|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Kościół i Katolicyzm » Doktryna, wierzenia, nauczanie
Męska decyzja: Pstryk! i limbus puerorum znikł! [3] Autor tekstu: Elżbieta Binswanger-Stefańska
Zatwierdzona w XIII wieku topografia zaświatów odzwierciedliła się wkrótce w kartografii
chrześcijańskiej Europy. Sanktuaria odroczenia były w wiekach od XIV do XVIII
masowym fenomenem w skali europejskiej, gdzieniegdzie przetrwały do XX wieku. W samej Francji było ich około 220, jak się doliczono. Pierwszym znanym
przypadkiem jest sanktuarium z okolic Awinionu z roku 1387. W 1993 roku w szwajcarskiej miejscowości Oberbüren w kantonie berneńskim archeolodzy
zbadali i udokumentowali działalność jednego z takich „świętych
miejsc". To, co podawały źródła pisemne, potwierdziły wykopaliska:
prawie 2000 martwych noworodków przywrócono tu cudownie do życia, ochrzczono,
po czym pochowano w poświęconej przysanktuaryjnej ziemi [ 8 ].
A
jak to wyglądało w praktyce? Zajmowały się tym głównie kobiety, nieszczęsne
matki martwych dzieci, oraz ich pomocnice w samym sanktuarium pełniące rolę
świadków cudu objawiającego się tym, że maleńki trupek nagle poruszył się,
nabrał rumieńców, złapał oddech… Oznaki musiały być bezsporne, dlatego
cud wspomagano co nieco. Najczęściej, nazwijmy to z naszego punktu widzenia,
„metodą termiczną". Trupka kładziono na rozżarzonych węglach i w
blasku świec oraz przy pieśniach i modłach czekano, aż zacznie dawać znaki
ożywania. Pieczony trupek pod wpływem wysokiej temperatury rzeczywiście a to
drgnął, a to wydał dźwięk jaki towarzyszy zwykle smażeniu kotletów na gorącej
patelni i wtedy rzucano się do dokonania obrządku chrztu. Po czym cudownie
uratowana duszyczka ulatywała przed oblicze Pana.
Musiała
to być wyjątkowo odrażająca i cuchnąca operacja, zważywszy, że nieboszczątka
nierzadko były wpierw pochowane a potem ekshumowane, zanim trafiły na
palenisko, czyli w daleko posuniętym stopniu rozkładu, a nawet jeśli były
stosunkowo świeże, to i tak najczęściej przynajmniej kilkudniowe, bo trzeba
było odbyć podróż do sanktuarium nie dla każdego o rzut beretką, a podróż
ta odbywała się co najwyżej na końskich nogach, bo poza tym po prostu na własnych.
Przy czym matki, po odbytym połogu, niekoniecznie były sprinterkami. Lodu do
okładania rozkładającego się mięsa też, no, może poza zimą, nie znano.
Dlaczego
więc to robiły? Dlaczego kobiety brały na siebie takie trudy, znoje i, co tu
dużo mówić, paskudztwa? Po co tak ohydne praktyki? Czy abstrakcyjna w końcu
idea „otchłani" aż tak bardzo mobilizowała? O, nie, kobiety
przeciwdziałały jak umiały sankcjom jak najbardziej realnym [ 9 ]. Rodziców
nieochrzczonych dzieci Kościół straszył [ 10 ] odpowiedzialnością wobec Sądu
Ostatecznego po śmierci a za życia szykanował. Dzieci obarczone niezmytym
brudem grzechu pierworodnego grzebano poza murami cmentarza podobnie jak
„inne osoby dotknięte hańbą, niewierzących, heretyków, odstępców,
schizmatyków, ekskomunikowanych, zmarłych śmiercią samobójczą, (...)
publicznych grzeszników…" [ 11 ] W wierzeniach ludowych kursowało także przeświadczenie,
że dziecko może wrócić na ziemię pod postacią małego upiorka,
podejrzewam, że niejeden oddany Bogu proboszcz i sam święcie w to wierzył, i wiernych tym terroryzował.
