|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
« Ludzie, cytaty Władysław Tatarkiewicz [1] Autor tekstu: Andrzej Rusław Nowicki
Moje spotkanie z Tatarkiewiczem nie miało w sobie nic z przypadku. Jeśli postanowiłem zostać historykiem filozofii, to studia pod
kierunkiem Tatarkiewicza — jako najwybitniejszego z polskich historyków
filozofii — były logiczną konsekwencją tej decyzji. Oczywiście mogło zajść wiele takich okoliczności, które
przeszkodziłyby temu spotkaniu. Na przykład w maju 1935 r. mogłem zostać
wyrzucony ze szkoły z „wilczym biletem". Bardziej aktywna działalność polityczna
mogłaby zakończyć się więzieniem. Gdyby sytuacja materialna moich rodziców
uległa w roku 1937 pogorszeniu, musiałbym zrezygnować z marzenia o studiach i podjąć po skończeniu szkoły pracę zarobkową (jak jeden z najmilszych moich
przyjaciół). Gdyby wojna wybuchła dwa lata wcześniej, nie wiadomo, czy i kiedy
znalazłbym się na uniwersytecie.
Mogłoby się, też zdarzyć, że wprawdzie zaliczyłbym przed
wojną dwa lata studiów uniwersyteckich, ale nie zostałbym uczniem Tatarkiewicza,
gdyby zabrakło mi odwagi zapisania się na I roku na jego seminarium, albo gdyby
Tatarkiewicz trzymał się sztywno regulaminu studiów i na moją prośbę
odpowiedział: — Proszę zgłosić się za dwa lata, po zaliczeniu dwóch lat studiów i zdaniu wszystkich egzaminów.
Tak więc można dokładnie określić
okoliczności spotkania: po pierwsze, zmierzałem w tym kierunku przez pięć lat,
po drugie odbyło się szczęśliwie bez przeszkód, które mogły to spotkanie
udaremnić; po trzecie, w decydującym momencie, zdobyłem się na odwagę zażądania,
aby Tatarkiewicz — w drodze wyjątku — zgodził się przyjąć mnie do grona swoich
uczniów; po czwarte i najważniejsze, Tatarkiewicz wyraził zgodę na to, aby
zostać moim nauczycielem.
Dlaczego tak bardzo zależało mi na tym, żeby zostać uczniem Tatarkiewicza?
Czego oczekiwałem po nim jako moim nauczycielu? Z pewnością nie chodziło mi o to, żeby swoimi wykładami i podręcznikiem „zastąpił" bezpośredni kontakt ztekstami filozofów. Z dwóch powodów: po pierwsze, dlatego że nie chciałem
niczego przyjmować „na wiarę" i jeszcze przed rozpoczęciem studiów na
uniwersytecie wiedziałem, że wiedzy o filozofach nie należy czerpać z opracowań, podręczników, wykładów,
ale trzeba zdobywać ją w toku samodzielnej pracy nad ich tekstami; po drugie
dlatego, że już w latach szkolnych poznałem „rozkosz umysłowego obcowania" z dziełami wielkich myślicieli (Lukrecjusza, Helwecjusza, Kanta,
Schopenhauera, Nietzschego) i nie byłem zainteresowany w szukaniu łatwiejszych
sposobów zapoznawania się z ich myślami, a tym samym pozbawienia się tej
rozkoszy. Nie chodziło mi też wcale o to, aby wśród burzliwego morza różnych
systemów filozoficznych znaleźć spokojną przystań jakiejś jednej filozofii,
według której mógłbym oceniać wszystkie pozostałe systemy filozoficzne. Nie
odczuwałem potrzeby Autorytetu, od którego z całym zaufaniem mógłbym przejąć
„prawdziwe poglądy", zabezpieczające mnie przed wielością grożących zewsząd,
"błędów. Wielość rozmaitych poglądów filozoficznych nie budziła mojego
niepokoju, nie odstraszała mnie od filozofii, ale wręcz przeciwnie — była
największą atrakcją tego obszaru.
Do czego więc potrzebny mi był nauczyciel? Potrzebowałem
przewodnika, od którego mógłbym się nauczyć, co się robi z tekstami filozofów? W jaki sposób należy je studiować? jak oddzielać to, co istotne od tego, co mniej
ważne? Jakie pytania stawiać pod adresem czytanego tekstu? Jak sporządzać
notatki? Jak gromadzić i porządkować materiały? Jak przekazywać zdobytą wiedzę w sposób jasny, przejrzysty, uporządkowany?
Zarówno pierwszy wykład, wysłuchany w roku 1935 kiedy byłem
jeszcze uczniem VI klasy, jak podręcznik „Historii filozofii" przeczytany na
początku 1937 r., kiedy byłem uczniem VIII klasy, a następnie udział w seminariach, kiedy byłem studentem I i II roku, przekonały mnie, że Tatarkiewicz
posiada nie tylko olbrzymią wiedzę, ale jest właśnie takim nauczycielem, jakiego
potrzebowałem.
