Nauka » Biologia » Antropologia » Nauki o zachowaniu i mózgu » Religiologia
Bóg nie istnieje cz. 2 [1] Autor tekstu: A. van Dantzig i P.J. van de Wint
Tłumaczenie: Ilona Vijn-Boska
Na początku czerwca tego roku
holenderska stacja telewizyjna VPRO w ramach programów edukacyjnych RVU nadała
program „Bóg nie istnieje" autorstwa
Paula van de Winta i Roba Muntza. Program ten składał się z sześciu odcinków, w których Paul Jan van de Wint rozmawiał z sześcioma znanymi holenderskimi
naukowcami o niebezpieczeństwie, funkcji i absurdzie wiary. Cały zapis cyklu "Bóg nie istnieje":
Cz. 1. Rozmowa z Dickiem Swaabem (neurobiolog)
Cz. 2. Rozmowa z Andriesem van Dantzigiem (psychiatra)
Cz. 3. Rozmowa z Hansem Crombachem (psycholog i prawnik)
Cz. 4. Rozmowa z Carlą Rus (psychiatra,
traumatolog i psychoterapeutka)
Cz. 5. Rozmowa z Vincentem Icke (astrofizyk i kosmolog)
Cz. 6. Rozmowa z Jaapem van Heerdenem (psycholog)
W drugim odcinku Jan de Wint rozmawiał z profesorem Andriesem
van Dantzigiem (1920) — prawdopodobnie najbardziej
znanym psychiatrą w Holandii. Będąc psychiatrą i profesorem
Uniwersytetu Amsterdamskiego, Dantzig opublikował szereg artykułów z zakresu psychiatrii, psychicznej służby
zdrowia i filmoznawstwa. W ciągu całego swojego życia dążył do tego, aby
każdy miał swobodny dostęp do porad służby zdrowia psychicznego. Po przejściu na
emeryturę poświęcił się walce z maltretowaniem dzieci i obronie praw dziecka.
*
Paul Jan de Wint: Czy w swej pracy miał Pan konkretne wskazówki na istnienie
Boga? Andries van Dantzig: Dowody na istnienie Boga?
Znałem ludzi, którzy byli pewni, że Bóg istnieje, ale to nie jest oczywiście
dowód na Jego istnienie. W ciągu wieków rozważano wiele dowodów na
istnienie Boga, ale według mnie decydującym argumentem przeciwko temu jest, że
rozmyślenia nie decydują o istnieniu. Z rozmyślań można wyciągnąć
wnioski, lecz czy wniosek rzeczywiście potwierdza istnienie, tu trzeba spojrzeć
na rzeczywistość. A tutaj, w rzeczywistości, nie można udowodnić istnienia
Boga. Dlaczego wiara jest tak trwała? No cóż, według mnie
to pytanie powinno się inaczej sformułować. Jak to się dzieje, że coraz więcej
osób żyje bez wiary, bo przecież prawie wszystkie społeczności, a być może
wszystkie na świecie zawsze posiadały wiarę, często tak odbiegającą
od innych. I wśród tych wszystkich społeczności nie znajdzie się chociażby jednego plemienia, które by wiedziało, co właściwie sobą przedstawia idea
transcendencji. I dopiero od Rewolucji Francuskiej pojawiły się głosy mówiące,
że być może można żyć bez Boga. I być może, można lepiej zrozumieć świat
patrząc ze zrozumieniem wokół, niewyjaśniając wszystkiego według idei
boskiej. A to sukcesywnie zaczyna być upowszechniane i dzięki temu nauka coraz
bardziej się rozwija, a my rozwiązujemy różne zagadki dotyczące świata, do
tej pory wyjaśniane przy pomocy istnienia Boga. To jest też powodem,
dlaczego współczesny człowiek uważa istnienie Boga za coraz mniej prawdopodobne. Zresztą,
ma na to też pewnie wpływ okoliczność, że po Rewolucji Francuskiej idee równości i demokracji nabierały coraz więcej znaczenia, podczas gdy wiara zawsze była
częścią hierarchicznego społeczeństwa, gdzie nie tylko Bóg stał ponad ludźmi,
ale także przywódca społeczeństwa, który podobno Bogu zawdzięczał władzę.
