|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Społeczeństwo » Młodzież, szkoła, studia
Frustrat zone [1] Autor tekstu: Krzysztof Ambroziak
To była 530 rano, kiedy wstałem z łóżka. Oczy odmawiały posłuszeństwa. A nie mówię
już nawet o moich kończynach dolnych. Plątały się, zostawały z tyłu...
jednym słowem: SPAŁEM! Spałem stojąc, kiedy za niecałą godzinę miałem z tej mojej zabitej deskami wiochy autobus do szkoły. Wziąłem prysznic, ubrałem
się, zjadłem… Innymi słowy wykonałem wszystkie te czynności, które
pozwalają człowiekowi żyć i doprowadzić się do jako takiego stanu używalności.
Dopijałem herbatę, gdy na zegarze dochodziła 600. Założyłem
kurtkę, buty, naciągnąłem kaptur od bluzy na głowę, zarzuciłem torbę na
ramię i wyszedłem z domu. — Ale ciemno… Buda Pieszczoch! — warknąłem na
mojego psa, czystej rasy mieszaniec, bo jakoś dziwnie upodobał sobie dzisiaj
moje nogawki. Zamknąłem furtkę i zapaliłem papierosa. Głupota! Palenie to głupota!
Ja doskonale o tym wiem, a mimo to palę. Grozi mi rak, szybciej od innych
zachoruję na grypę, moje płuca niedługo już będą wyglądały jak komin
zakładu petrochemicznego! Ale twardo palę. Ile razy zastanawiałem się nad
tym, dlaczego to robię… I nie potrafię sobie odpowiedzieć tak, żeby się
nie usprawiedliwiać. Wiem jak zacząłem — przez imprezę, bo nie chciałem
odstawać od innych, a teraz powoli zabijam sam siebie.
— No cudnie wręcz… -
powiedziałem sam do siebie zaciągając się ostatni raz i wyrzucając peta.
Wchodzę na
przystanek. Cisza. Nikogo nie ma. Tylko wierzba z nadłamaną gałęzią po
drugie stronie, co i raz skrzypiała na wietrze, gdy ten bez słowa
przepraszam szarpnął nią w prawo. Usiadłem sobie na ławeczce. Oczywiście
znów zapaliłem i począłem zanurzać się w ten jesienno-poranno-mroczny
klimat neogotycki w moim kochanym państwie postindustrialnym… Źle! Wróć!
Przepraszam! W państwie industrialnym, bo Polska jak zwykle 100 lat za resztą
Europy… POLSKA! To brzmi dumnie. Ja nie wiem… ja po prostu nie rozumiem… Nie rozumiem
władz, systemu, mentalności polityków polskich i światowych! Polskich,
dlatego bo okradając nas niedługo sami nie będą mieli z czego żyć, a polityków światowych za samą krytykę systemu naszego państwa a zerowej
interwencji jakiejkolwiek. Nie mówię, broń mnie Panie Boże od takich myśli, o interwencji zbrojnej, ale dałby taki Busz Kaczorkowi przez łeb i zablokował
handel zagraniczny, moment by się Endriu z Romusiem powykłócali z Kaczorkiem,
pani Wróć od finansów też by „pomózgowała" troszeczkę i mielibyśmy
momentalnie inną Polskę. Ale cuda zdarzają się baaaaardzo rzadko. To są
tylko moje przemyślenia i tylko Bóg jeden wie, czy są one trafne czy też są
stekiem bzdur, które wymyślił sobie zaspany maturzysta. Tymczasem podjechał
mój autobus. Elegancko sobie wsiadłem, zapłaciłem za bilecik, piekielnie
zresztą drogi, i usiadłem na jednym z wolnych jeszcze miejsc. Ta niby prosta
procedura korzystania z transportu publicznego jest czasami nie do przezwyciężenia. A to zabraknie ci 10 groszy, bo bilet z dnia na dzień podrożał, a to wpadną
kanary i zabierają ci czas, a to musisz stać całą drogę, a masz tylko 30 km,
bo taki gówniarz przed tobą wszedł pierwszy. Dlaczego? Bo chciałeś być dla
gówniarza miły i go wpuściłeś a on teraz pokazuje ci „powszechnie znany
międzynarodowy znak pokoju" i ma cię w dupie i to tak głęboko, że szkoda
gadać. Jak rozwiązać problem? Wyrzucić gówniarza i dać mu w łeb. Droga
wolna tylko zaraz znajdzie się jakiś kabel, który przekaże dane kierowcy
szybciej niż neostrada.tp i wtedy to TY wysiądziesz z autobusu bez możliwości
odzyskania pieniędzy za kupiony bilet. Jak to mi ktoś kiedyś powiedział:
„Bycie miłym boli. Bardzo boli, ale mając kamień w sercu czujesz się
jeszcze gorzej.". Ot i cała prawda o życiu… Wrednym, paskudnym… Źle! Wróć!
