Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
205.046.586 wizyt
Ponad 1064 autorów napisało dla nas 7362 tekstów. Zajęłyby one 29015 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy Rosja użyje taktycznej broni nuklearnej?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 28 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
"... w nauce istnieje potrzeba podawania rzeczy w wątpliwość; jest bezwzględnie konieczne, jeśli w nauce ma się dokonywać postęp, żeby niepewność była podstawowym stanem ducha. Żeby dokonać postępu w rozumieniu, musimy wykazać się pokorą i pogodzić się z tym, że nie wiemy. [...] Prowadzi się badania z ciekawości, ponieważ coś jest nieznane, a nie dlatego, że zna się odpowiedź. Zbierając naukowe..
« Społeczeństwo  
Ku społeczeństwu otwartemu [1]
Autor tekstu:

Wyobraziłam sobie społeczeństwo, w którym nastąpił podział ludzi ze względu na kolor oczu. Niebieskookich, brązowo- czy zielonookich - wszystkich opisywano odpowiednio do ich koloru oczu. W ten sposób przypisano im określone temperamenty, rodzaje zainteresowań, ewentualne poglądy i decyzje oraz prawa i obyczaje, którymi najprawdopodobniej mieliby się kierować. [ 1 ]

Czy trudno wyobrazić sobie takie społeczeństwo? Wydaje mi się, że nie. Skoro dzielono już ludzi ze względu na płeć, preferencję seksualną, wyznanie, rasę, kolor skóry, narodowość — można tak wymieniać dalej. Dlaczego zatem do tej listy nie dołączyć koloru oczu? Może, dlatego, że nie był on bezpośrednią przyczyną podziałów panujących w naszym społeczeństwie [ 2 ], a przykłady powyższe były i co najważniejsze nadal są, tylko że przedstawiane w formie subtelniejszej, bardziej zakamuflowanej.

Nawiązując do tych podziałów chciałabym zaproponować inną możliwość — społeczeństwa, w którym ludzie mogą dokonywać wyborów zwyczajów, wyznania, poglądów i przekonań. I przede wszystkim mogą czynić to bez presji społecznej narzucającej im określony sposób myślenia, a następnie nie będą za swoje wybory uznawani za „dziwaków" i „odmieńców" i alienowani. W społeczeństwie takim występowałyby pluralizm i zróżnicowanie poglądów oraz postaw społecznych zgodnie z indywidualnymi wyborami jednostek.

Zanim jednak zastanowimy się nad koncepcją takiego społeczeństwa, warto przyjrzeć się temu, w którym żyjemy obecnie — społeczeństwu polskiemu. W moim przekonaniu powiela ono jeden nadrzędny model, w którym większość jawi się jako osoby wyznania chrześcijańskiego, żyjące w związkach heteroseksualnych z jednym partnerem (najlepiej przez całe życie), z występującym jeszcze czasami przekonaniem, że to mężczyźni tworzą grupę, która powinna zapewniać byt i bezpieczeństwo pozostałym członkom społeczeństwa.

Zgadzam się z Zygmuntem Baumanem, który w Globalizacji pisze, że „jednorodność rodzi konformizm, a konformizm i nietolerancja to dwie strony tej samej monety". Rzeczywiście, gdy nie stykamy się z ludźmi innymi niż my, bardzo trudno nam „radzić sobie z ludzką odmiennością", z jej zrozumieniem, co może spowodować, że zaczniemy się lękać kogoś nieznanego, innego, uznawanego nawet za dziwacznego [ 3 ]. Uważam, że lęk ten może być jednym z powodów alienowania, a często również dyskryminowania osób uznanych za odmienne.

W książce E pluribus unum? Dylematy wielokulturowości i politycznej poprawności Andrzej Szahaj zauważa także, że kultura euroamerykańska jest kulturą, w której występuje autokrytycyzm „i tylko ona była w stanie postrzegać sama siebie jako jedną z możliwych form życia pomiędzy innymi" [ 4 ]. Zgadzam się z tym poglądem, ale jednak z pewnymi zastrzeżeniami. Obserwując bowiem społeczeństwo polskie, zauważam wciąż bardzo duży wpływ konserwatywnego sposobu myślenia. Zresztą A. Szahaj, pisząc o tym, że kultura europejska ma szacunek dla obcych kultur i wykazuje wobec nich życzliwe zainteresowanie, stwierdza, że „dojście do takiego stanu zajęło skądinąd setki lat i wciąż jest to chyba pewien deklarowany ideał niż powszechna praktyka" [ 5 ]. Zgadzam się również, że krytycyzm wobec tej kultury powinien być „detaliczny", „nastawiony na lokalizację konkretnych elementów", a nie „hurtowy", polegający na „całościowym resentymencie" [ 6 ]. Można zauważyć, jak czyni to Szahaj, że taką całościową krytykę przedstawia między innymi P. Rottenberg. Uważam, że gdyby nie uogólnienia i stosowanie przez niego dużych kwantyfikatorów, byłoby można stwierdzić, że jest to jednak krytyka „detaliczna".