Tu
wspomnieć wypada, bo tu też łatwo w naszych czasach o przeinterpretowanie, że
wyjątkowo okrutne kary egzekwowane na kobietach za dzieciobójstwo, a to:
zasypywanie żywcem i przebijanie palem albo też zamykanie w worku z psem,
kogutem, żmiją i małpą, lub, z braku małp w lasach Europy, z kotem, i topione [ 12 ], właśnie dlatego były tak wymyślne, bo kobiety te pozbawiały
swoje zamordowane dzieci perspektywy nieba, co było znacznie bardziej potępiane,
niż sam nagi fakt pozbawienia je życia [ 13 ].
Powróćmy
jednak do cudów czynionych na martwych noworodkach przez zdesperowane matki. Otóż
Kościołowi praktyki te coraz mniej się podobały. Nie, nie tyle dlatego, że
cud „odroczenia śmierci" był cokolwiek naciągany, ale dlatego, że
do ustalania, co cudem jest, a co nie jest, Kościół powołał specjalne
oficjalne organy, nawiasem, te same, które dziś testują na prawdę lub fałsz
cuda mające udokumentować słuszność decyzji o kanonizacji aktualnych świętych.
Kobiety, matki i akuszerki, oraz ich pomocnice, odwalały fuszerkę, zarzucono
im, Kościół postanowił zająć się sprawą profesjonalnie. Powoli przejmował
kontrolę [ 14 ] nad tą jakże odpowiedzialną funkcją ratowania maleńkich aniołków
od lądowania w wykreowanym przez siebie przedpieklu. Spowodowało to zepchnięcie
usługi sanktuariów odroczenia do szarej strefy, tam działały do początków
XX wieku acz już nie tak masowo [ 15 ].
Kościół
natomiast wymyślił rozwiązanie o wiele bardziej „naukowe". Ktoś mógłby
naiwnie pomyśleć, aha, odwołał limbus puerorum, ale gdzie tam, guzik z pętelką.
Kościół zarządził tak zwany „chrzest wśródmaciczny", „interuterutalny",
że pokuszę się o bardziej naukowo brzmiącą nazwę. I o ile cud przywracania
do życia zmarłych osesków był co najwyżej zwyczajnie nieestetyczny, o tyle
chrzest wewnątrz macicy był tysiąckrotnie gorszy, bo była to operacja na żywym
ciele kobiety nierzadko uwieńczona sukcesem: „operacja się udała,
pacjentka nie żyje". Czy są jakieś statystyki na ten temat? Nie sądzę.
Wszak były to „naturalne" śmierci. Ile żyjących już dzieci
zabijane tym sposobem matki osierociły?… Czy ktoś to odnotowywał? A czy
ktokolwiek się tym przejmował?
Gdy
poród był trudny i rodzącemu się dziecku groziła śmierć należało
wpakować rodzącej prosto do macicy rurkę (mogła być na przykład z gęsiego
pióra) i wlać przez nią święconą wodę na jakąkolwiek część ciała
dziecka wymawiając przy tym słowa chrztu. Miała prawo zrobić to akuszerka,
ale nieporównanie lepiej, gdy był to ksiądz, bo chrzest wykonany przez hebamę
był zaledwie prowizoryczny, jeżeli dziecko przeżyło, należało chrzest powtórzyć w kościele. Jeśli więc do porodu udało się ściągnąć księdza, to już
on przejmował dowodzenie. Zachowały się instrukcje, jak należało postąpić.
Makabra pur. Żeby się domacać z całą pewnością dziecka, a nie ochrzcić
niechcący na przykład pępowiny — instrukcja podkreślała, że wtedy
sakrament nie działa — ksiądz maczał rękę w święconej wodzie i pakował ją
do wnętrzności kobiety. I tak długo grzebał, aż wyczuł pod palcami to coś,
co wyglądało mu na główkę, nóżkę, rączkę dziecka… Jak się czuła i co czuła przy tym rodząca? Lepiej nie myśleć!