Pięknym i cudownym, w którym żyją obok ciebie ludzie wredni, paskudni,
zacofani umysłowo, dążący do tego, by cię pogrążyć, gdy masz, choć trochę
lepiej niż oni. LUDZIE: najbardziej nieludzki gatunek na ziemi. Pascal
powiedział kiedyś: „Człowiek to trzcina. Trzcina niezwykła, bo trzcina myśląca".
Pytam, więc pana Pascala: Gdzieżeś pan panie robił swoje obserwacje? Na księżycu??
Ja zmodyfikuję twoją wypowiedź: Człowiek to szczur, szczur niezwykły, bo...
BARDZIEJ WREDNY NIŻ COKOLWIEK NA ZIEMI! I tak oto jadąc do szkoły
autobusem wypróżniłem cały, sfrustrowany woreczek żółciowy mojej duszy...
Teoretycznie powinienem mieć już z nim dzisiaj spokój. Ale nie! Nie! Nie!!!
On o sobie nie daje zapomnieć. Byłoby za łatwo albo ten świat jest tak
skonstruowany, że kiedy ty masz już czysty woreczek żółciowy to świat się
przekręci o te cztery stopnie i po minucie masz następny powód by bluzgać na
cały rodzaj ludzki.
Autobus się
zatrzymał, ja sobie wysiadłem i na zielonym świetle z radosną miną, bo
kiosk blisko, wchodzę na pasy, na których zostałbym potrącony, jeżeli to
dobre słowo, przez TIRA. Ludzie! Oczy na około głowy, bo nie wiadomo, jaki
cap siedzi za kierownicą. Ja odskoczyłem do tyłu, ten zahamował i otworzył
szybę. Posłaliśmy sobie parę padalców na zgodę, pozdrowiliśmy się
grzecznym: Spierdalaj chuju i pomachaliśmy na odchodne Środkowym Palcem
Wzajemnej Przyjaźni. W skrócie FUCK YOU, czyli na polski TEŻ CIĘ KOCHAM...
No i podniósł mi pacan ciśnienie. Przez niego musiałem podejść do kiosku i kupić paczkę papierosów. No taaa… Znów się usprawiedliwiam. I tak miałem
je kupić, bo mi się skończyły. Znów wydałem 5,60 na L&M, Blue Label a już nawet nie chcę liczyć ile tego idzie w ciągu miesiąca. Koszmar… A gdzie! Koszmar to się dopiero zacznie jak moja dziewczyna naprawdę jest w ciąży.
O! To dopiero będzie! Mamo, tato będziecie dziadkami… I w tym momencie
umarłbym rażony pięścią mojego ojca jak gromem. Normalnie urwałoby mi głowę
od impetu uderzenia. Teraz to jeszcze nie ma się o co martwić, ale jak wróci
od lekarza i zadzwoni, że był pozytyw to… „Plus i minus to jedyne, co widzę!
Plus i minus to jedyne, co słyszę! Plus i minus to jedyne, czym żyje! Ostrzeżenie
przed niebezpieczeństwem!" Jak mówią słowa piosenki zespołu Kaliber 44.
