« Nauka Infekcja postmodernistyczna nauk społecznych [1] Autor tekstu: Mariusz Agnosiewicz
Niegdyś pisało się o problemie ignorancji naukowej pośród humanistów, czyli adeptów nauk niezbyt ścisłych. Problem ten zapewne nie zanikł, choć obecnie
jest mniej zauważalny. Humaniści nawet jeśli nie pokochali nauk ścisłych i przyrodniczych, coraz częściej rozumieją wyższość tych ostatnich nad naukami
społecznymi i humanistycznymi.
Dziś w debacie publicznej coraz częściej ścisłowcy przechodzą do ofensywy obnosząc się ze swoją pogardą do humanistyki.
Racjonalista od lat stara się promować nowy renesans czyli nieodzowność rozwoju tak jednych jak i drugich nauk.
To nie oznacza jednak, że obie te sfery naszej wiedzy są równorzędne. Nie oznacza to również postulatu równouprawnienia w bieżących bataliach politycznych,
kiedy humaniści lamentują, że państwo ich dyskryminuje, ograniczając nakłady i programy. Rzekłbym, że nauki ścisłe, przyrodnicze i technicze są obecnie
znacznie bardziej priorytetowe, gdyby nasz problem nie był jeszcze bardziej elementarny: nie ma co narzekać, że nasze państwo nie idzie ścieżką nowego
renesansu, kiedy wyniszczyło nawet niemal całe szkolnictwo zawodowe. Jak można drzeć szaty nad humanistyką, kiedy brak nawet sensownego przyuczania do
elementarnych społecznie zawodów. Sytuacja zmienia się na lepsze, choć powoli.
Nie chodzi tylko o to, że budowy domu nie rozpoczyna się od dachu.
Przyczyna pierwsza słabości
Nauki społeczne i humanistyczne w obecnej postaci to coś więcej niż pseudonauka, ale coś mniej niż nauka.
Nie jest to deprecjonowanie, lecz przekonanie, że są one wciąż na etapie przednaukowym swego rozwoju. Przed czasem swojej świetności. Analogicznie jak
alchemiczny etap w historii chemii. Nauki społeczne nie dlatego są o wiele bardziej nieudolne od przyrodniczych, że są od nich gorsze, lecz dlatego, że są
znacznie trudniejsze, znacznie bardziej złożone.
Eksperymentów w badaniu świata roślin nie ogranicza prawie nic poza finansami. Eksperymenty nad innymi zwierzętami mają niewiele więcej ograniczeń. Dopiero
od całkiem niedawna rozwinęła się idea praw zwierząt.
Przyrodoznawca, który obnosi się z pogardą do socjologii czy politologii powinien pamiętać, że praprzyczyną owej „wyższości" jest po prostu łatwiejszy
przedmiot badawczy. Łatwiej jest badać myszy niż zbiorowości ludzkie.
Spróbujmy wyobrazić sobie eksperyment badawczy w politologii. Budujemy hipotezę optymalnego regionalnie ustroju. By hipoteza została zweryfikowana na
wysokim metodologicznie poziomie, ustrój powinien zostać eksperymentalnie wdrożony na odpowiedni okres testu, po którym porównujemy jego efektywność z
innymi i analizujemy skutki. Na dodatek społeczeństwo poddane eksperymentowi ustrojowemu nie powinno być świadome przynależności do grupy badanej.
Eksperymentalna politologia jest teoretycznie możliwa, lecz skrajnie kontrowersyjna etycznie. Historia przyrodoznawstwa ma swe dziedzictwo martyrologiczne,
kiedy popadało w konflikty z ideami religijnymi. Nauki społeczne nie mogą marzyć o takiej wolności badań naukowych, jak w przyrodoznawstwie, gdyż
oznaczałoby to wojnę nie tylko z ideami religijnymi ale i etycznymi.
Dlatego właśnie nauki społeczne są tak podatne na ideologie. Dlatego też uprawianie nauk społeczno-humanistycznych często sprawia wrażenie deliberacji nad
tym, co napisał inny głośny humanista.
