|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Społeczeństwo » Młodzież, szkoła, studia
Frustrat zone [2] Autor tekstu: Krzysztof Ambroziak
Tak minęła mnie lekcja historii i nadeszła pierwsza dłuższa przerwa
zwana przeze mnie DYMKIEM, gdyż na niej spokojnie można wyjść i zapalić
nigdzie się nie śpiesząc. No, co robię? Wychodzę, oddalam się od budynku
szkoły na bezpieczną odległość i… palę. W końcu Rak też stworzenie boże i żyć chce. Trzeba go czasami dotlenić tlenkiem węgla, substancjami
smolistymi i nikotyną. A to, że karmimy go przy tym jeszcze tysiącami innych
paskudztw to druga sprawa. Już nad tym, że palę rozwodzić się nie będę,
bo nic dobrego z tego nie wynika. Staram się tylko wtedy się usprawiedliwiać i nic poza tym. Nie przeszkadza mi to jednak obserwować ludzi podczas „dymków"...
Na jednej z takich przerw jakiś mężczyzna zaczął krzyczeć, co ważne przez
domofon, na naszą trójkę palaczy. Zwymyślał nas od najgorszych a potem
zagroził policją. Co my na to? Najpierw głośny wybuch śmiechu, a następnie
kolega interesujący się prawem, gdyż w przyszłości chce je studiować,
wysunął temu facetowi taką gadkę, że ten momentalnie zamknął swój
parszywy dziób. Co więcej kolega nie powiedział przy tym żadnego słowa
powszechnie uznawanego za wulgarne i kulturalnie wyjaśnił błąd naszemu
„przyjacielowi" po drugiej stronie domofonu. A rano wątpiłem w ludzkość...
tymczasem mój kolega mi ją przywrócił. Po co od razu używać Palca Przyjaźni i Słów Miłości, skoro wystarczy wyrazić chęć rozmowy na wyższym poziomie
umysłowym niż średnia przeciętna płyty chodnikowej, a każdy kapituluje. Dziękuję
Ci, Boże, że są na świecie ludzie inteligentni i… bardziej inteligentni niż
ci inteligentni, którzy są oczywiście inteligentni… na swój sposób. Przerwa się skończyła i nastała lekcja języka angielskiego. „Do
you shprechen zi pa ruski?" Jak powiedział pewien pingwin z pewnej bajki dla
trochę mniej zwichniętych umysłowo ludzi niż ja. Ja po niej chodziłem ze
cztery dni nakręcony przez te pingwiny. A jak wyszedł z nimi dodatek świąteczny,
to już podczas wigilii rodzinka skapitulowała i wystawiła mnie na śnieg abym
go trochę rozpuścił. Ale wracając do tematu… Rozpoczęła się lekcja
angola, mówiąc językiem kolokwialno-uczniowskim. „Sorka" zadaje jakieś
pytanie, a ja na nie odpowiadam używając wszystkich możliwych czasów w jednym zdaniu, czego zrozumienie graniczy z cudem. I co z tego, że za parę
miesięcy matura? Nic, bo „Radio Maryja" z ojcem dyktatorem pozwoli przetrwać
wszystko. „Alleluja i do przodu!" Jak powiedział kochany ojciec dyktator
Podgrzybek. Przecież wierzę, nie słucham i nie wpłacam, ale robi to moja
babcia, więc i mnie należy się jakaś opieka ojca dyktatora, który różnorodnością
strojów nazywa zmianę ilości występowania tych samych kolorów w strojach sióstr
zakonnych. W końcu setka czarno-białych strojów i setka biało-czarnych to już
cholernie duża różnorodność. A jak dodamy do tego czarne sutanny księży
to w ogóle już kolorystyka nas rozwali na łopatki. Po
prostu UCB czyli United Color of Beretton.
Tak, więc minął i angielski a co za tym idzie? Lekcja w-fu nadchodzi! A ja oczywiście na niego nie idę, bo po co męczyć mięśnie skoro
wystarczy, że mój mózg pracuje za całą Polskę. Poza tym kobieta, którą
pokochałem zaakceptowała mnie, a nie moją tężyznę fizyczną, której, nie
oszukując nikogo, w ogóle nie ma. A dlaczego? Bo wkłada się w głowę, a nie w mięśnie! W ten sposób człowiek dobierze sobie partnerkę na całe życie w ogóle jej nie szukając. Czemu? Już wyjaśniam… Popatrzcie na facetów
ubitych jak żwir pod asfalt. Nic takiego nie
ruszy. Nie podchodzisz, bo cię zabije samym spojrzeniem. Co ciekawsze
wokół niego kręci się mnóstwo dziewczyn, a jak jest jeszcze przy kasie to
dwa razy mnóstwo, które mają na twarzy kilogram szpachli, włosy umyte w benzynie ekstrakcyjnej, zęby odciśnięte w foremce gipsowej, piersi z tonami
silikonu, a resztę ciała Wenus wyrzeźbił Fidiasz zwany milionem złotych.
