|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
| |
Złota myśl Racjonalisty: "Jeszcze Polska, jeszcze raz Polska. Co zrobimy z odzyskaną wolnością? Chwilowo przykościelni spierają się, czy nadal prosić Boga, żeby zwrócił ojczyznę wolną, czy żeby ją już teraz wolną zachował. Pan Bóg czeka na dalsze instrukcje. Zatroskani chcą, żebyśmy byli podobni do największej demokracji świata, czyli do Indii, Kaliszan nie widać, ci, którzy wczoraj handlowali dolarami pod kinem, budują.. | |
| |
|
|
|
|
Tematy różnorodne » Turystyka i krajoznawstwo
Karakorum Highway [2] Autor tekstu: Witold Stanisław Michałowski
Zapytany o rewelacje ujawnione przez Notowicza, odpowiada, że należy
im wierzyć tylko w połowie.. Tematu, kto tak naprawdę jest pochowany w sarkofagu Jouza Asoupha w dzielnicy Rozabal, nie chce kontynuować. Parterowy
obiekt, otoczony wysokim, pomalowanym na jasnozielony kolor metalowym
ogrodzeniem, odwiedzam w drodze powrotnej. Zwraca
uwagę tablica z angielskim napisem: VISITORS ARE REQUESTED TO DROP THEIR GIFTS
IN THE SEALED BOX ONLY.Dlatego
też panu w długiej brudnobiałej szacie, który przedstawia się jako potomek
mlecznego brata Jezusa, wręczam tylko nowo zakupiony w pobliskiej księgarni
Koran. W zamian otrzymuję stary egzemplarz świętej księgi , którym posługiwali
się niezbyt często odwiedzający ten obiekt muzułmanie.
Feliks Kon
(1864-1941), członek I Proletariatu skazany w 1884 r. przez carski sąd na
dziesięcioletnią katorgę, nie był etnografem. Jednakże w 1903 roku w Irkucku ukazała się jego praca o Kraju Urianchajskim — Posietenie Sojotiu,
odnotowana w naukowych opracowaniach dotyczących Tuwy. Jednak aby mógł zebrać
do niej niezbędny materiał ktoś w Petersburgu zadecydował aby niedawnemu katorżnikowi oddać do dyspozycji
sotnię kozaków, na której czele udał się on w daleki kilkuset kilometrowy
rekonesans za Sajany w głąb terytorium kontrolowanego
przez cesarstwo chińskie. Kon chyba jako pierwszy europejczyk dotarł do
położonego w górach Tannu Oła, prawie na granicy Mongolii legendarnych Wrót
Agharty.
Chemik Antoni Ferdynand Ossendowski (1876-1945) przedstawiciel tego
samego pokolenia lubił szperać w literaturze źródłowej i posiadał wyjątkowo
wysoki, jak byśmy to dzisiaj określili, poziom IQ. Dlatego nie należy
bagatelizować jego uwag, na temat szlaku wędrówek „czudskich" plemion.
Przestudiował zapewne całą dostępną literaturę przedmiotu, powołując się
m.in. na opracowania Nikołaja Martianowa, którego imię nosi obecnie muzeum w Minusińsku (wspaniały gmach z czerwonej cegły w stylu „imperialnym",
niewiele mniejszy od Muzeum Narodowego w Warszawie). W gablotach tego muzeum
przechowywane są eksponaty zebrane w czasie wspomnianej ekspedycji Feliksa
Kona, a w magazynie — mundur generała Ungerna, przekazany tamże z odręczną
notatką partyzanckiego dowódcy Szczetinkina. Generał nawet dla wrogów musiał
być kimś zupełnie szczególnym. Bolszewicy białych generałów rozwalili
przecież setki. Ich mundurów w muzeach nie deponowano.
Do geopolitycznej
koncepcji imperium Azjopy, którą chciał utworzyć
Ungern ze stolicą w Moskwie, nawiązują obecnie wysokiej rangi doradcy
prezydenta Rosji na czele z prof. Duginem. Po ostatecznej katastrofie Unii
Europejskiej, którą zdaniem tego ostatniego przyśpieszy zapowiadany pod koniec przyszłej dekady kryzys
energetyczny, zachodnią jej granicę będzie stanowiła izoterma stycznia.
