|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Kościół i Katolicyzm » Doktryna, wierzenia, nauczanie
Agnostyk o duszy [2] Autor tekstu: Janusz Popowski
Trzeba
przyznać, że zdroworozsądkowe próby wyjaśnienia ubytku masy ciała, takie jak
ujście gazów jelitowych, czy wydanie „ostatniego tchnienia" nie są w pełni
satysfakcjonujące, biorąc pod uwagę fakt, że gramocząsteczka każdego gazu w tzw.
warunkach normalnych (1 atm., 0ºC). przyjmuje objętość 22,4 litra
[ 3 ], a w
przypadku azotu, głównego składnika powietrza, jej masa wynosi 28 g. Ponieważ
objętość płuc rzadko przekracza 3 litry, a różnica miedzy wdechem i wydechem to
zazwyczaj ok. 0,5 litra, „ostatnie tchnienie" ważyłoby zaledwie 0,6 grama.
Podobnie gramocząsteczka metanu, głównego składnika gazów jelitowych waży 16
gramów, a więc umierający musiałby w krótkim czasie wydalić ponad 30 litrów tego
gazu aby stracić na wadze 21 g. Bardziej prawdopodobne wydaje się odparowanie
potu z powierzchni ciała, co zdaje się potwierdzać ujemny wynik analogicznego
eksperymentu z psami, o których wiadomo, że nie posiadają w skórze gruczołów
potowych. Nieco
podobny eksperyment przeprowadził w latach trzydziestych XX wieku inny
amerykański lekarz dr Harry Twinning praktykujący w Los Angeles. Tym razem
obiektem badawczym były myszy uśmiercane cyjankiem potasu. Spadek wagi po,
prawie natychmiastowej śmierci w wyniku podania cyjanku, wynosił kilka
miligramów. Szczególnie ciekawa jest druga część eksperymentu, kiedy myszy
umieszczane były w ciasnych, szczelnie zamkniętych szklanych rurkach, gdzie
szybko ginęły wskutek uduszenia. Tym razem nie stwierdzano najmniejszego ubytku
masy ciała. Najwyraźniej mysia duszyczka lub cokolwiek innego lotnego, co
opuszczało ciało gryzonia w momencie śmierci, nie miało zdolności przechodzenia
przez szkło.
Pod
badania eksperymentalne, choć z pewnym trudem, można podciągnąć kategorię badań
duchowej materii w ramach paranauki zwanej spirytyzmem. Próby kontaktów z duchami musiały mieć miejsce od dawna, czego dowodem jest zakaz tego typu
praktyk zamieszczony w Księdze Prawa Powtórzonego (ok. VI wiek p.n.e.) pod
rygorem ukamienowania. Później Kościół Katolicki wielokrotnie przestrzegał przed
„zabawą" w wywoływanie duchów, począwszy od potępiającego edyktu papieża
Aleksandra IV w 1285 r. a skończywszy na wydanym w 1917 r. przez Święte Oficjum
zakazie uczestnictwa katolików w seansach. Spirytyzm współczesny jest
rozwinięciem tych dawnych praktyk w formie doktryny stworzonej przez
francuskiego fizyka Hipolita Rivaila, który na początku XIX wieku spopularyzował
seanse spirytystyczne, mające na celu kontakt z duchami, potwierdzenie istnienia
świata duchów i wydobycie od nich pożytecznych informacji. Spirytyzm osiągnął
apogeum popularności pod koniec XIX i na początku XX wieku, by prawie całkowicie
zaniknąć po II Wojnie Światowej, choć i obecnie ma swoje grono zwolenników.
Powstaje pytanie, na ile można się zgodzić z przeważającą większością
współczesnych ocen, które głoszą, że uczestnicy seansów spirytystycznych dzielą
się na szalbierzy kreujących i kontrolujących zjawiska towarzyszące seansom,
oraz na naiwnych i łatwo poddających się sugestiom. Istotnie, ruch
spirytystyczny został skompromitowany przez wykrycie licznych oszustw i prymitywnych kuglarskich sztuczek, mających uwiarygodnić kontakt z duchami, co
dało asumpt do wypchnięcia spirytyzmu poza obszar poważnego traktowania. Czy
jednak nie wylano dziecka z kąpielą odrzucając myśl, że wśród powodzi sztucznie
wykreowanych zjawisk były i takie, które zasługiwałyby na refleksje i dalsze
badania? Zatem, odnotowując istnienie takiego nurtu jak spirytyzm, może
należałoby zachować pewną ostrożność i obiektywizm powstrzymując się od jego
całkowitego zdeprecjonowania. Określając swoje osobiste stanowisko w odniesieniu
do spirytyzmu, przy braku możliwości rzetelnej merytorycznej oceny jego
osiągnięć, pozostawiam uchyloną furtkę na wypadek gdyby odnalazły się tam
ziarenka prawdy, i porzucam, jakże łatwą w tym wypadku, postawę całkowitej
negacji na rzecz umiarkowanego sceptycyzmu.
