|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Tematy różnorodne » Turystyka i krajoznawstwo
Karakorum Highway [1] Autor tekstu: Witold Stanisław Michałowski
Lecimy. Biały kożuch chmur oświetlają
promienie wschodzącego słońca. Końce obu skrzydeł samolotu są jakby wygięte w górę. Czy to możliwe? Już w trakcie kołowania okazuje się, że wylądowaliśmy
na wielkiej sięgającej po horyzont równinie. Gdzie góry? Gdzie Himalaje? Upał.
Po odprawie pasażerów wsiadam w rykszę. Co chwilą grzęźniemy w strumieniu
pojazdów. Wyraz zdumienia na twarzy policjanta zapytanego o Oriental Guest Haus,
którego adres figuruje w przewodniku, budzi moje podejrzenia. Wróciliśmy do
Delhi! Pasażerów uprzedzono. W języku hindi. Nieporozumienie ma załagodzić
luksusowy wielogwiazdkowy hotel Ashoka. Koszta pokrywają linie India Jet. Wrażenie
postkolonialnego luksusu psuje hałaśliwa chmara „nowych ruskich" biesiadujących w "bojarskim" szyldbarze Z dobowym opóźnieniem docieramy do Leh. Końcówki
skrzydeł były jednak podgięte do góry. Aby nie zaczepiały o skalne granie,
gdy samolot schodził do lądowania. Powitanie
niezwykle serdeczne. Brunatnolica para odziana w regionalne stroje z uśmiechami
okręca szyje przybyszów białymi szarfami chatyków. Na pasażerów, z których
większość stanowiły niewiasty w wieku dojrzałym z paszportami krajów
europejskich, oczekiwały małe busiki. Przysłały je buddyjskie klasztory. Panie
przyfrunęły na medytacje. Spędzą na nich parę najbliższych tygodni.
Medytacje są bezpłatne, ale za dach nad głową w wieloosobowych oświetlanych
tylko świecami celach i miseczkę ryżu płacą „co łaska". Od 10-20 USD
dziennie. Przy okazji nabierają linii. Co roku ilość takich klientów się
zwiększa. Administracje klasztornych przybytków konkurencyjnych religii coraz
bardziej krzywo patrzą na strzyżenie własnych owieczek przez kogoś innego.
Jest też inna grupa. Kilkunastu „napakowanych" młodzieńców. Ładują ich
do ciemnozielonych trójosiowych ciężarówek. Udają się na obozy szkoleniowe
przygotowujące kandydatów do działań w wysokich górach. Między sobą
rozmawiają po niemiecku.
Czterdzieści
kilometrów na południe od Leh, nad skalną doliną strumienia wpadającego do
Indusu panuje gompa Hemis. Gompa to klasztor. Uchodzi za jeden z najbogatszych i najsłynniejszych. Zbudowano go w pierwszej połowie XVII wieku. Należy do
buddyjskiej sekty czerwonych czapek. Popularność zawdzięcza corocznemu
festiwalowi na cześć guru Padma Sambhavy i prezentacją tanki, świętego
malowidła tybetańskiego buddyzmu z jego wyobrażeniem, ponoć największym na
świecie. W klasztornym skarbcu zgromadzono wiele srebrnych relikwiarzy-czortemów
ozdobionych szlachetnymi i półszlachetnymi kamieniami, wizerunki Buddy, tanki
z Kołem bhawaczakra — kołowrotem
życia i śmierci. Hemis Gompa
dysponuje też biblioteką. Zbiorem kopii dzieł w języku tybetańskim. Oryginały
przechowywane są rzekomo w Lhassie. Podłużne, prostokątne pakiety, owinięte w jedwabne chusty, przewiązane sznurami z wełny jaka, nie przypominają
naszych książek. Zawierają pliki kart z czerpanego brunatnego papieru
pokrytych pionowymi rzędami pisma. Z góry i od spodu ochraniają je starannie
dopasowane deszczułki.