Tak więc autorytet władcy był zapożyczony od Boga, a przez to jego władza
miała status boski, w ten sposób potwierdzając społeczną hierarchię.
[ 1 ] I w miarę
jak w społeczeństwie hierarchia się zmniejszała, co w Holandii miało
miejsce w latach sześćdziesiątych, możliwość istnienia Boga, któremu
podporządkowani byli wszyscy ludzie wydawała się coraz mniej słuszna. Ale dla
kohezji społeczeństwa potrzebne jest, aby ludzie posiadali jak
najwięcej wspólnych społecznych przekonań. A te przekonania trzeba
po prostu wtłaczać, nieprawdaż? Tak, to się zawsze tak działo, wszystkie wierzenia, czy to katolicyzm
albo protestantyzm, czy też komunizm, faszyzm lub socjalistyczny nacjonalizm,
wpajały dzieciom swoje doktryny, zanim te dzieci mogły jeszcze cokolwiek
zrozumieć. Czy to może ocenić pozytywnie? To ma pozytywny wynik, ponieważ dzieci dorastają i wciąż wierzą w to,
co się dowiedziały w dzieciństwie. A na przykład Święty Mikołaj, jak właściwie z tym
jest? Holenderskie dzieci dorastały wierząc, że wieczorem 5 grudnia
przychodzi do nich Święty Mikołaj i to w nich zostało. Myślę, że każdy
dorosły Holender powie, że nonsensem jest wierzenie w Świętego Mikołaja
przychodzącego podczas Bożego Narodzenia, ale nie można
wykluczyć Świętego Mikołaja sunącego na siwym
koniu po dachach na początku grudnia. Osobiście, kiedy spotykam kogoś
przebranego za Świętego Mikołaja, nie potrafię powiedzieć dzień dobry panu i zawsze powiem, co jest silniejsze niż rozsądek,
dzień dobry Święty
Mikołaju. Wierzenie w Świętego Mikołaja też jest indoktrynacją. Tak, i jestem z tego zadowolony. Dla mnie zawsze wspaniałe
jest zobaczyć
Świętego Mikołaja, nawet teraz. Ten urok i blask
Świętego Mikołaja przetrwał we mnie do dzisiaj. I dlatego myślę, że tak
samo jest z ludźmi wychowanymi przy udziale Kościoła. Ta symbolika, przepych i okazałość kościołów, wiedza, że to wszystko zawiera uczuciowe znaczenie, nawet dla osób, które przestały wierzyć i co osoby
nigdy niewierzące nie
będą czuły. Ale w Świętego Mikołaja wierzy się przeciętnie dwa lata, a więc
wiara musi być mocniej zakorzeniona. Tak, ale te wierzenia w Świętego Mikołaja świadczą jak mało potrzeba, aby psychikę dziecka na stałe zmienić. Czy
dla dzieci ta indoktrynacja może mieć szkodliwe skutki? To zależy od tego co się im wpaja, nieprawdaż?