Dlatego moim zdaniem ma słuszność P. Rothenberg, gdy stwierdza, że „tradycyjny program nauczania przedstawia (mityczną) białą rodzinę, z klasy średniej, patriarchalną, heteroseksualną i jej wartości". Następnie przedstawia się ten punkt widzenia jako neutralną i obiektywną rzeczywistość, a różnice traktuje się jako dewiacje i patologie. Można nawet pomyśleć, że „zgodnie z tym programem tylko kolorowi mają rasę i tylko kobiety mają płeć, tylko lesbijki i geje mają orientację seksualną — każdy inny jest ludzką istotą". [ 7 ]

I chociaż zdaje sobie sprawę, że dokładnie tak nie jest, to jednak zauważam, że w społeczeństwie polskim wspomina się o kolorze skóry, płci, orientacji seksualnej często dopiero wtedy, gdy mówi się o „kolorowych", kobietach i homoseksualistach. W pozostałych przypadkach jest się osobą, która się „nie wyróżnia". W pewnym sensie „dobrze" być taką osobą, to znaczy przyjmować zdanie większości, na przykład być kobietą marzącą o „wspaniałym" ślubie, zaradnym mężu i gromadce dzieci, albo mężczyzną decydującym się na założenie własnej rodziny i zapewnienie jej opieki, być osobą wierzącą — należącą do Kościoła Katolickiego, podobnie jak dziewięćdziesiąt parę procent społeczeństwa, podsumowując: osobą, która żyje „godnie", czyli według tradycyjnego wzorca. Ale czy tylko będąc chrześcijaninem, żyjącym w monogamicznym i heteroseksualnym związku można „godnie" spędzić życie? Moim zdaniem nie tylko, ale co z kimś, kto nie chce narazić się na kpiny i szykany, na wyalienowanie ze społeczeństwa, a mimo to chce wybrać coś innego, coś co nie zgadza się z dominującym, nadrzędnym modelem?

W interesujący sposób problem ten w Trzech studiach przedstawiła Margaret Mead, ale zawężając go do różnic płci. Wydaje mi się jednak, że można go rozszerzyć, gdyż narzucanie ludziom określonych temperamentów, postaw i potrzeb jest krzywdzące nie tylko wtedy, gdy czyni się to dzieląc ich na mężczyzn i kobiety, ale także na osoby pozostające w związkach hetero- i homoseksualnych, w związkach mono- i poligamicznych, na osoby wyznania chrześcijańskiego i innych wyznań i pod innymi względami. Jak pisze M. Mead, wprowadzając takie różnice, czy w jakikolwiek sposób ograniczając ludziom wybór spośród wielu różnorodnych możliwości, stwarzamy jednostki nieprzystosowane. Bowiem mimo presji wywieranej przez społeczeństwo, aby wybrać jakiś jeden nadrzędny model, jedną nadrzędną ideę, zawsze znajdą się osoby niepasujące, chcące czegoś innego. Mead podaje przykład narzucania każdej płci różnych zachowań i potrzeb. Robimy to już podczas wychowywania dziecka, na przykład wygłaszając uwagi typu: „Nie rób tak. Tak zachowują się chłopcy", „Nie siedź jak dziewczynka" itp. Mężczyzna, który woli lalki od samochodów, płacze zamiast walczyć na pięści, uczy się szyć i gotować zamiast interesować się bardziej „męskimi" zajęciami, może zacząć utożsamiać się z kobietami, skoro z ich potrzebami i zajęciami już się utożsamia. Podobnie może być z kobietą mającą potrzeby i preferującą zajęcia uważane za „męskie". [ 8 ]

Analogicznie tworzy się jednostki nieprzystosowane, gdy stwierdza się, że normalny, przeciętny człowiek to chrześcijanin, to osoba żyjąca w związku monogamicznym z osobą płci przeciwnej. Czy ktoś, kto ma inne potrzeby jest osobą „nienormalną"? Oczywiście, że nie. Można wtedy powiedzieć, że należy do mniejszości i „usunąć na bok". Jednak w „większości" nadal pozostają osoby, które mimo odmiennych poglądów wybrały model nadrzędny w społeczeństwie. Wydaje mi się, że jest tak dlatego, że presja społeczna jest duża i nie wszyscy chcą wyrażać własne, odmienne opinie.