Do tej
samej grupy empirycznych prób wykazania obecności w osobie ludzkiej trwałego
duchowego czynnika należą tak zwane regresje uzyskiwane drogą hipnozy lub
technik oddechowo-medytacyjnych. Pierwotnym celem tych zabiegów, prowadzonych
przez zawodowych psychologów lub odpowiednio przeszkolonych specjalistów, było
uzyskanie efektu terapeutycznego przez imaginacyjne cofnięcie pacjenta do okresu
dzieciństwa, co w efekcie dawało pozbycie się psychicznej traumy pochodzącej z dziecinnych lat. Ten typ zabiegu pozwalał również na cofnięcie pacjenta aż do
momentu urodzenia i ponowne jakby przeżycie procesu przychodzenia na świat
(rebirthing) z efektem pozbycia się skutków okołoporodowego szoku. Najciekawsze
jednak było to, że w wielu przypadkach pamięć pacjenta udało się cofnąć w jeszcze dalszą przeszłość, do określonego punktu czasowego sprzed jego urodzenia i uzyskać relację jak gdyby bezpośredniego uczestnika wydarzeń z tego okresu.
Pojawiły się wówczas spekulacje, że w trakcie procedury regresyjnej z pamięci
pacjenta wydobyto wspomnienia z jego poprzednich wcieleń, co potwierdzałoby
wiarę w możliwość reinkarnacji. Rzecz jasna, istnieje także naukowe wyjaśnienie
tego zjawiska, a opiera się ono na fakcie, że w mózgu pozostają zapisane
wszelkie informacje i obrazy, które do niego dotarły w trakcie aktualnego życia i choć świadoma pamięć ma dostęp do niewielu z nich, to podczas hipnozy pacjent
poddany odpowiedniej sugestii może korzystać z tych wszystkich informacji,
tworząc niesłychane historie wychodzące naprzeciw oczekiwaniom terapeuty. Tyle
„szkiełko i oko" — a jednak w pewnej niewielkiej liczbie przypadków udało się
zweryfikować zdumiewająco szczegółowe opisy wydarzeń z odległej przeszłości, co
prowadziło do nieodpartego wniosku, że poddany regresji pacjent rzeczywiście w tych wydarzeniach uczestniczył, przy czym wykluczono możliwość jego kontaktu z jakimikolwiek historycznymi materiałami na ten temat. I znowu pogardliwy uśmiech
niedowiarka i sceptyka zamiera na wargach...
W sumie
jednak, więcej niż skromne rezultaty dotychczasowych nieśmiałych prób wkroczenia
empirii w świat ezoteryki nie zachęcają do dalszego eksperymentowania. Tym
bardziej otwiera się pole do popisu dla nauk humanistycznych, a zwłaszcza
filozofii, teologii, psychologii, których rozwój w każdej kolejnej epoce stwarza
nowe perspektywy i podstawy do kolejnej analizy i reinterpretacji uznanych
uprzednio przekonań.
Dawne poglądy na istotę duszy.
Bodaj
najsilniejszym katalizatorem w powstaniu idei „duszy" w znakomitej większości
społeczeństw i kultur było tzw. myślenie życzeniowe, podyktowane z jednej strony
smutną perspektywą zakończenia ziemskiej egzystencji, a z drugiej strony
pragnieniem zachowania w jakiejś formie własnej osobowości ukształtowanej w ciągu życia, wraz z jej wspomnieniami, przeżyciami, doświadczeniami i uczuciami.
Mimo podobnej motywacji, w różnych kulturach, a nawet w ramach jednej kultury,
lecz badanej na przestrzeni wielu wieków, pojęcie duszy ewoluowało, zmieniały
się przypisywane jej atrybuty, jej rola i ostateczne przeznaczenie.
Poniższy
krótki przegląd różnych koncepcji duszy dalece nie wyczerpuje bogactwa i różnorodności tych koncepcji pojawiających się na przestrzeni dziejów, a stanowi
jedynie mój subiektywny wybór dający pewne pole do dyskusji. Zresztą historyczne
spojrzenie na to zagadnienie o tyle tylko może być niezbędne dla dalszej
dyskusji i ostatecznych konkluzji o ile znajduje swoje odbicie we współczesnych
próbach oswojenia tego pasjonującego, a jednocześnie szalenie trudnego i niepokornego tematu. Pominę zatem szereg, skądinąd może interesujących wyobrażeń
dotyczących natury duszy, jak na przykład powszechnie występujący u ludów
pierwotnych animizm przyjmujący obecność duszy we wszystkich przedmiotach i istotach. Nie będę też analizował chińskich pomysłów na podwójną duszę, jak
również nie zaprezentuję innych dalekowschodnich systemów w obrębie takich
religii jak hinduizm czy buddyzm.