No cóż… Na razie nie przejmuję się tym zbytnio. Może dobrze, a może nie?
Kto to wie? Pam, pam pararam… Ha, ha! Jak nie rymuje to choruje albo się po
prostu źle czuję! Ot i cały maturzysta. Człowiek poważny tylko z pozoru, bo
resztę, czytaj całość, mózgu przepełnia mu głupota podawana przez świat. Z każdym dniem jej dawka jest coraz silniejsza. Ba i cóż zrobić? Nic...
Pozostaje tylko to przeżyć.
No i doszedłem
do szkoły. Wchodzę legalnie a dymem zionie ode mnie na odległość trzech
kilometrów, a co? Nie może? Mam w sumie 18 na karku. Następne
usprawiedliwienie.
— Buciki na zmianę… — usłyszałem z ust fałszywie uśmiechniętej woźnej.
— Oczywiście… — odpowiedział z równie fałszywym uśmiechem. Więc przechodzę do szatni, oddaję kurteczkę,
ale bucików nie zmieniam. Dbajmy o to by ludzie pracujący mieli, co robić.
Jak my nie będziemy się o to troszczyć, to kto będzie? A tak polata sobie
biedaczka ze szczotunią i mopikiem i pozmiata, zmyje, porzuca parę padalców
na dzisiejszą młodzież i jakoś jej ten czas pracy zleci. No taaa… To gdzie
ja mam lekcje? Rzucam wzrokiem na plan lekcji, po drodze do klasy mijam znajome
twarze i nadwerężam nadgarstek, bo kultura. W… czterech literach z kulturą! W ciągu całego dnia witam się ze 400 osobami, które poznałem w samej
szkole. Przypadkowo bądź nie. Z musu bądź nie. Tyle że kogo to obchodzi.
Ludzie mają bardzo dobrą pamięć do twarzy. Ale przecież nie kuszę się ze
wszystkimi witać. Tak jak moi nauczyciele. Mówisz im dzień dobry a oni twarze
skała, zero głosu z krtani i idą dalej. Ale nie! Ty musisz się im kłaniać,
choć dopóki się o ciebie nie zabiją to ci nie odpowiedzą. A pocałujcie
mnie w… czoło! No i dobra. Doszedłem do sali, w której za parę minut miałem
mieć lekcję. Dobrze, że będzie to religia tak sobie przynajmniej trochę odeśpię.
Jak postanowiłem tak… nie zrobiłem. Klient w koloratce się nawywnętrzał o małżeństwie, a mnie jak na złość ta wiedza może się niedługo przydać. O zgrozo! Jeszcze kumpel z tyłu cały czas gnębił mnie o następny odcinek
opowiadania. Ile można pisać z dnia na dzień? Jaka moja psychika jest
cholernie złożona… Powinienem się raczej cieszyć, że znalazłem odbiorcę,
który jest ciekaw dalszych losów moich bohaterów. Tak… Zadzwonił dzwonek i przyszedł czas na matematykę. Już czuję jak następne zadania wbijają mi się w duszę jak miecz obosieczny rozdzierając mnie na pół.
— Są pytania z waszej strony? — spytała profesorka i po chwili dodała — Nie ma? No to wyjmijcie kartki.
Na tablicy zapiszę zadania do rozwiązania. Macie dwadzieścia minut.
O taaa… Jeszcze lepiej. Kartkówka!
Ku… znaczy jedynka murowana, jak stąd do Warszawy i z powrotem przez Gdańsk
zahaczając po drodze o Zakopane. Miło będzie. Ojciec przyjdzie na zebranie a tu pałencja z maty. Cudo… Przepisałem zadania, umieściłem na kartce swoje
dane osobowe wraz z grupą krwi i odłożyłem pióro. I tak NIC nie napiszę.
Jestem zielony jak Marihuana na wiosnę. Jak można zrozumieć takie rzeczy? Mając
coś tam udowodnij, że coś tam wiedząc, że kierowcą autobusu był pan Ździch
mający 45 lat. Tak mniej więcej to brzmi. Albo: mając w ręku sznurek długości
50 cm oblicz jak szybko biegnie struś po zabłoconym terenie. Ludzie! Przecież
to jest nienormalne.