Nauki przyrodnicze przeszły przez taki sam okres, kiedy po upadku Imperium Romanum cywilizacja zrobiła duży krok w tył po którym nowi przyrodnicy
poczatkowo byli zbyt prymitywni a następnie ograniczani religijnie. Niemała część dziejów przyrodoznawstwa europejskiego to po prostu dzieje kolejnych
interpretacji Arystotelesa oraz wywodzenia racji na mocy autorytetu Arystotelesa.
Weźmy pod uwagę naturalne i kulturowe bariery w rozwoju nauk humanistycznych nim zaczniemy je dezawuować.
Rozwój i unaukowienie nauk społecznych jest trudny i powolny, lecz nie niemożliwy czy nierealny. Nauki społeczne systematycznie wzbogacają się o nowe
metody badawcze. Zostaną one w pełni rozwinięte, kiedy opanowana zostanie powojenna infekcja postmodernistyczna nauk społecznych i humanistycznych.
Źródło: wonderfulengineering.com
Nazizm jako kluczowa przyczyna infekcji nauk społecznych
Tym co najmocniej zahamowało unaukowienie nauk społecznych był moim zdaniem nazizm. Nie dlatego, że bezpośrednio dążył do ich zniszczenia, przeciwnie:
zaczął wykorzystywać ich dorobek w projekcie nacjonalistycznym. Największym błędem jaki można popełnić w ocenie nazizmu to sprowadzić jego związki z nauką
do pseudonauki. Oznaczałoby to bowiem niedocenienie wrogiego projektu.
Nazizm nie uprawiał pseudonauki, lecz wykorzystywał naukę do egoistycznego wzmocnienia jednego narodu i uzyskania jego przewagi nad innymi. I przewagę tę
uzyskał dzięki nauce. Trzeba było dużego wysiłku międzynarodowego, by pokonać III Rzeszę.
Nie ma chyba wątpliwości, że Niemcy międzywojenne bardzo mocno rozwinęły nauki przyrodnicze i techniczne (warto pamiętać, że Heisenberg, główny twórca
mechaniki kwantowej po wojnie był jeńcem wojennym aliantów). Tymczasem w odniesieniu do nauk społecznych panuje zadziwiająca i naiwna skłonność do
uznawania działalności nazistowskiej jako pseudonaukowej. Nie podzielam tego przekonania.
Działalność Niemców nazistowskich na polu nauk społecznych była równie zaawansowana, jak na polu nauk przyrodniczych. To że późniejsza, często słabiej
rozwinięta nauka tak często miała skłonność kwalifikować to jako pseudonakę związane jest z niedostrzeganiem momentów przejścia nauki w technikę (w tym
przypadku: socjotechnikę).
Jaki jest bowiem najwyższy cel rozwoju wszystkich nauk? Możliwość panowania nad rzeczywistością. Nie czyste poznanie. Nie możliwość rozumienia zjawisk.
Najbardziej zaawansowanym momentem nauki jest jej wejście w dziedzinę techniki dla wytwarzania narzędzi panowania nad rzeczywistością, kontrolowania
przyszłych zjawisk. Fizyka w swym wcieleniu technicznym to budowa samolotów i zdolność latania. Etap techniczny nauk społecznych to socjotechnika zwana też
inzynierią społeczną.
Czasami wspomina się, że nazizm wykorzystywał socjotechnikę. Sądzę, że można by go określić najbardziej skumulowanym projektem inzynierii społecznej w
dziejach. Już w rok po dojściu do władzy Hitlera, rząd nazistowski przyznał specjalny medal dla amerykańskiego prawnika, Roscoe Pounda, który rozwinął
koncepcję prawa, jako instrumentu inzynierii społecznej. Liczyła się tylko ta inżynieria społeczna, gdyż ideologicznie Pound (członek lozy masońskiej) był
dośc odległy od nazistów.
Czasami odwołuje się do nazizmu, by skompromitować taką czy inna ideologię. Postmoderniści widzą w nazizmie bękarta Oświecenia. Katolicy widza w nim
demoniczną siłę neopogaństwa germańskiego. Protestanci dostrzegają w nim spisek okultystów. Żydzi widza w nim kulminację chrześcijańskiego antyjudaizmu.