Przebiega wzdłuż doliny rzeki Ren.
Obecnie w stolicy Rosji można
odnaleźć buddyjską świątynię, z ołtarzykiem chana Ungerna. Zastanawia, że
temat tras wędrówek czudskich plemion znajdował się w raporcie Ossendowskiego będącego eksperckim opracowaniem sytuacji
ekonomiczno-politycznej w Kraju Urianchajskim i Mongolii, przeznaczonym
dla rządów Japonii i Stanów Zjednoczonych w początkach lat dwudziestych
ubiegłego wieku.
Czudowie
dotarli aż na Półwysep Kola. Staroruskie podania mówią o zagadkowej krainie
Czudź, która, zepchnięta przez złe siły, znikła pod ziemią. Popularna jest opowieść o otoczonym powszechna
czcią podziemnym grodzie Kitieżu. Czudowie, to staroruska nazwa Finów, a także
plemion mieszkających na terenach podległych Wielkiemu Nowogrodowi od jeziora
Onega do Uralu. Musieli też mieszkać nad jeziorem Czudzkim, niezbyt odległym
od Petersburga. Należeli do nich chyba również „nasi" Jadźwingowie i Prusowie oraz mniej znani Besowie. Piękna legenda o Lechu, Rusie i Czechu,
trzech braciach rozstających się pod drzewem, na którym uwił gniazdo biały
orzeł, jest, delikatnie mówiąc, manipulacją inspirowaną
przez ideologów pansłowiańszczyzny. Rus najprawdopodobniej był
Wikingiem, Czech — Celtem a Lech -Ugrofinem, zachowującym w swoim imieniu
pamięć o grodzie, z którego wywodzili się jego przodkowie i to bynajmniej
nie położonym na terenie zachodniej Austrii, a u podnóża Himalajów.
Północno-wschodnia część
Pakistanu nosi nazwę Baltistanu. Mieszkańcy niektórych wsi nadal mówią
tam językiem należącym do grupy ugrofińskiej.
W
tym języku balt,
to błoto. Stąd już blisko do nazwy Morza
Bałtyckiego i do Balatonu. Bolszewicy w roku 1925 mimo rozpoczynającej się klęski głodu na Powołżu znaleźli, i to niemałe środki na sfinansowanie i wyekwipowanie ekspedycji malarza Mikołaja
Rericha do Mongolii, Sinkiangu i Tybetu. Wzięli w niej także udział
jego brat, syn i żona. Szczegółowe raporty z wyprawy, z których nie tylko
analitycy służb specjalnych łatwo się zorientować mogą, co tak naprawdę mającego do swojej dyspozycji nawet
sterowiec sławnego
malarza interesowało, w pełnej
wersji opublikowano dopiero po rozpadzie ZSRR.
Informacje o znalezieniu w jednym z lamajskich klasztorów Ladakhu manuskryptów
potwierdzających rzekomy pobyt w nim Jezusa Chrystusa i odnalezienie pod
Kaszgarem grobu jego żony Marii Magdaleny, publikowała utrzymane w tonie
wielkiej sensacji nie tylko
sowiecka prasa. Mikołaj Rerich, znał oczywiście książkę Notowicza i często ją cytował. Zastanawia jednak zupełnie
co innego. Częstotliwość pojawiania się w diariuszu podróży po górskich
pustkowiach Centralnej Azji, które jeszcze w początkach ubiegłego wieku w szkolnych atlasach oznaczano białymi plamami, nazwy Szambala.
Można postawić tezę, że to był właśnie cel poszukiwań. Ośrodek i centrum dyspozycyjne tajemniczej władzy, nawet jeśli już nie istniała, to na
pewno działała na wyobraźnię i emocje setek milionów ludzi. Przywódcy
czerwonego imperium przygotowywali się do opanowania całego świata. Podbój
zamierzali rozpocząć od Mongolii, Indii i Tybetu.
Zamysł
był w trakcie realizacji. Początki nad wyraz obiecujące.