Prawie sto lat temu w 1906 r. obywatel rosyjski Mikołaj Notowicz (1858- -1916) podpisał z szachem
Iranu kontrakt na budowę rurociągu naftowego. Już wówczas funkcjonował
rurociąg Baku-Supsa, dzieło inż. Rozwadowskiego. Żeliwnymi rurami, łączonymi
poprzez wsunięcie końca jednej w kielich drugiej, który następnie
uszczelniano konopiami i sztamowano uderzeniami młotka w wąskie wałeczki z ołowiu
wsuniętego pomiędzy ścianki, przetłaczano ropę na brzeg Morza Czarnego.
Nowy rurociąg
biegnący przez terytorium nadkaspijskich prowincji Persji umożliwiłby eksport
ropy via Baku do Europy. Urodzony w Kerczu na Krymie syn rabina-frankisty, żydowskiego
odszczepieńca, absolwent historii uniwersytetu w Petersburgu, musiał się
cieszyć dużym zaufaniem władz carskiej Rosji. Byle komu z pewnością
nie powierzono by tak ważnej misji.
Blisko dwadzieścia
lat wcześniej, od 14 października do 26 listopada 1887 roku Notowicz, młody
dziennikarz, wysłannik petersburskiej gazety "Nowoje Wremia"podróżuje po Ladakhu i Kaszmirze. Zima wówczas musiała być wyjątkowo
łagodna, bo do Leh, stolicy Ladakhu, samochodem można dojechać tylko przez
parę miesięcy w roku. Dostępu bronią sięgające czterech tysięcy metrów,
zasypane śniegiem przełęcze, do których prowadzą wąskie, wykute w skałach
drogi. Redakcja rosyjskiej gazety musiała mieć ważne powody, aby taką
eskapadę sfinansować: opłacić karawanę jucznych zwierząt, tragarzy,
przewodników, tłumaczy i kosztowne prezenty dla miejscowych notabli. Przypadek
zrządził, że po nieszczęśliwym upadku z konia dziennikarza ze złamaną nogą
przetransportowano do gompy Hemis. Klasztor leży sześć kilometrów od traktu
prowadzącego wzdłuż doliny świętej rzeki Indus do stolicy. Notowicz miał
tu spędzić parę tygodni. Dlaczego nie przetransportowano go od razu do Leh,
gdzie miałby zapewnioną fachową opiekę lekarza z otwartej dwa lata wcześnie
niemieckiej misji braci morawskich, lecz ryzykowano przeprawę brodem przez
zamarzającą o tej porze roku rzekę? Rzekomo w klasztorze rekonwalescentowi
umilano czas, tłumacząc na francuski zapisane w liturgicznym języku pali
fragmenty świętych ksiąg, zawierających przekaz o tym, że Jezus z Nazaretu
dotarł Jedwabnym Szlakiem do podnóża Himalajów, gdzie studiował nauki Buddy i został uznany za mędrca. Po zdjęciu z krzyża cudownie uratowany miał wraz z rodziną powrócić do Indii,
gdzie miał dożyć późnego wieku i w aureoli świętości zostać pochowanym w Srinagarze,. obecnej stolicy stanu Dżammu i głównym
centrum turystycznym Kaszmiru.
Czterej ewangeliści
niezbyt chętnie przyjęliby do wiadomości, że są tacy, którzy dają wiarę
przekazom zawartym w ewangeliach Wodnika, Izraelczyków, Barnaby i paru innych.
Bowiem łącznie ewangelii jest ponoć dwadzieścia trzy. Czy i w jakim stopniu
prawdopodobne są wędrówki Jezusa na wschód, nie jest przedmiotem niniejszych
rozważań.
