|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Kościół i Katolicyzm » Organizacja i władza » Watykan i papiestwo
Franciszek i kruki św. Łukasza [1] Autor tekstu: Mariusz Agnosiewicz
Spis treści:
Ptaki niebieskie
Stary Testament na głównym planie
Rządowe Magdalenki
Papieskie tweety
Papież molestujący masona
Radosna akolada
Lobby masonów i gejów
Dla wspólnego dobra
III liga wolnej myśli
* Dziękuję Nickowi Cohenowi za
wzięcie w obronę masonów.
Pragnę go jednocześnie uspokoić: papież Franciszek nie zagraża masonerii. Jego
wybór powitano z aplauzem w wielu organizacjach wolnomularskich. „Prawdopodobnie nic w Kościele nie będzie już jak dawniej" — czytamy na stronach włoskich masonów z Wielkiego Wschodu Włoch.
Jestem pewien, że gdyby Nick zechciał samodzielnie
sprawdzić, co naprawdę mówi i robi Franciszek i nie ograniczał się do
rzeczywistości tabloidowej, nie marnowałby energii na obronę masonów i rotarian
przed Argentyńczykiem, który został honorowym członkiem Klubu Rotary w Buenos
Aires...
Papież Franciszek udzielający odpustów za śledzenie swojego
twittera to dziennikarski wymysł. Podobnie było z lobby masonów i gejów. „Kim
jestem by osądzać gejów" ba- było tak
samo zmanipulowane jak późniejsze potępienie „lobby masonów i gejów". Papież
realnie wystąpił przeciwko szarlatanom finansowym: w Watykanie i poza nim.
Dlatego jest i będzie ostro atakowany, w sposób jawny i zakamuflowany.
Mam, jak sądzę szczególny powód do skomentowania tego
głosu, z jednej strony dlatego, że od kilku lat piszę
Kryminalne dzieje papiestwa, z drugiej — ponieważ sam jestem wolnomularzem, współzałożycielem kilku lóż
działających w Polsce.
Ptaki niebieskie
Papieże realizowali nader zróżnicowane interesy: swoje
własne, Kościoła, Kurii Rzymskiej, swojej rodziny, poszczególnych dworów,
zakonów, krajów, miast i pewnie wiele innych jeszcze.
Czy obecny papież dał podstawę do mniemania, że realizuje
interes instytucji lub np. jakiegoś zakonu? Akurat interes władzy jako kasty
politycznej oraz kościoła jako instytucji jest tutaj łatwo rozpoznawalny:
ukierunkowanie na zaświaty, budowanie podziałów opartych na kroju komeżki,
sposobienie katolików na wojnę obyczajową. Franciszek od wstąpienia na tron dość
czytelnie wyraża, jaki interes najbardziej go zajmuje: ludzie poszkodowani przez
globalny system ekonomiczny. Nie zaliczył przy tym jak dotąd żadnych wpadek,
które kazałyby wątpić w szczerość tej linii. Już w 2007 mówił o „grzechu
społecznym".
Mówiono już, że papieska retoryka to populizm. Populizmem
jest dla mnie podniecanie przez prasę emocji społecznych, kumulujących potencjał
do rozwiązań siłowych, do rewolucji, które raczej zawsze są złą drogą. Natomiast
papież mówi: Idź buduj lepszy świat wokół siebie. Z każdym kto robi podobne
rzeczy, bo nawet jeśli bliźni nie wierzy, to przecież działa tak jakby Bóg
istniał. Wyznawanie wiary polega na praktykowaniu dobrych rzeczy względem
innych. Zauważalnie dobrych. Nie idzie o zbieranie kapitału w zaświatach. Jak
tutaj jest dobrze, to znaczy, że jesteś dobrym chrześcijaninem. W przeciwnym
razie — coś jest nie tak. W zasadzie każde wyjście do ludzi to jakaś forma
populizmu. Tyle że niewiele osób publicznych pcha się np. do
faveli Rio, by mówić o odnowieniu wysiłków w zwalczaniu ubóstwa.
Nie oczekuję, że Franciszek będzie jakimś progresywistą, bo
byłoby to budowaniem podziałów opartych o kwestie obyczajowo-teologiczne. Nie
oznacza to unieważnienia takich kwestii, oznacza to natomiast, że obecnie stawia
sobie wyzwania bardziej podstawowe, wokół których chce budować porozumienie.