— Podajemy kartki do przodu… -
te słowa zabrzmiały jak wyrok. — Dobrze… a teraz zajmiemy się kwadraturą
koła...
O! Następne niedorzeczne
wiadomości nie przydające się na nic. Miodnie… pospałem i zadzwonił
dzwonek. Po wyjściu z klasy czułem się jakbym wysiadł ze Star Treka.
Komandorze Raf! Proszę mnie zesłać na ziemię! To już fizyka i jej
ferromagnetyki są bardziej zrozumiałe, choć to taki sam kosmos. Błagam, ja
chcę do domu! Nie da rady. Teraz następna porcja bajek w dosłownym tego słowa
znaczeniu, czyli historia. Facet jej uczący jest przynajmniej człowiekiem
normalnym i urodzonym na ziemi. Popieprzy trochę głupot, rzuci żarcik i podyktuje notatkę, ale tam się przynajmniej czuję jak na lekcji a nie na
stacji kosmicznej. I oto nadszedł Bruce Lee historii. Jak zawsze w dżinsowej
kurteczce i z piłką z przodu zamiast brzucha. Sprawdził listę, rzucił żartem i podyktował temat.
— Kto kojarzy, kim był Stalin? — spytał.
— Jakiś następny debil? -
rzucił ktoś z tyłu klasy.
— Dokładnie. — potwierdził
historyk — debil i ćwok totalny. Dodatkowo morderca i oszołom. Ten, kto mu
przeszkadzał dostawał kulkę w łeb i szedł do piachu. Potrafił dopaść każdego,
kto, jego zdaniem, zagrażał jego władzy, debilnej zresztą tak jak i on sam.
No i to mi się podoba. Można
truć, ale z jakimś sensem i tak żeby nie zanudzić. Posłuchałem,
poobserwowałem zachowanie klasy i naszły mnie kolejne wnioski. Czy człowiek
naprawdę wraz z wiekiem cofa się w rozwoju. Patrząc na niektórych jestem
tego prawie pewien. A może cofamy się tylko do pewnego momentu a potem
popadamy w schematy życia dorosłego, które wymuszają na nas takie, a nie inne
zachowania. Bo przecież cały świat człowieka dorosłego to czyste schematy.
Dopóki nie zaczniesz pracować i nie założysz rodziny tę rutynę życiową
idzie jeszcze jakoś ograniczyć. Tu wyjdziesz wieczorem, tu sobie obejrzysz
ciekawy program w telewizji, a może jakieś piwo z kumplami lub lampka wina z koleżankami albo dla osłody spotkanie z jedną bardzo miłą koleżanką, która
akurat ma wolne mieszkanie… Ekhm… W każdym bądź razie, jakie by to pomysły
nie były, to ważne jest to, że jeżeli tylko się pojawią łatwo jest je
zrealizować i większych problemów z tym nie ma, a już na pewno nie z tym
ostatnim. Tu tylko brak miłej koleżanki może zagrozić powodzeniu całej
akcji. A jak już nas „zaobrączkują" to „nidyrydy". Mamy załączony
auto alarm, centralny zamek, pustą kieszeń i co najważniejsze GPS, który
namierzy nas wszędzie. Ja już nawet nie wspominam o bardzo dokładnym zegarku
nie dopuszczającym przesunięcia czasu o kilka godzin czy bezbłędnym
alkomacie… To tak akurat, o dziwo w moim przypadku, trochę żartem. Faktem
jednak jest, że ludzie dorośli, do których powoli i ja zaczynam się zaliczać,
żyją schematami...
1 2 3 Dalej..
« Młodzież, szkoła, studia (Publikacja: 30-01-2007 )
Krzysztof Ambroziak Ur. 1988. Maturzysta z Płocka. Zainteresowania: religioznawstwo, historia, fantastyka, polityka oraz język japoński wraz z całą kulturą orientalną. | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 5245 |
|