|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Kościół i Katolicyzm » Doktryna, wierzenia, nauczanie
Agnostyk o duszy [5] Autor tekstu: Janusz Popowski
Wyekstrahowany tu został z dużym uproszczeniem pewien tylko wątek niezwykle
złożonej całości filozofii Teilharda, filozofii, która musiała być
nierozerwalnie splątana z katolickim mistycyzmem, przede wszystkim ze względu na
osobę twórcy — duchownego i głęboko wierzącego człowieka. Przytaczam ten wątek,
bo jak się później okaże, istnieje duże podobieństwo, lub może tylko analogia
pomiędzy teilhardowską koncepcją ewolucji materii w kierunku duchowości, a pewnym pomysłem, który w tym tekście nosi moje osobiste piętno. Inspiracją dla
niego nie był jednak Teilhard de Chardin, lecz historia nauki, która pokazuje
jak na przestrzeni dziejów, najbardziej skomplikowane zjawiska były wyjaśniane w oparciu o właściwości elementarnych składników materii. Bóg, który był wygodnym
wyjaśnieniem dla wszelkich niezrozumiałych zjawisk, był stopniowo eliminowany i zastępowany racjonalnymi, eksperymentalnie potwierdzonymi teoriami. Okazało się,
że cała ewolucja Kosmosu, począwszy od Wielkiego Wybuchu poprzez tworzenie
galaktyk i gwiazd, w których wnętrzu narodziły się biogenne pierwiastki, poprzez
powstanie planet, aż do powstania życia, (przynajmniej na jednej z nich), ─
wszystko to jest zaprogramowane we właściwościach najpierwotniejszej materii,
określone kilkunastoma parametrami liczbowymi dobranymi z taką precyzją, że
zmiana choćby jednego z nich, nawet na dalekim miejscu po przecinku zmieniłaby
tak dalece kierunek przemian Wszechświata,że nie byłoby teraz obserwatora,
który by się na ten temat wypowiadał. Kłania się tu oczywiście słynna zasada
antropiczna, słaba lub silna, w zależności od tego, czy dobór wspomnianych
parametrów uznamy za przypadkowy, czy przeciwnie — celowy, dokonany przez Siłę
Najwyższą. Bóg, traktowany jako łata, zapchajdziura i wypełniacz luk w naszej
wiedzy, musiałby się osobiście parać stwarzaniem każdej gwiazdy, lepieniem
każdej planety i pierwszej żywej komórki, musiałby stwarzać oddzielnie każdy
gatunek żyjący na Ziemi, jak chcą kreacjoniści, a wśród nich naturalnie i dinozaury i tysiące innych gatunków, które na chwilę pojawiły się na Ziemi, a które następnie wygubił, bo być może wydały Mu się mało sympatyczne. Czy taki
Bóg utraciłby swój prestiż, jeśli stwierdzilibyśmy, że Palec Boży zadziałał
tylko raz — nie koniecznie w momencie Wielkiego Wybuchu, ale może znacznie
wcześniej, kiedy jakiejś niezmierzonej otchłani przypisał szansę stworzenia
materii, szansę określoną niezwykle małym współczynnikiem prawdopodobieństwa,
ale jednocześnie wystarczającym, aby po eonach lat mogła, a wręcz musiała wydać z siebie Wszechświat jaki znamy. Według mnie, fakt zakodowania u zarania dziejów
nieprawdopodobnych możliwości materii i wszystkich jej form — korpuskularnych i falowych — jej niezwykłej potencji prowadzącej do powstania życia, a w końcu do
samoświadomości, byłby najlepszym dowodem genialności Boga, jeśli już
przyjmujemy istnienie takiego Bytu. Powstaje
zatem pytanie, czy Wierzący nie deprecjonująJego bezgranicznej mądrości i czy
nie obrażają Jego niepojętej inteligencji, swoim codziennym modlitewnym
molestowaniem, opartym na naiwnym przekonaniu o nieustannej ingerencji Boga we
wszystkie sprawy tego świata, ingerencji posuniętej aż do troski o każdy
spadający jesienią listek, jak tego chciał św. Augustyn? Pytanie o tyle zasadne,
że reakcją Absolutu pozostaje milczenie, a ślady bezpośredniej interwencji, nie
tylko że są zdumiewająco nieliczne ale idalece nieprzekonywujące.
Jeśli
zgodzimy się, że cała uroda Wszechświata została zapisana we właściwościach
materii, (niezależnie od tego, kto czy co jest autorem zapisu) to dlaczego nie
przyjąć, że zakodowana jest tam również potencjalna możliwość wytworzenia na
pewnym etapie substancji duchowej. Może nawet duchowa strona materii towarzyszy
jej przez cały czas i jest jej immanentną właściwością (pozdrowienia, panie
Piotrze z Chardin), a z chwilą gdy stopień złożoności materii osiąga poziom
samoświadomości, warstwa duchowa zyskuje autonomię i niezależność od materii -
staje się duszą. Wszelkie dalsze próby scharakteryzowania tak powstałej duszy,
jej zdolności percepcyjnych, możliwości działania i interakcji z materią, czy
też relacji z innymi bytami duchowymi, wymagają stworzenia rozbudowanego, choć w pełni spekulatywnego systemu, jeszcze jednego systemu — kandydata do ścięcia
przez brzytwę Ockhama. Niech więc ta „moja" dusza już pozostanie tą nieco
nieostrą konstrukcją myślową, otuloną mgiełką tajemniczości, a przez to może
jeszcze ciekawszą i urzekającą choć, niestety, najprawdopodobniej pozbawioną
waloru istnienia poza stronicami tego eseju.
1 2 3 4 5
« Doktryna, wierzenia, nauczanie (Publikacja: 11-02-2010 Ostatnia zmiana: 12-02-2010)
Janusz Popowski Biolog, specjalność biologia molekularna i genetyka. Od dwóch lat na emeryturze, poprzednio - wieloletni pracownik Uniwersytetu Warszawskiego. | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 7136 |
|