Jeśli więc nie mylę się w swojej diagnozie co do Franciszka, to papież będzie
konsekwentnie wytłumiał tego rodzaju podziały, ale nie może się znacząco
przechylić na jedną ze stron. Przykładowo, zmienić się powinien stosunek do
homoseksualistów, ale nie do tego stopnia, by dopuścić homomałżeństwa (należy
jednak odnotować, że Argentyna uznaje małżeństwa homoseksualne). Zmieni się
pozycja kobiety w kościele, już do dwóch komisji reformujących Bank Watykański
oraz gospodarkę Watykanu weszły dwie kobiety. Gdyby jednak otworzył
kobietom drogę do kapłaństwa — temat ten porwałby miliony wiernych i rozmawiano
by o kapłankach a nie o sprawach naprawdę ważnych społecznie. Już ponoć rośnie
niepokój w kręgach fundamentalistów pro-life, gdyż Franciszek nie będzie dął w ten róg, skupiając się na życiu narodzonym.
Nie trafiłem dotąd na jego sugestię, że tak naprawdę ten
świat i tak jest marnością, a najważniejsze jest zabieganie o „tamten" świat.
Wystarczy, by papież dał choć raz za wzór dla wiernych kruki św. Łukasza albo
ptaki niebieskie św. Mateusza:
„Spójrzcie na ptaki niebieskie, że nie sieją ani żną, ani
zbierają do składnic, a Ojciec wasz niebieski żywi je. Czyż ich nie
przewyższacie?… A co do odzienia, czemu się troszczycie? Przypatrzcie się
liliom polnym, jak rosną. Nie pracują ani nie przędą. Powiadam zaś wam: Nawet
Salomon w całej chwale swojej nie był tak przyodziany, jak jedna z nich. Nie
martwcie się więc i nie mówcie: Co zjemy? albo: Co wypijemy? albo: W co się
odziejemy? Bo tego wszystkiego poganie poszukują. Albowiem Ojciec wasz niebieski
wie, że potrzebujecie tego wszystkiego. Ale szukajcie najpierw Królestwa
[[Bożego]] i sprawiedliwości jego, a wszystko inne będzie wam dodane. Nie
martwcie się więc o dzień jutrzejszy, gdyż dzień jutrzejszy sam będzie się
martwić o siebie" [ 1 ]
— a straci
wiarygodność przez sprzeczny przekaz. Jego kierunek nauczania jest dokładnie
przeciwny. Budowanie sprawiedliwego świata na ziemi nie jest jego tezą poboczną
czy pomocniczą, ale centralną, co łatwo zauważy każdy, kto wczyta się w pierwszą
encyklikę.
Stary Testament na głównym
planie
Dla właściwego postrzegania rzeczywistości, jeśli ma ono
odwoływać się do Biblii, potrzeba odejść od bezpośredniego odczytywania Nowego
Testamentu i oprzeć się na bezpośrednim odczytaniu Starego Testamentu. ST
dotyczy bowiem życia, NT — to obiecywanie nieba. Kościół historyczny częściej
przyzwyczajał, że istnieje potrzeba alegorycznego odczytywania ST i że
generalnie to już historia wiary.
Naturalnie nie chodzi o wcielenie każdej prymitywnej nauki
ST, lecz o sposób myślenia o wierze i Bogu: Jak życie wspólnoty, w tym moje
własne układa się dobrze, to znaczy, że idziemy ścieżką Pana. Jak jest źle, to
znaczy, że coś robimy nie tak, że coś trzeba naprawić. NT naucza czegoś
dokładnie przeciwnego. Jak jest źle — to znaczy, że Bóg cię kocha. Gdybym był
sprytnym satrapą to sądzę, że dałbym ludowi takie właśnie Pismo Święte.
Bezpośrednie stosowanie NT to prosta droga do stworzenia upośledzonego
społeczeństwa, na dodatek niezdolnego zareagować na pogłębianie się choroby.
Bezpośrednie stosowanie ST w najgorszym razie spowoduje, że będziesz zbyt
zadufany i agresywny wobec sąsiadów, ale jednak nie będziesz upośledzony.
