|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Religie i sekty » Islam
Prawdziwi i urojeni wrogowie islamu [2] Autor tekstu: Lesław Kawalec
Cofnijmy się do dziewiętnastowiecznych Indii. Po krwawym powstaniu z 1857
r., narzucała się potrzeba wykorzenienia nakazu Dżihadu, rozumianego jako
imperatyw walki z niewiernymi o rozszerzanie wiary. A klimat sprzyjał, bo społeczność
muzułmańska była skacowana klęską i przygnieciona aktywnością misjonarską
chrześcijan, dość umiejętnie podważających wśród słabo wykształconych
religijnie lokalnych wyznawców islamu autorytet zarówno Koranu jak i Mahometa.
Był to też okres brytyjskiego wsparcia dla hinduistów, jako potencjalnego
bata na muzułmanów. Tak więc zagubieni indyjscy mahometanie jak przysłowiowej
brzytwy chwytali się pierwszej lepszej szansy na zwiększenie swej religijnej
asertywności i wtedy to właśnie w ostatnich dwóch dekadach XIX w. wzeszła
gwiazda Mirzy Ahmada Ghulama z Kwadianu w Pn. Indiach. (oficjalna biografia
hagiografów)
Bystry ten kleryk zabłysnął
najpierw serią udanych artykułów polemicznych skierowanych przeciw
apologetyce chrześcijańskiej, czym zjednał sobie takie zaufanie, że kiedy
obiecał wydanie potężnego dzieła obrony islamu w 50 tomach, środki zaczęły
spływać takim strumieniem, że niedawny podrzędny urzędnik sądowy zarabiający
dotąd ok. 10 rupii na miesiąc niedługo potem mógł się chełpić majątkiem
szacowanym przez siebie na 300 tysięcy rupii. Co prawda, zamiast obiecanych
50-ciu Mirza skończył na 5-ciu tomach (z czego piąty był podsumowaniem
czterech poprzednich) i w zasadzie jednym rozwiniętym wątku argumentacyjnym
zamiast obiecywanych dziesiątek, ale — jak stwierdził — różnica m. 5 a 50 jest różnicą jednego zera (czy po ichniejszemu — kropki), natomiast jeśli
ktoś czuł się oburzony rzekomym sprzeniewierzeniem funduszów na propagowanie
prawdziwej wiary, to najzwyczajniej mógł w przyszłości zaprzestać swej
hojności.
W tym też czasie Mirza z Kwadianu słał do władz brytyjskich swego rodzaju monity, by przypomnieć się
im jako wierny sługa, który wielokrotnie namawiał swoich zwolenników do
lojalności wobec Imperium, przedstawianego im jako opatrznościowe wobec muzułmanów, a także zrozumienia potrzeby Dżihadu jako intelektualnej walki na argumenty.
Zapewnienia te, jak również przypomnienie o wystawieniu przez ojca Mirzy
kontyngentu Hindusów walczących przeciw swym krajanom w 1857, miało
przypuszczalnie na celu zarówno uzyskiwanie na bieżąco wsparcia finansowego,
jak i zagwarantowanie sobie bezpieczeństwa ze strony rodaków coraz
powszechniej zdegustowanych wykorzystywaniem przez Ahmada religijnej ignorancji
prostego ludu w jego próbach — dość w sumie skutecznych (ruch przetrwał i podobno nawet się rozwija) -
przedstawiania się najpierw jako Odnowiciel Wiary, potem Mahdi, potem jako ktoś
większy od Mahometa, Obiecany Mesjasz, wracający Jezus, i wcielenie samego
Boga, ale także nowy Kriszna. Co ciekawe, Mirza sam opisuje powyższe w zbiorze
pt. — nomen omen — „Ruchany Kazek" (no prawie… — Kazen).
Mirzę Ahmada od początku
popierali klerycy rodzinnie i finansowo powiązani z Brytyjczykami, i to oni w dużej mierze zdołali wylansować go na męża opatrznościowego. To dzięki
Koronie Brytyjskiej zapoczątkowany przez Ahmada nowy odłam islamu — zwany
Ahmadiją lub Kwadianizmem — mógł się rozprzestrzeniać od Indii, poprzez
Bałkany po Wlk. Brytanię i USA, by stać się z czasem religią zauważalnej
części diaspory muzułmańskiej na Zachodzie, a konkretnie tej jej części,
która skłonna była się integrować z cywilizacją zachodnią i dystansowała
się od dżihadowego radykalizmu. Obecnie ruch ten uznawany jest za zjawisko
sytuujące się poza islamem. W latach 70-tych w Pakistanie i Arabii Saudyjskiej
miały miejsce obrady islamskich gremiów jurydycznych,
które uznały wyznawców kwadianizmu za niewiernych. Wydaje się, że ostatnie
szacunki — 100 milionów — są co najmniej 10-krotnie zawyżone, dają
jednak asumpt do przypuszczeń, że Ahmadija jest obecnie lansowana — głównie
wśród muzułmanów — na globalistyczną religię, co wywołuje nerwowe reakcje
Bahajów, mających podobne aspiracje w swej współpracy z ONZ.
