|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Nauka » Pseudonauka, paranauka
O psychobiznesie, tolerancji i odpowiedzialności [4] Autor tekstu: Tomasz Witkowski, Paweł Fortuna
Przedstawiciele nauk dysponujących „twardszym" aparatem
metodologicznym, jak np. fizycy czy chemicy potraktowali w większości fakt ukazania się
prowokacyjnego artykułu, jako dowód na metodologiczną słabość psychologii. Część z nich dostrzegała i oceniała pozytywnie główny cel prowokacji — walkę z pseudonauką.
Reakcje tej części świata nauki były dużo mniej emocjonalne i skrajne niż przedstawicieli
psychologii. Wynikało to z oczywistego faktu, że wnioski wynikające z prowokacji nie
godziły w żaden sposób w ich dyscyplinę, a przez to nie były zagrażającymi dla samooceny.
Trudno jednak mówić o jakimkolwiek wpływie prowokacji na te dziedziny wiedzy. Jeśli w ogóle wiedza o prowokacji dotarła do przedstawicieli tych nauk, to potraktowana została
raczej jako ciekawostka. Prowokacja wywołała silne negatywne reakcje wśród terapeutów, a szczególnie terapeutów pracujących w ramach modalności nie mających podłoża
empirycznego. Reakcja ta jest najbardziej zrozumiała, ponieważ prowokacja została
wymierzona w takie właśnie praktyki. Najbardziej jednak interesujące nas są reakcje psychologów
akademickich, uczonych zajmujących się „czystą" nauką, jako że ich głos i postawa w tej sprawie są decydujące dla „być albo nie być" psychobiznesu. Nie przetrwa on w warunkach aktywnej krytyki środowiska naukowego i w sytuacji braku tolerancji dla
pseudoterapii, czy jak je nazywają O'Donohue i Ferguson (2006) — terapii eksperymentalnych.
Strategie, jakie przyjęli psychologowie naukowcy nazwaliśmy „strategiami czystych
uczonych", nie przez przypadek nawiązując do znamiennego i znakomitego tekstu Józefa
Kozieleckiego (1984). O ile jednak Kozielecki, a kilka lat później również Łukaszewski (1986),
krytykowali strategie polskich psychologów naukowców wybierane spośród różnych sposobów
uprawiania nauki, o tyle naszym celem było krytyczne spojrzenie na strategie zachowań
polskich naukowców w sytuacji konfrontacji z nieprawidłowościami występującymi na
rynku usług psychologicznych. Rzecz jest o tyle istotna, o ile nowy jest
problem. Brak wolnego rynku był kiedyś naturalną barierą, która powstrzymywała
rozprzestrzenianie się psychobiznesu na taką skalę, z jaką mamy do czynienia dzisiaj. Wówczas uczeni nie
stawali przed koniecznością zajęcia stanowiska w tej sprawie. Łukaszewski spostrzegał ten
problem w następujący sposób: „Wielu psychologów mając za złe "uczonym" (jak
ich nazywają) epidemiczny i efemeryczny charakter psychologii naukowej odwraca się od nauki i poza nią poszukuje użytecznych społecznie ważkich idei. Alternatywą najczęściej
wybieraną jest psychologia humanistyczna w jej różnych mutacjach. Jej właśnie hołdują
ludzie rozczarowani do psychologii naukowej. Badacze — nie bez pewnego lekceważenia — nazywają zwolenników tej psychologii szamanami. Dawniej, przed kilku czy kilkunastu laty,
można było dostrzec przejawy rywalizacji i licytacji idei 'uczeni versus
szamani', obecnie przeszło to
raczej w stan trwałej izolacji." (Łukaszewski, 1989). O ile jednak w tamtym czasie „szamani", ze względów ekonomiczno-prawnych nie byli w stanie działać na
taką skalę jak dzisiaj, a stan izolacji mógł być zadowalający, o tyle dzisiaj takie podejście
może jedynie sprzyjać nieskrępowanemu rozwojowi szarlatanerii. Co prawda, opisywana prowokacja stanowiła jedynie pretekst do
obserwacji zachowań w sytuacji nietypowej dla naukowca, ale wiele wniosków z nich płynących
możemy również uogólnić na stosunek naukowców do pseudonauki w ogóle. Wyróżniliśmy
następujące strategie zachowań w obliczu prowokacji i konfrontacji z pseudonauką. Strategia przemilczeniaTo bardzo powszechna strategia, ale najbardziej
charakterystyczna dla naukowców, na których w jakiś sposób spadł ciężar lub tylko cień
odpowiedzialności za nieprawidłowości zaistniałe w redakcji „Charakterów", a które prowokacja
ujawniła. Niepodejmowanie tematu, o ile to tylko możliwe ma na celu ograniczenie skutków wydarzeń.