Jeśli przyjrzymy się jak w
encyklice Franciszek odwołuje się do Biblii, poczynimy kilka ogólnych
spostrzeżeń: 1) obficie opiera rozumienie wiary na ST, w którym raczej dociera
do oryginalnego znaczenia, np. poprawiając tłumaczenia ("w Biblii wiara jest
określona hebrajskim słowem 'emûnah,
pochodzącym od czasownika 'amàn,
którego rdzeń znaczy «podtrzymać»"). 2) Zanurza swe przesłanie w retoryce NT,
zwłaszcza w pojęciu miłość, które ma
być spoiwem alternatywnym wobec narodu
wybranego, jednak proponuje czytanie NT albo przez pryzmat ST albo nowe
alegorie, metafory itp. Generalnie niewiele jest dłuższych fragmentów w NT,
które nie są toksyczne przy bezpośrednim odczytaniu. Unieszkodliwianie toksyn
może być bardzo pomysłowe, np. powstanie z martwych: Sara wydawała się
bezpłodna, ale okazało się, że udało się odmienić jej stan i życie powstało z „martwego". Można zatem przełamać barierę między materią nieożywioną i żywą.
Niektóre toksyny są jednak na tyle toksyczne , że lepiej je
zanegować bez przywoływania i alegoryzacji. Dlatego czytamy w
Lumen fidei:
„Chrześcijanie w swym ubóstwie sieją tak urodzajne ziarno,
że staje się ono wielkim drzewem, zdolnym napełnić świat owocami"
„Poznanie wiary oświeca nie tylko szczególną drogę jednego
narodu, ale całe dzieje stworzonego świata (...) Wynika stąd jasno, że wiara nie
jest bezwzględna, lecz wzrasta we współżyciu w poszanowaniu drugiego człowieka.
Wierzący nie jest arogancki; przeciwnie, prawda daje mu pokorę, bo wie on, że to
nie my ją posiadamy, ale to ona nas bierze w posiadanie. Nie powodując
bynajmniej usztywnienia postaw, pewność wiary nakazuje nam wyruszyć w drogę i umożliwia dawanie świadectwa i dialog ze wszystkimi. Z drugiej strony światłu
wiary, ze względu na to, że jest ono związane z prawdą miłości, nie jest obcy
świat materialny, ponieważ miłość przeżywa się zawsze w ciele i duszy; światło
wiary jest światłem wcielonym, mającym źródło w świetlanym życiu Jezusa. Oświeca
ono również materię, ufa w jej ład, wie, że w niej otwiera się coraz szersza
droga harmonii i zrozumienia".
Cały kierunek wykładu biblijnego Franciszka zmierza ku
temu, by oprzeć się na tym, na czym się da i eliminować toksyny Starego i Nowego
Testament, z naciskiem na ten ostatni. Nie może oczywiście powiedzieć: Chodzi o to, byście byli dla siebie dobrzy w sposób zaangażowany społecznie, i ma to być
widać, a reszta to tylko baśnie. Mówi więc: „Kto rusza w drogę, by czynić dobro,
już zbliża się do Boga" i podejmuje skomplikowane reinterpretacje i zmiany
akcentów. Jednak wszystko jest spójne w ten właśnie sposób rozumienia. Nie widać
tam żadnego ogarka diabelskiego. Kilka fragmentów:
"Chodzi o relacyjny
sposób patrzenia na świat, które staje się poznaniem dzielonym z inną osobą,
patrzeniem w perspektywie drugiego człowieka i wspólnym patrzeniu na wszystko.
(...) Boga nie można sprowadzić do przedmiotu. On jest Podmiotem, który pozwala
się poznać i objawia się w relacji osoby z osobą".
„Uważamy, że Bóg znajduje się w zaświatach, na innym
poziomie rzeczywistości, oddzielony od naszych konkretnych relacji. Gdyby jednak
tak było, gdyby Bóg nie był zdolnym do działania w świecie, Jego miłość nie
byłaby prawdziwie potężna, prawdziwie rzeczywista, a zatem nie byłaby nawet
prawdziwą miłością, zdolną zapewnić to szczęście, które obiecuje. Wówczas byłoby
całkowicie obojętne, czy się w Niego wierzy, czy nie wierzy. Natomiast
chrześcijanie wyznają konkretną i potężną miłość Boga, który naprawdę działa w historii i decyduje o jej ostatecznym przeznaczeniu".
1 2 3 4 5 Dalej..
Przypisy: [ 1 ] Ewangelia wg św. Mateusza,
6,25-34. Pokrewny fragment o krukach: Ewangelia wg św. Łukasza,
12.22-31. Opracowanie synoptyczne Krzysztofa Sykty. « Watykan i papiestwo (Publikacja: 22-08-2013 Ostatnia zmiana: 23-08-2013)
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 9213 |
|