Komuniści widzieli w nazizmie wypaczenia socjalizmu opętanego ideą nietzscheańskiego nadczłowieka. Kreacjoniści oskarżają z kolei ewolucjonizm za
szaleństwo nazizmu.
Mankamentem tych różnorodnych doszukiwań podłoża ideologicznego w nazizmie jest ich cząstkowość, fragmentaryczność, jednostronność. Nie w tym nawet rzecz,
że wszystkie te związki ideologiczne nazizmu są urojone. Rzecz natomiast w tym, że wszystkie one są cząstkowo prawdziwe i jednocześnie każdy z nich jako
wyjaśnienie całego zjawiska nazizmu jest błędny.
Nazizm od strony ideologicznej był bowiem chłodnym wytworem inżynierii społecznej, który polegał na zlepieniu do kupy ideologicznego Frankensteina z całych
dziejów narodu, z jego najsprzeczniejszych wzajemnie nurtów ideologicznych, w szczególności z jego najmocniejszych wzlotów, nawet takich, które w oryginale
byłyby jawnie sprzeczne z głównymi założeniami nazizmu.
Ze średniowiecza wzięto do nazizmu germańskie mity. Z reformacji — sakralizujący państwo luteranizm. Z renesansu — jego najwyższą niemiecką sublimację
czyli nietzscheanizm. Z Oświecenia — jego najwyższy niemiecki wzlot: kantyzm. Warto zauważyć, że neokantyzm miał bardziej kluczowe znaczenie w budowie III
Rzeczy aniżeli sprzeczny z nim nietzcheanizm, choć na ogół nie jest tak dostrzegany, jako że był budulcem „w kuchni" a nie na froncie. To jednak neokantyzm
został wykorzystany przy budowie takich ideologii w prawie i teorii państwa, by idealnie nadały się one dla projektu nazistowskiego. Wymieniłem tylko
niektóre ideologie, które zostały zaprzęgnięte na służbę III Rzeszy.
W tym szaleństwie była genialna metoda: upośledzono i zaciągnięto w kamasze ideologie, które w oryginalnej postaci byłyby dla nazizmu największymi
hamulcami. Na wiele dekad po wojnie Europejczycy patrzą na te ideologie przez pryzmat nazi-karykatur.
Nazizm skompromitował idee czystej demokracji proceduralnej, która dopuszcza do władzy tego, kto zdobędzie większość. Uznaje sie, że ustrój demokratyczny
oparty jest nie tylko na procedurach, ale i pewnych wartościach. Podobnie w prawie: nie ma miejsca na czysty pozytywizm prawniczy, czyli oddzielenie prawa
od moralności. Dlatego po II wojnie mamy do czynienia z renesansem praw naturalnych. Tyle że naziści oparli się zarówno na idei pozytywizmu prawniczego,
jak i prawa naturalnego. Pozytywizm służył im do oddzielenia prawa od moralności oraz sakralizacji czystego prawa bez względu na to jaką niesie treść.
Prawem naturalnym uzasadnili swą politykę, choć było to prawo nie oparte na tym, co powinno być (dawne oświeceniowe ideały), lecz na tym co jest — w
przyrodzie, na czele z eliminacją nieprzystosowanych oraz zwycięstwem najlepiej przystosowanego.
Nazizm nie miał żadnych problemów z integrowaniem i rozwijaniem sprzecznych wzajemnie ideologii i doktryn, dlatego, że po raz pierwszy nie liczyły się one
same, lecz makiaweliczne ich zespolenie, by stworzyć „najlepsze przystosowanie", największa siłę społeczną. Znajdujemy w nazizmie „pozytywne
chrześcijaństwo", aryjskie i starogermańskie mity, a obok nich nietzscheanizm i kantyzm. Kant, który zachwycał się: „Niebo gwiaździste nade mną, prawo
moralne we mnie", wykorzystany został do tego, by odseparować prawo od moralności.
1 2 Dalej..
« Nauka (Publikacja: 25-04-2014 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 9638 |