|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Kościół i Katolicyzm » Doktryna, wierzenia, nauczanie
Papieskie mumie [1] Autor tekstu: Mariusz Agnosiewicz
Rytuały i zwyczaje związane ze zwłokami papieskimi są
nie tylko barwne, ale i ocierały się o groteskę lub czarny humor. I nie
chodzi tutaj wyłącznie o najsłynniejszego trupa papieskiego, po papieżu
Formozusie, którego z grobu wykopał, aby się nad nim pastwić, jego następca,
wielebny Stefan VII. Nie idzie też o drugie najsłynniejsze szczątki
papieskie, należące do pierwszego papieża, św. Piotra, których od dwóch
tysięcy lat szukają księża w Rzymie i znaleźć nie mogą. Otóż papieże niczym faraonowie egipscy poddawani są
mumifikacji. W starożytnym Egipcie wierzono, iż zachowanie ciała po śmierci
jest jednym z istotnych warunków pokonania śmierci. Lud zadowalał się pochówkiem w piasku, natomiast skomplikowany technologicznie i rytualnie proces mumifikacji
zarezerwowany był dla faraona i możnych. Mumifikacja papieska jest echem tych
praktyk i wierzeń, związanym, przynajmniej historycznie, z wierzeniem w zmartwychwstanie ciał po śmierci. Warto to podkreślić. Podobnie jak w przypadku transsubstancjacji większość wiernych nie zdaje sobie sprawy, że
wiara katolicka nie głosi symbolicznego przemienienia opłatka w ciało
Chrystusa, lecz zakłada przemienienie realne. Materialne. Tak samo ze
zmartwychwstaniem. Nie chodzi o pośmiertne życie osoby, jej duszy, psyche,
„ciała astralnego" etc., lecz o zmartwychwstanie ciała. Materialne. Kpił z tego już Celsus w II w., pisząc: "Głupia
jest ich wiara, że gdy Bóg, niby kucharz, wznieci ogień, wszystko się
upiecze, a przetrwają tylko oni, i to nie tylko żywi, ale też ci, którzy
wcześniej poumierali, wyjdą z ziemi odziani we własne ciało. Nadzieja,
zaiste godna robaków. Czyż bowiem jakakolwiek dusza ludzka pragnęłaby powrócić
do zgniłego ciała?". To prymitywne wierzenie wspiera w 675 r. Synod
Toledański, który orzeka: "Za przykładem naszej głowy nastąpi
prawdziwe zmartwychwstanie ciał wszystkich zmarłych. I wierzymy, że nie w jakimś ciele z powietrza, czy czegoś innego, jak majaczą niektórzy,
zmartwychwstaniemy, ale w tym, w którym żyjemy, w którym istniejemy, w którym
się poruszamy". Naukę tę potwierdza IV Sobór Laterański z roku
1215: "Wszyscy we własnych swych powstaną ciałach, tych co teraz
posiadają".
Zakpił z tego Mark Twain w Prostaczkach za granicą.
Bohaterowie trafiają do kościoła kapucynów na Piazza Barberini w Rzymie.
Znajdują się tam cztery krypty, w których pochowane są pokolenia mnichów. "Niektórzy
stoją we wnękach w nienaruszonym stanie w kompletnych habitach, jak święte
strachy na wróble, jednak większość jest w stanie niekompletnym (...) Ich różne
części są starannie posortowane — czaszki w jednym pomieszczeniu, nogi w drugim, żebra w trzecim — będzie tu niezłe zamieszanie w dzień sądu
ostatecznego. Niektórzy braciszkowie wezmą nie swoją nogę, inni nie tę
czaszkę i zdziwią się, że kuleją, choć nie kuleli, albo mają zeza, choć
nie mieli".