I wtedy, i przez całe życie, podziwiałem jego niezwykłą
umiejętność porządkowania materiału filozoficznego, wyodrębniania problemów i podproblemów, oddzielania tego, co istotne, od tego, co mniej ważne, dzielenia
wybranego materiału na rozdziały, paragrafy, punkty, podpunkty i scalenia tego
wszystkiego w jedną, spoistą całość. Spośród wielkich filozofów umiejętności
takie posiadali tylko Arystoteles i Tomasz z Akwinu, a spośród historyków
filozofii — Kuno Fischer, Eduard Zeller, Carl Prantl.
Zorientowałem się, że Tatarkiewicz nie tylko potrafi sam
dobrze porządkować i jasno przedstawiać to, co wzorowo uporządkował, ale również,
może nauczyć tego swoich uczniów, jeśli zechcą stosować się do jego wskazówek.
Uczyć się tego trzeba jednak całe lata, a tymczasem wybuch wojny przerwał po
dwóch latach moje normalne studia. Gdybym tak mógł nie dwa lata, ale dziesiątki
lat pracować pod jego kierunkiem! Jak doskonałe zdobyłbym wtedy przygotowanie do
wykonywania zawodu historyka filozofii!
Spróbujmy jednak dokładniej, w kolejnych punktach wymienić
to, co charakteryzowało — w latach moich studiów — pracę Tatarkiewicza jako
mojego nauczyciela i wychowawcy:
1) Zauważanie problemów i umiejętność pokazania ich
uczniowi w taki sposób, że uczeń zafascynowany takim problemem zaczynał odczuwać
wewnętrzną potrzebą zbadania go.
2) Przed rozpoczęciem każdej pracy wyraźne ustalenie, jaki
jest jej cel, po co ją się wykonuje i czemu ma służyć?
3) Sprawdzenie, czy zadanie które wykonujemy nie zostało
już wykonane przez kogoś innego, wcześniej i lepiej, żeby nie wykonywać roboty
społecznie niepotrzebnej: inaczej mówiąc, podejmować się określonego zadania,
tylko wtedy
a) gdy nikt przed nami nie badał tego problemu,
b) gdy wprawdzie inni badali przed nami ten problem, ale
wykonali robotą złą i trzeba ją poprawić,
c) gdy wprawdzie problem był badany, ale na innym materiale i odkrycie nowych materiałów wymaga sprawdzenia wyników,
d) gdy wprawdzie problem był badany, ale innymi metodami i pojawia się możliwość zbadania tego
problemu nową metodą.
4) Umiejętne dobieranie narzędzi pojęciowych i stałe ich
doskonalenie przez trafniejsze definiowanie i dokonywania potrzebnych dystynkcji
pojęciowych.
5) Przy analizowaniu określonego tekstu filozoficznego
wydobywanie znajdujących się w nim terminów i ustalenie, w jakim znaczeniu
zostały one użyte.
6) Dla adekwatnego uchwycenia sensu badanego twierdzenia
ustalenie, przeciw komu i przeciw czemu
jest one skierowane.
7) Przy porządkowaniu poglądów filozoficznych stosowanie
metody, którą nazwałem „kwadratem Tatarkiewicza"; polega ona na tym, że każdy
pogląd — jako pewna elementarna jednostka — składa się zawsze z dwóch
zasadniczych elementów, które wraz ze swoimi przeciwieństwami dają cztery
możliwe kombinacje, co skłania do ujmowania każdego poglądu w kontekście trzech
innych poglądów komplementarnych. Wynika stąd, że każdy problem można rozłożyć
na takie elementarne podproblemy, które będą miały po cztery różne rozwiązania.
Przydatność tego „kwadratu Tatarkiewicza" można pokazać na
przykładzie. Oto toczy się dyskusja nad następującym problemem: co decyduje o osobowości ucznia — czynniki wrodzone czy wpływ nauczycieli? Zabierało w tej
sprawie glos kilkanaście osób i teraz trzeba dokonać podsumowania. Okazuje się,
że najbardziej przejrzystym sposobem uporządkowania wygłaszanych w czasie
dyskusji poglądów będzie umieszczenie ich w czterech kwadratach: w jednym
umieścimy poglądy podkreślające decydującą rolę czynników wrodzonych (A.nonB), w drugim poglądy podkreślające decydującą rolę nauczycieli (nonA.B.), w trzecim
poglądy uznające doniosłą rolę zarówno czynników wrodzonych, jak wpływ
nauczycieli (A.B) i w czwartym wszystkie pozostałe poglądy podkreślające rolę
jakichś innych czynników (non A.non B).
