|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Kultura » Historia
Sodoma i Gomora [3] Autor tekstu: Ziemowit Ciuraj
"Pod cieniem
skrzydeł Twoich osłoń nas, Panie."
"Nawiedź, prosimy
Panie, dom ten a błogosławieństwo Twoje niech zawsze będzie z nami.."
„Przeto Orędowniczko
nasza, one miłosierne oczy ku nam zwróć a Jezusa po tym wygnaniu racz nam
okazać."
Po zakończeniu
modlitw zapadła pełna napięcia cisza. Zapowiedziany
atak nastąpił kilka minut później, sztukas trafił precyzyjnie w środek
sklepienia, które runęło, grzebiąc 4 księży, 36 zakonnic i około tysiąca
innych osób szukających schronienia w Domu Pańskim. [ 10 ]
I tak
spełniła się wymowa motta, zaczerpniętego z Biblii, a umieszczanego na sprzączkach
pasków żołnierzy Wehrmachtu: jeżeli wtedy Bóg był z kimś, to był z pilotami Luftwaffe.
Co autor miał na myśli
Myśliciele nurtu sceptyczno — racjonalnego często
stawiają postulat, by kwestię istnienia Boga traktować
podobnie jak każdą hipotezę naukową. Z całym szacunkiem dla wszystkich
racjonalnie myślących — nie zgodzę się z nimi w tym punkcie — jak i z wszystkimi,
którzy twierdzą, że nie jest możliwe udowodnienie nieistnienia czegokolwiek — można jedynie próbować dowodzić istnienia. Otóż jest to jednak błędne
założenie w stosunku do idei Boga — bytu inteligentnego (lub raczej
inteligentnie skonstruowanego), od którego zależy świadomość dochodzących
prawdy uczonych i obserwatorów i który, jak można się domyślić, może
dowolnie wpłynąć na wynik każdego doświadczenia i obserwacji. Są jednak
konkretne sytuacje, kiedy dowodzi się nieistnienia czegoś, w szczególności
zaś czegoś, co może być ściśle powiązane ze świadomością i istnieniem
określonych cech osobowości. Tak na przykład postępują biegli psychiatrzy,
którzy czasem orzekają u mordercy „brak uczuć wyższych". W kwestii
pytania o obecność Boga w wydarzeniach takich, jak to opisane powyżej,
analogia nasuwa się sama. I chociaż możemy nigdy nie uzyskać tej samej pewności,
jaką mamy wtedy, kiedy obserwujemy materialny przedmiot oddziałujący na nasze
zmysły, to rozsądek nakazuje zgodzić się z faktem, że w pewnych okolicznościach
posiadamy wystarczającą wiedzę pozwalającą orzec o nieistnieniu takiego czy
innego postulowanego obiektu. Tak więc to nie istnienie takiego Boga jest możliwą
hipotezą, podlegającą empirycznej weryfikacji; jest nią Jego nieistnienie a to,
niestety, w świetle doświadczeń ludzkości jest najbardziej prawdopodobnym
stanem rzeczywistości, w której żyjemy.
Warszawskie getto
spustoszone po powstaniu w 1943,
w oddali kościół
św. Augustyna
Kiedy
włączamy przełącznik, zaś światło się nie zapala, mamy prawo sformułować
dwie równorzędne hipotezy: że żarówka jest spalona lub że w sieci
elektrycznej nie ma zasilania. Jeżeli nie zapalają się też inne żarówki,
nasza hipoteza powoli zamienia się w stwierdzenie — jest bowiem mało
prawdopodobne, by wszystkie żarówki w całym budynku jednocześnie się spaliły.
Jeżeli zaś widzimy, że całe miasto pogrążone jest w mroku, trzeba szaleńca,
by twierdzić, że takiemu stanowi rzeczy winne są żarówki. Podobne postępowanie
stosuje się w wielu badaniach naukowych: jeżeli w danej próbce szukamy
bakterii, zaś na żadnej pożywce nie pojawiają się wzory ich wzrostu, możemy, w miarę potwierdzania badań w coraz większej liczbie prób orzekać z przekonaniem coraz bliższym pewności, że próbka jest jałowa. Otóż chrześcijański
Bóg posiada pewną interesującą cechę, wyróżniającą Go spośród całej
plejady innych metafizycznych bytów, cechę analogiczną do istnienia energii
elektrycznej oświetlającej nasze domy czy istnienia życia w glebie: jest Miłością.