Niezależnie
od tego, jak się ocenia późniejsze poczynania Feliksa Kona i Antoniego
Ferdynanda Ossendowskiego, zwraca uwagę fakt, że obaj dotarli do miejsca od
dziesiątków pokoleń mieszkańców Azji uważanego za wejście do Szambali, za
Wrota Agharty. Jest bardzo prawdopodobne, że obaj mieli cele zbieżne ze
zleceniem, jakie otrzymał od bolszewickich przywódców malarz, mason, filozof i tajny współpracownik Czeki — Mikołaj Rerich. Parę lat temu wędrując
szlakiem Ossendowskiego przez Tuwę dotarłem do położonej już prawie przy
mongolskiej granicy skalnej groty w rejonie gorących źródeł — Arszanów. Jej
wejście było obwieszone kolorowymi szmatkami. Miejscowi nazywała ją Wrotami
Agharty. Tak właśnie zostały
utrwalone w sławnym na całym świecie bestsellerze Ossendowskiego z początku
lat dwudziestych ubiegłego wieku: Przez
kraj bogów, ludzi i zwierząt. O tym, że polski pisarz, którego książki
są do dziś wznawiane w Rosji, we Włoszech i Mongolii, dotarł do Wrót
Agharty, nie ma w ich sąsiedztwie nawet śladu. Za to pobyt Feliksa Kona upamiętnia
stosowna tablica, choć, rzecz jasna, trudno się na niej szukać informacji, że
nazwisko słynnego renegata rewolucjonisty
znajdowało się również na liście
pasażerów zaplombowanego wagonu, którym Lenin za wiedzą niemieckiego Sztabu
Generalnego wracał do rodzinnego kraju aby stanąć na czele bolszewickiej
rewolty. W 2003 roku nakładem moskiewskiego wydawnictwa Jauza ukazała się
Bitwa o Himalaje Olega Szyszkina. Na
okładce maszeruje kompania czekistów. Ich dowódcy mają szable i sztylety.
Trzymają broń w obu rękach. Prawej i lewej. Aby móc leżącego wroga dobić.
Podtytuł książki mówi sam za siebie: Droga
do Szambali NKWD: magia i szpiegostwo. Nie ważne są powody, dla których
instytucjonalni spadkobiercy tradycji złowrogiej Czeki zdecydowali się udostępnić
archiwa pisarzowi-skandaliście. Szyszkina, uczesanego na Irokeza, witałem parę
lat temu na warszawskim Okęciu. Wracał z Indii. Na głowie miał czapkę,
jakie noszą mieszkańcy doliny Kuli. W Dharmsali znajduje się muzeum i grób
Mikołaja Rericha. Pod koniec życia miał on manię wielkości. Uznał, że jest władcą
Szambali. Oleg Sziszkin rozszyfrował tajemnice — Tajemnice Disneylandu rosyjskiej
inteligencji. Ujawniając to, co dla wywiadów państw zmagających
się o wpływy w Tybecie było od samego początku oczywiste. Malarz, był
bolszewickim agentem. Międzynarodowe Centrum im. Rericha wytoczyło Sziszkinowi
proces. Jeszcze za życia Lenina podjęta została decyzja zebrania materiałów o osiągnięciach dawnych cywilizacji, aby móc je wykorzystać dla potrzeb światowej
rewolucji. W końcu sierpnia 1922 roku nad wielkie jezioro zajmujące centrum
bezludnego obszaru Półwyspu Kola przybyła ekspedycja Aleksandra Barczenki -
dyrektora Murmańskiego Morskiego Muzeum Krajoznawczego. W jej składzie
znajdował się astrofizyk Aleksander Kondjaina, współpracujący z nim od lat w tajemniczych eksperymentach prowadzonych przez członków stowarzyszenia SFINX.
Spotykali się na Władymirskim Prospekcie w Piotrogrodzie, w mieszkaniu pewnego
adwokata. Bywał chyba tam również Anton Ossendowski. Uczestników ekspedycji
interesowało występujące na Dalekiej Północy i Syberii zjawisko określane: jako emeryk, mariaczenie
lub"zaraza psychiczna",
ujawniono je na przełomie XIX i XX
wieku. Mieszkańcy syberyjskiej tundry, głównie Jukagirzy i Jakuci, byli
przekonani, że „zarazę" wywołują szamani.. Tak mieli wyrażać swój
gniew wobec ludzi, którzy nie składali im darów. W 1887 roku w Londynie powstało
towarzystwo uczonych badających fale niewidocznej energii generowanej przez człowieka.
