|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Religie i sekty » Chrześcijaństwo
Asceza średniowieczna [3] Autor tekstu: Agata Niegowska
Stanowisko Hildegardy względem umartwień poznajemy także z jej listu do
świętej, ale przesadnie ascetycznej Elżbiety z Schongau. Jedna z jej rad,
opisana jako opis objawienia mówiła o tym, że ciała przypominają pola uprawne -
jak niespodziewane ulewy czy zaniedbanie rujnują plony, tak samo nadmierne
umartwianie ciała, a co z tym idzie — przemęczenie — rujnuje człowieka. [ 55 ]
Przesadna asceza, tak miła kobietom z powołaniem, była więc napiętnowana przez
Hildegardę. Pisała ona, że żarliwa ascetka słabnie, choruje i traci zapał do
życia, a więc i do świętej misji, stając się miłą diabłu, nie zaś Bogu. Diabeł
miałby więc żerować na grzesznikach i ludziach, których paliły żądze, i skłaniać
ich, aby zdeptali ciało przez smutki, łzy i nieumiarkowany wysiłek.
[ 56 ]
Hildegarda z Bingen całym sercem popierała więc tylko jedno wyrzeczenie -
celibat. Według niej bowiem ofiary niekontrolowanych, przesadnych umartwień, są
winne grzechu pychy oraz wynoszenia się nad innych ludzi. Jednak jej pisma
trafiały tylko do uprzywilejowanych — wykształconych intelektualistek, dla całej
reszty kobiet tego typu ekshibicjonistyczna praktyka poniżania własnego ciała,
samookaleczanie i umartwienia wydawały się być najlepszym sposobem postępowania,
by uzyskać zbawienie. [ 57 ]
Nadgorliwe kobiety więc często prześcigały się w umartwieniach, w żywotach
niektórych z nich, wyniesionych potem do rangi świętych, czytamy często o piciu
wody, w której wymyto ciało trędowatego, o piciu ropy z ran, o biczowaniu się
nawet kilka razy dziennie czy też o spaniu jedynie po pół godziny raz na dwa dni
[sic!].
Tak więc Hildegarda nie popierała ekstremalnych głodówek, według niej
odpowiednia dieta miała po prostu zapobiegać nadmiernej zmysłowości. [ 58 ] W swojej księdze „Choroby i leki" zaleca więc spożywanie mięsa ptaków, a nie
trzody, ponieważ jest ono mniej pobudzające. Z tego samego powodu proponowała
też ograniczyć picie wina. [ 59 ]
Umartwianie ciała i biczowanie, modlitwę, włosiennicę i odizolowanie
Hildegarda z kolei zalecała jako praktyki pokutne, by w ten sposób przezwyciężać
własne ułomności, ponieważ każdy, kto usuwa z siebie grzechy, drogą pokuty
dotrze do życia wiecznego.
[ 60 ] Praktyki te powinny służyć nie tylko jako profilaktyka, ale również jako lek na
popełnione wcześniej grzechy. [ 61 ]
Z kolei Mechtylda z Magdeburga jest wspaniałym przykładem beginki, która
doszła do najwyższych stopni życia mistycznego. Beginki był kobietami, które
zachowywały czystość i ubóstwo, i które, żyjąc razem, wspólnie korzystały z dóbr. Początkowo nie uznawały one żadnej oficjalnej reguły i to stanowiło o ich
atrakcyjności, jednak stopniowo Kościół zaczął się o nie upominać, tak, że w 1312 r. nakazał im wstąpienie do istniejących klasztorów i złożenie ślubów, co
pociągnęło za sobą spadek popularności ruchu. [ 62 ]
Zarzucono im bowiem zbyt dowolną interpretację Pisma Świętego, głoszenie
kwietyzmu, zaniedbywanie sakramentów i medytacje. [ 63 ]
Beginki poświęcały się czystości, praktykowaniu apostolskiego ubóstwa i osobistej pokory, ale także akcentowały pracę wśród chorych. Kobiety te
pochodziły z różnych środowisk, co odróżniało je od „elitarności" klasztorów
(jak choćby zakon Hildegardy, w którym zachowywała ona koncepcję „szlachetnej
świętości" [ 64 ]). Zasadą
było, że beginki, zamiast przysięgać celibat, wybierały go, zamiast przysięgać
posłuszeństwo — były posłuszne. Ruch ten był więc oparty na czterech filarach:
czystości, ubóstwie, pokorze i dobroczynności. To stanowiło jego cechę
charakterystyczną, że beginki nie ukrywały się w klasztorach, ale żyły obok
tych, którym chciały służyć. [ 65 ] O atrakcyjności tego ruchu przesądzało również to, że beginki, w przeciwieństwie
do mniszek, w każdej chwili miały możliwość powrotu do świeckiego życia.