Doświadczenia
ludzkiego rodzaju takie jak zburzenie kościoła św. Kazimierza na warszawskim
Nowym Mieście są jednym z wielu podobnych doświadczeń nękających ludzkość
wykazujących brak tej Miłości przez wielkie
"M" — wszechogarniającej, współczującej… Tak, znam te wszystkie pokrętne
wyjaśnienia — że Bóg w swojej wszechmocy potrafi zawiesić swoje istnienie
itp. Tego rodzaju sofistyka jest nie tylko niewystarczająca wobec bolesnej
wymowy faktów; jest również niebezpieczna i — niemoralna. Niemoralna bowiem
jest akceptacja jakiegokolwiek doskonałego świadomego bytu będącego źródłem
wszelkiego dobra i praw moralnych, który nie raczy wyjaśnić, o co chodziło
autorowi tego dramatu i co z niego wynika. Jej
niebezpieczeństwo natomiast polega na tym, że takie łączenie Nieskończonej
Miłości i Sprawiedliwości z tego rodzaju zdarzeniami, jakimikolwiek pokrętnymi
ścieżkami by nie było dokonywane, relatywizuje pojęcia miłości i sprawiedliwości w stopniu nie do zaakceptowania dla każdego trzeźwo myślącego,
posiadającego sumienie człowieka.
Ktoś,
kto próbuje dostrzec Boga przez zasłonę dymów krematoryjnych Treblinki, ruin
Warszawy czy rzezi wojen religijnych jest w sytuacji dziecka, które usiłuje z zebranych na plaży kamyków złożyć krążek frisby. I ja kiedyś szukałem
rozwiązań tego dylematu. Z czasem zacząłem postrzegać tę aporię w kategoriach równania matematycznego: wprowadzenie miłosiernego Boga jako jego
składnika czyni je nierozwiązywalnym. Usunięcie go upraszcza obraz i pozwala
odnaleźć rozwiązanie. To wydaje się być dość rozsądnym założeniem -
należy dążyć do wyjaśniania rzeczywistości w możliwie najprostszy sposób,
tak jak do celu staramy się zwykle podążać najkrótszą drogą.
A rozwiązanie
tego równania jest dużo bardziej interesujące, niż tylko proste sformułowanie
„Boga nie ma". Otóż Bóg jest — jakkolwiek jako byt wirtualny, to nie
mniej niebezpieczny od wielu bytów świata realnego, gdyż zdolny siać
spustoszenie w umysłach ludzkich.
Biblia czyli
Wunderwaffe
Każda święta księga, której teksty obrastają przez
wieki warstwami tradycji religijnej, kształtującej świadomość jednostek i kulturę całych narodów, dostarcza oprócz gleby, na której wzrasta
cywilizacja również bogatego instrumentarium, którego umiejętne
wykorzystanie należy do techniki skutecznego sprawowania władzy poprzez
manipulowanie emocjami społeczeństw. Biblia jest pod tym względem wyjątkowym
zbiorem opisów ludzkich zmagań, zawierającym również dające do myślenia
obrazy przebiegłego zastosowania środków wojny psychologicznej, która, jak
się okazuje, nie jest odkryciem dwudziestego wieku. Idee Boga, narodu
wybranego, ofiary, męczeństwa, świętej wojny są jak gongi indonezyjskiego
gamelanu, jak fletnia Pana, wzniecająca panikę pędzącą tłumy na zagładę,
austa inżynierów ludzkich dusz,
dmących w te nabrzmiałe emocjami puste, ale dźwięczne formy potrafią zmieniać
bieg historii. Nie jest chyba sensowne sprowadzenie całej Biblii do zbioru
przypadkowych opowieści; te, które zostały utrwalone jako Słowo Boga przeszły
przez wielowiekowy proces ewolucji, przekształcającej opowiadania z zamierzchłej
przeszłości, sięgającej niejednokrotnie czasów sumeryjskich, w skuteczne
narzędzie kształtowania psychiki ludzkiej, w potężne narzędzie władzy. W broń.
Biblia
zawiera wiele scen, które pozwalają interpretować je jako symboliczne obrazy
wojny psychologicznej. Są to niewątpliwie sceny zdobycia Jerycha, którego
obrońców poraził dźwięk siedmiu trąb i dziwaczne ewolucje kapłanów niosących
pozłacaną skrzynię poprzedzające szturm; jest to też wyrżnięcie
Madianitów przez Gedeona dowodzącego nieliczną grupką najdzielniejszych
wojowników, wykorzystujących efekt zaskoczenia i przerażenia wroga, pierwowzór
koncepcji Blitzkriegu.