Tu
ciekawiej przyłapać księdza na jego odczuciach, toż poza tym, że ksiądz,
był to także chłop. A otwierała się przed jego oczami sfera dla niego poza
tym niedostępna, przynajmniej w teorii. Z braku Internetu zawsze to coś. Lecz
dość, pozostawmy grzebanie ramom świętego sakramentu i przejdźmy do
dalszego rozwoju zagadnienia, bo będziemy mieć i postęp. Oświecenie przyniosło
udoskonalanie narzędzi, medycyna — bywało, że służka Kościoła — wynalazła
strzykawkę do chrztu dziecka w matce. Odtąd taka strzykawa należała do
wyposażenia oświeconej służby medycznej. Czy była odkażana? A czy
ktokolwiek wtedy cokolwiek odkażał? Wiedeński lekarz, dr Ignacy Filip
Semmelweis [ 16 ], zauważył wprawdzie związek między śmiertelnością rodzących
kobiet a trupim jadem i nakazał swojemu personelowi mycie rąk, jednak nie było
wtedy Internetu do szybkiego rozprzestrzeniania wiedzy.
Historia
medycyny mówi, że w pierwszej połowie XIX wieku śmiertelność kobiet z powodu gorączki połogowej miała rozmiary epidemii. W latach 40-tych
„bywały miesiące, że w wiedeńskiej klinice położniczej umierało do
30% rodzących" [ 17 ]. Dodajmy, że śmierć z powodu posocznicy połogowej
jest zwykle straszliwą śmiercią, postrach wszystkich kobiet. Ile kobiet zmarło
na przestrzeni dziejów z powodu pakowania w nie instrumentów chrzczenia wśródmacicznego — od księżych łap po strzykawkę z wodą święconą — nie wiadomo, trzeba by
je policzyć w życiu pozagrobowym, historia ich nie uwzględnia.
W
historii Kościoła połowy XIX wieku odnotowujemy natomiast pewne znamienne
wydarzenie. W roku 1854 zostaje zatwierdzony dogmat, że święta Matka,
podobnie jak jej Syn, była poczęta niepokalanie. Rodzice Marii, Joachim i Anna, spłodzili córkę bez „grzesznej pożądliwości ciała", ustalono.
[ 18 ] „Niepokalane poczęcie", przez wieki ekskluzywnie
zarezerwowane dla Syna Matki, objęło również samą Matkę. Mamy więc Najjaśniejszą
Panienkę z panienki zrodzoną, czy jakoś tak, bo Kościół do dziś ma
zagwozdkę [ 19 ] z tym dogmatem, słudzy Boga za bardzo się w XIX wieku w swej
gorliwości zagalopowali. Niepokalane poczęcie ekskluzywnie traktowane miało
swój niewątpliwy ciężar, nie powinno się było rozmnażać. Ale dogmat to
dogmat, tu pomyłek nie ma, wąż ugryzł się we własny ogon. Tak to Kościół
kreował i kreował aż wykreował sobie ideał idealnej kobiety w duchu
Paragrafu 22.
Powoli
zbliżamy się do czasów nam współczesnych, do pamiętnego dnia 20 kwietnia
2007 roku, kiedy to limbus puerorum dokonał cichutko żywota. Wiadomość ta
nie zelektryzowała świata, najczęściej podawana była jako ciekawostka, ot,
był i nie ma. Ale ile złego spowodował, tego nikt nie przypominał, bo to
trochę żenująca historia. Można by ją podsumować, że odpowiedzialni za nią
ludzie „nie wiedzieli co czynili". I wybaczyć, czy jak to tam było...