Zreformowana, kalwińska nauka mówi, że każdy człowiek zdolny jest do popełnienia
każdego zła a nie jest w stanie do jakiegokolwiek dobra. A wiadomo, że wśród
tej społeczności wyznaniowej procent ludzi z depresją jest większy niż przeciętny w Holandii. Więc stopień w jakim dziecko poniesie szkodę zależy od nauk, a czy
także inne aspekty wiary mogą to spowodować? Nie, na przykład kiedy nauka
wyznaniowa twierdzi, że homoseksualizm
to grzech śmiertelny to ktoś, kto rodzi się homoseksualistą nie znajdzie
oparcia w wierze. Kiedy dziewczynka obdarzona
aktywnym i energicznym charakterem chce się w życiu sprawdzić a zostaje
nauczona, że jako kobieta podlega mężczyźnie i musi w życiu pozostawać za
nim w tyle, to ta wiedza nic dobrego jej nie przyniesie. Dzięki emancypacji
kobiet dowiedzieliśmy się jak bardzo one cierpiały zajmując miejsce w rodzinie i w społeczeństwie przypisywane im przez religię. A jak to jest z celibatem,
jakie może mieć skutki dla człowieka
podejście ten sposób do seksualności, a raczej jej tłumienie? No cóż, seksualność była w wielu religiach
jednym z głównych problemów, który musiał być wyprowadzony na właściwą
drogę prowadzącą do płodzenia nowych duszyczek w związku małżeńskim, będącym
boską instytucją. I to powodowało napięcia nerwowe u ludzi, dla których te
nauki były zbyt ograniczone i za surowe. Zakaz masturbacji, tak normalne
zjawisko dla wielu dorastających chłopców i dziewcząt, był okrutną karą,
ponieważ młodzi ludzie ciągle musieli walczyć przeciw tej naturalnej skłonności
samozaspokojenia się. A więc właściwie okrutne wypaczenie natury
ludzkiej. Tak, w każdym razie wiele osób bardzo przez to cierpiało. A celibat… Możliwe do przyjęcia jest, że wielu duchownych żyjących w celibacie swoje skłonności seksualne sublimuje w wyższych doznaniach. Nie
wiem tego i nie będę zaprzeczał, lecz myślę, że wielu innych duchownych
cierpiało z powodu przymusu, który musieli narzucać swojej naturze
seksualnej. I za każdym razem jak się masturbowali, czuli, że popełniają
grzech śmiertelny, szukali więc wyżycia się w zakazanych kontaktach z gospodynią. A wielu z tych duchownych stało się homoseksualistami i popełniało
przestępstwa seksualne, tak jak to niedawno wyszło na jaw w związku z seksualnymi zboczeniami duchownych. Tak więc, bardzo wiele żąda
się od ludzi, wymagając od nich abstynencji płciowej. Dlaczego ludzie mają potrzebę absolutny prawdy?
Dlaczego na wszystko musi być jedna odpowiedz? Sądzę, że od kiedy człowiek potrafi myśleć, bardzo
trudno jest mu pogodzić się z faktem, że na wiele napotykanych problemów
nie można znaleźć odpowiedzi. Nie może się również pogodzić z tym, że
znajduje się na świecie, w którym coś złego może się jemu stać a on nie
będzie potrafił temu zapobiec. A więc stworzenie pomocnego, wspierającego
Boga było bardzo przydatne. Wiara spełnia całkiem konkretne i zwyczajne
funkcje dla wielu poszczególnych osób. Jak to się dzieje, że ludzie bezwzględnie wierzą podczas gdy
racjonalnie wszystko to sprzeczne jest z logiką i rzeczywistością? Idea, że ludzie są stworzeniami racjonalnymi, jest dużą pomyłką,
ponieważ ludzie podobni są do zwierząt. Żyją więc opierając się na tym,
co my nazywamy ich uczuciem, ich impulsami, ich preferencjami... I jak muszą coś wymyślić to zwyczajnie to robią. Tak, tutaj do tego są teolodzy, którzy wyjaśniają przeciwieństwa. Ale
oni wyjaśniają to z niezłomnego założenia, że wyjaśnienia muszą
pochodzić od Boga. Jest bardzo niewielu teologów, którzy konkludując mówiąc:
Tu
coś się nie zgadza, więc Bóg nie istnieje, ale wtedy przestają być
teologami. Czy zwierzęta mają świadomość? Tak, oczywiście mają świadomość. To jest wyraźne, u każdego psa można
zaobserwować, że on wie co się dzieje wokół niego. Psy mają zasadniczo inną
świadomość niż człowiek, i ta różnica między innymi dotyczy przebiegłości,
ale najważniejsze jest to, że człowiek wie, że posiada świadomość. A
więc refleksja. Tak, każdy człowiek ma refleksję a tego nie posiada pies. Pies żyje w ideałach Wschodniej wiary, w religii nauk Wschodu: teraz i tu, i w tym
momencie. I religie Wschodu dążą właściwie do poziomu świadomości
psa?
1 2 Dalej..
Przypisy: « Religiologia (Publikacja: 24-09-2005 Ostatnia zmiana: 05-11-2005)
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 4368 |