Wynika ono z prostych kalkulacji — zasięg prowokacji rozpowszechnianej głównie
poprzez Internet, to w sumie ok. 20 tys. odbiorców, podczas gdy czytelników miesięcznika jest
ponad 60 tys. Strategii tej często towarzyszy silne przekonanie, że: „nie należy kalać
własnego gniazda", a solidarność zawodowa jest wartością samą w sobie, bez względu na
konsekwencje, które owa solidarność powoduje. Strategia przemilczenia jest strategią bierną,
niewymagającą wysiłku. W przypadku prowokacji współgra ona ze strategią Redakcji, która
starała się ograniczyć do minimum informacje publikowane na łamach pisma. Złożyły się
na nią m. in. dwukrotna odmowa opublikowania sprostowania przesłanego przez autora
prowokacji, niezamieszczenie sprostowania merytorycznego artykułu zawierającego nieprawdę,
pomimo wymogów prawa prasowego w tym względzie, umieszczenie listu od redakcji
komentującego zaistniałą sytuację w innym, mniej widocznym miejscu niż prowokacyjny
artykuł, co również było niezgodne z prawem prasowym. W tym miejscu warto zadać pytanie o konsekwencje zastosowania
tej strategii. Redakcja „Charakterów" wyjaśniając przed czytelnikami
kwestię popełnionego przez siebie plagiatu nazwała to zdarzenie „oczywistym błędem
technicznym". Czy pozostawienie tego określenia bez jakiegokolwiek komentarza ze strony autorytetów
współtworzących miesięcznik nie zachęca do podobnie „lekkiego" traktowania
własności intelektualnej w pracach studentów i początkujących naukowców? A jeśli nie,
to gdzie jest granica tolerancji dla takiej kradzieży? Czy naukowcy przyzwalają w czasopismach
popularnonaukowych na to, co jest jednym z cięższych grzechów w pracy naukowej? Czy
obojętna postawa w stosunku do takich wydarzeń nie świadczy przypadkiem o bardzo słabej
kondycji etosu uczciwości naukowej? Podobne pytania można zadać w stosunku do innych, tolerowanych
przez środowisko, reakcji redaktorów pisma. Np. zdaniem redakcji opublikowanie
prowokacji było wynikiem nadmiernego zaufania do ludzi, w tym wypadku nikomu nieznanej
autorki prowokacyjnego tekstu. Czy rolą redakcji, prezentującej czytelnikom treści
mogące w istotny sposób wpływać na ich życie, jest okazywanie zaufania każdemu autorowi nadsyłającemu
teksty, czy też rzetelność w sprawdzaniu źródeł i odpowiedzialność za
drukowane słowo? I znowu pojawia się pytanie, czy milcząca tolerancja dla takiego rozumienia
roli redakcji nie jest przyzwoleniem na podobne praktyki i wynikiem wątpliwego etosu
uczciwości naukowej? Analizując strategię przemilczenia odnosimy nieodparte wrażenie,
że nauczyciele akademiccy niezwykle często wyjaśniający zjawisko konformizmu
na spektakularnych przykładach obojętności świadków w stosunku do popełnianych
publicznie zbrodni (np. przypadek Kitty Genovese opisywany w wielu podręcznikach:
Aronson, Wilson, Akert, 1997 ss. 34-35, 478; Zimbardo, Ruch, 1994 s. 598) nie dostrzegają,
że sami postępują dokładnie tak samo w sytuacji, kiedy na ich oczach popełniana jest zbrodnia
przeciwko wartościom stanowiącym istotę nauki. Czy strategia przemilczania nie jest
powszechną strategią stosowaną przez „czystych" uczonych w odniesieniu do nadużyć
mających miejsce w części dziedziny zwanej psychologią stosowaną? Biorąc pod uwagę
brak prac krytycznych dotyczących tej sfery odpowiedź na to pytanie wydaje się być
niestety pozytywna. Potwierdzają to niestety również wypowiedzi studentów, którzy
po zdemaskowaniu prowokacji oczekiwali od swoich nauczycieli jakiegoś komentarza
lub wyjaśnienia zaistniałej sytuacji. Niżej cytowana wypowiedź jest tylko jedną z wielu
podobnych: „u mnie na psychologii, na Uniwersytecie Wrocławskim, do dzisiejszego dnia
nikt nawet słowem nie zająknął się na temat afery związanej z
'Charakterami', co też o czymś świadczy…" Strategia pomniejszania
Podobna do poprzedniej, osiąga podobne cele, ale w odróżnieniu
od niej, jest strategią aktywną. Pozwala zracjonalizować bierność. W odniesieniu do