? ...Ale, zaraz, zaraz, Iksjon skończył w Tartarze za własną głupotę,
bo któż mądry dobiera się do chmury? Mamy więc precedens. A w takim razie
tych wszystkich, którzy przyczyniali się przez wieki do pohańbienia i śmierci
tylu kobiet, zsyłam jednym kliknięciem myszki na wieczność do najgłębszych
otchłani Tartaru. Niech im się wysmaża w ogniu rozum, którego nie mieli, i niech im mściwe Erynie do końca czasów szarpią grzeszne ciała [ 20 ].
1 2 3 4 Dalej..
Przypisy: [ 11 ] Jean Delumeau: Grzech i strach. Poczucie winy w kulturze Zachodu
XIII-XVIII wieku, Warszawa 1994. [ 13 ] Jean Delumeau: Grzech i strach [ 14 ] Od połowy XV wieku w kolejnych synodach w Langres (1452, 1479), Lyon
(1557, 1566) i Besançon (1575, 1592, 1656) zaczęto podważać prawdziwość
cudów w sanktuariach odroczenia i wiarygodność poświadczających je kobiet,
domagano się konkretniejszych dowodów [ 15 ] Elke Pahud de Mortanges: "Der versperrte
Himmel" [ 16 ] Dr Ignacy Filip Semmelweis był pionierem antyseptyki, 20 lat po tym jak
zarządził w szpitalu, w którym pracował, obowiązek mycia rąk roztworem
chloru, brytyjski chirurg Joseph Lister wprowadził środki dezynfekcyjne przy
operacjach, to on nazywany jest „ojcem antyseptyki", do wyników badań
Ludwika Pasteura nad problemem fermentacji i gnicia oraz do odkrycia bakterii
chorobotwórczych i wynalezienia szczepionki minęły kolejne 20 lat. [ 18 ] "Najświętsza Maryja Panna w pierwszej chwili swego poczęcia dzięki
szczególnej łasce i przywilejowi Wszechmogącego Boga, ze względu na zasługi
Jezusa Chrystusa, Zbawiciela rodzaju ludzkiego, została ustrzeżona od
wszelkiej zmazy winy pierworodnej" — tak stanowi bulla „Ineffabilis Deus" papieża Piusa IX, ogłoszona
8
grudnia 1854 roku. [ 20 ] "Die Kirche ist eine Zitadelle der Männer. Ich möchte mich von ihrer
Moral ganz entschieden distanzieren. Es ist eine unbarmherzige und vollkommen
weltfremde Moral, konstruiert von Männern, die — hinter absoluten, aber
widersprüchlichen Prinzipien verschanzt, sich dem Leid verschließen. Hier geht
es meines Erachtens nicht wirklich um die Heiligkeit des Lebens, sondern um die
Heiligkeit von Prinzipien." z: Helga Kuhse, „Kirche und Abtreibung — Eine
Unterhaltung mit Gott" („Kościół jest twierdzą mężczyzn.
Zdecydowanie nie chcę mieć z jego etyką nic wspólnego. Jest to bezlitosne i całkowicie wrogie życiu morale
utworzone przez mężczyzn, którzy głosząc absolutne a zarazem sprzeczne ze
sobą prawdy propagują filozofię nieszczęścia. Nie chodzi tu, moim zdaniem, o to, że życie jest świętością, ale o świętą nienaruszalność
zasad", z: Helga Kuhse, „Kościół i aborcja — Rozmowa z Bogiem"). Więcej... « Doktryna, wierzenia, nauczanie (Publikacja: 03-06-2007 Ostatnia zmiana: 05-06-2007)
Elżbieta Binswanger-Stefańska Dziennikarka i tłumaczka. W Polsce publikowała m.in. w Przekroju, Gazecie Wyborczej, Dzienniku Polskim, National Geographic i Odrze. Przez ok. 30 lat mieszkała w Zurichu, następnie w Sztokholmie, obecnie w Krakowie. Liczba tekstów na portalu: 56 Pokaż inne teksty autora Liczba tłumaczeń: 5 Pokaż tłumaczenia autora Najnowszy tekst autora: Odyseja nadziei i smutku | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 5400 |
|