Nic więc dziwnego, że Mechtyldzie odpowiadał tego typu styl życia,
świadczył on też o sile jej przekonań — postanowiła naśladować Chrystusa przez
życie w ubóstwie, przez co zrezygnowała z wygodnego i dostatniego życia w domu
rodzinnym. [ 66 ]
Te silne akcentowanie przez Mechtyldę znaczenia duszy i jej
złączenia z Bogiem spowodowało, że niemal automatycznie znienawidziła ciało i cielesność w ogóle. Miało to miejsce już od pierwszych jej wizji, wtedy też
niczego bardziej nie pragnęła, jak „być pogardzaną" — chciała uwolnić się od
ciała, by móc spędzać czas z Bogiem. Kiedy więc na świecie okazywano jej
wzgardę, mogła ona upodobnić się do wzgardzonego Chrystusa, idącego na
ukrzyżowanie. [ 67 ]
Pomimo jednak tych walk Mechtyldy z ciałem, odżegnuje się ona od
dualistycznego podejścia. W swojej
wizji Sądu Ostatecznego i tego, co będzie później, podkreśla połączenie ciał z duszami [ 68 ], a dowodem na brak akceptacji na dualistyczną pogardę dla ciała jest opis
szczęśliwości w Raju przed Upadkiem. Otóż Adam i Ewa, stworzeni na Boże
podobieństwo, mieli swe dzieci uzyskiwać w świętej miłości, tak jak słońce
igrając rozświetla wodę, a przecież woda pozostaje niezmącona [ 69 ].
[ 70 ]
Mechtylda, podobnie jak Hildegarda, praktyki ascetyczne zalecała raczej
jako pokutę czy profilaktyczne działanie mające zapobiegać żądzom „tego świata",
niż jako klasyczny element codzienności. Przykładem jest tu historia kanonika,
za którego modliła się mistyczka, i któremu Bóg, za jej pośrednictwem przekazał
regułę: Powinien on zawsze bez ustanku modlić się (...) Niech sumiennie
wypełnia swoje obowiązki a niewiele myśli o swoich wydatkach. (...) na ciele niech
nosi szorstkie odzienie, przeciwne wielorakiej rozkoszy, jakiej doznawał od
swojego ciała. Niech sypia na słomie między dwoma wełnianymi kocami (...). Przy
łóżku może mieć dwie rózgi, którymi się może chłostać po przebudzeniu. Raz
dziennie, rozciągnięty na ziemi, na venii niech odmawia tę modlitwę (...) gdy się
posila, niech będzie powściągliwy (...); kiedy śpi, powinien spać skromnie...
[ 71 ]
Asceza — kryzys
średniowiecznej duchowości czy jej pełnia?
Jan Kasjan, mnich i jeden z Ojców Kościoła, żyjący na przełomie IV i V
w., napisał kiedyś, że mnisi skupiają się wyłącznie na swoim zbawieniu i na
problemie własnej tylko doskonałości, że jedyną sprawą ich zajmującą była troska o zachowanie nieskalanej dawnej dyscypliny i uchronienie się przed skażeniem.
Kasjan nazwał wręcz „diabelskim złudzeniem" pragnienie nawracania innych,
ponieważ i tak najważniejsza dla mnicha była własna „poprawność". [ 72 ]
Odpowiedź na pytanie, czy asceza stanowiła kryzys średniowiecznej duchowości,
mimo wszystko jednak musi pozostać niejednoznaczna, tak samo, jak istniało wiele
form ascezy i niejednoznaczna jest jej definicja. Współczesny Kościół odcina się
od nazywania prawdziwą chrześcijańską świętością „skrajności" spotykanych w średniowieczu czy też od propagowania wyszukanych form umartwień cielesnych, jak
praktyki zakonników unikających kąpieli czy spożywających zepsute pokarmy, biczowników
czy osób prowadzących życie w rekluzji. [ 73 ]
Pamiętać jednak trzeba, że niemal każdy średniowieczny święty, uznany przez
Kościół, za życia praktykował ascezę, w większości przypadków tę „wyszukaną".
Ciężko jest więc oceniać to zagadnienie, nie podchodząc do niego z uprzedzeniem
lub, przeciwnie, z fascynacją żywotami i biografiami świętych.