Jak jednak uspokaja św. Augustyn: "Bóg, cudowny i niewysłowiony Mistrz, z całości tego, z czego ciało nasze było złożone, z cudowną i niewypowiedzianą szybkością je odnowi, i nic to znaczyć nie będzie
przy przywróceniu człowieka do jego pierwotnej całości, czy włosy wrócą
do włosów, a paznokcie do paznokci, czy to, co z nich zginęło, obróci się w ciało i czy do innych części ciała zostanie przyłączone, gdyż Mistrz
Opatrzność troszczyć się będzie, aby co niedorzecznego się nie stało". Namiestnicy Chrystusa jako wytrawni znawcy geografii Zaświatów,
powzięli dodatkowe czynności celem bezproblemowego przebudzenia się w swym
ziemskim ciele w Dniu Zbawienia (bo przecież nie Sądu Ostatecznego). Papieskiego zgonu nie można stwierdzić na podstawie
samego orzeczenia lekarskiego, odchodzący papież przede wszystkim sam musi potwierdzić,
że nie żyje. Odbywa się to w ten sposób, że w kamerling Kościoła
Rzymskiego (kardynał) w otoczeniu kardynałów Kurii staje nad zmarłym i trzykrotnie puka denata srebrnym młotkiem w czoło pytając po łacinie
„Czy śpisz?". Dopiero, jeśli nie usłyszy on odpowiedzi oficjalnie
stwierdza się jego zgon. Twierdzi się, że zwyczaj mumifikacji papieży związany
był z tradycją wystawiania ciał zmarłych papieży na widok publiczny, jaka
się zrodziła w średniowieczu. Jednak w pierwszej o tym wzmiance, w biografii
papieża Paschalisa II (zm. 1118), nie wspomina się jeszcze o publicznym
wystawianiu ciała papieskiego. Wiadomo natomiast, że ówcześni papieże
szczerze wierzyli w to, że zmartwychwstaną w tym ciele w którym żyli. W 1053
r. papież Leon IX wyznawał: "Wierzę w prawdziwe zmartwychwstanie tego
właśnie ciała, które jest teraz moim i w życie wieczne".
Mocniejszym jednak dowodem na to, że nie chodziło tutaj
li tylko o wystawianie zwłok na widok publiczny, jest stosunek do organów
papieskich, które mumifikowano, podobnie jak w starożytnym Egipcie. Świadectwem
tego jest istniejący do dziś rzymski kościół św. Wincentego i Anastazego
znajdujący się w pobliżu Fontanny di Trevi, który mieści w sobie praecordia
wielebnych, czyli papieskie wnętrzności. Rzymski poeta Giuseppe Gioachino
Belli (1791-1863) mianował ten przybytek „Muzeum Kiszek i Podrobów". Dziś
pewnie papieżom owo „muzeum" nienajlepiej się kojarzy, i być może
dlatego Jan Paweł II oddał je w 2002 r., wraz z dobrodziejstwem inwentarza,
prawosławnym. Niby gest dobrej woli, ale niepozbawiony humorystycznych podtekstów. Pierwszy dokładny opis rytuału mumifikacji papieża znaleźć
można w dokumentach z lat 1385-1390: "Gdy Papież umiera, penitencjarzy wraz z braćmi Bulli [strażnikami pieczęci], o ile są oni obecni, lub też z braćmi
Pignotte [jałmużnikami] myją jego ciało ciepłą wodą z dodatkiem wybornych
ziół. Wodę tę przygotowują szambelani. Balwierz goli brodę i głowę. Gdy
zwłoki są już umyte aptekarz i wspomniani bracia Bulli zatykają wszystkie
otwory ciała, a mianowicie nos, usta, uszy i odbyt, o ile to możliwe mirrą,
kadzidłem i aloesem, w przeciwnym razie bawełną lub pakułami. Ciało
obmywane jest gorącym białym winem, zaprawionym aromatycznymi
ziołami i vernaccią, które dostarczyć muszą piwniczni lub
szambelani. Krtań wypełniona zostaje przyprawami i cumbumbasium [?], a otwory nosowe piżmem. Na zakończenie całe ciało, również dłonie, jest
silnie nacierane i smarowane balsamem. Balsam przynoszą podkomorzowie,
szambelani lub zakrystianin". Nie była to jedyna metoda stosowana w stosunku do zwłok
papieskich. Guy de Chauliac, nadworny lekarz Klemensa VI (1342-1352), w swym słynnym
dziele Chirurgia Magna (1363), wspomina także o innej metodzie. Polegała
ona na rozcięciu brzucha i wyjmowaniu wnętrzności. Chauliac pisze, iż nauczył
się jej od pewnego aptekarza, "który opatrywał wielu rzymskich biskupów".