Do rewelacji
rosyjskiego dziennikarza ujawnionych po odbyciu przez niego służbowej
delegacji do północnych Indii należy podchodzić z dystansem. Warto odnotować,
że pod koniec XIX wieku Big Game -rozgrywka imperiów rosyjskiego i brytyjskiego o panowanie nad indyjskim subkontynentem — rozkręcała się na
dobre.
Warto też zwrócić
szczególną uwagę na fascynację francuskich autorów końca XIX wieku
religiami Indii i wiedzą tajemną, jaką mieli posiadać magowie i kapłani różnych
kultów w tej części Azji. Opowieści o Agharcie — podziemnej krainie istniejącej gdzie pod Himalajami czy pod pustynią Gobi i jej stolicy Szambali do dziś
znajdują czytelników. Podobnie jak rewelacje o kodach Leonarda da Vinci,
Hitlera czy Mao Tse Tunga.
Joseph Alexandre
Saint-Yves d'Alveydre (1842-1909) -ekscentryczny okultysta i, jak go dzisiaj
określają niektórzy, megaloman, był nie tylko kabalistą i martynistą, ale
zupełnie serio przez ówczesne elity traktowanym autorytetem moralnym, twórcą
pojęcia synarchii, utopii zakładającej trójpodział władzy, zjednoczenie
wszystkich religii, a także prawicy i lewicy pod wspólnym sztandarem. W 1886
ukazuje się tego autora Misja Indii w Europie. Z tego działa dowiedzieć się można, nie tylko tego, że słowo
„Agharta" znaczy „niedostępny dla gwałtu i nieosiągalny dla anarchii"
oraz że ludzkość miała do czynienia z „celtyckim geniuszem Ramy". Nie wszyscy zgadzali się z opiniami w rodzaju:
Narody
centralnej Azji żywią ogromną sympatię do Rosji i jej cara.....
Głębokie
uczucie religijne Rosjan, ich pociąg do okultyzmu, ich język, legendy,
proroctwa, hermetyczne tłumaczenie Pisma Świętego zachowanego u pewnych sekt
wskazują na intelektualny i socjalny ich związek z Azją.......
Ileż
to krwi, płaczu i szlochania, nieutulonego żalu i rozbratu usunięto by, gdyby
Rosjanie dzięki temu Zakonowi połączywszy się z Anglią i Europą, wszyscy
wspólnie pomogli narodom Azji stworzyć z nami wielki święty Związek, który
drzemie w głębiach wszystkich ich wspomnień, ich Nauki i wiary tak samo jak i naszych!........ (opr. Karola
Chobota, Katowice 1921)
W 1894 roku ukazuje
się w Paryżu książka Mikołaja Notowicza zatytułowana La
Vie Inconnue de Jesus Christ („Nieznane
życie Jezusa"), rok później wydano ją w Nowego Jorku, a nawet w Lizbonie. Tam gdzie się ukazała natychmiast znikała z półek.
Zawarte w niej treści dla mieszkańców Europy były wręcz szokujące. Uderzały w fundamenty wiary. W fundamenty cywilizacji, do której należeli. Autora tego dzieła w kraju rodzinnym natychmiast po powrocie zesłano na… Syberię, aby nie
rozsiewał zarazy. Należy podkreślić, że w carskiej Rosji ogromna większość w gruncie rzeczy wiejskiego społeczeństwa na pytanie, czy są chrześcijanami
odpowiadała, że są… prawosławnymi. Jak wyglądałyby taka odpowiedź
dzisiaj, nie wiemy. Warto jednak zwrócić uwagę na fakt, że jeżeli idzie o naszych słowiańskich braci ze wschodu, to zawsze więcej nas od nich dzieliło
niż z nimi łączyło. Tak jest i będzie chyba nadal.