Wędrówkę,
która miałaby doprowadzić do współczesnych zachodnio-europejskich wyobrażeń,
sporów i dyskusji wokół problemu duszy wypada zacząć od naszych starszych w wierze braci. Problem w tym, że judaizm nie wypracował jednolitego poglądu na
duszę. W ramach 46 ksiąg Starego Testamentu z trudem można odnaleźć teksty
dotyczące duszy i jej losów .Najstarsza część — tzw. Pięcioksiąg powstały ok.
VIII — V w p.n.e. nie ustosunkowuje się do życia po śmierci i do
zmartwychwstania. Późniejsze starotestamentowe pisma pojęcie „dusza", „duch"
wyrażają kilkoma różnymi słowami o bardzo szerokim zakresie znaczeniowym, które
są różnie tłumaczone w zależności od kontekstu. Dusza jest przede wszystkim
czynnikiem ożywiającym i poruszającym ciało. Nieśmiertelność jest mało
interesująca, bowiem cienie (nie dusze) zmarłych przebywają w szeolu (otchłani) w stanie braku pamięci, myśli i działania ale też i wyzwolone od doczesnych mąk.
Między IV a III w p.n.e. kiedy do świata hebrajskiego przeniknęły helleńskie
koncepcje nieśmiertelnej duszy, można odnaleźć ich ślady w pisanych wówczas
księgach. Np. w jednym z Midraszy (rodzaj komentarza do Księgi Prawa
Powtórzonego) można znaleźć opis cierpień grzesznika po śmierci, a zatem dusza
byłaby nieśmiertelna i poddawana osądowi i karze. Dwa najsilniejsze ugrupowania
religijne działające w Judei w czasach okołochrystusowych — Saduceusze i Faryzeusze, zasadniczo różniły się w swych przekonaniach. Saduceusze byli
materialistami i wykluczali istnienie duszy, natomiast Faryzeusze przyjmowali
nieśmiertelność duszy, a także możliwość reinkarnacji. We współczesnym Judaizmie
dość powszechny jest pogląd o nieśmiertelności duszy i o sądzie nad nią, jednak
są też rabini o odmiennych przekonaniach.
Najbardziej prawdopodobnym źródłem koncepcji duszy w starotestamentowych
pismach były idee orfickie. Ten niezwykle ciekawy ruch religijny o nazwie
orfizm powstał w starożytnej Grecji, dokładniej w Tracji ok. VIII wieku
p.n.e., lub nawet wcześniej, a nazwa pochodzi od jej mitycznego założyciela -
Orfeusza. Orficy wierzyli w preegzystencję dusz oraz ich wielokrotną
reinkarnację, która miała być karą za grzechy i sposobem na oczyszczenie.
Kolejne ciała były zatem więzieniem dla duszy i dopiero po jego definitywnym
opuszczeniu przechodziła ona w stan szczęśliwości dzieląc się swoją cząstką z Dionizosem. Ruch ten wywarł ogromny wpływ na poglądy Pitagorasa (572-479
p.n.e.), który był nie tylko znakomitym matematykiem, lecz także filozofem i twórcą szkoły pitagorejczyków. Później znaczną część poglądów orfickich przejął
Sokrates (469-399 p.n.e.) a wreszcie jego uczeń Platon (427-347 p.n.e.) Mimo
zmieniających się szczegółów i twórczego rozwijania orfickiej myśli przez jej
kolejnych admiratorów, a zwłaszcza Platona, zasadnicza idea tego nurtu sprowadza
się do uznania dualizmu duszy i ciała, do przyznania duszy roli więźnia w ciele,
ale jednocześnie uznania jej za bezcielesną esencję decydującą o wszystkich tak
wzniosłych jak i podłych działaniach. Ważne jest też że dusza platońska istniała
przed zasiedleniem ciała (preegzystencja) i dopiero za przewinienia została
zesłana do ludzkiej powłoki celem pokuty. Proces ten mógł być zresztą powtarzany
wielokrotnie.
1 2 3 4 5 Dalej..
Przypisy: [ 3 ] W temperaturze pokojowej objętość 1 gramocząsteczki gazu
byłaby jeszcze o ok. 10% większa, zgodnie z równaniem Clapeyrona:pV=nRT « Doktryna, wierzenia, nauczanie (Publikacja: 11-02-2010 Ostatnia zmiana: 12-02-2010)
Janusz Popowski Biolog, specjalność biologia molekularna i genetyka. Od dwóch lat na emeryturze, poprzednio - wieloletni pracownik Uniwersytetu Warszawskiego. | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 7136 |
|