« Państwo i polityka Stalowa wola wybicia się na świeckość [2] Autor tekstu: Mariusz Agnosiewicz
W marcu 2009 zorganizował na osiedlu Młodynie wielką drogę krzyżową. Tam, gdzie
Kościół upatrzył miejsce pod nową świątynię — na ostoi zieleni na Młodyniu, na
uroczym parkowym wzgórku — wbito
samowolnie kilkumetrowy krzyż z tablicą „informacyjną": „Plac poświęcony pod
budowę kościoła pod wezwaniem Błogosławionego Księdza Jerzego Popiełuszki".
Biskup wygłosił w czasie drogi krzyżowej słynne już kazanie w którym mówił
m.in.: „ Tu stanie kościół. (...) Władze
komunistyczne chciały zabrać plac na osiedlu Poręby, wskazany na budowę
kościoła. Postawiliśmy krzyż i obroniliśmy ten plac, na którym postawiliśmy
piękną świątynię. Wydaje mi się, że jest podobna sytuacja dzisiaj w Stalowej
Woli".
Wbili więc krzyż, licząc, że pójdzie tak łatwo jak za komuny. Nic to, że kościół
miałby stać 10 minut drogi od następnego...
Jakież musiało być zdziwienie wielebnego, kiedy „narodowy" prezydent okazał się
niepomiernie bardziej twardy dla kościoła niż wszyscy postkomuniści.
-
To komunistyczne metody, tylko że teraz sierp i młot zastąpił krzyż.
Ten krzyż został użyty jak obuch czy kij bejsbolowy. Myślą, że się przestraszę.
Nic z tego.
Nie będzie powrotu bolszewickich zasad i nie respektowania prawa własności — wypalił Szlęzak do mediów. Dodając: — Dopóki ja jestem prezydentem, w tym
miejscu kościoła nie będzie.
Minęło kilka tygodni i lokalny duszpasterz postanowił zrobić kolejny krok -
postawił rękoma swoich parafian kapliczkę. Rzekomo po to, aby 1 czerwca powitać w niej „cudowny obraz".
To ułatwiało prezydentowi działania, gdyż w grę mogło wejść prawo budowlane,
które ksiądz złamał, podpadając jednocześnie pod prawo karne za samowolę
budowlaną. Czy jednak ojciec miasta nie może sobie budować w mieście co i gdzie
mu się podoba? — musieli rozumować wielebni traktując teren miejski jako własny.
Powiatowy inspektor nadzoru budowlanego nakazał księdzu rozbiórkę kapliczki,
chyba że uda mu się zalegalizować samowolę, bo taką opcję prawo budowlane
przewiduje. Do tego jednak potrzebna byłaby pozytywna opinia prezydenta, której
ten nie zamierzał wydawać księdzu — nomen omen — Warchołowi Jerzemu z parafii
Opatrzności Bożej.
-
Nie rozumiem dlaczego strona kościelna w sprawie tej działki postępuje, tak jak
postępuje. Bo przecież to nie jest grupa prostaczków, którą trzeba pouczać za
każdym razem co trzeba robić, to nie jest grupa osób, która nie zna procedur,
prawa, a także dobrych obyczajów… Jeśli są rozgarnięci to powinni sobie zdawać
sprawę z okoliczności. Ale oni tylko brną. I nic nie osiągną — mówił prezydent
Szlęzak.
Swą bezprawną budowlę ksiądz uzasadnił narodowo:
„Jeśli zaś ktoś się wypowiada na temat krzyża, to powinien wiedzieć, że Polak i katolickość to jedno". W komentarzu jakiś wierny uzupełnia słowa proboszcza:
„Panie Szlęzak,
pamiętaj, Pan Bóg nasz i twój nie potrzebuje niczyjej zgody, jesteście
marginalną marionetką!".
Na takie dictum Rada Miasta odpowiedziała ulegle: wydali uchwałę w sprawie
miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego, która umożliwiała budowę
nowego kościoła na wzgórku. Dla uchwały potrzebna była opinia prezydenta. Nie
mieli jej, ale i tak wydali — ku chwale Bożej, bo uchwała musiała w sądzie
upaść.
„Decyzję radnych należy traktować w kategoriach pewnej demonstracji. Tylko nie
wiem co niektórzy chcieli pokazać — bo na pewno nie była to demonstracja
mądrości i kompetencji" — komentuje to Szlęzak.
Mimo tego Warchoł ani myślał usuwać swego baraku „sakralnego" i zaczął
mobilizować wiernych, aby gromadzili się tam każdego dnia, czyniąc modły o nawrócenie prezydenta.
Bezprawny upór kleru dolewał jedynie oliwy do ognia. Kapliczkę stale ktoś
„napadał". A to wymalowano genitalia, i prasa się później śmiała, że lud modlił
się do fallusa. A to spalono kawałek zasłonki, wyrywano poręcze i stopnie. Aż
wreszcie całkiem powalono świętą samowolkę a na zgliszczach wymalowano
ateistyczne hasła:
„Bóg umarł" i „religia to opium dla ludzi".