Po prostu należymy do innych cywilizacji. Mieszkańcy kraju nad Wisłą uważając,
że ich korzenie sięgają nie tylko północno-irańskich
Sarmatów, ale przede wszystkim grecko rzymskiej, judeochrześcijańskiej
cywilizacji basenu Morza Śródziemnego, chyba się nie mylą. Cywilizacji, której
fundament stanowiło prawo. Szczególnie prawo własności do ziemi. Zaś na
wschód od granic dawnej Rzeczypospolitej przez wiele wieków obowiązywały
prawa własności odziedziczone po ludach Wielkiego Stepu. związane z własnością
posiadanego konia, baranów i kobiet.
W latach gdy Saint
Yves d'Alveydre odnosił sukcesy — zresztą nie tylko literackie, w Paryżu
przebywała szeroko wśród towarzyskich elit znana okultystka i teozofka Julia
Glinka (1844-1918), córka rosyjskiego generała i dyplomaty, wnuczka masona
Fiodora Nikołajewicza Glinki, zdaniem Tołstoja, „lojalnego oficera
imperium". Młody i przystojny dziennikarz-podróżnik musiał bywać w jej
salonie. Bywał tam też, co jeszcze bardziej prawdopodobne, Piotr Raczkowski
kierujący we Francji tajnymi poczynaniami carskiej ochrany. Najprawdopodobniej
więc właśnie z nim Mikołaj Notowicz uzgadniał tezy opracowania poświęconego
idei francusko-rosyjskiego przymierza. Question
de l'Alliance Franco-Russe opublikowano
jeszcze w 1880. Parę lat przed podróżą Notowicza do Indii.
Będącego już na
emeryturze profesora F.M. Hassnaina w Srinagarze odnalazłem bez kłopotu. W rozmowie wspomina, że jedną z jego książek przetłumaczono na język polski.
Jest muzułmaninem, wyznawca sufizmu. Profesor zna biegle wiele języków. Z farsi, urdu, tybetańskim i tureckim włącznie. Przez przeszło ćwierć wieku
był dyrektorem państwowego archiwum w Kaszmirze, brał udział w poszukiwaniu
dokumentów niezbędnych do ostatecznego ustalenia przebiegu granic Indii, Chin i Pakistanu. Twierdzi, że w dziejach powszechnych nikt dotychczas nie zawojował
na trwałe terytoriów Afganistanu. Są tam przecież tylko kamienie i piaski.
Nie to, co w jego mlekiem i miodem płynącym, ukochanym Kaszmirze, którego
jest gorącym patriotą, chociaż sytuacja może się zmienić na przestrzeni
najbliższej dekady. We wschodnim Afganistanie w pobliżu granicy z pakistańską
prowincją Chitral niedawno odkryto duże złoża ropy naftowej. Może właśnie
dlatego tak komuś zależy, aby jak najszybciej wprowadzić tam demokrację Made
in USA.
1 2 Dalej..
« Turystyka i krajoznawstwo (Publikacja: 05-12-2007 )
Witold Stanisław MichałowskiPisarz, podróżnik, niezależny publicysta, inżynier pracujący przez wiele lat w Kanadzie przy budowie rurociągów, b. doradca Sejmowej Komisji Gospodarki, b. Pełnomocnik Ministra Ochrony Środowiska ZNiL ds. Międzynarodowego Rezerwatu Biosfery Karpat Wschodnich; p.o. Prezes Polskiego Stowarzyszenia Budowniczych Rurociągów; członek Polskiego Komitetu FSNT NOT ds.Gospodarki Energetycznej; Redaktor Naczelny Kwartalnika "Rurociągi". Globtrotter wyróżniony (wraz z P. Malczewskim) w "Kolosach 2000" za dotarcie do kraju Urianchajskiego w środkowej Azji i powtórzenie trasy wyprawy Ossendowskiego. Warto też odnotować, że W.S.M. w roku 1959 na Politechnice Warszawskiej założył Koło Stowarzyszenia Ateistów i Wolnomyślicieli. Więcej informacji o autorze Liczba tekstów na portalu: 49 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Kaukaz w płomieniach | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 5640 |
|