Nigdy
nikt nie został osądzony za wydanie rozkazu bombardowania Guerniki. Nie ma też
pewności co do tego, kto w istocie podjął decyzję o dokonaniu masakry ludności
cywilnej: wątpliwe, by decyzję o takim znaczeniu strategicznym podjął tylko dowódca Legionu Condor, zważywszy na nieuchronne reperkusje na arenie międzynarodowej
jak i możliwy wpływ na dalszy przebieg działań wojennych. Być może
odpowiedzialność spada na samego Franco. Niejasności związane z charakterem
bombardowania Guerniki, którego efekty miały być, według niektórych źródeł,
początkowo uznane za porażkę z powodu nie osiągnięcia celu, jakim rzekomo
miał być most na rzece Oca dziwnym trafem dotyczą również bombardowania
Wielunia, które przez współczesnych historyków i prawników niemieckich jest
uważane za uprawnione z wojskowego punktu widzenia. Dziwne jest to o tyle, że
jedna zbrodnia więcej, zwłaszcza tak ewidentna jak rozmyślne mordowanie ludności
cywilnej, nie mogłaby już bardziej nadszarpnąć reputacji niemieckiego oręża.
Zbliżamy
się do punktu, w którym ujawnia się w całej swojej okazałości zamysł
autorów krucjaty, która rozpoczęła się od puczu Franco, a która sczezła w płomieniach bombardowanego Drezna. Chociaż nie ma i nie będzie zapewne nigdy
dowodów na to, kto zaplanował tę wojnę jako totalną rzeź dokonywaną w sposób najbardziej przerażający i porażający, chociaż nie ma i nie będzie
zapewne nigdy dowodów na to, że to
biblijny archetyp Boga dokonującego zagłady miast zainspirował pomysłodawców
nalotów dywanowych, to wiemy na pewno, że zarówno obrazy biblijnej zagłady
istniały w wyobraźni ludzi, którzy byli świadkami tamtych strasznych wydarzeń
jak i to, że inwokacje do Boga wielokrotnie pojawiały się w przemówieniach Hitlera, Goebbelsa i innych notabli faszystowskich Niemiec,
nie wspominając o Franco i jego kościelnym zapleczu. Wiemy na pewno to, że
mord na ludności żydowskiej był możliwy dzięki trwającemu od wieków w świadomości
Europejczyków obrazowi męki Chrystusa, który zamiast kierować ludzkie
uczucia w stronę miłości i przebaczenia stawał się źródłem nienawiści
do Żydów, co z premedytacją zostało wykorzystane do zaplanowania,
przygotowania i zrealizowania zbrodniczego planu przy — w przeważającej
liczbie przypadków — biernej a czasem i aktywnie wspierającej postawie narodów, w których dokonywał się ten akt ludobójstwa. Wiemy na pewno i to, że
zbombardowanie synagogi w Wieluniu jak i wysadzenie Wielkiej Synagogi w Warszawie w roku 1943 nie były zdarzeniami przypadkowymi, lecz zaplanowanymi również w swoim wymiarze symboliczno — religijnym. Wiemy też na pewno to, że zagłada
Żydów traktowana była przez milczącą większość społeczeństw jako boska
kara za bogobójstwo.
I wiemy wreszcie i to, że eschatologiczna wymowa Sodomy i Gomory jako objawienia boskiej woli i prototyp końca świata została unieważniona przez wszystkie te jej
dwudziestowieczne powtórzenia, z których teologia nie potrafi — bo jest to
niemożliwe — wysnuć żadnych teologicznych wniosków korespondujących ze
swoim biblijnym pierwowzorem.
Topos
theatrum mundi przedstawia świat jako teatr,
scenę, na której ludzie — aktorzy grają swoje role w sztuce, której
autorem jest Bóg. I oto w czasie tej wojny theatrum mundi stanęło na głowie,
czyniąc dotychczasowego reżysera i scenarzystę aktorem w ponurym horrorze. Bóg
został zwerbowany do pracy w Ministerstwie Propagandy i Oświecenia Publicznego III Rzeszy, Hitler zagrał rolę Mesjasza nowego narodu
wybranego a biblijna świadomość została wykorzystana jako broń.
1 2 3 4 Dalej..
Przypisy: « Historia (Publikacja: 25-04-2012 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 7975 |
|