Gdybyś chciał zajrzeć pod czaszkę takiej pannie, uwaga nie próbuj gdyż każda
piła się spali, kiedy będziesz chciał przeciąć ten metr szpachli, to
zobaczysz jak wylatuje spod niej motylek krzycząc na całe swoje mikroskopijne
gardło: Jestem wolny! Co więcej, kiedy rano obudzisz się obok takiej panny i popatrzysz na nią stwierdzisz, że to jakiś straszny sen, bo to, co obok
ciebie zaległo w nocy, to nie może być ona! To jest, zombi! Ale to nie moja
wina… Mam
swoją Miss Galaktyki… Jaki jednak płynie z tego wszystkiego wniosek? Ilość
otaczających nas kobiet jest odwrotnie proporcjonalna do naszej inteligencji.
Uprościć? Im bardziej jesteś kumaty chłopie, tym mniej lachonów wokół
ciebie orbituje… Aaaa! Ty z tych ubitych, czyli jeszcze mniej kumaty? Kminisz
to brak lasek, pakujesz muły to i pakujesz jak głupi, co innego. Boże! Do
jakiego ja się poziomu musiałem zniżyć, żeby swoje myśli przekazać
ludziom, którzy mówią, że potrafią czytać po polsku. Czytać… co w ogóle
oznacza ten termin? Składać literki w słowa a słowa w zdania, zdania zaś w tekst. A może czytać to znaczy czuć i wiedzieć, co ma na myśli autor tekstu i jakie uczucia mu towarzyszyły przy jego pisaniu… Może autor borykał się
ze swoimi problemami egzystencjalnymi, może za dużo wypił, może wstał lewą
nogą, może jego ukochana nad wszystko osoba go opuściła, może zupa była za
słona, może zbyt długo musiał stać w kolejce do kasy, może kawa ostygła,
może papierosy się skończyły… Są miliony powodów, dla których autor
pisze dany tekst, ale one nas nie obchodzą, bo my chcemy tylko czytać. Czytać
znaczy czuć to, co autor! To jest dopiero wyczyn! To dopiero znaczy naprawdę
umieć czytać...
Wróciłem do domu… Niestety. Nie lubię tu wracać. Każdy się
czepia, złości, denerwuje, krzyczy… Po co? Dlaczego? Eh… Jak najszybciej
się wyprowadzić. Ja po prostu ubóstwiam chwile, kiedy muszę zostać w domu
sam, ewentualnie z moim bratem. Czuję się wtedy jak w niebie, jak w państwie
utopijnym… Nie ma nikogo, kto zrzędzi ci nad uchem o musie zrobienia rzeczy,
które już dawno zrobiłem bez przypominania mi o nich. Nie ma nikogo, kto
wszcząłby bezsensowną gadkę o moim stylu ubierania się. Nie ma nikogo, kto
ciągle bluzga na to, czym się interesuję, co robię w wolnym czasie. A mówią,
że to jest normalne. Nie! To też jest patologia i to chyba największa i najczęściej
spotykana. „Mama mnie nie kocha, brat mnie bije — patologia" jak gdzieś
kiedyś usłyszałem od kogoś zupełnie przypadkiem. Człowiek potrzebuje
rozmowy na różne tematy, a najczęściej jest nim problem, którego nie
potrafimy rozwiązać. A właśnie… problemy… Zadzwonił telefon. Odebrałem.
To była ona. Moja dziewczyna, nie lubię tego zwrotu, jest w ciąży. Kurwa! To
jedno słowo cisnęło mi się na usta.
— Nie martw się… będzie
dobrze… musi być dobrze… — jąkałem się — Jakoś sobie poradzimy...
Usłyszałem w słuchawce jak się
rozpłakała. Zacząłem ją pocieszać, ale ona płakała coraz bardziej.
— Pewnie będziesz chciał, abym
usunęła ciąże? — spytała przez łzy. Poczułem się jakby piorun we mnie
strzelił. Usta mi zamarły, a oczy gorączkowo szukały jakiegoś punktu
zaczepienia myśli, która błądziła po fałdach mózgu.
— Nigdy w życiu, słońce...
Jakim ja byłbym człowiekiem, jeżeli zmusiłbym cię i co gorsza popierał w zabiciu bezbronnego dziecka… Proszę nie ruszaj się z miejsca ja do ciebie już
jadę!
Nie zastanawiałem się długo.
Wsiadłem w samochód i z piskiem opon wyjechałem na ulicę. Muszę się
opanować, bo jeszcze do niej nie dojadę. I tak przez swój wiek jestem w grupie zwiększonego ryzyka, a teraz to już poza skalę wychodzę. Zdjąłem nogę z gazu. Mam do przejechania 115 km, więc lepiej by było dojechać tam w jednym
kawałku. Boże! Będę ojcem… Rzecz straszna w moim wieku. Okropna wręcz. Włączyłem
odtwarzacz i włożyłem płytę Boba Marleya. W jego piosenkach znajdzie się
odpowiedź na każdą sytuację życiową. A przynajmniej pomoże mi ochłonąć z tego wszystkiego. „Tato? A dlaczego ty masz tylko 35 lat a tata Marcina 44?