Nie było to jeszcze zwyczajem, lecz wiadomo, iż wywnętrzniano po śmierci zwłoki
Aleksandra V (zm. 1410) oraz Piusa II (zm. 1464). Ciało Piusa spoczęło w Rzymie, zaś jego trzewia — w katedrze w Ankonie. Od początku następnego
stulecia ta metoda balsamowania jest już praktykowana powszechnie. Stałe natomiast miejsce dla papieskich „kiszek i podrobów"
ustalono po śmierci Sykstusa V (zm. 1590). Stał się nim wspomniany kościół
Santi Vincenzo e Anastasio. Na kościół ten padło w związku z jego bliskością
od Pałacu Kwirynalskiego, gdzie rezydowali podówczas papieże. Sykstus nadał
temu kościołowi tytuł Parafii Apostolskiej (Apostolica parochia). Odtąd
wnętrzności papieskie chowano w parafii do której należała papieska
rezydencja. Aż do 1903 r., kiedy Pius X zniósł zwyczaj osobnego pochówku
papieskich praecordia. W okresie ponad trzystu lat pochowano tam 25
kompletów kiszek. Brakuje m.in. Piusa IX (zm. 1878), którego wnętrzności na
rozkaz ówczesnego watykańskiego kardynała-podkomorzego zostały pochowane w Grotach Watykańskich. Niemniej proboszcz Parafii Apostolskiej nie pogodził się z tym rozporządzeniem i zostawił puste miejsce dla fragmentów Piusa IX. Kościół Parafii Apostolskiej jest wyjątkowy jeszcze pod
jednym względem. Otóż na jego fasadzie uwieczniona została (w 1646 r.) naga
kobieta, bratanica kardynała Julesa Mazarina, polityka i ministra króla
Francji Ludwika XIV. Skądinąd wiadomo, że dama była tyleż piękna, co
frywolna. Ileż fizjologii i cielesności w tym rzymskim kościółku! Na wiek cały zapomniano jednak o historii papieskich wnętrzności.
Do czasu śmierci Jana Pawła II. Sprawa ma teraz polski wątek. Kiedy stało się
jasnym, że zwłoki Jana Pawła II kardynałowie pochowają w podziemiach
Bazyliki św. Piotra, nasi hierarchowie postanowili uszczknąć zeń coś dla
Polaków. Zresztą, czyż to nie logiczne, że należy nam się coś z „Polskiego Papieża"? Mieli nadzieję uzyskania centralnego organu
papieskiego, powołując się właśnie na tradycję kościoła św. Wincentego i Anastazego, która jeszcze wiek temu dozwalała, by organy zostały
umieszczone w innym miejscu niż reszta ciała. Warto wspomnieć, iż poza mumifikacją Karola Wojtyły do
trumny włożono mu także monety. Grecy jak wiadomo płacili obola za rejs na
łodzi Charonowej. Może zatem papieże płacą podobnie za rejs na łodzi
Piotrowej. Kurs do Nieba za 1 euro? Jak wyjaśnił jednak abp Pierro Marini,
mistrz ceremonii papieskich nabożeństw liturgicznych, zwyczaj nakazuje, aby były
to monety srebrne i brązowe, a z euro lub lirami trudno zaspokoić tradycję.
Zastosowano więc medaliony.
Francuska satyra |
Zwłoki papieskie nadal się mumifikuje. Monopol na to ma
rzymska rodzina Signoraccich, którzy spreparowali w ten sposób ciała
Jana XXIII, Pawła VI, Jana Pawła I i Jana Pawła II. O tym, jak dobrzy są w swoim fachu świadczą
zwłoki Jana XXIII, które wydobyte do publicznego oglądu w czterdzieści lat
po śmierci wywołały niemałe poruszenie wśród wiernych, którzy na ogół
nie zdają sobie sprawy, że papieży wciąż lepiej wyprawia się na spotkanie z Panem. Kiedy po ekspozycji zwłok Jana XXIII poczęły mnożyć się
spekulacje o siłach nadnaturalnych, jakie za to mają być odpowiedzialne,
Watykan orzekł kategorycznie: „to nie cud", lecz nie wyjaśniano: „to
papieska mumia", dzieło Signoracciego. Dzieje katolickiej dewocji obfitują zresztą w obsesyjne
tropienie cudu nierozkładającego się ciała. „Cuda" naturalnej,
samoczynnej mumifikacji zwłok zdarzają się oczywiście we wszelkich kulturach i religiach, w odniesieniu do ludzi świątobliwych i zwykłych szubrawców, bo
samo to zjawisko jest wcale nie rzadkie. Jednak chyba tylko katolicka dewocja
przywiązuje do tego tak dużą wartość sakralną. Związane jest to zapewne z zakorzenionym głęboko wierzeniem o ożywieniu trupów, o owych zombie Czasów
Ostatecznych.
1 2 Dalej..
« Doktryna, wierzenia, nauczanie (Publikacja: 14-08-2007 Ostatnia zmiana: 15-08-2007)
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 5512 |
|