonicznych, unieważniał jego małżeństwo. Po ustanowieniu III RP i u nas zamyślano
dążyć do takich warunków, czego pierwszym etapem miało być uznanie przez prawo
cywilne wyroków kościelnych w sprawach o unieważnienie małżeństwa. Taki zapis
znalazł się w pierwotnym projekcie konkordatu, przekazanym stronie rządowej
przez abp J. Kowalczyka rządowi RP w październiku 1991 r. (przygotowywanym do
publikacji przez Stowarzyszenie na rzecz Państwa Neutralnego Światopoglądowo
Neutrum), którego art. 11 p.4 przewidywał: "Prawomocne wyroki
stwierdzające nieważność małżeństwa wydane przez sądy kościelne, opatrzone kościelnym
dekretem wykonawczym, a także dyspensy papieskie od małżeństwa niedopełnionego,
są uznane przez państwo za obowiązujące." Najwyraźniej jednak nie
udało się w tej kwestii osiągnąć konsensusu, gdyż odpowiedni artykuł w obowiązującym
aktualnie konkordacie wyłącza taką możliwość, zastrzegając te sprawy do wyłącznej
kompetencji sądów państwowych (zob. art. 10 p.4 Konkordatu z 1993 r.)
1 2 3 4 Dalej..
Przypisy: [ 7 ] Jak pisał w Dziewicach konsystorskich: "armia konsystorskich adwokatów, która się stała zorganizowaną instytucją fałszu i świętokradztwa. Stąd wynalazek nad wynalazki: 'konsystorskie dziewice'." [ 8 ] H. Hermann, Książęta Kościoła, Uraeus, Gdynia 2000, s.97-98 [ 9 ] Stanisław Wasylewski, O miłości romantycznej, Wydawnictwo Literackie, Kraków 1958, s.186-187 [ 10 ] Thomas J. Reese, Watykan od wewnątrz, Książka i Wiedza, Warszawa 1999, s.142 [ 11 ] za: Leszek Kołakowski, Bóg nam nic nie jest dłużny, Wydawnictwo Znak, Kraków 1994 [ 12 ] Zdzisław Morawski, op.cit. s.180 [ 13 ] Za: Thomas J. Reese, op.cit., s.144 « Prawo wyznaniowe (Publikacja: 06-06-2002 Ostatnia zmiana: 05-12-2010)
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 407 |
|