Wydaje się jednak, że
pomysły promowania Ahmadiji na religię ery globalizmu są skazane na porażkę.
Działa wytoczone przeciw potomkom — tak tym biologicznym jak i ideowym -
rzekomego Mahdiego przez ortodoksyjnych muzułmanów, głównie sunnitów,
mogą mieć dość niszczycielską moc. Jedna z kilku witryn założonych w celu demaskowania Kwadianizmu
szeroko cytuje wypowiedzi Mirzy, w których np. z jednej strony zabrania Dżihadu
przeciw Brytyjczykom, z drugiej zaś namawia do lojalności wobec swego
globalnego imperium posuniętej aż do donoszenia na spiskujących i zabijania
ich w wojnie, a to nie może się odbić pozytywnym echem w świecie co nieco
wykorzystanym — by nie powiedzieć wyeksploatowanym — przez anglosaski
ekspansjonizm. Podaje też przeróżne niezrealizowane przepowiednie Ahmada,
oraz jego przekręty i kłamstwa.
Jako ludzie przesądni, muzułmanie
zwracają szczególną uwagę na koniec, jaki spotkał osoby podające się za
wysłanników Allaha. Mirza Ghulam Ahmad zmarł na cholerę, którą sam uważał
obok dżumy za oznakę gniewu Allaha za grzechy człowieka. Wydał on ostatnie
tchnienie cierpiąc na ostrą biegunkę, wymioty i wstrząs mózgu od uderzenia
się w oparcie łóżka. Jego londyński następca Mirza Tahir, czwarty kalif
kwadiański — oskarżany o homoseksualizm (podobnie jak 2-gi kalif — ten także o wykorzystanie własnej córki) — przyjął po wielu naleganiach wyzwanie
Iliasa Sutter'a z Karaczi, aby stanąć do pojedynku modlitewnego, który miał
wykazać kto kłamie — czy on, czy jego adwersarze. W obecności kilkunastu
tysięcy swych współwyznawców kalif Tahir stwierdził autorytatywnie, że w ciągu roku Bóg ukarze kłamcę. W niespełna rok później Tahir dostał
wylewu podczas publicznej przemowy i zaczął niezrozumiale bełkotać, po czym
wyznał, że jest chory psychicznie. Tak kończyli obiecani wiernym mesjasze i ich następcy.
„Wojny, które obalają reżimy a pozostawiają strukturalne powody ucisku i przemocy nietkniętymi, nie są
najlepszą odpowiedzią na pogwałcenia praw człowieka (...). Zamiast tego należy
promować wewnętrzne przemiany w obrębie kulturowych i religijnych tradycji
tych krajów (...) Ci wewnętrzni aktorzy zazwyczaj potrzebują materialnego i politycznego wsparcia czynników zewnętrznych, jednak wsparcie to musi być
udzielane w sposób, który nie podważa wiarygodności i legitymacji wewnętrznych
transformacji."
Słowa powyższe napisał Abdullahi Ahmed An-Na’im — sudański prawnik,
religioznawca i działacz na rzecz praw człowieka, uczeń Mohammeda Tah'y — orędownika
liberalnego islamu, męczennika z rąk islamistów w swym rodzinnym Sudanie.
Taha sprzeciwiał się
szariatowi i fundamentalizmowi twierdząc, że na Koran należy patrzyć jak na
całość złożoną z dwu części: tej spisanej w Mekce — o uniwersalnym,
ekumenicznym i ponadczasowym przesłaniu, o ogólniejszym charakterze i dającą
się interpretować bardziej metaforycznie — oraz tej z Medyny, odnoszącej się
konkretnie do świata Proroka i w założeniu mówiącej o rzeczywistości, która
powinna obowiązywać zasadniczo we wczesnej fazie istnienia Ummy.
Przypuszczalnie o wiele więcej można zwojować wspierając współczesnych Tahów,
niż wymyślając islamistom nowych Mahdich, albo zadając im upokarzające klęski i dolewając oliwy do ognia.
1 2
« Islam (Publikacja: 10-04-2005 )
Lesław KawalecUr. 1970. Nauczyciel języka angielskiego w krakowskim liceum, prowadzi także zajęcia w Kolegium Językowym i na kierunku Filologicznym na WSEH w Bielsku-Białej. Interesuje się religią, historią, polityką i dydaktyką, rozumianą jako pomoc otoczenia w maksymalnym rozwijaniu potencjału młodego czowieka, jego inicjatywności i niezależnego myślenia. Światopoglądowo bliski jest mu socynianizm. Strona www autora
Liczba tekstów na portalu: 6 Pokaż inne teksty autora Poprzedni tekst autora: Impresje na odejście Rodaka naszego Konrada Wojtyły | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 4080 |
|