Bo wiesz synu… jak tata był w twoim wieku to odpierdolił głupotę. Znaczy,
że nie pogniewasz się jak powiem ci, że jesteś dziadkiem?" Jak sobie
wyobrażę taką sytuację to zawał chwyta moje serce. Moi starsi zostali
dziadkami w wieku 44 lat, ale ja zostanę jak będę miał 35 lub 36. „A oto
najmłodszy dziadek świata. Pan…" O kurwa! To by była porażka, ale co ja
bym wtedy mógł zrobić? Nic. Należałoby wyciągnąć rękę, aby im pomóc i tyle. Nie można zostawić w takiej sytuacji nikogo. Ja bym tak zrobił, ale moi
rodzice to już zupełnie inna bajka...
A więc jadę… Bluzgam na wszystkich niedzielnych kierowców, którzy
zawalają mi drogę. Na kursie Prawa jazdy tłumaczyli: „Manewr wyprzedzania
wykonuje się jak najszybciej i jak najsprawniej. Jeżeli nie jesteś pewien czy
twój silnik da ci tyle mocy by wyprzedzić to daj sobie spokój" No to ja się
pytam, gdzie była ta święta indyjska krowa kiedy instruktor wypowiadał te słowa.
Jedzie 80 km/h, wygląda, włącza kierunek i ni krzty nie przyspieszając
zaczyna wyprzedzać. Z przodu pędzi TIR, daje sygnały światłami, używa
klaksonu, hamuje by ta Indyjska Krowa się zmieściła. Ludzie! Obudźcie wasze
mózgi. Jedziesz pięknym Audi A2 mającym pod maską pewnie koło 200 KM i nie
stać cię, aby pedał wcisnąć? Szkoda ci paliwa? Opon? Samochodu? Silnika?
Czego? Uświadom sobie, iż nie wykorzystując mocy silnika „mulisz" go,
czyli niszczysz jeszcze bardziej. Spalasz większe ilości paliwa, bo silnik
chodzi na wysokich obrotach. No i co więcej, ciężko sprzedać potem tak
zamulony i zaniedbany samochód, mimo że to Audi A2, które z powodzeniem
„idzie" 220 km/h, jeżeli nie mówimy o polskich drogach. A właśnie
polskie drogi… Przed wejściem do UE europarlamentarzyści czy eurodeputowani
albo jakoś tak, mówili, że tylko 10% polskich dróg spełnia unijne standardy i dopóki tego nie poprawimy nie mamy, co marzyć o wejściu do UE. A tu proszę...
miesiąc po takim obwieszczeniu my jesteśmy już w UE! Cud w nadwiślańskim
kraju Piasta Kołodzieja! W jeden miesiąc doprowadziliśmy do poprawy dróg w naszych
granicach? Guzik! Po prostu jesteśmy śmietniskiem UE. Wszystko, co najgorsze u nas… Znaczy, co to oni wyprodukują my musimy kupować, bo na nasze produkty
granice zachodnie są zamknięte! Unia
Europejska — Keine grenze! Pewnie… Dla Niemców, Hiszpanów, Anglików,
Francuzów innego zachodniego bydła… Wszystko do nas, ale od nas nic.
Ja już nawet nie mam siły narzekać, bo się po prostu nie opłaca tego
robić. Co z tego, że się powywnętrzam, kiedy nikt sobie tego do serca nie weźmie i nie poprawia Polski. Narzekają ludzie na korupcję, kiedy jest to zarobek jak
każdy inny. I niech nie wciskają nam kitu, że Rząd chce ją zlikwidować jak i on sam zapewne także z niej korzysta tylko mu jeszcze tego nie udowodniono.
Była korupcja, jest i będzie. Ludziska opanujcie się! A co? Za komuny to tego
nie było? Nie było wtedy korupcji? Co? Ja osobiście urodziłem się pod
koniec czasów komunistycznych, ale wiem dużo z opowieści. „Nic nie było a wszystko, co nam się należało dostawaliśmy" usłyszę. A zamknąć się!!!!
Była korupcja tylko wtedy to się nazywało raczej pomocą międzyobywatelską.
Ja ci załatwię coś tam a za to ty się postarasz, żeby moje podanie o przydzielenie mieszkania trafiło gdzie trzeba. Wtedy istniał handel wymienny w korupcji a teraz trzeba rzucać kasą. Taka różnica! I niech postkomuniści
nie wciskają kitu!!!
1 2 3 Dalej..
« Młodzież, szkoła, studia (Publikacja: 30-01-2007 )
Krzysztof Ambroziak Ur. 1988. Maturzysta z Płocka. Zainteresowania: religioznawstwo, historia, fantastyka, polityka oraz język japoński wraz z całą kulturą orientalną. | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 5245 |
|