Sprawa komplikuje się, ponieważ odwoływanie się do Nowego Testamentu i pism Ojców Kościoła, a także odwoływanie się do religijności polegającej na
wewnętrznym przeżyciu, mogłoby usprawiedliwiać praktyki ascetyczne, jednak nie
uzasadniało ono skrajnego potępienia życia cielesnego czy też zaprzeczenia
jakiegokolwiek znaczenia życiu ludzkiemu. [ 74 ]
Patrząc na zagadnienie obiektywnie, biorąc pod uwagę „wypaczenia" i „skrajności" w umartwianiu się, zasadność ascezy i jej wartość powinno się
poddać wielkim wątpliwościom. Niejako wykrzywiały one chrześcijańskie idee,
ponieważ jedną z fundamentalnych nauk Chrystusa była miłość, a jak kochać,
nienawidząc równocześnie siebie? Niszcząc własne ciało przez śmiertelne
głodówki, biczowania, pozbawianie się snu, człowiek popadał w pułapkę
masochizmu. Odważyłabym się również stwierdzić, że w pewnym momencie zaczynał
czerpać z tego niejaką „przyjemność", mając w perspektywie życie wieczne u boku
Boga. Stąd ta „nerwowa pobożność", stąd obawy, czy to wystarczy, by zostać
zbawionym. I może właśnie stąd, nie zaś z prawdziwej duchowej głębi. W tym
miejscu rodzi się paradoks — asceza sprawiająca przyjemność raczej zaprzecza
samej sobie.
Jednak z drugiej strony, ciężko dopatrzeć się upadku duchowości w praktykowaniu posłuszeństwa czy milczenia. Ale, jak uczy nas historia, i te
praktyki raczej doprowadzano do absurdalnej skrajności, upatrując się w ich
rygorystycznym przestrzeganiu drogi do Boga.
Bo chociaż wielu mnichów nawiązywało do Nowego Testamentu, chcąc
współcierpieć z Chrystusem, nic tak nie tłumaczyło skrajnego ascetyzmu, prócz
dualistycznej negacji cielesności. Skąd więc ta przerażająca pewność, że
chłostanie się czy głodzenie było miłe Bogu? Poza tym, czy mnich, umęczając się
ponad umiar, nie stawiał siebie jako kogoś lepszego od innych, świeckich ludzi,
czy też od współzakonników, którzy, w jego mniemaniu, nie poświęcali się
wystarczająco, w myśl koncepcji: bardziej cierpię, więc bliżej mnie do Nieba niż
tobie? Co więc z chrystusowym egalitaryzmem?
W perspektywie tego pozytywnie rysują się postacie Hildegardy z Bingen
czy Mechtyldy z Magdeburga,
dalekich od dualizmu, od popierania umartwień za wszelką cenę, od budowania na
tej płaszczyźnie całej swojej duchowości. Jakby wiedziały, że nie tędy droga.
Dlatego smutnym wydaje się fakt, że ich podejście, na tle epoki pozostało
odosobnione, a ich pisma, praktycznie negujące ascetyczne „niezwykłości" nie
trafiały do rzesz kobiet, które w umartwianiem się chciały zagwarantować sobie
życie wieczne. Jednak Hildegarda i inne mistyczki, dzięki swoim duchowym
przeżyciom, zwiastują już zmianę zachodzącą w duchowości — to dopiero
ograniczenie indywidualnej ascezy polepszyło stan duchowości epoki.
Dlatego też być może powinno się na samym początku rozważań zadać sobie
fundamentalne pytanie: czemu miało służyć zamykanie się w klasztorach, życie w permanentnej pokucie, samotności, poszczenie, głodzenie i umartwianie ciała.
Zbawieniu całego świata czy tylko siebie?
1 2 3
Przypisy: [ 55 ] E. Abbott, op. cit., s. 122 [ 58 ] Scivias, wizja 2, rozdz. 6 [ 59 ] Flanagan S., Hildegarda z Bingen, Warszawa 2002, s. 83. [ 60 ] Scivias, wizja 2, rozdz. 7 [ 61 ] Flanagan S., op. cit., s. 86 [ 62 ] Abbott E., op. cit., s. 109-113 [ 63 ] Le Goff J., Apogeum chrześcijaństwa, Warszawa 2003, s. 96. [ 64 ] Beer F., op. cit., s. 34 [ 65 ] Abbott E., op. cit., s. 110 [ 66 ] Beer F., op. cit., s. 108 [ 67 ] Beer F., op. cit., s. 109-110 [ 70 ] Por Beer F., op. cit., s. 110-111 [ 71 ] Mechtylda z Magdeburga, op. cit., księga 6, 2 [ 72 ] Por. Miccoli G., op. cit., s. 62 [ 73 ] Encyklopedia katolicka, op. cit., s. 991 [ 74 ] Por. Vauchez A., op. cit., s. 110 « Chrześcijaństwo (Publikacja: 06-11-2009 )
Agata Niegowska Studentka historii na UJ. Jest członkiem rady merytorycznej serwisu Histmag, gdzie głównie zajmuje się recenzją książek. | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 6920 |
|