Można się w tym miejscu zastanowić, czy rzeczywiście jest jakaś presja w społeczeństwie? Jeśli jej nie ma, to dlaczego w szkołach świeckich uczy się religii, i to religii tylko jednego wyznania? Dlaczego na uniwersytetach świeckich tworzy się wydziały teologii, również tylko wyznania katolickiego? Dlaczego w publicznej, świeckiej telewizji, w takim samym radiu, czy prasie przeważają programy i artykuły promujące model chrześcijański, heteroseksualny, monogamiczny, model tradycyjny, który narzuca pewne schematy myślenia? Bertrand Russell w Małżeństwo i moralność słusznie zauważa, że „rzeczy powtarzane stale i z naciskiem, zwłaszcza jeżeli słyszy się je od dzieciństwa, stwarzają u większości ludzi przekonania tak silne, że opanować one mogą nawet podświadomość. Bardzo często podświadomie jesteśmy jeszcze pod wpływem poglądów religijnych, chociaż wydaje nam się, żeśmy się od nich zupełnie uwolnili". [ 9 ]

Oczywiście, można nie powielać tego modelu, można znaleźć programy lub literaturę przedstawiającą inne możliwości. Jednak jest jej mniej i dostęp do niej jest trudniejszy. A nie oszukujmy się — duża część naszego społeczeństwa woli wybierać łatwiejsze drogi zdobywania wiedzy i w związku z tym tworzenia własnych poglądów. A mogliby oni mieć większy wybór, szerszą perspektywę, gdyby w łatwiejszy i wolny od negatywnego wartościowania sposób mogli poznać i inne możliwości. Ponadto występujące w naszym społeczeństwie „powielanie" schematów, powoduje, że nawet jeżeli ktoś zna inne możliwości, to niejednokrotnie nie postępuje według nich, gdyż wybiera drogi, którymi podąża większość społeczeństwa, drogi utarte przez powielane schematy. Sama znam przypadki osób (i wydaje mi się, że nie są to wcale nieliczne przypadki), które mając wybór — albo pójść za własnymi potrzebami i poglądami i narazić się na niechęć społeczną, albo zagłuszyć własne przekonania i żyć zgodnie z wzorcem aprobowanym przez społeczeństwo - wybierały tę drugą możliwość.

Czy można jednak to zmienić? Rozwiązaniem wydaje się odejście od jednego nadrzędnego modelu na rzecz indywidualnych, różnorodnych postaw. Moim zdaniem zamiast promować jeden model, lepiej byłoby przedstawiać różnorodne możliwości i pozwolić jednostce na swobodny wybór. I to wybór, który odzwierciedlałby jej potrzeby i przekonania. W tym celu, według mnie, należałoby przestać mówić jednym kościele narodowym, o „typowej" strukturze rodziny, o przypisywaniu ludziom szczególnych cech temperamentu lub potrzeb według jakichś sztucznych podziałów. Uważam, że zamiast tego powinno mówić się o konkretnej jednostce, która może zdecydować, czy chce należeć do któregoś z wielu istniejących na równi kościołów, jaki model rodziny jej odpowiada, i której nie narzuca się cech charakteru i predyspozycji tylko dlatego, że jest mężczyzną lub kobietą lub z jakiś innych nieistotnych powodów.


1 2 Dalej..

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Kult "macho" a wzorzec Rambo
Chwalę konsumeryzm

 Zobacz komentarze (9)..   


 Przypisy:
[ 1 ] Podobną sytuację tworzy Amerykanka Jane Elliot, która od ponad dwudziestu lat prowadzi warsztaty dla różnych grup społecznych mające na celu ukazanie mechanizmu działania stereotypów i uprzedzeń oraz przeciwdziałanie ich upowszechnianiu się. Dzieli ona uczestników na dwie grupy: „brązowoocy" są grupą lepszą, uprzywilejowaną, a „niebieskoocy" są uważani za mniej inteligentnych, słabiej wykształconych, pozbawionych praw i przywilejów. Por. film Oczy niebieskie, reż. Bertram Verhaag, Niemcy 1996.
[ 2 ] Pośrednio kolor oczu jako przyczyna dzielenia ludzi był wykorzystywany w hitleryzmie.
[ 3 ] Z. Bauman, Globalizacja. I co z tego dla ludzi wynika, przeł. E. Klekot, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 2000.
[ 4 ] A. Szahaj, E pluribus unum? Dylematy wielokulturowości i politycznej poprawności, Uniwersitas, Kraków 2004, s.75.
[ 5 ] Ibidem, s. 67.
[ 6 ] Ibidem, s. 76.
[ 7 ] Ibidem, s. 77.
[ 8 ] M. Mead, Trzy studia, przeł. E. Życieńska, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1986, t. III, s. 279-318.
[ 9 ] B. Russell, Małżeństwo i moralność, przeł. Helena Bołoz-Antoniewiczowa, Towarzystwo Wydawnicze Rój, Warszawa 1931, s. 47.

« Społeczeństwo   (Publikacja: 02-09-2005 )

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Magdalena Uzarewicz
Studentka filozofii Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie. Członkini Koła Antropologii Kulturowej na uniwersytecie w Olsztynie. Jej zainteresowania obejmują tematykę związaną z liberalizmem i feminizmem.

 Liczba tekstów na portalu: 2  Pokaż inne teksty autora
 Najnowszy tekst autora: Dajcie mu Barbie
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 4338 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365