prowokacji przejawiała się w dwóch kierunkach. Pierwszy polegał na minimalizowaniu
znaczenia prowokacji, poprzez umniejszenie wagi pisma, w którym została opublikowana. Kilka
wypowiedzi najlepiej zilustruje tę strategię: „Niczego Pan też nie udowodnił: nie takie pisma dawały się
nabrać na dobrze przygotowane oszustwa. Oczywiste jest, że w takim popularnym piśmie
nie każdy tekst przechodzi przez sito poważnych recenzji, nie każdy też jest
dogłębnie analizowany przez radę naukową. Proszę spróbować zrobić to samo w
"Studiach Psychologicznych" albo w „Psychologii Społecznej" — zobaczymy wtedy, jaki będzie
wynik." „(...) większość profesorów psychologii z mojego
uniwersytetu uważa 'Charaktery' za psychologiczny harlequin i kilkakrotnie (na wykładach) dawało
temu wyraz. Harlequin (czy też w skrajniejszej opinii — tabloid psychologiczny), który
dosyć dobrze przysługuje się popularyzacji PODSTAW wiedzy psychologicznej dostosowanych do możliwości
masowego odbiorcy oraz prezentacji swoistych ciekawostek okołopsychologicznych." „Pierwsza sprawa moim zdaniem to batalia jaką toczysz z pismem popularnonaukowym i wykazanie, że jest nierzetelne i niewiarygodne. Oczywiście
karygodne i godne potępienia są wskazane przez Ciebie zaniedbania redakcji: na
przykład nie posłanie tekstu do recenzji, plagiaty, sugestie zmian itp. Ale to tylko walka z nieuczciwym lub niekompetentnym wydawcą. Nic więcej." Krytycy zarzucający wybór pisma popularnonaukowego do
przeprowadzenia prowokacji sugerują, że wprowadzenie w błąd redakcji
czasopisma naukowego byłoby dużo trudniejsze. Wybór został dokonany świadomie i rzeczywiście
chodziło o wprowadzenie w błąd redakcji pisma popularnonaukowego. Należy podkreślić w tym miejscu, że pseudonauka czy paranauka w psychologii nie rozprzestrzenia się poprzez
czasopisma naukowe, podobnie jak wszelkiego rodzaju pseudoterapie i inne rodzaje
szarlatanerii. Swój żywot zaczynają one od książek, poradników, czasopism popularnych czy
popularnonaukowych. Ich strategia najczęściej polega na imitacji nauki lub funkcjonowaniu na
obrzeżu głównego nurtu naukowego, gdzie jeszcze działa magia tytułów naukowych i widać blask bijący od instytucji naukowych. Ukazanie się drukiem artykułu w powszechnie
czytanym czasopiśmie, z dobrym naukowym szyldem, przyjęcie do druku drugiego artykułu
(jeszcze zanim ukazała się drukiem Wiedza
prosto z pola, redakcja wstępnie
zaakceptowała do druku kolejny tekst oparty na tej samej koncepcji teoretycznej) sugerują, że możliwe
było swobodne rozpowszechnianie tej wiedzy. Co więcej, możliwe wydaje się również
zamieszczenie w tym samym piśmie ogłoszenia promującego pseudoterapię, co jednak
wykraczałoby już zbyt daleko poza prowokację intelektualną. Chyba żadne czasopismo
naukowe takich możliwości nie stwarza. Systematyczne publikowanie przez czasopisma naukowe
doniesień o skuteczności terapii behawioralnej i poznawczej wcale nie
skutkuje gwałtownym wzrostem osób zajmujących się tymi terapiami. Wprowadzenie w błąd
redakcji pisma naukowego mogłoby realizować takie cele, jakie przyjął Sokal lub
podobne. Celem analizowanej prowokacji było jednak uświadomienie problemu szerszej grupie
ludzi niż tylko naukowcy.
1 2 3 4 5 6 Dalej..
« Pseudonauka, paranauka (Publikacja: 30-03-2008 )
Paweł Fortuna Doktor, asystent w Katedrze Psychologii Eksperymentalnej KUL. Realizuje badania eksperymentalne z zakresu procesów poznawczych leżących u podłoża obrony przed manipulacją i perswazji. Uczestniczy w projektach badawczych realizowanych w ramach Katedry i Ośrodka Psychologicznych Analiz Komunikowania Społecznego. Prowadzi zajęcia dydaktyczne z psychologii zachowań konsumenckich, psychologii reklamy oraz psychologii komunikacji perswazyjnej. Zainteresowania naukowe: psychologia zmiany postaw, perswazja narracyjna, obrona przed manipulacją (bias correction), komunikacja audio-wizualna. |
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 5808 |
|