Na tej podstawie zbudowano teorie telepatii i mediumizmu. Wywołując zarazę
psychiczną wpływającą na ludzkie zachowanie, bez interpersonalnego kontaktu
można osiągnąć bardzo wiele. Na przykład panikę u żołnierzy wrogiej
armii. W chińskich źródłach istnieją wskazania, że podobnego rodzaju bronią
psychotroniczną czy też, jak kto woli, psychotronową posługiwali się
szamani towarzyszący mongolskim armiom podbijających Państwo Środka w XIII
wieku. Nie można wykluczyć, że wzięli oni udział w wyprawie na Europę
chana Batyja. Ekspedycja Barczenki w pobliżu otoczonych błotnistą tundrą
brzegów jeziora natrafiła na płaszczyznę ze wzniesionymi na niej ludzką ręką
znacznej wysokości kamiennymi wzgórzami. Przypominały piramidy. Na prostopadłej,
wysoko sterczącej skale znajdowało się wyobrażenie ludzkiej postaci.
Miejscowi myśliwi nazywali ją Starcem. Zgodnie z legendą, Saamowie wojowali z Czudzią. Gdy zwyciężyli, Czudź skryła się pod ziemią i uszła daleko na
południe. Saamowie, to przodkowie Lapończyków.
Od
lat nurtuje mnie temat Besów, dlatego będąc
ostatnio w Pakistanie wynająłem terenowy samochód, by odwiedzić znajdującą
się w graniczącej z Afganistanem prowincji Chitral dolinę rzeki Besti-goł,
rozpoczynającej swój bieg u stóp przełęczy o tej samej nazwie. Przez wieki
był to matecznik dzikiej zwierzyny i zastrzeżony tylko dla maharadżów teren
polowań. Bajkowe plenery i wspaniała przyroda z pewnością zasługują na odrębny
opis. Po paru godzinach wjechaliśmy na wąską, krętą szutrową drogę, którą
dość często przegradzały strumienie
kryształowo czystej wody. Nie byliśmy jednak w tej głuszy sami. Przed nami
widać było świeże ślady opon. Pod wieczór, dojechaliśmy do małej polany,
na której płonęło ogniska, przy którym siedziało w kucki paru
mężczyzn o zdecydowanych rysach, oglądających na laptopie ostre porno.
Rozumieli rosyjski. Z angielskim było dużo gorzej. Z tyłu, za ich plecami stała
wielka trójosiowa ciężarówka z rejestracją Kirgistanu. Przywiozła jadąc
via Chiny i Gilgit gumanitarnuju
pomoszcz. Co ją stanowiło
wolałem nie pytać. Tragarze z drugiej strony granicy mieli po ładunek przyjść
nazajutrz. Dalsza intensyfikacja turystycznego ruchu po Karakorum Highway może
przynieść zupełnie nieoczekiwane niespodzianki.
Należy pamiętać, że
geopolityczne pryncypia Moskwy są niezmienne od wieków.
Służyli im zapewne Mikołaj Notowicz, Feliks Kon i Mikołaj Rerich
1 2
« Turystyka i krajoznawstwo (Publikacja: 05-12-2007 )
Witold Stanisław MichałowskiPisarz, podróżnik, niezależny publicysta, inżynier pracujący przez wiele lat w Kanadzie przy budowie rurociągów, b. doradca Sejmowej Komisji Gospodarki, b. Pełnomocnik Ministra Ochrony Środowiska ZNiL ds. Międzynarodowego Rezerwatu Biosfery Karpat Wschodnich; p.o. Prezes Polskiego Stowarzyszenia Budowniczych Rurociągów; członek Polskiego Komitetu FSNT NOT ds.Gospodarki Energetycznej; Redaktor Naczelny Kwartalnika "Rurociągi". Globtrotter wyróżniony (wraz z P. Malczewskim) w "Kolosach 2000" za dotarcie do kraju Urianchajskiego w środkowej Azji i powtórzenie trasy wyprawy Ossendowskiego. Warto też odnotować, że W.S.M. w roku 1959 na Politechnice Warszawskiej założył Koło Stowarzyszenia Ateistów i Wolnomyślicieli. Więcej informacji o autorze Liczba tekstów na portalu: 49 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Kaukaz w płomieniach | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 5640 |
|