Spośród wielu różnych metod porządkowania materiału przez
Tatarkiewicza ta utkwiła mi szczególnie w pamięci, ponieważ Tatarkiewiczowi
sprawiało wyraźną przyjemność, jeśli w dyskusji na seminarium ujawniały się
wszystkie cztery możliwe stanowiska, i to właśnie było teoretycznym fundamentem
jego tolerancji. Tolerował na swoich seminariach różnice w poglądach
filozoficznych, ponieważ widział pożytek płynący z oglądania każdego problemu
filozoficznego z czterech różnych punktów widzenia. W ten sposób seminaria
Tatarkiewicza stały się dla mnie w latach uniwersyteckich wielką szkołą
metodologicznego pluralizmu, który z taką siłą doszedł do głosu w pracy
habilitacyjnej o filozofii Giordana Bruna (1962) i w Filozofii włoskiego
Odrodzenia (1967), a także w ostatniej pracy o Brunie (1979).
Nie przejmowałem „poglądów" Tatarkiewicza. Były mi one obce i nie chciałem ich przejmować. Pod tym względem traktowałem mojego Profesora
jako „pole negatywne", przydatne — właśnie przez kontrast — do precyzowania
własnego stanowiska. Nawet dziś, po czterdziestu latach, dość trudno (z jednym
jedynym wyjątkiem, o którym będzie mowa w następnym paragrafie) byłoby wskazać
na przejęcie przeze mnie jakiegoś określonego poglądu Tatarkiewicza. Również
jeśli chodzi o sposób uprawiania historii filozofii łatwo zauważyć, że staram
się naśladować Tatarkiewicza w tym, co stanowi dla mnie niedościgły wzór w zakresie umiejętności porządkowania i jasności wykładu, a jednocześnie zawsze
starałem się i staram uprawiać historię filozofii nieco inaczej, nie tylko
wkraczając na inne obszary, ale również stosując inne metody.
Najbardziej trwały wpływ wywarł Tatarkiewicz — oczywiście
po jakichś dwudziestu latach — na moją postawę historyka filozofii i nauczyciela
akademickiego, którego cieszy różnorodność umysłów ludzkich i w związku z tym
stara się być tolerancyjny, nie z obojętności dla spraw będących przedmiotem
sporu i nie z „szacunku dla cudzych poglądów", ile z głębokiego przekonania, że
obiektywna wielokształtność i wieloaspektowość świata może być adekwatnie
uchwycona jedynie przez podchodzenie do niej z wielu stron. To pluralistyczne
stanowisko nie jest bynajmniej sprzeczne z uznawaną przeze mnie zasadą
materialistycznej partyjności i ateistycznej pryncypialności, ale związane jest z samą istotą metody dialektycznej, która odróżnia materializm wszechstronny od
wszystkich idealizmów i materializmów jednostronnych.
POSZUKIWANIE
"FILOZOFII UKRYTEJ"
Mówiąc, że nie przyjąłem od Tatarkiewicza jego poglądów,
wspomniałem w nawiasie, że twierdzenie to jest prawdziwe, „z jednym jedynym
wyjątkiem". Istnieje bowiem taka myśl, którą niewątpliwie zawdzięczam
Tatarkiewiczowi i noszę w sobie jako skarb wzięty właśnie od niego. I nawet
jeśli rzeczywiście chodzi tylko „o jedną jedyną myśl", to przecież jest ona tak
wielka i tak bogata, jak owa, „jedna jedyna myśl" (ein einriger Gedanke) do
której kiedyś Schopenhauer sprowadzał całą treść kilku tysięcy stron
swoich dzieł
filozoficznych.
1 2 Dalej..
« Ludzie, cytaty (Publikacja: 16-01-2010 )
Andrzej Rusław NowickiUr. 1919. Filozof kultury, historyk filozofii i ateizmu, italianista, religioznawca, twórca ergantropijno-inkontrologicznego systemu „filozofii spotkań w rzeczach". Profesor emerytowany, związany dawniej z UW, UWr i UMCS. Współzałożyciel i prezes Stowarzyszenia Ateistów i Wolnomyślicieli oraz Polskiego Towarzystwa Religioznawczego. Założyciel i redaktor naczelny pisma "Euhemer". Następnie związany z wolnomularstwem (w latach 1997-2001 był Wielkim Mistrzem Wielkiego Wschodu Polski, obecnie Honorowy Wielki Mistrz). Jego prace obejmują ponad 1200 pozycji, w tym w języku polskim przeszło 1000, włoskim 142, reszta w 10 innych językach. Napisał ok. 50 książek. Specjalizacje: filozofia Bruna, Vaniniego i Trentowskiego; Witwicki oraz Łyszczyński. Zainteresowania: sny, Chiny, muzyka, portrety. Strona www autora
Liczba tekstów na portalu: 52 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: W chiński akwen... Wolność w Hongloumeng | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 7084 |
|