Widząc, że szczebel miejski wyraźnie sobie nie radzi z sytuacją, biskup
postanowił znów wziąć sprawy w swoje ręce. Wysłał do ratusza list w którym
zaprasza do siebie, do Sandomierza, wyrodnego syna Kościoła na rozmowę o kryzysie duchowym miasta i o obrazie uczuć religijnych. Prezydent odpowiedział,
że nie będzie poddawał się żadnym naciskom dopóki lokalny proboszcz gwałci
prawo. Do Sandomierza jechać nie zamierza. Mimo tak bezprzykładnego braku pokory
Ksiądz Biskup zapewnił, że wciąż trzyma rękę wystawioną do zgody...
- Ja nie jestem z tych, którzy zginają kark. Mnie można kark złamać, ale nie
ugiąć. I nie widzę powodu, w momencie gdy mam racje moralne i racje natury
prawnej, żeby prosić i błagać. -
powie w wywiadzie dla lokalnej gazety. -
Są jednak pewne spektakularne sprawy, w których potrzebna jest cywilna odwaga. A odwagi w życiu publicznym Stalowej Woli czy Polski nie mamy w nadmiarze. Lepiej
się nie wychylać. I te pytania: dlaczego ten Szlęzak tak się stawia, są tym
powodowane. Bo niewątpliwie trzeba mieć dużą odwagę, żeby publicznie postawić
się Kościołowi. Trzeba mieć dużą odwagę, żeby publicznie powiedzieć prawdę o relacjach i zaszłościach, które przed laty miały miejsce w Hucie Stalowa Wola. (...)
Parę dni temu sterta desek po kapliczce została doszczętnie spalona. Został
jeszcze drewniany krzyż. Choć jego tabliczka z enuncjacją o zajęciu placu na
kościół została skomentowana dosadnym wulgaryzmem.
I od wulgaryzmów roi się w komentarzach internetowych do tej sprawy, bo
arogancja Kościoła obudziła wśród wielu mieszkańców agresywny antyklerykalizm.
Obecny także wśród praktykujących katolików, którzy już zapowiadają bojkot tac.
Biskupa i Warchoła bronią chyba jedynie lokalni działacze PiSu, którzy chętnie
pozbyliby się Szlęzaka, oraz sportowcy z kościelnej Victorii.
„Stalowa Wola Bogiem silna! — pisze Noe — I dzięki Bogu z wielkim trudem ale
omijają ją kataklizmy podobne do ostatnio doświadczonych z Legnicy. Czy tego
chcecie opentańcy z pod znaku Sodomy i Gomory? Ja tego nie chcę, więc wynoście
się bezbożnicy tam gdzie będziecie się swobodnie zamieniać w zwierzęta.
Przepraszam jednocześnie te stworzenia."
A prezydent się uparł na nowoczesność i uniwersytety, blokując wyjące syreny
historyczne i kościoły Boże!
Wydawać by się mogło, że nie jest wielkim osiągnięciem zachowanie Szlęzaka,
kiedy sprzeciwiał się on nie tyle Kościołowi, co łamaniu prawa. Niestety, jest
to zasługa! Polskie władze każdego szczebla po 1989 r. przymykały i przymykają
stale oczy na niezliczone gwałty na prawie państwowym, jeśli stoją za nimi
interesy kościelne.
Jest dla mnie przykre, że muszę chwalić endeka za prawo i sprawiedliwość, które
realizuje względem Kościoła. Jest dla mnie przykre, że u osoby tak mi odległej
światopoglądowo i mentalnie odnajduję o wiele więcej racjonalizmu (i to nie
tylko w polityce względem Kościoła!) niż u przeciętnego naszego „liberała" i „lewicowca". Główne winy i zasługi tego stanu rzeczy nie wynikają z tej lub
innej doktryny, ale z postawy. Z braku odwagi i schematyzmu myślenia.
Zdaję sobie sprawę, że nieudacznik u władzy nie może podskoczyć proboszczowi lub
biskupowi. Dlatego na samej krzykawce antyklerykalnej nie można daleko zajechać
politycznie. Trzeba mieć realne efekty i zasługi w innych dziedzinach, aby móc
sobie pozwolić na egzekwowanie przestrzegania prawa przez biskupa.
Przykład włodarza leżącej w zagłębiu klerykalnym Stalowej Woli pokazuje jednak
dobitnie, że można uprawiać skuteczną politykę w której Kościół nie jest
traktowany w sposób uprzywilejowany. Nie spodziewam się, aby Szlęzak miał
szczególne wyrozumienie dla moich ateistycznych praw, ale przecież, stawiając na
nowoczesność i praworządność, zrobił on więcej dla ateistów niż niejeden
bojownik o państwo świeckie z przedwyborczych frazesów...
A więc, panie i panowie, naprawdę można i warto — wystarczy więcej stalowej woli
wybicia się na świeckość i nowoczesność!
1 2
« Państwo i polityka (Publikacja: 21-09-2009 Ostatnia zmiana: 09-12-2010)
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 6812 |